czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 12


Nie ma tu miejsca na wyrozumiałość po tym wszystkim.


             Jak tak dalej pójdzie to nie skończę tych studiów. Oblałam egzamin. No fakt, nie uczyłam się zbyt długo, ale nie miałam do tego głowy. Muszę się wziąć w końcu do porządnej i systematycznej nauki. Za dużo czasu poświęcam Aaronowi. Spędzam z nim coraz więcej czasu. Wolne chwile i wieczory jestem u niego, zaniedbuję nie tylko szkołę ale także i Maję. Nie wspominając już o Łukaszu.
            Dziś umówiłam się z Piotrem na skype. Właśnie dzwonił.
-Cześć Piotruś- przywitałam się
-No witam, witam. Ale się zmieniłaś. Po prostu nie ta sama Rozalia. Włosy ci urosły
-Eee, wydaje ci się. Co tam u ciebie ciekawego? Nie wiem w ogóle co się tam u was w Polsce dzieje – powiedziałam
-Po staremu, wszyscy mamy dużo nauki, więc nie widuje się z naszą paczką za często. A z tobą i Majką to już nie wspomnę. Ale nie o tym chciałem z tobą porozmawiać.
-A o czym?- zapytałam zaciekawiona
-Chodzi o- zamilkł na chwilę, ale po chwili kontynuował dalej- musimy pogadać o Darku, on się zmienił i...
-Nie interesuje mnie to! Nie spotkam się z nim! Możesz mu przekazać że nie wybacze mu tego. – powiedziałam stanowczo. Złość we mnie aż parowała. To nie był dobry czas w moim życiu o rozmowie o tym facecie.
-Rozalka, posłuchaj mnie. Wiem że to trudne, ale on naprawdę tego żałuje. Rozmawiałem z nim ostatnio i powiedział mi że oddał by wszystko żeby cofnąć czas oraz przeprosić cię.
-Te jego żałosne przeprosiny nie wskrzeszą Damiana, nie przywrócą z powrotem tamtego lata i nie ukoją cierpienia mojego i przede wszystkim jego rodziców.
-Wiem, rozumiem cię. Byłem wtedy z tobą, ale
-Nie ma żadnego ale, kapujesz?
-Rozalia, zrozum że jeśli go wysłuchasz poczujesz się lepiej. Kto wie, może nawet koszmary przestaną cie męczyć.
-Nie chce go widzieć. Nie chce mieć z nim wspólnego. Zniszczył jedne z najlepszych chwil mojego życia z Damianem. Nie potrafię wybaczyć. Nie jemu. Jeśli nadal chcesz rozmawiać o nim, to ta rozmowa nie ma najmniejszego sensu – dokończyłam
-Nie będę więc już do tego wracać. Wybacz. A więc jak ci się mieszka w Londynie- zmienił temat
-Nie narzekam, chociaż pogoda mogłaby być ładniejsza.
-Proszę cię, nie zmieniajmy się w moich starych. Nie gadajmy bez przerwy o pogodzie
-Okej, okej
-Kiedy będziesz w Polsce?
-Na święta
-Dopiero?! Jakoś muszę dożyć tych świąt. Ale pamiętaj, że on nie chciał by żebyś nadal się obwiniała
-Będę się obwiniać ile będzie mi się podobać.
-Przecież to nie była twoja wina. To
-Daj już spokój-przerwałam mu – Muszę kończyć, to następnej rozmowy. Papa
-Pa – pożegnał się
            Po długiej rozmowie poszłam wziąć prysznic. Umyłam włosy i usiadłam na łóżku, czytając „Trzy metry nad niebem”. Sama nie wiem kiedy zasnęłam, w każdym bądź razie obudziłam się rano. Lampka nocna nadal oświetlała moje łóżko.
            Za oknem było szaro. Dosłownie. Ani jednego promyka słońca, niebo było mocno zachmurzone i w ogóle tak jakoś nieprzyjemnie.
            Po jakimś czasie zwlekłam się z łóżka. Była dopiero ósma. Najpierw szybki prysznic, lekki makijaż i w końcu jakieś ciuchy zamiast piżamy.  Wyrobiłam się w godzinkę. Spakowałam potrzebne książki na zajęcia, i ruszyłam  w stronę uczelni.

            *

Wykłady minęły w miarę szybko. Pomijając że nie nadążałam z przepisywaniem. Ale na szczęście chłopak- John który siedział obok mnie nie machał długopisem przez całe zajęcia tylko robił zdjęcia. Robił fotki tego co profesorek pisał na tablicy, a później się z nich uczył. Ciekawy pomysł
            Wychodząc z uczelni zauważyłam większą grupkę ludzi stojących koło jakiegoś samochodu. Jakoś nie ciekawiło mnie co oni robią, dlatego wyminęłam ich. Ale ktoś mnie wołał.
-Rozalia! Rozalka!- podbiegł do mnie i złapał za nadgarstek, wtedy się odwróciłam
-Łukasz? Co ty tutaj robisz?- zapytałam się witając się z nim
-Musisz mi pomóc- chwycił mnie za rękę i wpakował do samochodu. Ludzie a w szczególności dziewczyny z mojego roku patrzyły na mnie z mordem w oczach. Nawet fajne uczucie, kiedy jesteś z kimś znanym i wszyscy gapią się na ciebie  z zazdrością.
            Łukasz całą drogę milczał. Nie odpowiadał na moje pytania. Ignorował mnie, dlatego nie pytałam go już o nic. Jechał bardzo szybko, więc po niecałych 15 minutach  zaparkował przed jakimś domem. Nawet nie pytałam po co do niego wchodzimy i tak by mi pewnie nie raczył udzielić odpowiedzi.
            W domu panował chaos. Już w holu wyglądało  to tragicznie, nie wspominając o innych pomieszczeniach.
-Dobra, co się tutaj dzieje? Gdzie my w ogóle jesteśmy? – dopytywała się
-Uspokój się, zacznę od początku
-Lukas, mamy problem- krzyczał Theo wbiegający do salonu z dzieckiem na rękach.
-A może ty mi łaskawie wyjaśnisz, co się tutaj dzije? I dlaczego Lukas mnie tu przywiózł ? – zwróciłam się do Walcotta
-Jack zabrał Lauren na romantyczną kolacje i wrócą jutro rano. Dlatego my robimy za niańkę Archiego. Jak widać, nie wychodzi nam. Cały czas płacze, nie chce jeść i w ogóle taki dziwny jest – poprawił dziecko, które trzymał na rękach
-Chyba nie wmówicie mi że mam być niańką! – wycedziłam na głos
-Ale ty jesteś naszą ostatnią deską ratunku!. Nie bądź taka- mówił Łukasz, robiąc minę niczym kot w butach
-Mam spaghetti, może w końcu coś zje – powiedział ktoś. Głos dobiegał z kuchni. Ruszyłam w jej kierunku, ale nie zdążyłam dojść, gdyż zza drzwi wyłonił się Szczęsny
-Jeszcze ty?! Nie mów mi że ty chciałeś dziecko makaronem karmić
-Budyniu i pomidorowej nie chciał, a nic innego gotować nie umiemy – powiedział blondyn
-Dzieci w takim wieku przecież jedzą wszystko, tylko niemowlaki jedzą mleko – powiedział Walijczyk, a ja wzięłam głęboki wdech.
-Nie będę darła się przy chłopcu, ale w tym wieku dzieci jedzą zupki od gerbera.
-Czyli? – dopytywał się Łukasz
-Czyli ty idziesz do sklepu po te właśnie zupki- zwróciłam się do Fabiańskiego – a wy do sprzątania. Bo Jack na pewno nie zostawił swojego domu w taki m stanie. Ruchy!- pośpieszyłam ich, biorąc Archiego na ręce. Musiałam go przebrać, gdyż był cały upaprany budyniem czekoladowym.
            Po kilkunasto minutowym płaczu i walenia rączkami w moją rękę, młody Wilshere uspokoił się. Złapał mnie za rękę i pomaszerował do salonu. Nie było już zabawek na podłodze, ciuchów na kanapie i stole, rozlanego mleka na blacie kuchennym.
-Patrz Archi, chłopaki się postarali- powiedziałam
-Wujek Theo na dzień dzisiejszy nie chce mieć dzieci, nawet takiego Walcotta junior – popatrzył na mnie- Jakim cudem udało ci się go uspokoić?
-To będzie nasza słodka tajemnica, prawda mały?- ukułam koło chłopczyka, całując go w czoło
-Ciociu Rose, patrz! To moja ciężarówka. Fajna, prawda? – mówił Archi
-Ja też chce taką! Pożyczysz mi?
-Nie – odparł stanowczo
-Dlaczego?- zapytalam
-Bo  tatuś mówi że dziewczyny nie umieją prowadzić ciężarówek i potem trzeba nowe. A ja swoje lubie – powiedział chowając pojazd za plecami
-Widać że to cały Jack- śmiał się Wojtek – Wygadany jak ojciec, nie ma wątpliwości.
-Mam jedzenie- krzyczał Łukasz wchodząc do domu
-O to super, bo jestem głody- powiedział Szczęsny wstając z fotela.
-Nie dla ciebie ciołku.
-Łukasz, nie przeklinaj przy dziecku- upomniałam go
-Ledwo to znalazłem- dał mi reklamówki, ignorując moje wcześniejsze zdanie
-Miejcie na niego oko. Idę zrobić mu coś do jedzenia, bo nam tu padnie – uśmiechnęłam się
-Dziękuje-wycedził Wojtek
-Nie tobie – zaśmiałam się
            Po niecałym kwadransie jedzonko było gotowe. Archi bawił się swoją super ciężarówką na dywanie, a chłopaki oglądali jakiś mecz. Dlaczego mnie to nie dziwi? Zabrałam malucha do kuchni, i po woli karmiłam go. Miał niezły apetyt, bo zjadł dwie dokładki. Po kolacji szybko zasnął w swoim łóżeczku. Poszłam więc do chłopaków ale zastałam tylko Wojtka.
-Gdzie reszta? – zapytałam
-Łukasz gada z Anią na tarasie, a Theo.. sam nie wiem gdzie on polazł
-Aha. Ja się będę zbierać bo już późno, a jutro mam zajęcia
-Chyba nie zostawisz mnie sam na sam z tych dzieckiem – powiedział szybko wstając z kanapy, uniemożliwiając mi przejście do holu
-Jest grzeczny jak aniołek, poradzicie sobie z Łukaszem- uśmiechnęłam się i poklepałam go po policzku
-To diabeł wcielony, pogryzł mi całą rękę, siniaki będę przez niego miał- odpowiedział mi, robiąc smutną minkę.
-Powinieneś zmienić zawód i zostać gryzaczkiem dziecięcym. A teraz wybacz ale chciałabym przejść- próbowałam przecisnąć się obok niego, ale nie dałam rady. Zatarasował mi przejście ręką. 
-Zabawne – powiedział z ironią- To zostajesz? Czy wolisz narazić Archiego na zaniedbanie?
            W tej sytuacji musiałam zostać. Oni nie mieli zielonego pojęcia o dzieciach. Jeszcze by mu dali retbula do picia, i biedak miałby przechlapane. Fabiański wciągną się w tą rozmowę, bo rozmawiał już ponad godzinę, zostawiając mnie samą  ze Szczęsnym. Oglądaliśmy film, a ja była strasznie senna. Masakryczne zajęcia, a potem opieka nad Archim. To dziecko naprawdę umiało dać popalić. Niby takie niewinne, a jak zacznie się bawić to skończyć nie umie.
            Łukasz dołączył  do naszej dwójki siedzącej na kanapie. Oparłam głowę na jego ramieniu  i patrzyłam w TV. Co jakiś czas spoglądałam na Wojtka, który komentował każdy ruch aktorów. Mówił co mają robić a co nie. Czy on naprawdę nie jarzył że go nie słyszą?  Jakby go słyszeli, to każdy żył by w tym horrorze.

‘~’Wojtek’~’

            Gdy rano się obudziłem, pogoda ani trochę się nie zmieniła. A nawet naleciało sporo śniegu. Obok mnie nie było ani brunetki ani bramkarza. Udałem się do kuchni, z której było słychać jakieś rozmowy.
-O śpiąca królewna wstała – śmiał się Jack
-Chyba sobie żartujesz! On chrapie! A księżniczki nie chrapią, dlatego są księżniczkami – powiedziała Rozalia
-Chcesz kawy?- zapytała Lauren, a ja pokiwałem twierdząco głową, siadajć przy stole. – Słyszałam że chciałeś mi dziecko makaronem faszerować.  Powierzyć facetowi dziecko, to zaraz coś wykombinuje. Ja się boję myśleć co by się stało gdyby nie było z wami małej
-Tylko nie małej! – oburzyła się Rozalia
-Jack mógł mnie uprzedzić że opieka nad dziećmi jest gorsza niż całodniowy trening. Jestem przez waszego synalka cały obolały.
-Biedaku, jak ty wytrzymasz dzisiejszy trening?
-Powiedział bym ci coś, ale Lauren by mnie z domu  wypieprzyła – odpowiedziałem jej
-I masz świętą racje – uśmiechnęła się do mnie matka chłopca
-Dobra ja uciekam, bo spóźnię się na zajęcia – Raniewska wstał od stołu, i skierowała się ku wyjściu. Pożegnała się i wyszła
            Ja również się pożegnałem. Za kilka godzin miałem trening a miałem jeszcze kilka spraw do załatwienia. Wsiadłem do samochodu i ruszyłem przed siebie.     
           
‘~’Rozalia’~’
        
         Dzisiejszej  nocy koszmar znów mnie meczył. Nie ide dziś na zajęcia. Mam umówioną wizytę z psychologiem. Miałam chodzić co tydzień, ale doszłam do wniosku że nie potrzebuję tych rozmów, skoro nocne mary się uspokoiły.
         Grzecznie siedziałam na fotelu w jasnym gabinecie. Byłam odprężona. Gdy wchodziłam o tego pomieszczenia, zawsze byłam spokojna. Nie denerwowałam się,  znam mojego psychologa – Marcela od kilku dobrych lat. Czasami mnie irytuje tymi wszystkimi pytaniami, ale nigdy nie odmówił mi pomocy.
-Wczoraj, było dokładnie  tak samo jak podczas ostatniego snu – mówiłam, siedząc skulona na fotelu – znów skończył się tak samo. Ja mam już tego dosyć, mam spokój przez tydzień a później od nowa..
-Rozumiem, ale czy ostatnio zdarzyło się coś, co cię zdenerwowało? Odwiedził cię ktoś z przyjaciół? – dopytywał się Zieliński
-Przyjaciółki przyleciały do mnie
-Czy podczas ich pobytu rozmawiałyście o przeszłości?
-Nie, to znaczy tak. Rozmawiałyśmy i jakoś zeszło na temat Damiana. To nie były jakieś złe wspomnienia. Po prostu przypomniały mi się chwile spędzone z nim
-A tego dnia śnił ci się sen, albo Damian? – zapytał pisząc coś w zeszycie
-Nie- pokiwałam przecząco głową- Dopiero dzisiaj, a to jest dziwne bo ja… - zamilkłam
-Nie bój się, powiedz- powiedział łagodnym tonem.
-Rozmawiałam z Piotrkiem, chciał żebym do niego poszła. Ale ja nie chce. Po prostu nie chce znowu rozdrapywać tych ran. – w kącikach oczu zbierały mi się łzy, które spływały jedna po drugiej, po moim policzku.
-Wiesz że kiedyś będziesz musiała stawić mu czoła – popatrzył na mnie zimnym wzrokiem.
-Ale ja…
-Wmawiasz sobie że jesteś silna- przerwał mi – Że sen jest dla ciebie dziwnym zjawiskiem, które pojawia się w najmniej odpowiednim momencie twojego życia. Zastanawiałaś się czasem, że to wytwór twojej wyobraźni, która chce abyś zamknęła ten rozdział?
-Przecież już go zamknęłam! – podniosłam głos na psychologa- Pogodziłam się ze śmiercią Damiana!
-Rozalia, spokojnie. Ja nie chce cię denerwować, ale uważam że powinnaś zastanowić się nad propozycją twojego przyjaciela. Może dręczą cię koszmary, bo nie umiesz przebaczyć?
-Jak ja mam mu wybaczyć coś takiego?! Zastanawiałeś się kiedyś jak to jest straić osobę którą się kocha?! Za którą byłbyś w stanie oddać życie? Nie będę robić tego co  chce Darek, mam gdzieś jego przeprosiny! – krzyczałam, a moje oczy były zaszklone tak że praktycznie wszystko było rozmazane
-Spokojnie, poradzisz sobie. Damy rade
         Po skończonej wizycie poszłam prosto do domu. Nie miałam ochoty nikogo widzieć. Zrobiłam sobie gorącą herbate, nakryłam się kocem i przeglądałam programy telewizyjne. Dzień był nawet ładny, przynajmniej nie padało. Majka wraca o 18:00, więc do tej pory pasowało by mi się pouczyć troszkę geodezji.
Wzięłam książkę do ręki i powtarzałam materiał.
         Gdy zadzwonił dzwonek do drzwi poszłam otworzyć.  Ku mojemu zdziwieniu w drzwiach stał Fabiański.
-Co ty tutaj robisz?- zapytałam gdy Łukasz wchodził do mieszkania
-Przyszedłem żebys się nie nudziła – uśmiechnął się podstępnie
-Skąd pomysł że się nudzę?
-Nie wiem, ja się nudze – zaśmiał się – To co robimy babeczki? – zapytał kierując się w stronę kuchni
-W sensie że muffiny? – chłopak pokiwał twierdząco głową – Spoko, tylko żeby potem nie było że się ruszyć z miejsca nie możesz
-Nie bój żaby, mała – obdarzył mnie promienistym uśmiechem.
         Zaczęliśmy przygotowywać składniki, następnie ciasto. Po dużej dawce śmiechu, wygłupów, i mąki nie tylko na podłodze, ale również i we włosach muffinki były gotowe.
-Co jak co,  ale babeczki to ty umiesz robić – powiedział Łukasz kończąc swojego ostatniego muffina
-Cieszę się że ci smakują – uśmiechnęłam się i usiadłam obok niego
-Nie mogę się ruszyć – wymamrotał łapiąc się za brzuch
-A co ja ci mówiłam?! Miałeś się nie obżerać! Znowu będziesz mi wypominał że ci brzuszek bolał- powiedziałam zła
-Nie będę. Obiecuje. – pocałował mnie w policzek
-Czeeeść! Wróciłam! – krzyczała Majka wchodząc do mieszkania. – Łukasz nie za wygodnie ci?! – zwróciła się do Fabiańskiego, który wylegiwał się na naszej sofie
-Mogłabyś mi jeszcze poduszke Majuś podać – uśmiechnął się słodko, a Maja podeszła do niego by popukać mu w czoło
-Zostawiliście mi  troche muffinek?  - zapytała blondynka
-Tsaaaa, w kuch na stole są. Ale śpiesz się, bo jak Fabian skończy odpoczywać po posiłku to zje je wszystkie – śmiałam się
-Ej! Nie rób ze mnie jakiegoś wilka. Ja się zdrowo odżywiam, no czasem robię wyjątek, taki jak dziś – wyszczerzył ząbki
-Te wyjątki są dosyć często. W końcu urośnie ci brzuch  i się w drzwiach nie zmieścisz. – popatrzyłam na niego, udawał obrażonego – Foch forever kochany? – nawet na mnie nie spojrzał – No dobra, skoro mnie ignorujesz to wiecej gotować i piec ci nie będę. Czekaj sobie na Anie – powiedziałam wstając z kanapy
-Wiesz że cie kocham – wycedził Fabiański chwytając mnie za nadgarstek i przyciągając do siebie- A tak swoją drogą, to dzwonił do mnie Dawid z pytaniem czy ty jeszcze żyjesz, bo nie odbierasz od niego i Patrycji telefonów.
-O kurde blaszka, zapomniałam oddzwonić do niego wczoraj. No rudno, pogadam z nim jutro. Nic się przecież nie stanie
-Łukasz przełącz na kanał sportowy, jest mecz ręcznej – krzyczała Maja siadając z wielką miską chipsów obok brmkarza
-Ruchy Fabiański, bo mi połowa meczu przeleci! – darłam się na chłopaka, który nie mógł znaleźć wyznaczonego kanału.

+++
A więc udało mi się skończyć ten rozdział. Cały czas coś do niego dopisywałam, a po chwili usuwałam. Nie wiem kiedy pojawi się następny, ponieważ mam teraz bardzo dużo nauki. W przyszłym tygodniu dochodzi jeszcze wycieczka klasowa, więc tym bardziej nie będę miała czasu. Miejmy nadzieje że uda mi się napisać coś w weekend. Jeżeli tak o rozdział pojawi się w piątek. 
Jutro mecz z Mołdawią. Trzymajmy kciuki za nasze orzełki. :D

11 komentarzy:

  1. Akcja z Archim mistrzostwo! ;D
    Wojtek z makaronem najlepszy xd
    Mam nadzieję że Rozalia upora się z w końcu w stu procentach przeszłością, będzie w stanie wybacz Darkowi a złe sny odejdą na dobre ;)
    czekam na następny z niecierpliwością <3 <3 <3
    buziaki ;* ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny, mam nadzieje, ze juz niedługo pojawi sie wontek swiąt cos przeczuwam ,że wojtek i rozalia sie spotkają a co do rozdziału mam nadzieję, że rozalka jednak spotka sie z darkiem i wszystko sobie wyjaśnią

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam!

    Theo, Łukasz i Wojtek totalnie rozwalili mi system w tym rozdziale. Byli po prostu najlepsi! Myślałam, że popłaczę się ze śmiechu! :)
    Brakowało mi troszkę Aarona, ale mam nadzieję, że pojawi się w następnym rozdziale :)
    Mam nadzieję, że te koszmary przestaną dręczyć Rozalię. Rozumiem też, że nie chce porozmawiać z Darkiem. To zrozumiałe, że Rozalia pragnie odciąć się od przeszłości. Jednak czasami warto się z nią na nowo zmierzyć, by w przyszłości mieć już spokojne życie.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny! :)
    [pokaz-mi-siebie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na 2 rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowny <3 Czekam na kolejny.
    PS. Przepraszam za nieobecność ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Nominowałam cie do Liebster Award. Pytania znajdziesz na :http://my-life-is-wojtek-szczesny.blogspot.com/p/blog-page.html

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział :)
    Ciekawe czy Rozalia odważy się spotkać z Darkiem...

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowne jak zawsze sorka , że tak późno ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Po pierwsze, przepraszam za moje ogromne opóźnienie w komentowaniu, ale taki już chyba mój urok, musisz do tego przywyknąć, przepraszam ;)
    Co do rozdziału.... Panowie opiekujący się biednym małym Archiem rozwalili mnie na łopatki. Dobrze, że Rozalia pojawiła się na czas, bo mogłoby być ciężko, gdyby nakarmili go makaronem ;D Cieszę się, że wraz z Wojtkiem jakoś zakopali topór wojenny i starają się żyć w normalnych międzyludzkich relacjach.
    A co do nękających ją koszmarów... Będzie to niesamowicie ciężkie, ale uważam, że powinna zmierzyć się z przeszłością, to może ją od tego uwolnić, pozwolić jej w końcu spokojnie odetchnąć.
    Trzymam za nią mocno kciuki ;)

    P.S. Jeśli chodzi o skyfall to na gifie jest niezastąpiona, idealna Rita Ora, a na sufrir muszę się przyznać, że już nie pamiętam jak się nazywała ;c
    P.S.2 Jakbyś miała ochotę to niedawno dodałam coś nowego na skyfall, więc serdecznie zapraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy nastepny? i zapraszam do mnie na 11 na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Chłopcy opiekujący się dzieckiem są powalający ^^
    Fajnie że że próbuje się pogodzić z Wojtkiem ;>
    Czekam na naxta! :D

    OdpowiedzUsuń