czwartek, 28 marca 2013

Rozdział 2


Nie ma gor­sze­go zła od pięknych słów, które kłamią. 

17 lipca 2010

    Dzień moich urodzin. Czy się ciesze? Oczywiście, przecież 17 urodziny ma się tylko raz w życiu. Z resztą jak każde. Impreza w hotelu "Creame" zaczynała się o 19, więc mogłam spokojnie zacząc się przygotowywać, zważając na to że była dopiero 13.00. Cieszyłam się na te urodziny jak głupia, ponieważ zaproszona była prawie cała moja szkoła i osoby najbliższe. Żałowałam tylko że tata nie da rady być na moim przyjęciu. No ale mówi się trudno. Postanowiłam się chwile zrelaksować biorąc długą, odprężającą kąpiel. Przed urodzinami miały wpaść do mnie przyjaciółki, zobaczyć czy wybrałam odpowiednią sukienkę, dlatego musiałam zacząć ubierać się dużo wcześniej, nie zapominając o makijażu i oczywiście fryzurze. Około 17 zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam oczywiście otworzyć, jednak nie spodziewałam się nikogo innego oprócz mojej paczki znajomych. Pomyliłam się, to nie byli oni. Jednak widok tej osoby ucieszył mnie jeszcze bardziej.
-Dawid? Co ty tutaj robisz? Jak ty...-powiedziałam zszokowana, jego widokiem.
-Co sie tak gapisz? Nie cieszysz sie że brata widzisz?- wtrącił się, udając obrażonego.
-Jak mogłabym się nie cieszyć?! - przytuliłam go bardzo mocno. Bardzo mi tego brakowało.
    Nie widywałam sie z nim codziennie dlatego zawsze starałam się aby nasze relacje były jak najlepsze. Zawsze pomagał mi w trudnych chwilach. Kiedy rodzice się rozwiedli, mama całkowicie o mnie zapomniała. Liczyła się tylko praca. Nie narzekam, bo przecież mogłam z nią porozmawiać w przerwie na lunch, a spotkaniem biznesowym. Dawid znał mnie jak nikt inny, zawsze wiedział czy coś się stało czy nie. Nie umiałam przed nim udawać, silnej dziewczyny która ma wszystko pod kontrolą. Po prostu nie umiałam, a może wcale nie chciałam...?
-Ale przez te pare miesięcy się zmieniłaś! Nie wyglądasz już jak rozpuszczony bachor- uderzyłam go ręką w ramie, ale to chyba nic nie pomogło, bo zaczął się śmiać. Czy on musi mi zawsze grać na nerwach?
- No wiesz co, postarał byś się nie dokuczać mi dzisiaj. - położyłam ręke na biodrze
-Wiem, ale uwielbiam cię gdy się wściekasz - pocałował mnie w czoło, po czym wziął swoją torbę  i założył na ramię - idę się trochę odświeżyć, postaram się nie spóźnić na przyjęcie
    Bardzo cieszyłam się że postanowił przyjechać. Miałam nadzieje ze zostanie przynajmniej kilka dni. Chwilę później  w drzwiach ujrzałam nie kogo innego jak Pole,Oliwię , Tomka i oczywiście bliźniaki. Ale coś było nie tak, brakowało Piotra, a to było dosyć podejrzliwe. Nie wspominając o tym że, Radek miał wielkiego sińca koło oka.
-Boże, Radek co cie się stało-powiedziałam przerażona jego wyglądem.
-Nic, po prostu takie są konsekwencje niektórych decyzji - wydukał cicho
-Decyzji, jasne bo ci jeszcze uwierzę - powiedziała z ironią Maja - Wiesz co ten pajac zrobił? - zapytała mnie, widać było że była wkurzona na niego- A więc wczoraj, zaraz po tym jak się pożegnaliśmy, poszedł do kwiaciarni i kupił tuzin róż tej lasce z którą pisał... - przerwała na chwile
- No dobra, ale co ma piernik do wiatraka? - spytałam, nie ogarniając całej sytuacji.
-Wiatrak może się spieprzyć - wtrącił się Tomek, który po chwili wybuchł niepohamowanym śmiechem, a ja   pogardziłam go wzrokiem- a tak mówiąc od rzeczy to ładnie wyglądasz - zarumieniłam się wtedy jak burak
-Zamknij się matołku - krzyknęła Majka - a więc krótko mówiąc, dziewczyna miała chłopaka. A ten idiota wręczył jej kwiaty, myśląc że to jest jej brat - zaczęła się śmiać. Sama nie wierzyłam w to co mi powiedziała. Jak można być aż tak...
-Idziemy? Bo za chwile spóźnisz się na własną impreze - oznajmił nam oburzony Radek.
   Rzeczywiście, zostało niecałe 20 minut do rozpoczęcia się moich urodzin. Szybko wsiedliśmy do wynajętej
czarnej jak noc limuzyny, która przywiozła nasz pod same drzwi klubu. Po wejściu na sale wszyscy zaczęli śpiewać "Sto lat" włącznie z moja mamą. Dziwnie czułam się słuchając jak pond dwieście osób śpiewa mi piosenkę. W końcu przyszła pora na prezenty i składanie życzeń. Gości nie było końca. Po dłuższej chwili, byłam już naprawdę zmęczona ciągłym dziękowaniem za prezent, odkładaniem go na stół z innymi podarunkami  i mówieniem "na prawdę nie trzeba było". Gdy została ostatnia osoba nie wierzyłam własnym oczom. Przede mną stał mój tatuś którego nie widziałam przeszło już z pół roku, jak nie więcej. To był najlepszy prezent jaki mogłam dostać.
-Tatuś - krzyknęłam, po czym rzuciłam się mu na szyje - Czemu nie powiedziałeś mi, że będziesz dziś?
-Chciałem ci zrobić niespodziankę, skarbie - przytulił mnie do siebie i ucałował do czoło.
-Udało ci się
-Wiem córeczko, idz tereaz zaszaleć w końcu to twój dzień. Porozmawiamy potem
-Okej
    Na początku byłam lekko skrępowana, tym że każdy się na mnie gapi. Ale później bawiłam się jak nigdy. Cały czas tańczyłam, nie tylko z chłopakami ale z przyjaciółkami również. To była naprawdę świetna zabawa. Totalnie zmęczona, usiadłam na kanapie, popijając sok. Nie czułam nóg, wysokie obcasy stanowczo nie są dla mnie. Przecież nie da sie w nich skakać, ani nawet szybko biegać. W niektórych chwilach chciałabym być chłopakiem, przynajmniej zawsze chodziłabym na płaskim obcasie nie martwiąc się czy będe mieć odciski, zdartą skórę i oczywiście w co się ubrać.
-Zgadnij kto- powiedział głos, który zasłonił mi oczy
-Eeee, Radek?
-Nie księżniczko
-Tomek?- powiedziałam. Chłopak nie odpowiedział, więc było wiadome że to nie mógł być on. Nie wytrzymał by tyle nic nie mówiąc. Nagle mnie olśniło.-Piotrek! - krzyknęłam, tak głośno że osoby stojące koło mnie, popatrzyły się w naszą strone- dziękuje że przyszedłeś.
-Nie ma za co, a to dla ciebie mała - zaśmiał się, doskonale wiedział że nie cierpie tego przezwiska. Może nie byłam wysoka, ale nie miał prawa mnie tak przezywac
-Uważaj, stoi przed tobą dziewczyna która ma aż 164cm wzrostu - powiedziałam, przymrużając oczy
-Jejku , nie bij. Nie chce leżeć w szpitalu
-Śmieszne. Widziałeś może gdzieś mojego tatę? - zapytałam rozglądając sie dookoła.
-Jakiś kwadrans temu wchodził do gabinetu twojej mamy
-Dzięki
    Wychodząc z sali, ruszyłam wolnym krokiem w stronę biura Judyty. Ciekawiło mnie o czym mogą rozmawiac ze sobą moi rodzice, skoro w domu nie wytrzymują razem nawet 5 minut. Po wyjściu ojca z domu, kiedy mnie odwiedzał, mama zawsze rozwalała jakiś wazon. Miałam rację, to nie była rozmowa, tylko zacięta dyskusja. Przez uchylone drzwi było słychać urywki dialogu prowadzonego między nimi. Nie chciałam podsłuchiwać, ale ewidentnie rozmowa była na mój temat. A ja nie lubiłam gdy ktoś obgaduje mnie za plecami.
-Dłużej już tego nie zniosę, powinniśmy jej o tym powiedzieć już dawno temu- powiedział zrozpaczony ojciec
-Tadeusz, wiesz dobrze że nie taka była umowa. Nie powiemy jej tego. Ona nigdy nie może się o tym dowiedzieć. Rozumiesz?- oznajmiła stanowczo właścicielka hotelu.
-Nie! -krzykną- Nie będę już dłużej jej okłamywał, kocham ją jak własną córkę, i dlatego chcę żeby poznała ten sekret - wrzasnął, uderzając ręką o blat stołu
-Ona nigdy nie dowie się że nie jesteś jej ojcem. To ją zniszczy!
-Ją?- zaśmiał się z ironią - Czy ciebie? Miałaś romans, zaszłaś w ciąże i teraz musisz wziąć odpowiedzialność na siebie...!
    Stałam przed tymi drzwiami, jak słup soli. Nie wierzyłam w to co przed chwilą usłyszałam. Jak to on nie był moim ojcem? Przecież wychował mnie razem z mama! Nie mogłam się uspokoić, w głowie cały czas słyszałam "miałaś romans, zaszłaś w ciąże" i weszłam do gabinetu z hukiem zamykając drzwi.
-Jak mogliście mnie okłamywać przez 16 lat! Jak? - krzyczałam, ledwo powstrzymując napływające łzy. Na ich twarzach było widać strasz i przerażenie
-Córeczko, kochanie- zaczęła mama
-Żadne córeczko, żadne kochanie! Okłamywałaś mnie przez całe moje życie, wmawiając mi że on jest moim ojcem!- wskazałam ręką na jej byłego męza, a po policzkach zaczęła leciec mi słona woda. Byłam wściekła, jak nigdy. Miałam ochotę ich zabić, albo stanąć na dachu i sprawdzić czy umiem latać. Matka zbliżyła się do mnie i chciała mnie przytulić - Nie dotykaj mnie - krzyknęłam
-Jestem twoją matka- jej on głosu, z łagodnego gwałtownie zmienił się w zimny. Nie wyrażający żadnych emocji, żadnych wyrzutów sumienia
-Śmiesz nazywać sie jeszcze moją  matką? Nigdy wam już nie zaufam! Słyszycie?!
-Skarbie, posłuchaj- powiedział delikatnie tata, a raczej facet którego w ogóle nie znam
-Nie jesteś moim ojcem i nie masz prawa mnie tak nazywać! Kto jest moim ojcem?- wycedziłam, zapłakana. Stali cicho wymieniając miedzy sobą spojrzenia - No kto?!
-Tadeusz był twoim ojcem, jest i zawsze nim będzie- na twarzy mojej rodzicielki było widać przerażenie. Nigdy jej takiej  nie widziałam
-Kłamiesz, kolejny raz kłamiesz! Przestańcie mnie do cholery oszukiwać! Ile można?! Chce znać prawdę! -zawahałam się przez chwile - Wszystko co mi mówiłaś, wszystkie twoje wspomnienia z nim, wszystkie historyjki na dobranoc były wymyślone? Wyssane z palca?-zwróciłam się do matki. Nie odpowiedziała mi, ale przyłożyła mi ręke do twarzy z nie małym bólem.
-Judyta! Uspokój sie! - rykną 45-latek
    Dalej nie pamiętam co do mnie mówił, nie docierało do mnie co przed chwilą się wydarzyło. Wybiegłam stamtąd najszybciej jak mogłam. Nie umiałam powstrzymać łez. Najpierw przypadkowa wiadomość o innym ojcu, a za chwile dostanie z liścia od własnej matki. Jak ona może, patrzeć w lustro we własne odbicie? Jak nie brzydzi się okłamywać własnego dziecka? Nie wiadomo kiedy znalazłam się na ulicy, sama jak palec, zapłakana, roztrzęsiona, bezbronna. Usiadłam na krawężniku chodnika, gorzko płacząc. Było zupełnie ciemno. Jedynie światło latarni oświetlało opuszczoną ulicę. Byłam przybita. Dlaczego oni zataili przede mną tak ważną informację? Co jeśli mój ojciec biologiczny siedzi w więzieniu albo co gorsza w psychiatryku, w izolatce gdzie nikt nie ma wstępu? Teraz to nie ważne, muszę dowiedzieć się jak się nazywa.   Przez sześć lat miałam ojca, później go straciłam, odzyskałam, a teraz kolejny raz go nie mam. W mojej głowie kłębiły się tysiące czarnych myśli i scenariuszy. A jeżeli Tadeusz odszedł od mojej matki tylko dlatego że nie powiedziała mu że nie jestem jego dzieckiem? Nie wiem, już niczego nie jestem pewna. Rozpłakałam się na nowo. Koło mnie staną jakiś ochlaptus który ledwo trzymał się na nogach. Byłam przerażona.
-Cześć, co taka ładna dziewczyna tutaj robi? - wydukał, a z jego gęby było czuś tylko whisky
-Odczep sie!- krzyknęłam drżącym głosem. Chciałam uciec, ale złapał mnie za nadgarstek- puszczaj to boli!
-Chodź tutaj
-Odwal się - wrzasnęłam, a łzy spływały mi po policzkach.
-Słyszałeś? Odwal się! - rykną mężczyzna który pojawił się nie wiadomo skąd.
-Bo co?!
    Widząc że facet nie ma zamiaru odejść, dostał od niego sierpowego. Jeszcze trochę się rzucał ale chyba zdał sobie sprawę że nie ma z nim szans i odszedł. Brunet usiadł koło mnie, patrząc jak spoglądam przed siebie bez żadnego celu ,monotonnie kiwiąc sie w przód i tył skulona w kłębek. Po chwili milczenia zadał mi pytanie:
-Nic ci się nie stało? Wszystko w porządku? - jego głos wydawał się być przepełniony troską.
-Nie, nie... ja.... - popatrzyłam się na niego, i rozpłakałam się na nowo.
-Rozalia? Co ty tutaj robisz? - przytulił mnie, własnie tego potrzebowałam. Czyjegoś ciepła i uwagi. A tym kimś był teraz bramkarz reprezentacji.
    W końcu trochę się uspokoiłam, wtedy zaproponował ze odprowadzi mnie do domu, ale ja kategorycznie zaprotestowałam. Nie miałam najmniejszego zamiaru oglądania ich twarzy i Dawida dopytującego co się stało... Łukasz zaproponował żebym przespała się w jego pokoju hotelowym. Nie podobało mi się to, przecież lokal należał do mojej matki, ale i tak nie miałam się gdzie podziać. Znaczy mogłam iść do przyjaciółek ale one zadręczały by mnie ciągłymi pytaniami. A ja nie miałam ani ochoty ani siły żeby na nie odpowiedzieć. Nie ogarniałam całej sytuacji. Przerażały mnie wydarzenia dzisiejszego wieczora, było ich o wiele za duzo jak na jeden dzień.
     Pokój Fabiańskiego znałam na pamięć. Bywałam tu wiele razy. Ściany koloru beżowego, oraz obrazy przedstawiające zwykłe bohomazy, łóżko z jedwabną pościelą, biurko, okno, szafa, drzwi i inne pierdołki. Położyłam się na łóżku, Łukasz usiadł koło mnie. Przytulił mnie tak jakbym była jego młodszą siostrzyczką. Powiedział żebym się nie przejmowała i że wszystko się jakoś ułoży. Musi się ułożyć. W jego ramionach powieki momentalnie mi się zamknęły. Nie wiedziałam co będzie jutro. Poczułam że ktoś przykrywa mnie miękką kołdrą, i odgarnia włosy z oczu. Dalej nie pamiętam już niczego...

+++
Rozdział trochę wcześniej niż mówiłam, ale dodaje go za namową Pau ♥[w opowiadaniu postać Majki]
Mam nadzieje że wam się spodoba :) Liczę na szczere komentarze i dziękuje za tak miłe komentarze pod rozdziałem 1
Następny w piąteczek xD




17 komentarzy:

  1. no w końcu ! :D rozdział świetny czekam z niecierpliwością na następny mam nadzieje że mi się uda cię namówić żebyś znowu dodała wcześniej. ;* P. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj tym razem będę nieugięta i będziesz musieć czekać do piątku :)

      Usuń
    2. czyżby dzisiaj?

      Usuń
    3. nie, następny piątek xD

      Usuń
  2. Rozdział świetny ;)
    Bardzo żal mi Rozalii, nie mogę wyobrazić co czuje w takiej sytuacji kiedy dowiaduje się, że jej tata - to naprawdę obcy dla niej człowiek... Na dodatek przeżyła taki ogromny szok w jej siedemnaste urodziny, to straszne. Jej, okropnie mi smutno z powodu Rozalki. Mam nadzieję, że los się do niej uśmiechnie. :)
    Jeśli chodzi o przyjaciół Rózi- chyba każdy chciałby mieć takich. Przynajmniej tak mi się wydaje.
    To miłe, że Fabiański jej pomógł- takich ludzi to ze świecą szukać.
    A' propos Twojego stylu- bez zastrzeżeń, jest świetny!!! Naprawdę bardzo przyjemnie się czyta.
    :) Życzę równie świetnych pomysłów na rozdziały i z niecierpliwością czekam na kolejny!!!! :D Pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!!!! :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny wpis! *.* Zapraszam do siebie na: http://fcb-en-mi-corazon.blogspot.com/ do wyrażania opinii w komentarzach i obserwowania ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. zapraszam na kolejny rozdział

    http://deutsch-herz.blogspot.com/

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny rozdziałczekam z ni8ecierpliwoscia az wojceich sie poojawi

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ! Gdybym była na miejscu Rozalii, oddałabym takiej matce! Jak można to ukrywać i jeszcze rozmawiać o tym w dniu urodzin córki! ;o
    A potem ta postawa Łukasza, mrr <3
    Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :)

    http://ski-lovestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam!

    Bardzo, ale to bardzo współczuję Rozalii. Każdy na jej miejscu zareagowałby dokładnie tak samo. Jednak z drugiej strony jej mama miała rację - że ojcem jest Tadeusz, gdyż to on ją wychował i kochał z całego serca. Uważam jednak, że matka dziewczyny nie powinna w tak oschły sposób traktować córki. Dać córce w twarz tylko dlatego, że wykrzyczała matce swoje uczucia? Judyta powinna wiedzieć, że kłamstwo ma krótkie i prędzej czy później się wyda. W tym przypadku okazało się, że kłamstwo ujrzało świat dzienny dopiero po 17 latach. Dobrze i źle. Dobrze - gdyż ciężar związany z kłamstwem nie będzie doskwierał Judycie, natomiast z drugiej stron źle dla Rozalii, której to cały świat zwalił się na głowę. Uważam jednak, że przy wsparciu rodziny oraz przyjaciół poradzi sobie z problemem i spojrzy trzeźwym i obiektywnym okiem na tą popieprzoną sprawę.

    Łukasz staną na wysokości zadania. Mimo, że w ogóle nie zna Rozalii zaoferował jej pomoc - to wiele o nim świadczy.

    Czekam z niecierpliwością na następny rozdział. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  8. Super, czekam już na kolejny zapraszam do siebie:
    http://dogwizdka.blogspot.com/ - nowy post
    http://meg-und-marco-echte-liebe.blogspot.com/ - nowy rozdział ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny rozdział i blog też ! zakochałam się w nim <3 cudownie piszesz ;D czekam na nastepny !
    zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/ mile widziany komentarz <33

    OdpowiedzUsuń
  10. Super rozdział. Tylko mam proźbę. Mogła byś zmienić kolor tekstu bo ja czytam to na telefonie i za bardzo nie mogę się doczytać :-)
    Zapraszam do mnie na blog o Szczesnym http://trudny-wybor.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  11. ciekawe;)

    http://projekt-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć!
    Wybacz, że dopiero dziś komentuję, choć napisałaś na moim blogu już jakiś czas temu.
    Wiele czynników przyczyniło się do tego, że niestety brakło mi czasu.
    Nie mam w zwyczaju czytać opowiadań o Polakach, ale czytając Twoje- kto wie? Może zacznę?:)
    Bardzo dojrzale pisane i niesamowicie wciąga mnie historia, którą zaczęłaś pisać.
    Życzę Ci jak najbardziej powodzenia i dużo cierpliwości w pisaniu, a jeśli chcesz, możesz dalej informować mnie na moim blogu o nowościach.
    Link już chyba znasz, więc nie będę go tu wklejać;), zresztą moja nazwa po kliknięciu w nią przekierowuje na blog, w razie czego.
    Chętnie poczytam sobie co z tego wyniknie, więc zapraszam- informuj mnie, sama raczej nie mam głowy do zapamiętania jak nazywa się blog.. Niestety:)

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Genialny blog ! Naprawde ♥ Jestem zachwycona!
    Zapraszam do mnie :
    http://www.blogger.com/home

    OdpowiedzUsuń
  14. Żal mi jej musiała tyle przejść ale Fabiański jest spoko i ją ogarnął
    zapraszam do mnie
    http://monikagotze.blogspot.com/2013/05/rozdzia-9.html

    OdpowiedzUsuń