piątek, 10 maja 2013

Rozdział 8

   Każdy po­winien mieć ko­goś, z kim mógłby szczerze pomówić, bo choćby człowiek był nie wiado­mo jak dziel­ny, cza­sami czu­je się bar­dzo samotny.

                      Z dnia na dzień, przyzwyczajałam się do tętniącego życiem Londynu. Zaczynało mi się podobać. Przyjaciółka przylatuje za 2 dni, a w mieszkaniu
 totalny rozpierdol. Pogodna dziś była w miarę, tzn. słońce, z przelotami deszczu. Tutaj to normalka. Wstałam wcześnie rano, wzięłam prysznic, ubrałam się i zrobiłam śniadanie.  Odpisałam na liczne sms od Poli, i zajrzałam na facebooka. Moim oczom ukazał się status Tomka „w związku”. Ciekawe kto jest tym farciarzem. On ma dziewczynę, a ja nowego znajomego w znajomych. Tak, to ten sam koleś, który pare dni temu poprosił o numer telefonu. Potrafi być wkurzający, dzwonił do mnie co godzinę, gdyż nie chciałam się  z nim umówić. W końcu uległam, nie mogłam znieść już  dźwięku komórki.
            Miałam się dziś z nim spotkać, szczerze mówiąc to trochę się tego obawiałam. Niby fajnie nam się rozmawiało, i w ogóle, ale jakoś tak nie zręcznie było mi iść z nim na randkę. On chyba to tak traktował, bo dla mnie była to zwykła kawa i ciastko. Na łóżku zawibrował mi telefon, a na jego wyświetlaczu wiadomość od Aarona.
„Pamiętaj, kawiarnia Sophe o 18.00 ;)”
„Będę czekać.”- odpisałam
No tak mogłam się spodziewać że napisze mi przypomnienie, szkoda tylko że nie podał mi wskazówek jak tam dojechać.  Jestem w Londynie koło tygodnia, a zgubiłam się już chyba ze 3 razy. Dochodziła 17, a ja zaczęłam malować paznokcie i rysować kreskę nad okiem. Wszystko na ostatnią chwilę. Dochodziło za dwadzieścia, a ja dopiero wychodziłam, zatrzymałam taksówkę, która zawiozła mnie na wskazaną ulicę. Taxi jest dobre, ale nie mogłam się doczekać kiedy będę miała przy sobie własny samochód.  
Było już mocno po wyznaczonej godzinie, gdy wpadłam zdyszana do lokalu.
Od razu go zauważyłam, siedział samotnie, z przybitą miną. Chyba myślał że go wystawię.  Podeszłam do niego, ściągając płaszcz.
-Cześć- przywitałam się
-I kto tu na kogo czeka, co Rosalie?
-Oj, drobne problemy z kierunkami – uśmiechnęłam się, a on wręczył mi bukiet czerwonych róż – dziękuje.
-Mogę przyjąć zamówienie?- zapytał kelner
-Tak, ja poproszę tort czekoladowy i sok pomarańczowy… A ty Ros?
-Eee. – zaczęłam przeglądać menu – sok grejpfrutowy i kremówkę
-Grejpfrutowy?
-Mhm. Nie lubisz?
-Obleśne. Nie rozumiem jak można to pić
-Jak widać  można. Zapomniałam ci powiedzieć, że jesteś strasznie irytujący
-Ja? Dlaczego? – udał głupiego
-Bo dzwonisz do mnie, co godzinę i zadajesz to samo pytanie. Narzucasz się wiesz?
-A zgodziłabyś się, umówić ze mną w inny sposób?
-Sposobów jest wiele, zależy który wybierzesz. Ty wybrałeś tan co mnie denerwuje
            Rozmawialiśmy kilka dobrych godzin, aż do zamknięcia lokalu.  Na dworze było ciepło, Ramsey postanowił odprowadzić mnie do domu, z buta. Szliśmy pustymi uliczkami, śmialiśmy się beztrosko, a Aaron zachowywał się jak przedszkolak. Rozśmieszał mnie praktycznie na każdym kroku. W pewnej chwili zapytał:
-W czwartek robię imprezę, może wpadniesz?
-Nie jestem pewna czy to dobry pomysł- odpowiedziałam szybko
-Dlaczego?
-Bo ja cię w ogóle nie znam?! A po za tym nie wiem, czy mnie nie uprowadzisz, zgwałcisz i wyrzucisz do kontenera.
-Nie przesadzajmy, nie jestem jakimś pedofilem
-Doprawdy? – nastała chwila ciszy, którą po minucie przerwałam – wiesz, już cię gdzieś widziałam, ale nie wiem gdzie
-Ciekawe, ciekawe.
-Nawet bardzo, ja nic o tobie nie wiem. – wycedziłam, no fakt znam go od kilku dni, nadajemy na tej samej fali, a o nim samym nic nie wiem
-A więc co chcesz o mnie wiedzieć? Pytaj śmiało, nie boję się trudnych pytań – odparł dumnie
-Okej, sam chciałeś- zaczęłam wyliczać na palcach- Gdzie pracujesz? Ile masz dokładnie lat? Gdzie mieszkasz? I kto będzie na  tym przyjęciu?
-Nie spodziewałem się aż tylu pytań, no ale spoko. Mam 22 lat rocznikowo, jestem piłkarzem, mieszkam w Londynie, a dokładnie dowiesz się gdzie jeśli przyjdziesz na przyjęcie. A na imprezie będą moi znajomi
-Jesteś piłkarzem? – no to mnie zaskoczył, szczęka opadła mi do kolan. To pewnie dla tego go już gdzieś widziałam
-No tak, czy to coś zmienia?
-Nie, ale zaskoczyłeś mnie. Nie sądziłam że osoby grające w piłkę nożną, mogą być tak sympatyczne.
-Masz jakieś złe doświadczenia  z tym sportem?
-Nie, po prostu nie lubie futbolu                                                                                                                                 
            Jak mogłam nie skapować, że jest sportowcem? Kurde, pasowało by kiedyś zainteresować się czymś innym niż ręczna i siatka. Ściągnęłam płaszcz, i otworzyłam drzwi na taras. Złapałam się barierki, zamknęłam oczy i odchyliłam głowę ku górze. Chłody wiaterek sprawił że zadrżałam. Popatrzyłam w dół i zobaczyłam że chłopak nadal stoi pod moim blokiem, spoglądając w moją stronę.
- Może już sobie pojedziesz? – powiedziałam głośno, by mnie usłyszał
- Po co?  Stąd mam bardzo ładne widoczki – uśmiechną się
-Doprawdy? No to musze cię rozczarować, bo te widoki idą spać
-Nie bądź taka!
-Czyli jaka?
-Wpuść mnie, nie będziesz się nudzić
-Kto powiedział że się nudze?
-No ty, nie masz nic ciekawego do roboty, i idziesz do łóżka
-Rzeczywiście, ale nie jestem sama. I dzięki za troskę. Dobranoc Aaron
            Weszłam pośpiesznie do mieszkania, zamykając drzwi. Był słodki, ale nie miałam zamiaru wiązać się z kimś na jedną noc. W ogóle nie chciałam się z nikim wiązać. Chłopak jest zazdrosny, i są z nim same problemy. Ja wole być niezależna, nie pytać nikogo o zdanie.

+Następnego dnia, Wojtek+

            Jak ja nie cierpię budzić się z kacem. Powinienem trochę przystopować, bo znowu trener mi monolog wygłosi, ale mam to teraz w dupie. Od kilku miesięcy sobie nie radzę, Sandra zaproponowała mi przyjaźń. Kochałem ją, a ona odeszła, mówiąc że chce zostać moją przyjaciółką, nic więcej. Jakoś nie mogłem się z tym uporać. Nadal mieszka ze mną, mówiąc że nie ma dla niej fajnego mieszkania. Ostatnio cały czas mnie drażni, urządza awantury, chociaż nie jest nawet u siebie.
            Łukasz wraca do dawnej formy, i jeśli będzie tak szybko wyrabiał swoją kondycję, to on zostanie numerem 1 w Arsenalu. Muszę wziąć się za siebie. Jest ósma rano, a ja jade na trening. Nic mi się nie chce, gdybym mógł do końca życia tkwić w bramce, i łapać piłkę, uniemożliwiając przeciwnikom zdobycia piłki, z chęcią bym to zrobił.
            Po powrocie z Polski, wszyscy są jacyś roztargnięci. Łukasz czeka na przyjazd Sary, Theo ciągle mówi o Melanie, która wyjechała po kłótni z nim do rodziców,  Jack lata z pieluchami za Archim, a o Robercie nie wspomnę. Co się stało  z tą dawną drużyną? Tylko ja nikogo nie miałem.
Po czterogodzinnym treningu wszyscy byli wykończeni. Aaron od rana jakoś dziwnie był zadowolony. Pewnie znalazł sobie jakąś laskę, która jutro go rzuci, a on będzie łaził jak pies z podkulonym ogonem.  Z rozmyśleń wyrwał mnie Jack.
-Co ty dzisiaj taki nie w sosie? – zapytał uśmiechnięty
-Coś ci się nie podoba?- warknęłem
-Wyluzuj, stary ja tylko pytam, bo widzę że ostatnio taki przybity jesteś
-Agnes, daje mi popalić- powiedziałem, spuszczając wzrok
-Czemu nie powiedz tej babie, żeby sobie znalazła jakieś lokum i dała ci spokój – wtrącił się Alex
-Bo to nie takie proste, zależy mi na niej
-Weź się ogarnij! – ryknął Theo – Ona cie wykańcza. Dawno ci powiedziała, że nie chce z tobą być. A ty latasz, jakbyś świata poza nią nie widział! Zaczynasz mnie wkurwiać. Wolałem Wojtka, który miał lasek jak lodu, i nie przejmował się konsekwencjami. Nie żebys teraz ich nie miał, ale ostatnio masz tylko taką na jedną noc. Znajdz sobie dziewczyne, a nie plastika!
-Zerwij z nią kontakt, powiedz że ma spieprzać z twojego życia i mieszkania. Przecież nie możesz jej ciągle utrzymywać. Nawet nie jesteście parą – powiedział Wilshere
-Ja wiem, ale
-Misiaczki, posłuchajcie mnie – przerwał mi rozbawiony Aaron, stając na ławce- dziś jest u mnie impreza, przyjdźcie będzie dobra zabawa.
-A laski będą? – zapytał Alex, ściągając brudną koszulkę.
-Jak przywieziesz sobie od babci, to tak
-Idiota – krzyknął, jak zwykle w takiej sytuacji, zaczęli się gonić po szatni. Na ich nieszczęście wtargnął Wenger. Wydarł się na nich, mówiąc że jutro biegają 5 okrążeń więcej, za kare. Alex był wyraźnie zniesmaczony pomysłem trenera, natomiast Aaron wręcz przeciwnie.
-Ramsey, słonko ty moje – zaczął Walcott, obejmując chłopaka ramieniem - powiedz wujkowi, czyś ty się zakochał, czy naćpał czegoś od Oliviera?
-Zabieraj tą łape baranie – warknął
-Ja nie ćpam! – wydarł się Giroud- ja po prostu jestem taki od urodzenia
-To jeszcze gorzej - wycedziłem
-Matka zamiast mleka, dawała ci prochy i poiła piwem.– palnął Alex
-Weź się kurwa
-A wracając do ciebie Aaronie kochany.- przeszkodził Olivierowi Theo
-Theo odpuść mu, widać że chłopak zakochany – przerwałem mu, z podejrzliwym uśmiechem
-Skoro musicie wiedzieć, to poznałem tydzień temu dziewczynę – zaczął – jest super laską…
-I ty mi to kurwa teraz mówisz? – wrzasnął Wilshere – znasz ją od tygodnia, a ja się dowiaduje dopiero dziś?!
-Będzie na imprezie? – wtrącił się Podolski
-Będzie, a kto powiedział że jesteś zaproszony, co? – wydusił z siebie Ramsey
-No ty słoneczko, mówiłeś że jestem gościem honorowym – wyszczerzył zęby i rozczochrał włosy chłopakowi
-A mam was dosyć -machnął ręką
-Ty się naciesz tą dziewczyną, póki czas, bo jak się zjawi boski Cristiano, to ty będziesz miał tylko czystą obok siebie – wycedziłem, Aaron popatrzył na mnie spod byka
-Coś ty się taki cichy zrobił ostatnio? Poznałeś laskę, która kosz ci dała, bo dziś to ledwie 2 zdania zbudowałeś poprawnie -  wrzsnął walijczyk
-Gorzej
-Się w geju zakochałeś? – podbiegł do mnie Alex, i zaczął przykładać mi rekę do czoła, sprawdzając czy nie mam gorączki
-Ty się dobrze czujesz  Chamberlain?! Bo przerażasz mnie ostatnio.
-To kogo poznałeś? – dopytywał się Theo
-Smarkulę, jest wcieleniem diabła. Nie potrafi uszanować cudzej prywatności! Spotykam ją w najmniej oczekiwanym momencie, naprawdę zaczyna mnie wkurwiać. Na dodatek przyjaźni się z Łukaszem – powiedziałem ze złością
-Uuuu, kochany, to ty lepiej uważaj na to co mówisz. Bo jak Fabiański usłyszy, że o niej źle mówisz, to znając go da ci w mordę- odpowiedział Ramsey
-A gdzie on tak w ogóle jest?- odezwał się Jack
-Wenger go wezwał do gabinetu – krzyknął wychodzący Mikel
            Wróciłem do domu cały obolały, dziś Arsene dał nam popalić. Musiałem coś zrobić, ta sytuacja mnie przerastała. Poszedłem do pokoju Sandry, spakowałem jej rzeczy i wyniosłem do holu. Napisałem karteczkę
„To są twoje rzeczy, nie jesteśmy już parą, dlatego musisz się wyprowadzić ode mnie. Masz czas do jutra. Odezwę się gdy wszystko sobie poukładam. Klucze zostaw tam gdzie zawszę. Wojtek”
            Było już koło piętnastej, zacząłem przeglądać strony sportowe, później musiałem się ogarnąć na spotkanie do Aarona.

+Rozalia+
            Dziś piłkarz cały czas mnie zaskakiwał, od rana przyszło już pięć dużych bukietów róż. W każdym jakaś karteczka, z komplementem, a jedna z adresem jego zamieszkania. Ten chłopak jest jakiś porąbany, ale podoba mi się to.
            Dochodziła 16:00, a ja byłam nadal w piżamie. Nie miałam dziś nastroju na zabawę, ale już mu obiecałam. Zaczęłam przeglądać swoje rzeczy w garderobie, gdy nagle zadzwonił mój telefon.
-Hej Rozi – przywitał się Łukasz
-No heeeej, co tam?
-Nawet w porządku, mała mam taką sprawę.
-Coś się stało? – zapytałam zdenerwowana
-Niee, to znaczy nie będę mógł dziś do ciebie przyjść
-To ty miałeś mnie dziś odwiedzić? – zapytałam, nie przypominałam sobie żeby miał dziś do mnie wpaść
-Umyj lepiej uszy, albo sam to zrobie
-Nie musisz się wysilać, dobrze się składa, bo ja mam dziś plany na wieczór  - powiedziałam, a kąciki moich ust  uniosły się o kilka milimetrów
-Co masz zamiar robić?
-Nie będę ci mówić, bo jeszcze nic nie wyjdzie
-Mam prawo wiedzieć, gdzie i z kim jesteś umówiona? – mówił, w jego głosie było słychać trochę złości
-Kochany tatusiu, do spowiedzi idę na święta, więc jeśli chcesz wiedzieć, to radzę się pośpieszyć i wziąć święcenia kapłańskie przed Bożym Narodzeniem.
-Wkurwiasz mnie, wiesz?
-Kocham cię, wiesz?
-Domyślam się, nie przeszkadzam ci już. Ale pamiętaj ja cię nad ranem z klubu odbierać nie będę
-Tak wiem. Papatki słoneczko – pożegnałam się
            No i straciłam kolejne pół godziny, a jeszcze nie wiedziałam co ubrać. Po dwugodzinnych przygotowaniach byłam gotowa do wyjścia. Zamówiłam taksówkę i podałam adres chłopaka. Nie całe czterdzieści minut później byłam na miejscu. Mieszkał w ekskluzywnym mieszkaniu, a raczej apartamentowcu z basenem i ogrodem. Zadzwoniłam do drzwi, nikt nie otworzył. Powtórzyłam czynność jeszcze raz, ale nadal nic, było słychać tylko śmiechy i muzykę. Zaczęłam więc bawić się przyciskiem, wciskając go ile się tylko dało.
            Po kilku sekundach drzwi się otworzyły. Stał w nich ciemnooki mężczyzna, którego już znałam. Obdarzył mnie swoim lśniącym uśmiechem i zaprosił do środka.
-Myślałem że już nie przyjdziesz.
-Tak, ja też tak myślałam. Ale stwierdziłam, że nie chce się nudzić kolej nocy, więc jestem.
-Cieszę się, poznaj to Olivier, Bacary, Lukas, Gibbs, Melanie, Theo i Lauren
-Miło mi – powiedziałam nieśmiało, było ich dużo więcej, ale byli zajęci czymś innym. W dodatku reszta siedziała nad basenem.
- Fajnie cię poznać, Aaron od kilku dni gada tylko o tobie – powiedział ciemnoskóry
-Serio? – popatrzyłam na chłopaka, zaczął się czerwienić, podobnie jak ja.
-O kogo ja tu widzę? Niech zgadnę, to ty jesteś tą dziewczyną, co skradła serce mojemu kiciusiowi? – wycedził mężczyzna, wydawał się niższy od pozostałych. – Nie mylił się mówiąc że jesteś piękna – dostał z łokcia od Lauren, oni chyba razem byli, bo momentalnie poczerwieniała.
-Dziękuje – wymamrotałam po cichu
-I właśnie poznałaś Jacka i jego kotka – powiedział Theo
-Chodź poznam cię z innymi- złapał mnie za rękę i pociągną do ogrodu.
            Ludzi było naprawdę sporo, jedni pili alkohol, drudzy czekali na przekąski z grilla. Aaron chyba myślał że od razu zapamiętam te wszystkie imiona. Ledwo co usłyszałam jedno,  a drugiego nawet nie dosłyszałam. Doszliśmy do mebli tarasowych gdzie siedziało kilka osób. Paliły się tu tylko świeczki, więc mogłam dostrzec tylko niektóre sylwetki. Nagle ktoś zaczął się śmiać, ale nie tak normalnie,  tak inaczej. To było dosyć specyficzne, bo kojarzyłam ten brecht. Tylko skąd?. Olśniło mnie:
-Łukasz?- powiedział głośno
-Rozalia? – nagle spoważniał – Co ty tu do diabła robisz?
-Też miło cię widzieć. No jak widać jestem na imprezie – uśmiechnęłam się
-Miałaś iść do klubu
-Nie? To ty powiedziałeś że ide do klubu, a po za tym tutaj jest lepsze towarzystwo. A teraz się tłumacz co tutaj robisz - wtykęłam mu palce w klatkę piersiową
-Stoje, nie widać?
-Głupku- wycedziłam, on przyciągnął nie do siebie i objął ramieniem.
-Okej, za cholerę nie wiem co wy gadacie. Mówicie po mojemu –powiedział zdezorientowany Walijczyk. Był w nie małym szoku, całą tą sytuacją.
-Aaron, czemu mi nie powiedziałeś że tu będzie Lucas? – zapytałam rzecz jasna po angielsku
-Bo nie pytałaś- uniosłam jedną brew do góry, po tym chłopak  kontynuował – I skąd wy się znacie? Nie wspomnę, że Fabian obmacuje mi dziewczynę, z którą się wczoraj umówiłem – skrzyżował ręce, a ja z Bambim odskoczyliśmy od siebie jak poparzeni.
-Długa historia- powiedziałam
-Rosalie jest tą dziewczyną którą spotkałeś koło fontanny? – otworzył szerzej oczy
-No tak, chyba tak
-A mnie doszyły słuchy, że ty jesteś misią pysią naszego gospodarza – powiedział chłopak, obejmujący mnie ramieniem. Nie ukrywam byłam w lekkim szoku.
-Daruj sobie Alex – wymamrotał Łukasz
-Daj spokój, muszę stwierdzić czy ona się nada na żonkę dla Aarona
-Żonkę?! – krzyknęłam odsuwając się od niego
-Nie zawracaj sobie głowy tym pajacem, nachlał się a teraz pieprzy głupoty – wytłumaczył Ramsey
            Super, ciekawe co jeszcze mnie tu spotka. Nie zdziwiła by mnie nawet obecność Oliwi. Za dużo wydarzeń jak na jeden dzień. Wszystko musiałam sobie przemyśleć, nie piłam a i tak nic z tego nie rozumiałam. Skoro Łukasz jest na przyjęciu przyjaciela, czyli Aarona, a on jest piłkarzem. Łukasz bramkarzem,  Olivier, Jack, Theo i Alex czy jak mu tam też muszą być sportowcami, pewnie większość. A więc, oni muszą się znać od dawna, a co za tym idzie pewnie razem grają w piłke! Boże, wole być upita i w tedy nic nie rozumieć.
-Dobrze się czujesz? – zapytała Melanie, chyba tak się nazywała- jesteś strasznie blada
-Ja… tak – odpowiedziałam nie spoglądając nawet na nią – Wytłumacz mi jedną rzecz. Jakim cudem Łukasz i reszta się znają?
-To proste, Lucas podobnie jak Theo czy Wilshere grają w Arsenalu. Z resztą tu są sami piłkarze, z dziewczynami oczywiście.
-Rany, muszę zacząć interesować się piłką nożną, bo widzę że w Anglii to sport numer 1
-Nie da się ukryć- zaśmiała się
            Rozmawiałyśmy jeszcze przez długą chwilę, była naprawdę miła. Widać było że jest szczęśliwa z Walcottem, opowiadała jak to jej dzielny chłopak łowił ryby. Tylko coś mu nie wyszło bo cztery godziny stania w jeziorze skończyły się wysoką gorączką, przemoczonymi butami i miejscem rezerwowym. Była taka naturalna, nie obdarowywała mnie sztucznym uśmiechem, jak większość kobiet na przyjęciu. Plotkowałyśmy o wszystkim i niczym. Dogadywałam się z nią tak jakbyśmy się znały od lat. Może kiedyś się zaprzyjaźnimy? Kto wie.
            Chłopaki zaczęli ”porywać” swoje towarzyszki do tańca. Moją uwagę przykuli Jack z Lauren, wyglądali tak słodko. Przypominali mi moich dziadków, pare lat temu. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Takie widoki rozczulały nawet moje serce.
-Ktoś tu jest zazdrosny?- odezwał się głos, który stanął tuż za mną
-Pasują do siebie – odpowiedziałam nadal na nich spoglądając, po kilku sekundach odwróciłam się. Przede mną stał nie kto inny niż Wojciech Szczęsny. Dlaczego ten widok mnie nie zdziwił?
-Niech zgadnę, jesteś piłkarzem Arsenalu, który zna wszystkich tutaj obecnych – powiedziałam
-Jaka ty jesteś inteligenta- wycedził, popijając swój kolorowy napój -  Po coś tu przylazła? Zjawiasz się tam, gdzie cie nie chcą
-I tu się z tobą nie zgodzę  - wetknęłam mu palca w jego tors – bo po pierwsze mam tu przyjaciela, który mnie wspiera, a po drugie to ja tutaj zostałam zaproszona – na mojej twarzy widniał banan
-Kto jest tak głupi, żeby cię zapraszać – wydukał ubawiony całą sytuacją
-Aaron – zakrztusił się swoim drinkiem, widać nie spodziewał się takiej sytuacji
-Że jak kurwa? – wyrwało mu się – Że niby kiciek cię zaprosił?!
-No tak, jest taki uroczy –uśmiechnęłam się słodko, robiąc maślane oczka
-Weź wyjdź - pokazał mi palcem drzwi wyjściowe
-Wojtek, irytujesz mnie. Mam dosyć kłótni, więc trzymaj język za zęawmi - uśmiechnęłam się, odwróciłam się na pięcie i poszłam w stronę Łukasza
            W chwili kiedy przechodziłam koło basenu, poczułam że ktoś łapie mnie w pasie krzycząc ”na bombę”. Moje serce momentalnie przyśpieszyło, krzyczałam i wyrywałam  się. Bałam się wody, od zawsze się bałam basenu, nie morza ale basenu. Wszystko zaczęło się w drugiej klasie podstawówki, kiedy Mateusz Kozowski wrzucił mnie do basenu na lekcji wf. Nie umiałam w tedy świetnie pływać, ledwo dawałam rade na 130 cm, a co dopiero na 1,8m. Pamiętam tylko że serce mi strasznie szybko biło, miałam czarną plamę przed oczami i nie mogłam złapać oddechu. Nie panowałam nad swoim ciałem, zaczęłam opadać na dół. Obudziłam się po 3 dniach w szpitalu. Od tamtej pory, nigdy więcej nie poszłam na pływalnie.
            Teraz czułam się podobnie, jeszcze większe przerażenie. Nagle moje ciało połączyło się z cząsteczkami wody, które pokryły je w całości. Próbowałam wypłynąć na powierzchnię, ale nie dawałam rady. Byłam wykończona szarpaniną z chłopakiem, który wrzucił mnie do basenu. W sekundzie poczułam jak woda wlewa się do mojego ciała, płuc. Tak jak przy zakrztuszeniu, tyle że dużo silniej. Mocny ucisk w klatce piersiowej, takie zatrzymanie. Nie wyczuwałam bicia swojego serca, przyjemne uczucie, nie myślisz o niczym. Ciemna otchłań. Poczułam czyjąś dłoń, obejmującą mnie w pasie, może tylko mi się zdawało, bo za chwile nie czułam niczego. Zamknęłam oczy, później była tylko czarna dziura….                

+++
Jak myślicie co stanie się później?   



                      

13 komentarzy:

  1. musiałaś akurat skończyć w tym momencie ?! ;p
    ja chcę następny już <3
    Ramsey jest taki słodki *.* ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział czekam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne ;D Takie momenty są najlepsze a ty skończyłaś ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. wydaje mi się że to Alex ją wrzucił ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. jesteś jak Polsat - urywasz w najlepszym momencie no xd :P
    ale i tak rozdział świetny i czekam na następny :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Hahaha. Jeszcze takiego porównania nie słyszałam nigdy :-D ale cieszę się że ci się podoba. :]

    OdpowiedzUsuń
  7. Proooooooooszę dodaj następny rozdział wcześniej niż zazwyczaj :P :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dołanczam sie do proźby powyżej ciekawa jestem kto ją uratije mam nadzirje że Będzie to Wojciech :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny jak zawsze:)
    Kiedy dodasz następny??

    OdpowiedzUsuń
  10. Stawiam że to Wojtek ją uratuje :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja cię uduszę za tą końcówkę. I weź człowieku czekaj w niepewności tydzień na następny rozdział. Ale ten jest super

    OdpowiedzUsuń
  12. Cudowny <3 Kocham tego bloga.
    Zapraszam do mnie http://przezjedenwyjazd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń