czwartek, 20 czerwca 2013

Rozdział 13

         Wszyscy Ci, których dotknie miłość stają się nieśmiertelni, żyją w sercach tych, którzy tą miłością ich obdarzyli.

          

           Stałem właśnie przed mieszkaniem Theo ze zgrzewką piwa w ręku. Lubiłem te nasze wspólne spotkania. Otworzył mi drzwi i po chwili siedziałem już na kanapie.
-Masz mi coś do powiedzenia?- powiedział ciemnoskóry odkładając konsole na stolik
-Wygrałeś, znowu. Czy ty możesz choć raz przegrać?
-Hahaha, nie. Ja posiadam tytuł Mistrza. Nie pamiętasz?!
-Jak mogę o tym zapomnieć?! Przecież mi go odebrałeś i teraz go odzyskać nie mogę
-Prawda, prawda. Święta spędzasz tu w Anglii czy wracasz do Polski? – zapytał po chwili
-Raczej wrócę. Mamusia by mnie zabiła gdyby mnie na wigilii nie było, a po za tym dawno już nie byłem w Kobyłce. Po Euro wszystko mi tam przypominało o przegranej, więc nie odwiedzałem rodziny.
-Rozumiem, a jak ci się mieszka w nowym mieszkaniu?
-Szczerze mówiąc to świetnie. Przynajmniej mi Janek nie mówi że w psychaitryku mieszkam. 
-On miał rację. Ja bym nie wytrzymał w tym starym szpitalu przez tyle lat. I to w dodatku sam.
-Nie byłem sam. No może na początku mieszkałem sam, ale później mieszała ze mną Sandra, a jak zerwaliśmy to pojawiła się Agnes. A reszte to już znasz.
-Niestety…

‘~’Rozalia’~’

             Wychodziliśmy właśnie z Aaronem z kina. Było po 22, szliśmy zaśnieżonymi ulicami Londynu, które oświetlały lampy.
-Aaron, jutro lecę do Polski- powiedziałam
-Jak to? Przecież miałaś lecieć dopiero w sobotę. – odpowiedział szybko spoglądają na mnie
-No tak, ale chcę jeszcze załatwić kilka spraw przed świętami i spotkać się ze znajomymi.
-Ale na sylwestra wracasz? Tak? – zapytał
-Oczywiście. I idziemy na ten bal. Nie mogę się już doczekać – uśmiechnęłam się, a Walijczyk złożył na moich ustach pocałunek
-Ja też kochanie- szepnął mi do ucha. Chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
*

-Rozalia, rusz się bo nam samolot ucieknie- krzyczała Maja
-Trzeba było nie zaspać – powiedziałam wbiegając na lotnisko
            Po szybkiej odprawie i zajęciu miejsc w samolocie byłyśmy już w powietrzu. Leciałyśmy 2 godziny. Gdy samolot wylądował wysiadłyśmy z samolotu.
-Kto nas odbiera?- zapytałam Majki
-Młody, ale pewnie zapomniał – stwierdziła blondynka
-Nie zapomniał. Popatrz, idzie – powiedziałam wskazując na chłopaka
-Cześć dziewczynki – przywitał się Radek
-No heej – powiedziałyśmy równocześnie
-Bierz te moje torby i idziemy – wycedziła Majka
-Wredota jednym słowem – wymamrotał pod nosem
-Słyszałam
            Radek wziął bagaże siostry i wsadził do bagażnika. Jechaliśmy wolno, gdyż na ulicy prócz korków był śnieg.
-Możesz odwieść mnie na stacje? – zapytałam chłopaka
-Nie wracasz do domu? – Kamiński popatrzył na mnie ze zdziwieniem
-Niestety nie, matki i tak nie ma w domu. Z resztą nie chcę się z nią kłócić. Pojadę do Dawida,  mam tam do załatwienia kilka spraw. A potem zabiorę się z nimi do dziadka.
-Jesteśmy na miejscu – oznajmił blondyn
-Dzięki – pocałowałam rodzeństwo w policzek- Wesołych świąt bliźniaki – zaśmiałam się, zabrałam bagaże i udałam się do pociągu
*
            Po kilku godzinach byłam już na miejscu. Siedziałam w ciepłym mieszkaniu na wygodnym fotelu, przykryta kocem. Dochodziła 17:00, czekałam razem z Patrycją na Dawida. Rozmawiałyśmy w tym czasie o świętach i o ciotce Lucynie, która jak co roku musi we wszystko wtykać swój nos.
-Kochanie, wróciłem – krzyczał mój braciszek wchodząc do mieszkania.
-Hej – powiedziała Patrycja witając się z nim, ja stanęłam w drzwiach prowadzących do Saloni. Czekałam aż mnie łaskawie zauważy. Nie musiałam czekać długo, bo już po niespełna kilku sekundach zobaczył moją osobę.
-Rozalka, co ty tutaj robisz? – zapytał zdziwiony
-Też się cieszę że cię widzę – powiedziałam i rzuciłam się mu na szyję – tak strasznie tęskniłam
            Brakowało mi tego jego mocnego uścisku. Przy nim zawszę czułam się bezpieczna. Mimo że czasem się sprzeczaliśmy i mieliśmy zupełnie inny pogląd na świat, to kochałam go. Był moim bratem, jedynym jakiego miałam.
            Siedzieliśmy na kanapie oglądając jakąś durną komedie romantyczną.
-Ja idę spać. Dobranoc – oznajmiła Patrycja wychodząc z salonu.
-No dobra, a teraz tak na poważnie. Dlaczego przyjechałaś do Poznania? Tylko nie wmawiaj mi że się stęskniłaś, bo i tak ci nie uwierzę – powiedział Dawid
-Wszystko się pieprzy. Marcel i Piotrek wyprawili mi kazanie na temat Darka – zaczęłam
-A…
-Nie przerywaj mi, Długo się nad tym zastanawiałam. Postanowiłam się spotkać z Darkiem. Za 2 dni mam z nim widzenie. Przyjechałam do was, bo boję się spotkać z mamą. My nie umiemy ze sobą rozmawiać. Boję się co może się jeszcze stać, gdy będziemy się kłócić. Wiesz co ona zrobiła? - zapytałam brata, pokiwał przecząco głową – Gdy dzwoniłam do niej z pytaniem czy będzie na świętach, powiedziała mi że nie. Jest we Włoszech ponieważ ”Musi odpocząć”. – mówiłam ze złością – Nie daje już sobie rady. A najgorsze jest to że nie wiem czy będę umiała wybaczyć Darkowi. Boję się że sobie nie poradzę.- w moich oczach pojawiły się łzy
-Ciii, już dobrze. – powiedział Dawid przytulając mnie i gładząc moje włosy
-Chcę żeby wszystko było dokładnie tak jak wcześniej
-Będzie, zobaczysz. Już za niedługo na pewno wszystko się ułoży.

*

            Nadszedł dzień widzenia z Dariuszem. W mojej głowie kłębiło się od czarnych myśli i przebiegu tego spotkania. Bałam się. Bałam się tego że nie będzie załował tego co zrobił. Siedziałam sama w pokoju widzeń. Byłam sama, jedynie jakiś policjant stał i pilnował drzwi. Panowała przerażająca cisza. Nie lubiłam takich miejsc. Małe okna, pomieszczenie tez nie było duże.
            Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Darek. Wysoki brunet, z tym samym wyrazem twarzy co kiedyś. Usiadł naprzeciwko mnie. Milczeliśmy. Moje serce przyśpieszyło, nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Myślałem że nie przyjdziesz – zaczął pierwszy. – Długo czekałem żeby znów cię ujrzeć.
-To nie było dla mnie łatwe
-Ładnie wyglądasz
- Nie przyszłam tutaj na pogaduszki. Chcę znać całą prawdę. Rozumiesz? Od początku do końca, i nie mawiaj mi gadki o przypadku. Już w to nie wierzę…
-To jest trudne- zamilkł- Bo widzisz… Wersja którą ty znasz nie do końca jest poprawna. – mówił szeptem, aby nikt go nie usłyszał – Tego wieczoru przyszło do mnie dwóch bandytów. Z początku myślałem że chodzi im o ten dług, który miałem u ich szefa, ale myliłem się. Wypytywali mnie o Damiana. Początkowo nic nie mówiłem, ale zaczęli mi grozić że wydadzą mnie gliną. Dostałbym wtedy z 15 lat. Mieli broń, gdy powiedziałem że Dymek chce ich wydać, wściekli się. Zaczęli coś pieprzyć o tym że go dopadną. Pobili mnie a później zostawili. O jego śmierci dowidziałem się następnego dnia.
-Mam ci uwierzyć? Znam cię, wiem że byłeś z nimi w momencie śmierci Damiana. Mogłeś mu pomóc, przeżył by. – powiedziałam oskarżająco
-Dobra przyznaje, byłem tam. Ale nie wiesz jak to jest, kiedy najlepszy kumpel ma ci w dupie – wycedził patrząc na mnie groźnie
-Co ty gadasz?! Dla Damiana byłeś jak brat, nigdy by cię nie skrzywdził. Zawsze ci pomagał, nawet gdy na to nie zasłużyłeś. Za każdym razem wstawiał się za ciebie. Kochałam go, a ty zabrałeś  mi go. Wówczas cie znienawidziłam. Nie masz pojęcia co przeżyłam kiedy z Piotrkiem i Sabiną znaleźliśmy jego zwłoki w tym pieprzonym basenie. – po moich silnie czerwonych policzkach pływały łzy. Po prostu miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz co o nim myślę. – Przesłuchania, dochodzenie i ta cała rozprawa sądowa, naprawdę nie rozumiem jak można być takim bydlakiem i zamordować człowieka z zimną krwią.
-Rozalia, żałuję tego, naprawdę żałuję. Chciałbym żeby on żył, ale nie potrafię cofnąć czasu! Mam nadzieję że  mi to kiedyś wybaczysz. Codziennie budzę się ze świadomością że straciłem najbliższe osoby. Jestem sam jak palec, i gdyby można było…- nie dokończył. Na stoliku położył małą szkatułkę i przysunął ręką w moją stronę. – To dla ciebie.
-Co to jest?- zapytałam zdziwiona
-Damian dał mi to kilka tygodni przed śmiercią. Miałem ci to dać, gdy nadejdzie odpowiedni moment. W szkatułce są rzeczy który były dla niego najcenniejsze. Chciał abyś je miała…
-Koniec widzenia- powiedział surowo strażnik. Wstałam, wzięłam szkatułkę i kierowałam się do wyjścia.
-Wybaczam ci, nigdy ci tego nie zapomnę, ale nie mam już do ciebie żalu – powiedziałam cicho, prawie niesłyszalnie. W odpowiedzi usłyszałam ledwie dosłyszalne „dziękuje” przepełnione goryczą…

*

            Siedziałam samotnie w mieszkaniu brata. Opierałam się o błękitną ścianę, skulona w kłębek. Podarunek od byłego przyjaciela leżał na łóżku, które znajdowało się naprzeciwko mnie. W pomieszczaniu panował półmrok. Świeciła się jedynie mała lampka nocna.
            Podniosłam wzrok, po mojej twarzy spływały słone zły. Mój wzrok trwał tylko w jednym punkcie – na szkatułce. Nie miałam odwagi jej otworzyć i zobaczyć co znajduje się w środku. Mój mózg i ciało stanowczo odmawiało otwarcia pudełeczka. Wpatrywałam się w nie przez jakiś czas. W końcu odważyłam się, i wzięłam do ręki szkatułkę. Trzymałam je w moich roztrzęsionych dłoniach. Po woli otworzyłam wieczko. W środku były drobiazgi. Ulubiona zapalniczka, zapasowe kluczyki do motoru, krzyżyk, naszyjnik który przez przypadek mi urwał, klucz od kłódki, płyta dvd, na której znajdował się filmik z wakacji które spędziliśmy razem i biała kartka... Był to list. Śnieżno biała kartka papieru, która zapisana była czarnym długopisem. Zaczęłam go czytać.  Z każdym kolejnym przeczytanym słowem bardziej drżały mi ręce, a łzy napływały do kącików oczu.

Droga Rozalio
Kiedy będziesz to czytać, mnie już zapewne nie będzie. Wiem, ze to może dziwna forma przekazu. Pisałem ten list bardzo długo, raz wyrzucałem zniszczoną kartkę papieru do kosza, innym razem zostawiałem ją na biurku. Chce ci przekazać coś bardzo ważnego. Choć wiem ze i tak nie uda mi sie przekazać tego odpowiednio. Jest chaotycznie ale to właśnie dlatego ze pisałem to wyrywane z serca.
Pamiętasz jak pierwszy raz się poznaliśmy? Kiedy Cię ujrzałem poczułem, że moje życie nabrało sensu. Prawie Cię przejechałem. Weszłaś mi prosto pod koła motoru, kłóciłaś się że nie potrafię prowadzić. Potem zemdlałaś, i musiałem cię odwieźć do szpitala. Strasznie na mnie krzyczałaś wtedy, ale podobało mi się.  Od tamtej pory byliśmy nie rozłączni. Wszędzie razem, w dzień i w nocy.  Nasza wspólna kąpiel w basenie, po której nie odzywałaś się do mnie prze tydzień. Wspólne noce, po których budziłaś się w miękkiej pościeli, zła że promienie słońca są aż tak jasne. I moja pierwsza jazda konno, po której miałem rękę w gipsie przez dwa tygodnie.
Twój przepiękny uśmiech, ciemnobrązowe oczy które śmiały się do mnie i długie, kruczo czarne włosy opadające na twe ramiona. Za każdym razem kiedy mam Cię przed oczami, uśmiecham się. Nie ważne czy jestem sam, czy na mieście a ludzie patrzą się jak na głupiego. Uwielbiałaś się ze mną droczyć, denerwować mnie. Uwielbiałem twoje sarkastyczne odpowiedzi na każde moje pytanie, głupią minę kiedy coś Ci nie odpowiadało. Z każdym dniem zakochiwałem się w Tobie od nowa. Codziennie dawałaś mi powód do radości. Bo każde spojrzenie w Twoje oczy, jest powodem, by nadal Cię kochać.
Każda nasza kłótnia, uświadamiała mi że nie mogę Cię stracić, że jesteś powodem, który daje mi siłę, aby budzić się codziennie z uśmiechem na twarzy, z myślą że jesteś obok mnie.
Teraz mnie już nie ma. Zostało po mnie tylko wspomnienie. W szkatułce zostawiam rzeczy, z którymi wiążą się wspaniałe wspomnienia. Chwile, dla których warto żyć zostawiam w tej drewnianej skrzynce. Ona jest przeznaczona tylko dla Ciebie. Jest w niej klucz którym zamknęliśmy naszą kłódkę na moście w dzień moich urodzin. To jedno z wspanialszych chwil spędzonych w Twoim towarzystwie.
Gdy nie będzie mnie obok Ciebie, Ty będziesz silna. Nie będziesz żyła przeszłością. Zamkniesz rozdział w którym głównymi bohaterami byliśmy my, i zaczniesz nowy swojego życia. Znajdziesz mężczyznę, który cię uszczęśliwi i da poczucie bezpieczeństwa. Który założy z Tobą rodzinę i sprawi, że będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie.
            Bądź zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu i nie zapominaj że jesteś jedyna w sowim rodzaju… Kocham cię…
Twój na zawszę Damian.
P.S. Mój duch zawsze będzie przy Tobie, aż do Twej śmierci, która mam nadzieję, mimo iż będzie końcem istnienia Twego ciała, będzie początkiem wspólnego życia naszych dusz!


            Rzuciłam list na podłogę, i zaczęłam głośno szlochać. Przyłożyłam dłonie do twarzy, na której malował się ból. Chciałam zamknąć szkatułkę, i nigdy do niej już nie zaglądać, ale zobaczyłam że na jej dnie są jakieś zdjęcia. Wzięłam je do ręki.
            Pierwsze przedstawiało naszą dwójkę w basenie, kiedy Damian starał się zapewnić mnie że basen to nic złego. Drugie zaś, dzień jego urodzin. Ten dzień był jednym z najwspanialszych dni mojego życia. Wtedy po raz pierwszy wyznał mi miłość. Na odwrocie zdjęcia było napisane „R+D= Na zawszę razem”. Ponownie się rozpłakałam. Opierałam się o ścianę, przykładając zdjęcie do piersi.
            W drzwiach ujrzałam brata. Podbiegł do mnie mocno mnie tuląc. Oparłam głowę o jego ramię i płakałam. Nie mogłam opanować łez. Po prostu nie miałam siły powstrzymywać ich.
Po jakimś czasie uspokoiłam się. Siedziałam okryta kocem na łóżku. Trzymałam w ręku nasze wspólne zdjęcie. Wpatrywałam się w nie i przypominały mi się te wszystkie dni, które sprawiały że byłam szczęśliwa. Nie musiałam nikogo udawać, on akceptował mnie taką jaką byłam. Nie próbował mnie zmieniać.
-Mogę na chwilę?- powiedziała Patrycja. Pokiwałam twierdząco głową. Usiadła obok mnie podając mi gorącą herbatę. – Tęsknisz za nim? – zapytała po chwili milczenia

-Tęsknie za jego oczami…

+++
Witam!
Na początek muszę Was przeprosić że w ubiegłym tygodniu nie pojawił się rozdział. Spowodowało to brak wolnego czasu, poprawianie ocen itd. Oczywiście wszystkie zaległości na blagach postaram sie jak najszybciej nadrobić. Pozdrawiam Themalkina.

7 komentarzy:

  1. Cieszę się, ze dodałaś kolejny mam nadzieje, że Rozalia się jakos pozbiera i, ze wszystko będzie ok
    Cieszę sie, ze wybaczyła Dariuszowi, choc nie zapomniała....
    A jej matkka zachowała sie nieodpowiednio. Mogła spędzicchoćtrochę czasu z córka a nie wyjeżdżać do Włoch. T było nieodpowiednie posuniecie z jej strony.
    Z niecierpliowościa czekam na nastepny
    Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Matko popłakałam się jak czytałam ten list. Poprostu aż sama się sobie dziwię al cóż.. Czekam na next i zapraszam do mnie na nowy http://trudny-wybor.blog.pl/ :)

    OdpowiedzUsuń
  3. cudowny jest ten rozdział, mimo tego że zawiera smutne rzeczy. Mam nadzieję że Rozalia poradzi sobie ze wszystkim i będzie szczęśliwa oraz że pokocha kogoś kto ukoi jej ból po stracie Damiana. Zirytowała mnie strasznie matka Rozalii no jak tak można traktować rodzoną córkę ;x miejmy nadzieję że zrozumie kiedyś swoje złe zachowanie..
    czekam na następny <3
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny, aż się popłakałam , z niecierpliwością czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam!

    Nie mam pojęcia czy ja na miejscu Rozalii zdołałabym pójść do Darka i rozdrapywać stare rany. Ale właśnie to spotkanie ją oczyściło i może sprawi, że spojrzy na tą sytuację, śmierć dawnego ukochanego z innej perspektywy.
    Matka Rozalii jest totalnie beznadziejna! Co ona sobie wyobraża? Kobieta kompletnie nie powinna być matką. Na szczęście Rozalia ma wspaniałych przyjaciół i brata, a to najważniejsze.
    Pozdrawiam serdecznie!
    W wolnym czasie zapraszam do siebie :)[http://pokaz-mi-siebie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  6. Ahhh, cudowny jest. Dzięki wielkie, że mnie informujesz :)
    Świetnie piszesz i nie mogę się doczekać nexta :*
    POZDRAWIAM!

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam za opóźnienie, ale w końcu zapraszam na nowy rozdział!
    majkes.blog.pl
    Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń