piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 4

  Żyj tak, abyś później nie bał się spotkania z własnym sumieniem  

  Po zejściu na dół, zauważyłam że na stole jest służbowy laptop Judyty. Z początku myślałam że wróciła  do domu, bo nigdy nie zostawiała swojego sprzętu bez żadnej opieki. W domu była zupełna cisza, dziewczyny pewnie się zmyły widząc Jerrego. Ciekawiło mnie dlaczego właśnie ten komputer stoi na ławie. Gdy podeszłam do niego, było włączone youtube i jakiś filmik podpisany "R. Raniewska o swoich problemach z matką". Nie dowierzałam, przecież to było nagranie z wczorajszej domówki. Postanowiłam obejrzeć go, ponieważ  nie miałam zielonego pojęcia, co za bzdury są tam nagrane. Z każdą następną chwilą oglądania, było mi coraz bardziej gorąco. Serce waliło mi jak młot i nie mogłam przełknąć nawet własnej śliny. To był horror. Nie pamiętałam żebym zwierzyła się komukolwiek o moich problemach z rodzicami, a w dodatku przed kamerą! Byłam wściekła, doskonale wiedziałam kto mnie podpuścił żebym się wygadała. Było mi przeraźliwie wstyd! Nie przez to że powiedziałam prawdę, ale przez to że teraz każdy dowie się dlaczego się zmieniłam, dlaczego nie jestem już tą uroczą dziewczynką co dawniej. Czułam się oszukana, kolejny raz. Ufałam Kamilowi, a on wykorzystał moją naiwność. Dobrze że nie było go teraz obok mnie bo wylądowałabym w więzieniu. Pewnie chciał sobie dorobić na boku moim kosztem. Ale ja mu tego nie odpuszczę. Nie tym razem.  Udawał że jest moim przyjacielem, a tak na prawdę jest zwykłym gnojkiem który chciał mnie upokorzyć, ośmieszyć  w oczach innych. Nie pamiętam kiedy byłam aż tak wściekła jak teraz. Moje nerwy były na skraju wytrzymania. Ze wściekłości rozwaliłam puste butelki po whisky, które stały w zasięgu mojej prawej ręki. Z wielkim hukiem rozbiły się o marmurową posadzkę. Wtedy do kuchni jak na zawołanie wparował Jerry. Był lekko zdezorientowany, bowiem nie wiedział co to był za hałas. Popatrzył na mnie i powiedział:
-Skoro obejrzałaś już nagranie, które zrobiło furorę w tanich szmatławcach, to teraz musisz pojechać ze mną
-Pewnie ja pojadę, wysłucham kazania matki, które jak się domyślam będzie trwało ze 2 godziny, a inni będą mieli ze mnie ubaw! - wrzasnęłam, nie panując nad sobą
-Musisz ponieść konsekwencje swoich czynów, jesteś przecież jesteś już osobą pełnoletnia. Teraz ty decydujesz o tym co będzie dalej. I ty zdecydujesz o tym czy twoja mama wywali mnie z roboty czy nie - Wycedził, było widać że martwi się nie tylko o swoją posadę, ale również i  o mnie
    Przewróciłam tylko oczami, i poszłam szybkim krokiem do samochodu, zatrzaskując mu przed nosem drzwi wejściowe, które o mały włos nie wypadły z zawiasów. Siedziałam na przednim siedzeniu, totalnie pogrążona we własnych myślach. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać. Doskonale wiedziałam czego będzie dotyczyć rozmowa z rodzicielką. W drodze do hotelu milczeliśmy, nikt z nas nie był w nastroju do pogawędki. Mój opiekun co chwila na mnie patrzył, chyba nie był pewny co mnie tak naprawdę dręczy. Nie pytał o nic. Nie był natarczywy jak inni, którzy chcą wszystko o wszystkich wiedzieć. Mimo że nie darzyłam go żadną sympatią, miał mój szacunek. Nie każdy potrafił by znosić moje wszystkie odpały, odzywki, i nieodpowiedzialność. No cóż ideałem to ja już nie jestem, ale mimo tego byłam inna od całej reszty ludzi na świecie.
    Gdy dojechaliśmy, musiałam wejść tylnym wejściem, gdyż przed drzwiami głównymi był tłum ludzi z biało-czerwonych szalikach, nie wspominając już o paparazzi. Wolałam nie pokazywać się nikomu na oczy, i tak gapili się na mnie jakbym była zombie. Zaraz po wkroczeniu na "teren wroga" z gabinetu wyszła Aśka, jej wyglądała na smutną i rozczarowaną. Domyślałam się że moja matka urządziła jej niezły wykład na temat "Co robić, a co nie i jak tego nie spieprzyć".
    W końcu weszłam do gabinetu właścicielki hotelu. Stała koło okna, ślepo wpatrując się przed siebie. Jej twarz nie wyrażała żadnych emocji. Była opanowana, zimna. Jej proste plecy stwarzały pozory wyższości. Po chwili raczyła się odwrócić, najpierw głowa, później całe ciało. Opierała się o parapet wielkiego okna. Zielone oczy kobiety przepełnione żalem, rozczarowaniem i pogardą, jej długie, lekko podkręcone blond włosy i usta pokryte jasno koralową szminką ukazywały zimne i bezlitosne oblicze mojej rodzicielki. Spoglądała na mnie jak na zwykłego psa, który załatwił się na dywanie za dziesięć tysięcy złotych. Nie odzywała się, nie cierpiałam jak tak ze mną pogrywała. Chciała wzbudzić we mnie poczucie winy, której nie miałam. Starała się wymusić na mnie słowa które już nigdy ode mnie nie usłyszy "przepraszam; kocham cię, to moja wina". Zawsze tak było, brałam odpowiedzialność za coś czego nie zrobiłam, żeby moja mamusia była szczęśliwa. Żeby nie musiała się niepotrzebnie tłumaczyć.
     Nagle spojrzałam jej w oczy. Były takie same jak zawsze, przesiąknięte wzgardą. Natomiast ja triumfowałam. Pokazałam co tak naprawdę o niej myślę. Cieszyłam się, cholernie się wtedy cieszyłam że Kamil opublikował ten filmik. Nawet jeśli uraziło to kogoś, ja w głębi serca się cieszyłam. Po długiej, irytującej ciszy odezwała się jako pierwsza:
-Za co ty mnie tak nienawidzisz?- powiedziała oschło, a ja milczałam, milczałam jak grób do którego nic nie dociera - Za jakie grzechy ja muszę tak przez ciebie cierpieć? Pomyślałaś czasem o mnie? Jak przez ciebie cierpi reputacja hotelu i moja?!
-Zawsze o tobie myślałam! - krzyknęłam - Ty zawsze byłaś na pierwszym miejscu, ty i ten pieprzony hotel! Nigdy nie zapytałaś się mnie czego ja chce! Kim chce być w przyszłości - ryknęłam
-Nie podnoś na mnie głosu smarkulo! - odkrzyknęła, podpierając dłonie o mahoniowe biurko
-Będę go podnosić kiedy mi się podoba!
-Dosyć tego! Wysłuchasz mnie czy ci się to podoba czy nie. Powiem ci nareszcie co o tobie myślę, nawet jeśli musiałabym cię zatrzymać siłą - jeszcze nigdy nie widziałam jej takiej. Rozwścieczone oczy, blada jak śnieg cera i ręce zaciśnięte w pięść. W tamtej chwili zaczęłam się jej bać. Po raz pierwszy od wielu, wielu lat...
    Jej monolog trwał ponad półtorej godziny. Nie umiała się opanować. Cały czas na mnie krzyczała, wyzywała mnie i mówiła że jestem niewdzięczna. Ale najbardziej zabolało mnie jak odpowiedziała mi na moje pytanie "Cieszyłaś się gdy dowiedziałaś się że bedziesz mieć nieślubne dziecko?"  Wtedy wykrzyczała mi całą prawdę prosto w oczy. Bolesną prawdę, która przebiła moje sere na wylot. Odtworzyła wszystkie wspomnienia z tamtego okresu. Nie chciała żebym się urodziła. Chciała się mnie pozbyć, oddać do przytułku . Ona na prawdę mnie nie kochała. Gdyby nie dziadek, z którym ostatnio w ogóle nie mam kontaktu prawdopodobnie nie było by mnie tu dzisiaj. Nie spodziewałam się że kiedykolwiek znajdę się w takiej sytuacji. Byłam fajną zabawką, gdy byłam "nowa", mała dziewczynka z marzeniami. Z wiekiem mama narzucała na mnie swoje poglądy. Tamtego wieczoru nie spodziewała się że prawda wyjdzie na jaw. Matka podnosiła na mnie cały czas głos. Nie zwracała uwagi na to czy ktoś usłyszy naszą rozmowę czy nie. Była zła nie z powodu mojej domówki, a filmiku który psuje reputacje hotelu
-Nie liczysz się z moim zdaniem
-Ja się nie liczę? Popatrz na siebie! - warknęłam, wstając z krzesła - Nigdy nie powiedziałaś że mnie kochasz. Nie pochwaliłaś mojego obrazka, który zrobiłam dla ciebie na dzien matki. Jaką ty jesteś matka?
-Nie tym tonem! - wrzasnęła
-Mam dosyć! Jestem pełnoletnia i nie masz prawa wpieprzać się w butami w moje życie
-Jestem twoją matką, i mam prawo decydować  o twojej przyszłości -  w jej oczach była złość, przepełniona zawiścią
-Mylisz się - powiedziałam spokojnie - Nigdy nie miałam matki, ojca również. Wychowałam się sama razem z bratem. A teraz pani mi wybaczy, ale nie mam czasu- w moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałam pokazać że jestem słaba, więc szybko stamtąd wyszłam.
    Zza drzwiami wszyscy się na mnie patrzyli. Musieli słyszeć moją rozmowę z Judytą. Trudno, niech wiedzą jaka jest naprawdę. Szybkim krokiem, zeszłam na dół pisząc smsa. Byłam już w prawie na parterze, gdy nagle wpadł na mnie jakiś mężczyzna, wylewając na mnie picie. Moje rozczarowanie  i wściekłość na matkę stworzyły niezłą mieszankę wybuchową. Idiota stał, głupio się we mnie wpatrując razem ze swoim kumplem, który śmiał się w niebogłosy. Nie wytrzymałam.
-Odbiło ci matole? Ślepy jesteś? Uważaj jak chodzisz!Masz prawie dwa metry wzrostu a ludzi mniejszych od siebie nawet nie zauważasz - krzyczałam, oblana colą
-No wybacz mi, ale to ty na mnie wpadłaś - powiedział, uśmiechając się chamsko
-Może jeszcze mi wmówisz że sama oblała się colą.może mam cię jeszcze za to przeprosić ?
-Było by miło - wycedził bezczelnie. Ten przygłup myśli że będę go jeszcze przepraszać. Po moim trupie! On we mnie wpadł, więc niech on się tłumaczy dlaczego wylał na mnie picie.
    Moja twarz spoważniała , wyprostowałam się i otwarcie powiedziałam:
- Ty chyba nie wiesz z kim rozmawiasz - odparłam oschło
-To raczej ty nie wiesz że rozmawiasz, jestem najprzystojniejszym gościem w tym hotelu - na jego buźce malował się chamski uśmieszek. Takiego durnia to ja jeszcze nigdy nie spotkałam. A było ich całkiem sporo...
-Jak ty jesteś najprzystojniejszym gościem w tym hotelu to ja jestem królową Anglii a jednocześnie piłkarzyną z reprezentacji Polski. Jesteś prymitywem i tyle. - wydukałam. Po tych słowach jego kumpel, równie wysoki jak on zaczął się śmiać- widzisz nawet twój kumpel przyznaje mi racje - uśmiechnęłam się do niego swoim najsłodszym uśmiechem, aż tak że poczułam potrzebę pójścia do łazienki.
-Jak taka mała słodka dziewczynka może być tak pyskata.-
-Jak taki duży chłopiec może szukac takiego taniego pretekstu na podryw, dobrze, że nie jesteś lotnikiem. Bo gdybyś był takim lotnikiem jak podrywaczem to nie wzbił byś się nawet w powietrze, nie mówiąc juz  o lądowaniu 
-Nawet nie chciał bym cię tknąc, jesteś jak bomba zegarowa która może w każdej chwili wybuchnąć.
-Burak! - krzyknęłam, nie słuchałam co mówił do mnie później. Po prostu mnie nie interesował....
    Odwróciłam się na pięcie i poszłam w strone wyjścia. Przez tego imbecyla teraz cała się kleiłam. Głowa zaczęła mi znowu nawalać, a oczy same mi się zamykały. Gdyby nie fakt, że muszę maszerować cztery kilometry z buta i to jeszcze skrótami, aby dojść do własnego domku, gdzie będę musiała wziąć prysznic, z chęcią położyłabym się na kanapie koło recepcji. Byłam już w holu recepcyjnym, gdy nagle ktoś mnie zawołał. Doskonale znałam ten głos, on zawsze koił moje nerwy. Odwróciłam się, i moim oczom ukazał się on. Stał naprzeciwko mnie po drugiej stronie pomieszczenia. Na mojej twarzy zagościł promienisty uśmiech, którego nic nie było w stanie przyćmić. Zatkało mnie przez pierwsze sekundy, stał uśmiechnięty przy grupce jakiś facetów ubranych w dresy.
-Łukasz - krzyknęłam uradowana i pobiegłam rzucić mu się na szyję. Bardzo tęskniłam za jego uściskiem. W jego ramionach czułam się bezpieczna, nie myślałam już o swoich problemach. Jego perfumy działały na mnie uspokajająco, może dla tego że zawsze ja doradzałam mu w ich kupnie - Tęskniłam - wycedziłam i mocno się do niego przytuliłam.
-Ja też tęskniłem, mała - powiedział, jego oczy przepełnione były szczęściem i troską. Dawno nie widziałam go w takim dobrym humorze - Jak tam się trzymasz. Nie odzywałaś się do mnie od miesiąca. Obraziłaś się?- zmrużył oczy, tak jakbym była winna temu że nie miałam czasu do niego dzwonić.
-Tak jakoś wyszło, że nie miałam kiedy- uśmiechnęłam się do niego swoim pięknym uśmiechem, szczerząc zęby - Ale i tak mnie kochasz, prawda? - wycedziłam, i w tej chwili ponad dziesięć par oczu zatrzymało się na mnie. Trochę głupio się poczułam w tamtym momencie. Nie było widać już mojego "cudownego" uśmiechu.
-Oczywiście - przyciągnął mnie do siebie, miażdżąc mi kości
-Dusze się!- odparłam cichutko, na więcej nie miałam siły
-Złego diabli nie biorą, pamiętaj - zrobiłam minę która oznaczała tylko jedno "wojna". Ale ona musiała poczekać, gdyż nie chciałam wywoływać nowej sensacji z udziałem bramkarza
-Fabiański, czy my o czymś nie wiemy?- zapytał facet który przypominał mi z wyglądu małpe
-Eee, to jest moja przyjaciółka- mówił po woli
-A zarazem siostrzyczka, którą wprost uwielbiasz- przerwałam mu, susząc swoje białe ząbki
-Rozalia Raniewska- dokończył, lekko poirytowany - jak zostaniemy sami to skopie ci tyłek- wyszeptał mi do ucha
-Nie boje się
    Podchodzili do mnie mężczyźni z reprezentacji i przedstawiali mi się. Jeden wyższy od drugiego. Kuba, Marcin który był zadziwiająco podobny do tej małpy, Łukasik, Maciej , Robert, Wawrzyniak , Piszczek i wiele, wiele innych. Wasyl od razu zaczął rozmawiać ze mną na tematu sportowe. Nie dopuścił nawet do słowa mojego przyjaciela. Chciał abym powiedziała że piłka nożna to najlepszy sport na świecie. Ale ja twardo trzymałam się swoich poglądów. Nie interesowała mnie piłka, chodziłam na mecze tylko wtedy kiedy poprosił mnie o to Łukasz. Wolałam siatkówkę, piłkę ręczną a nawet hokej, ale nie football. Nie kapowałam, jak można to lubić. Przecież to żałosne biegać za piłką przez 90 minut jak jakiś pies ułomny. I jeszcze na dodatek ta dyscyplina sportowa była sportem narodowym. Patologia jakaś.
     Kiedy piłkarze próbowali namówić mnie na jutrzejszą imprezkę organizowaną przez trio z Borussii, do holu wpadło dwóch facetów. Byli wyżsi od wszystkich, nawet od Łukasza. Zamurowało mnie, to byli oni. To ten koleś wylał na mnie napój. Jak gdyby nigdy nic podeszli do całej bandy, śmiejąc się i opowiadając jakieś  durne kawały.
-No nie wierze, imbecyl powrócił - wyrwało mi się. Słyszał to na pewno, ponieważ zaraz po tym odwrócił wzrok na mnie. Znów opanowała mnie wściekłość. Łukasz razem z resztą nie wiedział co jest grane. Pan nadęty zadek postanowił do nas podejść. Akuratnie stałam z Łukaszem Piszczkiem, Fabiańskim i Wasilewskim.
-No widzę że zmądrzałaś i przyszłaś mnie przeprosić- powiedział pochylając się lekko.
-To jesteś ślepy,wyobraź sobie że nie wszystko kręci się wokół ciebie misiu - odparłam oschło, i uśmiechnęłam się uroczo. Chwile się nie odzywał, więc ja dokończyłam  swoją wypowiedz - Zatkała cię kaszka z mleczkiem?
-To wy się znacie?- powiedział zdezorientowany Łukasz, który był zszokowany tym jak ze ze sobą rozmawiamy
-Tak, znaczy nie. Ta idiotka wpadła na mnie jakies 40 minut temu - wycedził
-Jeszcze raz nazwij mnie idiotką a gwarantuje ci że dzisiejszą noc spędzisz na ławce w parku. - podniosłam głos. Nie chciało mi się z nim kłócić bo i tak byłam wykończona, ale nie mogłam też pozwolić mu gadać jakiś bzdur - I to ty na mnie wpadłeś, z tym swoim całym pomagierem - już chciałam mu dać w tą jego "śliczną" buźkę, ale powstrzymał mnie przyjaciel, przytrzymując mnie za ramie i rażąc wzrokiem.
-Wypraszam sobie! - uniósł się mężczyzna - jestem Przemek, miło mi- uśmiechną się i podał mi swoją dłoń którą oczywiście uścisnęłam
-Rozalia, mi również
-Rozi, to będziesz jutro ?- zapytał Wasyl
-Zobaczę co da się zrobić. Może Tami ze mną przyjdzie
-Nie powiesz mi chyba że zaprosiłeś ją na imprezkę - powiedział oburzony pan nadęty zadek.
-A właśnie że powiem. Nie odpowiedziałeś Łukaszowi czy sie znacie - wtrącił się Piszczek
-Mówiłam ze tak i nie- Piszczuś uniósł jedną brew do góry, co wyglądało komicznie. Przewróciłam oczami wypuszczając z siebie powietrze - O jezu, przecież nie wiem jak sie nazywa i dlaczego u diabła za mną chodzi
-Czyli się nie znacie- odezwał się Kubuś - A więc kochana Rozalio to jest nasz kochany Wojciech Szczęsny - wskazał dłonią na matołka przede mną - A to Wojtusiu jest Rozalia Raniewska, córka właścicielki hotelu.
-Fajnie cie poznać- podał mi swoją łape, ale nie miałam zamiaru podawać mu swojej. Jeszcze złapałabym jakiegoś syfa czy kiego diabła.
-Taa, bardzo. Szczęsny powiadasz?- chłopak pokiwał twierdząco głową- Zmień nazwisko.Bardziej pasowało by nieszczęsny.
-Weź sie kur... - nie dokończył, gdyż przerwał mu Fabiański który oczywiście zawsze musiał mnie uspokajać. Wiedział że taka rozmowa z moim udziałem nie wróży nic dobrego.
-Maluszku, ty sie do domu zbieraj. Jutro się widzimy tak?
-Oczywiście generale - na pożegnanie bramkarz ucałował mnie w czoło i odprowadził do  wyjścia.
    Droga do domu zleciała mi dosyć szybko. Było już po północy, kiedy weszłam do domu. Moim pierwszym pomieszczeniem które odwiedziłam była łazienka. Nie miałam siły na kąpiel, więc postanowiłam wziąć szybki prysznic. Później w ulubionej piżamie w krokodyle, położyłam się na łóżku. Chwile myślałam, o jutrzejszej imprezie i o pretekście jaki mogłabym podać Tamarze aby poszła ze mną na dyskotekę. Chwilę później spałam słodko, śniąc o niebieskich kucykach Pony....

+++
Mówiąc szczerze, ten rozdział strasznie mi się podoba. Chyba najlepszy jak do tej pory. Dziękuje za tak miłe komentarze pod rozdziałem 3. Komentarze bardzo motywują dlatego zostaw krótki, ale szczery komentarz. ;) 








12 komentarzy:

  1. świetny ! nie mogę się doczekać kiedy dodasz następny !
    zapraszam do siebie http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-18.html mile widziany również komentarz <33
    pozdrawiam ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny juz nie moge doczekać sie następnegoi
    ps. kiedy mozna spodziwaćź sie nastepnego? i zapraszam do mnie
    mam nadieje ze ci sie spodoba http://everyonehastheirowndream.blogspot.com/2013/04/rozdzia-7.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. następny rozdział w piąteczek, ewentualnie jak mi się będzie nudzić to w czwartek wieczorem <3

      Usuń
    2. czytałaś?? i jak podoba się??

      Usuń
  3. Witam!

    Matę Rozalii trzepnęłabym czymś twardym, serio. Jest okropna i tacy ludzie nie powinni mieć dzieci...

    A co do Rozalii i jej wybuchowego charakterku to w momencie kiedy toczyła jakże ciekawą rozmowę z Wojtkiem uśmiałam się. Byłam tylko ciekawa kto pierwszy na kogo naskoczy z pięściami xd. Chociaż muszę przyznać, że postawa Wojtka bardzo mi się nie spodobała - totalny prymityw, bez szacunku dla kobiet. Sława mu w dupie poprzewracała.

    Strasznie jestem ciekawa jak potoczy się imprezka z udziałem chłopaków i Rozalii.

    Pozdrawiam serdecznie :-)

    [pokaz-mi-siebie.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. uwielbiam ten rozdział *.* najlepszy <3 no i w końcu Rozalia poznała Wojtka pomijając że się kłócili ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny roździł . A Rozalia ma świtny charakter zawsze trzyma na swoim . czekam na następny roździał . :c

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie, ciekawie. Mają podobne charaktery, co może ich do siebie zbliżyć bardziej, niż im się wydaje ;)
    Czekam na kolejny ;)

    Tymczasem zapraszam do siebie - www.pamietnik-alicji.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo polubiłam Twoje opowiadanie, zmusiłam się nawet, aby przeczytać je o 2 w nocy, ale nie żałuję:).
    Uwielbiam momenty, w których dochodzi do tego pierwszego spotkania głównych bohaterów, te emocje...:P
    O tej porze już nic sensownego nie napiszę, bo senność męczy moje powieki, ale strasznie chciałabym już kolejny, także dużo energii i do dzieła:D.
    Pozdrawiam, dobranoc:P.

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietne, zapraszam do mnie tajemnicewszystkiego.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Super!
    Czekam na następny.
    Zapraszam do mnie ;)
    http://szukaj-czekaj-nie-poddawaj-sie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń