piątek, 26 kwietnia 2013

Rozdział 6



Jed­ne­go dnia umieram, by następne­go mieć siły do wal­ki. Jeśli kiedyś nie pod­niosę się, oz­nacza to, że zab­rakło mi wiary na lep­sze jutro... 


Kolejny raz budzę się z kacem. Trzeba pomyśleć nad zapisaniem się do AA, bo długo tak nie pociągnę. Wstałam, nawet nie patrzyłam do lustra, bałam się że się rozwali. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Ubrałam się i ruszyłam w stronę wyjścia. Miałam ochotę  poleniuchować, ale nie chciało mi się siedzieć w domu. Przed domem stał nowy samochód z czerwoną kokardą. Spodziewałam się tego. Prezent od mojego cudownego "tatusia" szkoda tylko że nie mam prawa jazdy.  Było dosyć wcześnie, 9:30 to nie jest późno. Nie miałam bólu głowy po wczorajszym alkoholu, były tylko lekkie przyćmienia i zawroty głowy. To nawet lepiej, przynajmniej nie zmarnowałam kolejnego dnia swojego nudnego życia. Włączyłam muzykę i szłam przed siebie warszawskim chodnikiem. Najpierw błądziłam ciasnymi uliczkami, a później powędrowałam do hotelu. Sama nie wiem czemu tam poszłam. Jakoś nigdy specjalnie za nim nie przepadałam, no może za tarasem z mnóstwem kolorowych kwiatów i fontanną.  A po drugie chciałam zobaczyć w jakiej formie jest Łukasz po wczorajszym przyjęciu. Dowiedzenie się w jakim jest pokoju nie było problemem. Najgorsze było wejście na 4 piętro schodami. Mordęga po prostu...                                                                                                                                            Pokój był prawie na samym końcu, na szczęście znając bramkarza nie zamknął drzwi na klucz. Weszłam nawet nie pukając, jakoś nigdy się tego nie potrafiłam nauczyć.
-Czeeeeeść –zamurowało mnie, przeżyłam szok. W pomieszczeniu walały się porozrzucane ciuchy, korki na stole, butelki i puszki po pepsi, oraz inne gadżety. Byłam ciekawa z kim dzielił pokój. On nigdy sam nie doprowadził by do takiego syfu – Co tutaj się stało?- zapytałam głośno. Nagle z szafy wyszedł Łukasz z Robertem. Trzymali w ręku kamerę.
-Bądź ciszej – próbował uciszyć mnie Lewy
-Bo…? Co tu jest grane? I dlaczego byliście oboje w szafie? – zapytałam, nadal byłam wstrząśnięta tą sytuacją.
-Bo nagraliśmy śpiew Wojtusia pod prysznicem. Teraz mamy nad nim przewagę – parsknął śmiechem
-Nagraliście?! Pokaż – krzyknęłam. Chciałam zobaczyć jak ten dureń potrafi śpiewać. Po odsłuchaniu, muszę przyznać że do Presleya mu daleko, ale wychodzi mu to lepiej niż Piszczusiowi i Kubie na wczorajszej zabawie. – Myślałam że będzie gorzej – powiedziałam z nutą smutku w głosie
-Jak na niego, nie jest źle- wydukał Fabiański. -  A co ty  tutaj robisz? I puka się, jak się wchodzi
-Oj no wiem, ale jakoś nikt mnie tego nie nauczył – uśmiechnęłam się do niego- a poza tym dziś chyba wracasz do Anglii. Tak?
-Eee – podrapał się po głowie – No, samolot mam o 20.
-No więc, chciałam z Tobą spędzić jeszcze troszeczkę czasu. Chyba nie masz nic przeciwko? – zapytałam się.  Znałam odpowiedz tego pytania, ale chciałam mieć pewność że nie.
-Chodź tutaj – przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Po woli zaczęło mi brakować powietrza, jego uściski  były zdecydowanie za silne! - a tak w ogóle to jak ci się spało? Nie mogłem znaleźć piżamy, bo bym cię w nią przebrał- zaczął się śmiać
-A więc to ty mnie odprowadziłeś- krzynęłam wskazując na niego palcem
-No sama to byś na pewno nie dała rady
-Mówiłam ci już że cie kocham?
-Dziś jeszcze nie- uśmiechnął się perliście
-No to ci mówie głuptasie - wtuliłam się w niego. 
Staliśmy tak przez pewien czas, dopóki z łazienki nie wyszedł Wojtek w samej bieliźnie. Nie mogłam oprzeć się by mu podokuczać.
-Widzę że skorzystałeś z mojej rady i zainwestowałeś w męską bieliznę. Szkoda tylko że ze spongebobem – zaśmiałam się. Twarz jego i Roberta była bezcenna. Łukasz chyba sobie darował pytania na ten temat, znał mnie nie od dziś i wiedział że lepiej nie widzieć o mnie wszystkiego.
-Co ona tutaj robi?! – powiedział, a raczej wykrzyczał to do swoich współlokatorów, stojąc w samych bokserkach.
-Ona ma imię, Wojtek- upomniał go Fabian
-No właśnie, a więc widzę że masz bardzo fajnego kolegę w pokoju, nie pomijając tego czegoś co tam stoi – wskazałam na Szczęsnego, zapanowała grobowa cisza – Coś napięta atmosferka się zrobiła, więc  jak się będę zbierać. Nie chce żeby ktoś w szpitalu wylądował – wycedziłam
-Weź wyjdź i nie wracaj – powiedział blondyn
-A jak wrócę to co? Tyłek mi skopiesz? Czy pojedziesz z ciętej riposty, jak wczoraj, dodając że rodzice mnie nie kochają? Znam cię nie całe 2 dni, a mam wrażenie że jesteś skończonym chamem.
-Co ty jej zrobiłeś? – uniósł się mój przyjaciel, spoglądając na kumpla.  Był zły, nawet nie chce wiedzieć, co mogło się stać, gdybym go wtedy nie uspokoiła. Szczęsny próbował coś powiedzieć, ale go uprzedziłam…
-Nie ważne słońce. Ja uciekam, nie chce wam przeszkadzać.  Obiecaj mi tylko że nic nie zrobisz – popatrzyłam na niego. Był osobą na której zawsze mogłam polegać, dlatego nie chciałam aby kłócił się ze swoim znajomym z mojego powodu
-Dobra, niech będzie. Spotkamy się jeszcze przed wyjazdem – przytulił mnie, a ja dałam mu buziaka w policzek. Musiałam stanąć na palcach, bo ledwo dosięgałam.  Pożegnałam się jeszcze z Robertem, a Wojciecha ominęłam szerokim łukiem.    
                         
'~'~'~'
      
            Czas uciekał mi dziś  nieubłagalnie, miałam trening i jeszcze pożegnanie z przyjacielem. Najgorsze było to, że nie będzie go przy mnie, kiedy będę go potrzebowała. Kto wie, może jutro przeżyje załamanie nerwowe, albo powieszę się na krawacie ojca. Coraz częściej przez moją głowę przechodził pewien pomysł. Myślałam nad tym jak to by było gdybym podjęła studia w Hiszpanii lub Anglii. Oba języki znałam perfekcyjnie. Do tego pierwszego kraju miałam pewien sentyment. Może dlatego że tam po raz pierwszy się tam zakochałam? Nie wiem…  Ale w Barcelonie nikogo nie znałam, a w Londynie miałabym przynajmniej Łukasza. Chociaż on i tak by był całymi dniami zajęty swoimi treningami, meczami i innymi duperelami.
            Po skończonych zajęciach tanecznych, prowadzonych przez Lizę byłam wyczerpana. Od dawna się tak nie zmęczyłam. Cieszę się że zrezygnowałam z tańca towarzyskiego, to przereklamowane. Bo kto normalny tańczy z partnerem na co dzień? Chyba tylko kompletny idiota, a hip-hop zawsze jest na czasie.
            Dochodziła 19, więc musiałam się sprężać, żeby zdążyć rozstać się na długi okres z przyjacielem.  Szybko schowałam telefon do kieszeni, poprawiłam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Na szczęście przystanek autobusowy był tylko 10 minut drogi od mojego domu. Podróż busem zleciała w mgnieniu oka. Nie całe półgodziny później byłam na lotnisku. Błądziłam wzrokiem po zupełnie obcych mi ludziach, w poszukiwania Fabiana. Nagle zauważyłam go, siedział samotnie słuchając muzyki.  Podeszłam do niego, stałam przed nim tak parę dobrych chwil. W pewnym momencie spostrzegł się że stoję przed nim. Uśmiechną się perliście po czym zapytał:
-Długo tak tu stoisz?
-Wystarczająco żeby stwierdzić że mam porąbanego przyjaciela- wyszczerzyłam swoje ząbki
-Ty to potrafisz dobić człowieka. Z pozoru taka grzeczna, a jak się lepiej pozna to wredna dla każdego
-Kocham cię, mój kochany Łukaszku. Będę tęsknić – wtuliłam się w niego
-Nie tylko ty mała. Przyjedz do mnie, jak będziesz mieć trochę wolnego. Sam się zanudzę na śmierć, a tak będę miał rozrywkę – wycedził spoglądając na mnie
-I kucharkę – zaśmiałam się. Dobrze wiedziałam że chodzi mu tylko o moje pyszne muf finki i naleśniki
-Ty to powiedziałaś – po tych słowach w głośnikach na lotnisku usłyszałam „Pasażerowie odlatujący do Anglii proszeni…”
            Nadszedł czas którego bardzo nie lubiłam. Było mi przykro że będę musiała się z nim rozstać aż do grudnia. W każde święta widujemy się, robimy gorącą czekoladę i gramy w pokera. Zawsze przegrywam, ale to tylko szczegół . Był wtedy tylko dla mnie…
-Już czas na mnie- powiedział ze smutkiem
-Wiem, ale nie chce zostać sama-  w kącikach moich oczu było widać świecące się małe kropelki
-Nigdy nie zostaniesz sama, masz Majkę, Polę, Piotrka i całą resztę. Nie zapominając o mnie – zaśmiał się – Zawsze będę przy tobie, jasne?
-Jak słońce- próbowałam żeby mój głos wyglądał naturalnie ale coś mi nie wyszło – Leć już bo się spóźnisz, i będziesz musiał znosić moje towarzystwo przez kolejne godziny-uśmiechnęłam się
            Łukasz poszedł, odprowadziłam go wzrokiem do bramki, później gdzieś przepadł. Ja wróciłam do domu, włączyłam sobie piosenki i sprawdziłam różne strony internetowe. Nic chciało mi się nic robić, więc poszłam spać.

+Następnego dnia

            Obudziłam się o 7, musiałam wziąć prysznic i przebrać się w coś czystego. Na polu panowała paskudna pogoda. Brak słońca i lejący się ciągle deszcz jeszcze bardziej mnie dobiły. Poszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Byłam głodna, w lodówce był tylko ogórek i sok pomarańczowy. No ale lepsze to niż nic… Na stole leżała karteczka z napisem „Przyjdź do hotelu jak wstaniesz, czekam na Ciebie. Mama”. No super, jeszcze brakowało mi tego żeby ona bardziej popsuła mi humor. Zjadłam warzywo i udałam się do swojego pokoju po rzeczy. Nie miałam najmniejszej ochoty wychodzić na taki deszcz, ale wolałam iść się stawić na dywanik, niż później słuchać kilkugodzinnego monologu mojej matki.
            Na podjeździe czekał na mnie szofer hotelowy. Miałam szczęście że nie musiałam moknąć, a potem znowu prostować włosy. Jak na tak wcześnie rano, były dosyć duże korki, przez co na miejscu byliśmy jakieś półtorej godziny później. Zastanawiałam się co znowu zrobiłam nie tak.
            Weszłam do gabinetu rodzicielki jakby nigdy nic się nie stało. Stałam w drzwiach i tępo wpatrywałam się w nią. Jako pierwsza odezwałam się ja:
-Czego ode mnie chciałaś?
-Musimy porozmawiać, ale nie tutaj. Chodź za mną – Judyta wyszła z pomieszczenia, kierując się w stronę jadalni. Przy stoliku czekał na nas „ojciec”, z jakimś pudełeczkiem w ręku. Ciekawiło mnie co to może być.
-Witaj córeczko- powiedział
-Daruj sobie- odburknęłam, nie chciało mi się z nimi rozmawiać i wysłuchiwać ich genialnego planu na moją przyszłość.
            Po kilkunasto minutowej rozmowie miałam dość. Odpowiadałam im pół słówkami więc to nawet nie była rozmowa. Rozśmieszali mnie swoimi pomysłami. Chcieli żebym poszłam na marketing i zarządzanie, albo jeszcze lepiej na hotelarstwo. Ja miałam już plany związane z moim życiem. I chciałam je spełnić.
-Kochanie, a co ty na to żebyś zamieszkała ze mną w Madrycie? Mogłabyś podjąć tam naukę na uniwersytecie- wręczył mi pudełeczko, w którym były klucze – powiedział z nadzieją w oczach Tadeusz
-Chyba sobie żartujesz- wybuchłam śmiechem. Czy on naprawdę myślał, że jest aż tak głupia żebym wprowadziła się do niego?! Kochałam go na swój sposób, przecież wychowywał mnie. Ale nie umiałam mu już zaufać jak dawniej, miałam w nim oparcie, zawsze mnie wspierał, nawet po tym jak prawda ujrzała światło dzienne. Mimo to nie potrafiłam odbudować z nim więzi takiej jak dawniej.
-Dlaczego tak uważasz?- odezwała się moja mama, popijając wino
-Bo nie jestem idiotką żeby z nim zamieszkać. Wiem że jestem kapryśna i w ogóle, ale chce uczyć się tam gdzie ja chce. A po za tym ja jestem dorosła, i sama zdecyduje co chce robić- na twarzy ojca pojawił się smutek. Miałam to gdzieś, dlaczego oni nie rozumieli, że nie jestem już  dzieckiem które potrzebuje rozpiski zajęć na każdy dzień?!
-O to ciekawe – odpowiedziała z ironią matka – Rozalia ma plany na przyszłość. Jestem ciekawa co chcesz robić, skoro nie masz nawet pieniędzy na wynajęcie kawalerki, nie wspominając już o płaceniu rachunków.
Chciałam coś jej powiedzieć, żeby zbić ten jej uśmieszek z twarzy, ale uprzedził mnie Tadek.
-Co zamierzasz więc robić? Gdzie  chcesz się dalej kształcić?
-Zacznę studia albo w Londynie, albo w Barcelonie. Wiem że chcesz się mnie pozbyć z Warszawy – zwróciłam się do matki – dlatego kup mi mieszkanie, opłać uczelnie i daj na moje zachcianki. Zniknę ci z oczu na 4 lata, później sobie poradzę
-Muszę się zastanowić czy zasługujesz na to. Poza tym masz mnóstwo szkół gdzie indziej. Dlaczego akurat Anglia i Hiszpania, co?- dopytywała się
-Kup jej ten lokal, ja dam na utrzymanie – zaproponował tata
            Nastała chwila ciszy,  matka wpatrywała się w swojego ex, tak jakby miała za chwilę go zabić. Nie lubiła gdy ktoś nie odpowiadał na jej pytania. Po dłuższej chwili zgodziła się, stawiając mi warunki. Nie wiedziałam wtedy co tak naprawdę zamierzam robić w przyszłości. Przecież to jest głupie, że trzeba już teraz wybierać  co się chce robić przez kolejne 50 lat.
 W mojej głowie kłębiła się pustka. Musiałam z kimś pogadać. Pierwszą osobą która przyszła mi do głowy był Dawid. Wykręciłam szybko jego numer i przyłożyłam telefon do ucha. Po trzecim sygnale, w słuchawce odezwał się męski głos:
-Halo?
-Masz czas?– zapytałam
-Hej Dawid, miło cię znowu słyszeć. Stęskniłam się-  wypatoczył
-Ja ciebie też kocham. Co robisz?
-Aktualnie zarabiam pieniądze
-Czyli siedzisz w psychaitryku, zamknięty w czterech ścianach, słuchający problemów jakiś pieprzniętych wariatów
-No coś w tym stylu, coś się stało że dzwonisz?
-No nie, to znaczy tak…  Postanowiłam iść na studia. Ale… boje się że sobie nie poradzę – odpowiedziałam
            Rozmawiałam z nim jeszcze przez dobre czterdzieści minut. Nadal nie wiedziałam czy studia w Barcelonie to dobry pomysł, przecież ja tam nikogo nie znałam. Natomiast w Londynie miałam kilkoro znajomych, Łukasza i była możliwość że pojedzie ze mną ktoś z moich kumpli. Znali angielski, oceny też niczego sobie wiec czego chcieć więcej?
            Poszłam od Piotrka. Miałam nadzieje że będzie w domu.  Chciałam wynudzić się na jakiejś durnej komedii romantycznej. Wysłałam mu wcześniej sms żeby nie był zdziwiony moją obecnością. Drzwi otworzyła mi jego młodsza siostra, Kasia. Trzynastolatka zaprowadziła mnie do salonu, gdzie czekał na mnie Piotruś.
- Hej
-Cześć – przywitał się Piotrek – Wyglądasz jak zmokła kura – zaśmiał się. Fakt, byłam cała przemoczona, ale co miałam zrobić skoro cały czas pada?
-Może od razu kwoka? – powiedziałam z ironią – Co robisz? – zapytałam podchodząc do niego.
-Dostałem list z uczelni, i boje się go otworzyć
-Nie ma się czego obawiać, na pewno zostałeś przyjęty – pocieszyłam go. Miał najlepsze wyniki na maturze, nie było opcji ze się nie dostał
-A co jeżeli mnie tam nie chcą?
-Nie zdziwiła bym się jakby mnie nie przyjęli, ale ciebie? Nie żartuj! Pokaż mi to- wyrwałam mu z ręki kopertę, i zaczęłam ją czytać. Z szybkością światła rozpoczęłam przeglądanie dokumentów. Na samym końcu było dopiero napisane co kol wiek o przyjęciu na uniwersytet jakiś tam – Dnia jakiegoś tam, bla, bla, bla… Z przyjemnością informujemy że dostał się pan na nasz uniwersytet… Słyszysz? Dostałeś się – krzyknęłam do niego
-Nie wierze! Przyjęli mnie! – był naprawdę szczęśliwy. Podszedł do mnie i zaczął obracać się razem ze mną wokół własnej osi. Dawno nie widziałam go w tak dobrym humorze.
-A więc… - zaczęłam
-A więc… co?
-Co mamy zamiar robić?- zapytałam
-Eee może FIFA?- zaproponował
-Chyba sobie żartujesz
-Zapomniałem że nożnej nie tolerujesz
-Nie to że nie toleruje. Po prostu to jest bezsensowny sport. Kopiesz piłkę, strzelasz gole i to jest chyba wszystko. A i tak meczów się nie wygrywa. Wobec tego po jaką cholerę oglądać coś takiego?! No proszę cie nawet Euro nie wygraliśmy.- powiedziałam spoglądając na niego. Naprawdę nie kapowałam za co można kochać tak ten sport. Banda kretynów uganiająca się za piłką i nic więcej.
-Skoro to taka beznadzieja to po co przyjaźnisz się  z Łukaszem? – wycedził. Totalnie mnie to zaskoczyło, okej, zawsze był zazdrosny o niego, ale nie spodziewałam się że kiedyś coś takiego mi powie.
-Nie przyjaźnię się z nim z powodu piłki. Jeśli to był by powód naszej znajomości, to pewnie nawet by się nie zaczęła. Jest dla mnie kimś ważnym, tak samo jak ty i reszta- uśmiechnęłam się do niego promieniście. W tej chwili jego kąciki ust podniosły się minimalnie do góry – Pomagał mi w trudnych chwilach. Jest takim starszym braciszkiem, jak Dawid, tylko z nim nigdy się nie kłócę.
-To może ps3, a później komedia albo powtórki meczów ręcznej?
-Kuszące… Ale najpierw zróbmy sobie popcorn, bo później znowu będziesz zatrzymywał grę.
-Okej, ale  i tak nie masz szans pokonania mnie
-A zakład że tak? – na mojej twarzy malował się podstępny uśmieszek. Wiedziałam że nie mam z nim szans, ale i tak lubiłam sobie pograć.
            Po kilku godzinnej strzelance i graniu w wyścigi samochodowe byłam wyczerpana. Nie czułam własnego kciuka. Widocznie nie jestem do tego tak przyzwyczajona jak Piotr. Nie wyglądał na zmęczonego, a wręcz przeciwnie. Postanowiliśmy włączyć durną komedie romantyczną, kończącą się na happy Endzie. Tego typu filmy zawsze mnie rozśmieszały swoją fabułą. Od samego początku było wiadomo co będzie na końcu.
          
+Kilka godzin później

           Piotruś odwiózł mnie pod dom, przynajmniej nie musiałam iść ciemnymi uliczkami. Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę o typowych duperelach. Nadawaliśmy na tej samej fali, dlatego nigdy nie kończyły nam się tematy do dyskusji. Ostatnio  nawet zaczął oglądać „Pamiętniki wampirów”, byłam zaskoczona bo jeszcze nie spotkałam chłopaka który by to lubił. Traktował to za pewne jak zwykły film dla zakochanych w braciach Salvatore lasek. Minęła północ, a ja nadal siedziałam na przednim fotelu jego samochodu. Pora była się pożegnać. Za dużo rozmów i śmiechu jak na jeden dzień. Śmiech wydłuża nasze życie o 15 minut czy coś takiego, więc ja będę żyła wiecznie jak Edward Cullen…
            Po wejściu do domu, od razu powędrowałam do swojego pokoju. Musiałam wziąć szybki prysznic, umyć zęby i sprawdzić fb. Dałam Pysiowi jedzenie i zmieniłam wodę. Cieszę się że mam przy sobie cząstkę Łukasza. Króliczek zawsze będzie mi o nim przypominał. Był nawet troszeczkę do niego podobny.
Od jutra musiałam zastanowić się nad przyszłością, nie mogłam całe życie gnić w swoim pokoju, albo  w klubach nocnych. Nie mogę ciągle żyć przeszłością. Trzeba stawiać nowe kroki w stronę lepszego jutra. 
Chce coś osiągnąć, mieć własny mieszkanie, kupione za własnoręcznie zarobione pieniądze, i kogoś komu będę mogła powierzyć moje serce. Nie oczekiwałam niczego więcej od losu. Może jestem głupia, ale znudziło mi się życie ostrej imprezowiczki która ma wszystko w dupie. Dawna Rozalia dawała znaki, których nie dało się nie zauważyć. Z pozoru silna, a we wnętrz naiwna i samotna. Pomimo tego że zawsze miałam przyjaciół, którzy oddali by ze nie życie, czułam się opuszczona. Brakowało mi kogoś kto zaakceptował by mój charakterek i pokochał całym sercem. Może ten właśnie ktoś pojawi się już niedługo i sprawi że zacznę życie na nowo…?

+++
Mam nadzieję że wam się spodoba. Licze na szczere komentarze :)





16 komentarzy:

  1. boski rozdział ! czekam na nastepny !
    zdjęcie Wojtka na końcu ... awww <333
    pozdrawiam !

    zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-23.html mile widziany również komentarz !

    OdpowiedzUsuń
  2. hahaha kocham tego bloga. jak czytam śmiej do ekranu a cała rodzinka patrzy jak na idiotkę ;) czekam na kolejny roździał ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. rozdział świetny mam nadzieje że akcja szybko przeniesie sie do anglii moze do londynu? mam nadzieje że wojtek i rozalia szybko sie polubią i coś wiecej

    OdpowiedzUsuń
  4. Cudowne, czekam na następny i zapraszam do siebie skijupingforever.blog.pl i proszę o komentarze

    OdpowiedzUsuń
  5. jak ja się nie mogę doczekać tego co będzie dalej no meksyk :D
    http://the-sky-in-the-limit.blogspot.com/ - 2 rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jesli jestes zainteresowana to zaptaszam do mnie na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. jejciu. to opowiadanie jest genialne! :D czekam na kolejny rozdział z ogromną niecierpliwością oraz zapraszam do siebie:
    http://robert-anna-story.blogspot.com/-NOWY ROZDZIAŁ
    http://lukasz-rozalia-story.blogspot.com/
    http://marcin-majka-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego odcinka. Brakło mi czasu, ale dziś nadrobiłam i przeczytałam oba:).

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział interesujący. Ciekawe co wydarzy się dalej. Które z miast wybierze, Londyn czy Barcelonę. Choć jestem bardziej za Londynem. Powiadamiaj o nowościach :)

    OdpowiedzUsuń
  10. jeśli masz ochotę i znajdziesz chwilę to zapraszam na te-quiero-para-siempre.blogspot.com jak i też na pozostałe blogi. ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kurczee swietne! Dodaj szybko nowy rozdzial pliss

    OdpowiedzUsuń
  12. Witam!

    Nadal nie rozumiem, dlaczego Rozalia tak się uczepiła tego Wojtka. Dziewczyna zachowuje się, jakby była pępkiem świata. Wojtek mówiąc Rozalii ostre słowa, gdy spotkali się w centrum handlowym stwierdził niezaprzeczalny fakt.

    Ta cała nienawiść do ojca jest po prostu przesadzone. Okej rozumiem, że facet nie zachował się w porządku, ale stara się. Uważam też, że rodzice Rozalii nie powinni decydować za córkę w kwestii przyszłości. Każdy powinien decydować o swoim losie według własnego uznania i systemu wartości. Mam jednak nadzieję, że relacje na linii - Judyta - Rozalia - ulegną polepszeniu.

    Pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo wenki :)!
    [pokaz-mi-siebie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  13. irytuje mnie Rozalia, ale wojtek tez nie swiety -,-
    powienna pogodzic sie z matka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę że irytuje ci strasznie główna bohaterka. Od początku planowałam taki jej charakterek. No fakt, że relacje z matką są fatalne, a z Wojtkiem też nie najlepsze. Mam nadzieje że dotrwamy do późniejszych rozdziałów szczęśliwie i zobaczysz że życie Rozalii w ostatnich latach nie było takie łatwe.

      Usuń
  14. Świetny, świetny, świetny :D
    Naprawdę masz duży talent do pisania. Czekam na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń