środa, 2 października 2013

Rozdział 21

  Kiedy Bóg rozdawał szczęście w miłości, ja stałam w kolejce po zajebistych przyjaciół.


          Sobotni jesienny piękny poranek. Promienie słońca przebijały się przez okno. Otworzyła oczy, uśmiechnęła się. Lubiła taką pogodę. Sięgnęła po telefon, a na wyświetlaczu nie pojawiła się żadna nowa  wiadomość. Dochodziła godzina 7:00. Niechętnie wstała z łóżka, które nie należało do niej. Weszła do salonu spoglądając na Szczęsnego, który spal jak małe dziecko na kanapie do połowy odkryty z koca. Podeszła do Wojtka okrywając jego umięśnione ciało ciepłym kocem. Wyrwała kartkę z notesu, który znajdował się na stoliczku i napisała szminką kilka słów.

Kocham Cię <3 Spałeś tak słodko że nie chciałam Cię budzić. Rozalia.
Położyła ją obok telefonu komórkowego Szczęsnego. Na pożegnanie pocałowała bramkarza delikatnie w czoło, aby nie obudzić go. Kilkanaście minut później była u siebie w mieszkaniu. Otworzyła drzwi, o dziwo były otwarte. Weszła do środka rozglądając się czy przypadkiem nie ma nikogo obcego. Na podłodze pod oknem zauważyła skuloną w kłębek Maje. Obok niej leżała pusta butelka po alkoholu i zniszczone zdjęcie Brandona. Nie pytała o nic, po prostu przytuliła Majkę do siebie gładząc jej długie, blond włosy.
-Brandon.- powiedziała przez zęby Maja, która nie mogła opanować łez.     
Dla Rozalii oznaczało to jedno. Nie mogła zostawić tak tego. Nigdy nie pozwoliła by aby jej najlepsza przyjaciółka, nieważne czy była to Maja, Sabina czy nawet Tamara która zerwała jaki kol wiek kontakt, cierpiała przez faceta.
Kamińska uspokoiła się, dopiero wtedy Rozalia zabrała ją do kuchni, gdzie podała jej śniadanie. Wyglądała blado. Popuchnięte oczy od wylanych łez i włosy które można było nazwać ‘totalnym nieładem’. Maja tępo spoglądała w talerz na którym przygotowane były kanapki. Upiła łyk gorącej  herbaty z dodatkiem cytryny. Na jej policzku pojawiła się samotna łza. Rozalia myślała że za chwile pęknie jej serce, widząc jak jej przyjaciółka cierpi.
-Maja – powiedziała ciepło. – Czemu płaczesz?
-Nie płaczę. – odpowiedziała cicho.
-Ale płakałaś. Co się stało?
-Brandon mnie zdradził. To się stało. – oznajmiła, a raczej krzyczała w napadzie złości.
-CO?!
-Moje życie straciło sens. I w dodatku boli mnie prawa ręka.
-Dlaczego? Zrobił ci coś?
-Nie, dostał ode mnie z prawego sierpowego. Kto by pomyślał że przyłożenie komuś w gębę będzie miało takie skutki.
-Chodź tutaj, mój męski bokserze. – powiedziała Rozalia po czym przytuliła przyjaciółkę. Uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc że nie opuściło ją poczucie humoru.
-Zauważyłaś że był strasznym lalusiem?- zapytała po chwili Majka.
-Tak, jakby go tak pierdolnąc w plecy, to by tynk odleciał i chłopaka nie ma. – zaśmiała się Rozalia widząc że przyjaciółce znów wraca dobry humor.
-Ja nie mam szczęścia w miłości. Pamiętasz jak podrywałam z Polą tego Kamila z IIb?
-Tego z afro?... Pamiętam, to nie był podryw. Szkoda że wtedy nie mieliśmy kamery, to byłby hit Internetu. Lepszy niż ‘mięsny jeż’.
-Pojedźmy gdzieś na kilka dni. Mam dosyć swojego życia. Stęskniłam się nawet za Radkiem. Brakuje mi Polski, spiętej Poli i całej reszty. A tobie? – zapytała, ale nie dała szansy odpowiedzieć Rozalii na to pytanie. – Ty pewnie też. Ale tak na serio, teraz na studiach mam trochę luzu, ty z resztą też bo sesja dopiero końcem czerwca. Jedźmy na kilka dni do Polski, albo gdzieś na kilka dni odpocząć. –poprosiła Kamińska robiąc kocie oczy.
-Majka, teraz naprawdę nie dam rady. Dziś jest mecz Arsenalu, a na dodatek musze nadrobić trochę materiału. Wiesz że musze zaliczyć sesję.
-Gdybyś jej nie zaliczyła to byłby horror. Jesteś jedną z najlepszych studentek. Odpuść sobie troszkę.
-Majka… - urwała słysząc dzwięk swojego telefonu.
            Wyciągnęła z torebki komórkę. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Wojtka. Dzwonił. Odebrała przykładając telefon po ucha.
-Słucham.
-Rozalia, musisz mi pomoc. Mam teraz trening, a zapomniałem z domu takiej żółtek teczki. Nie mam jak się urwać, a jak się trener dowie że jej zapomniałem to mnie zamorduję. Mogłabyś mi ją przynieść?
-Żółta teczka, u ciebie w mieszkaniu. Dobrze rozumiem?
-Tak, kochanie. Ona jest na blacie kuchennym, a przynajmniej powinna być. Klucz masz do mojego mieszkania, więc nie będziesz miała problemu. To mogę na ciebie liczyć?
-Jasne. Przywiozę ci ją przed meczem.

*

            Rozalia dotarła do mieszkania Szczęsnego. Wyciągnęła z torebki klucze i wsadziła w drzwi. Klucz nie wszedł. Spróbowała jeszcze raz. Nadal nic. Zapukała do drzwi zaniepokojona, dlaczego nie pasuje jej klucz. Stała przed drzwiami dłuższą chwilę. Wyciągnęła telefon by zadzwonić do bramkarza z pytaniem czy wymieniał zamki, gdy nagle w drzwiach stanęła wysoka brunetka.
Stały naprzeciwko siebie przyglądając się sobie. Kobieta zlustrow
ała Rozalię od stóp po sam czubek głowy. Dopiero wtedy odezwała się swoim do bólu słodkim głosem.
-Szukasz kogoś słoneczko? – zapytała z typowo brytyjskim akcentem, posyłając jej szeroki uśmiech.
-Nieee, to znaczy tak. – zawahała się Raniewska nadal będąc w lekkim szoku. – Kim ty jesteś?
-Ja? Kim ja jestem? – zapytała się, jakby wszyscy ją znali. Widząc zdezorientowaną minę studentki wzięła głęboki wdech.- Agnes, Agnes Miller- powiedziała wyciągając w kierunku Rozalii dłoń. – jestem dziewczyną Wojtka.
-Dziewczyną?! – wykrztusiła z siebie stojąc oszołomiona całą sytuacją.
-Tak.  Właśnie wróciłam z rocznego stażu w Chicago. Wojtuś nie wie o moim powrocie, chce mu zrobić niespodziankę. Jestem taka szczęśliwa że trafiłam na kogoś tak wspaniałego jak on. Jesteśmy ze sobą już ponad dwa lata i czuje że za niedługo stworzymy wspaniałą rodzinę.– oznajmiła szczerząc swoje bielutkie ząbki w kierunku jej rozmówczyni.
 -Fajnie cię poznać. Nie wiedziałam że Wojtek kogoś ma.
-Nie chcemy się afiszować. Z resztą wiesz jak to jest kiedy jesteś sławnym piłkarzem. Wywiady, autografy, fani, paparazzi to jest naprawdę uciążliwe. A ty jesteś pewnie Rozalia, zgadza się?
-Skąd wiesz? – zapytała zaciekawiona wiedzą brunetki.
-Wojtek mi tyle o tobie opowiadał. Jesteś przyjaciółką Lukasa. Byliście z Aaronem taką piękną parą, szkoda tylko że z tobą zerwał. – odparła oschło posyłając jej nad wyraz sztuczny uśmiech.
-Wielka – sarknęła.
-Pewnie przyjechałaś do mojego chłopaka. – stwierdziła mocno akcentując dwa ostatnie słowa. – Niestety nie ma go, jest na treningu. Dziś ważny mecz.
-Wiem. Przyjechałam po żółtą teczkę, jest na blacie kuchennym. Możesz mi ją dać? Jest bardzo potrzebna Wengerowi.
-Dorabiasz jako kurier? – zaśmiała się chamsko. Raniewska spiorunowała ją spojrzeniem i brakiem poczucia humoru. –Zaczekaj tutaj, zaraz ci ją przyniosę. – wycedziła odgarniając swoje idealnie proste włosy za ramię. Zniknęła za drzwiami, by po chwili wrócić z ową teczką.
            Rozalia nie zastanawiając się długo wzięła teczkę z rąk uśmiechniętej od ucha do ucha Miller. Wsiadła do samochodu mocno trzaskając drzwiami i rzuciła dokumenty na siedzenie obok.

- Agnes, Agnes Miller. Jestem dziewczyną Wojtka... Jesteśmy ze sobą już ponad dwa lata, i czuje że za niedługo stworzymy wspaniałą rodzinę –
przypomniała sobie rozmowę z przed kilku minut.
            W kącikach oczu zebrały się jej łzy, które spłynęły jej po policzku. Otarła je swoją dłonią gromadząc w sobie złość na Wojtka. Przymknęła oczy stabilizując swój oddech. Zapaliła silnik i pojechała na stadion.
            Mecz zaczynał się za niecałe dwie godziny, kibice po woli schodzili się na trybuny. Panował chaos i harmider. Nikt nie był w stanie słyszeć własnych myśli, przez ciągłe śmiechy, krzyki i przepychanki przed stadionem. Rozalia weszła do środka kierując się w stronę szatni chłopaków. Dochodziła już na miejsce, gdy zza drzwi wybiegł Jack.
-Cześć – przywitał się w biegu. – Wojtek w środku. – dokończył i znikł w głębi korytarza.
            Raniewska nie tracąc ani chwili dłużej weszła do szatni rzucając teczkę na ławkę a której siedział Wojtek wiążący korki. Obdarowała go chłodnym spojrzeniem stając naprzeciwko niego.
-Masz tą cholerną teczkę. Więcej nie będę robić za twojego szofera. – rzuciła oschło.
-Dzięki. Coś zrobiłem że jesteś taka zła? – zapytał nieświadomy złości Raniewskiej.
-Nie, skądże. Wojciech Szczęsny zawsze jest nieskazitelny, nie? -warknęła
-Ale o co chodzi?
-Wojtek, ile my się już znamy?
-Z dziesięć miesięcy? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
-A ile jesteśmy razem?
-Okrągłe trzy miesiące. – odparł z szerokim uśmiechem na twarzy.
-A kochasz mnie?
-Co to za pytanie? Po co w ogóle się mnie pytasz o te wszystkie rzeczy?
-Odpowiedz na moje pytanie.
-Oczywiście że cię kocham.
-To dlaczego mi nie ufasz? Dlaczego nie mówisz mi całej prawdy, tylko masz przede mną tajemnice? Co ?
-Nic nie ukrywam przed tobą. Jestem z tobą szczery, aż do bólu.
-Daruj sobie, może jestem jeszcze gówniarą, ale nie lubię jak ktoś traktuje mnie jak zabawkę. Myślałeś że ja się nie dowiem? Naprawdę byłeś aż tak głupi?
-Ej, co jest grane? O czym ty mówisz? – zapytał podchodząc do niej.
-Domyśl się. Dwa wspaniałe lata nie wymażesz z pamięci o tak. – powiedziała pstrykając palcami. – Nienawidzę kłamstw, a ty jak się okazuje oszukujesz mnie od samego początku. Chyba będzie lepiej jak się nie będziemy widywać.
-Co?! Dlaczego? – zapytał biorąc jej twarz w swoje i spoglądając głęboko w ciemnobrązowe oczy.
-Mówi ci coś imię Agnes? Wyjaśnij najpierw swój związek ze swoją dziewczyną i zdecyduj się kogo ty chcesz oszukać. Mnie, czy ją? Bo jak się okazuje jesteście szczęśliwą parą, planującą wspólną przyszłość od dwóch lat.
-Skąd wiesz o Agnes? – zapytał ze złością w głosie. – Co ona ci nagadała?
-Poznałam ją dziś, jak byłam u ciebie po teczkę. Szkoda mi jej, wydaje się być pusta, ale ona też ma na pewno uczucia.
-Chwila, moment. Z Agnes nic mnie nie łączy od ponad roku! Między nią a mną wszystko skończone. Teraz liczysz się tylko ty. Jasne?
-Ale…
-Bez żadnego ale. Ona jest przeszłością. Zdradziła mnie, przyprawiła rogi a teraz chce żeby wszystko było jak kiedyś.
-To dlaczego skoro was już nic nie łączy ona u ciebie mieszka?
-Nie wiem. Ale dowiem się skąd wzięła klucz do mojego mieszkania. Nie wieże że mnie kocha. Zależy jej tylko na moich pieniądzach. A nawet jeśli, to i tak bym do niej nie wrócił.
-Dlaczego?
-Bo kocham ciebie. – powiedział przyciągając Rozalię do siebie i przytrzymując w tali. Złożył na jej ustach soczysty pocałunek, który dziewczyna odwzajemniła. – I tylko ciebie – wyszeptał jej do ucha.
-Wojtek, znowu spóźniony. – zza drzwi dochodziły głosy drużyny.
            Szczęsny zabrał swoje rękawice i wyszedł na murawę.

*

-Stary, to była piękna obrana karnego! – pochwalił Szczęsnego Łukasz.
-Lata treningu.-  stwierdził bramkarz wchodząc do szatni.
-Ten mecz* był naprawdę dobry. Od dawna tak dobrze nam nie szło. – zauważył Aaron.
-No tak, ty to sobie przynajmniej gola strzeliłeś, a mnie cały czas kurwa faulowali. I jak ja mam pokazać na co mnie stać? – skarżył się Jack upijając potężny łyk wody.
-To są lata treningu Jack. Ale Ronalda faulować nie musiałeś. Nie mogłeś się wyżyć na kimś innym? Pepe był obok, mogłeś się na niego rzucić a nie kurwa na tą lale, Jacky.
-Powiedz do mnie jeszcze raz Jacky to spuszczę ci łomot. – zagroził Wilshere.
-Oj tak, na pewno. Pan niski Jacky przyczepie mi gacie. – powiedział, a cała drużyna wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-Zabije cię Ramsey. -  wycedził przez zęby piłkarz rzucając w Walijczyka korkiem.
-Pudło cioto. – śmiał się Aaron wystawiając koledze język.
-Ty skończony kretynie! – krzyczał Jack goniąc Ramsey’a.
            Aaron uciekał przedrzeźniając kolegę z drużyny. Mieli bardzo dobre humory, dlatego wyzwiska Wilshera nie działały na Aarona, ani na jego dume. W powietrzu latały butelki, brudne koszulki zawodników, przypadkowe piłki i rzeczy które były pod ręką. Do wojny Aaron-Jack włączyła się reszta drużyny.
-Nie rzucaj we mnie tą zapoconą koszulką buraku! – wrzeszczał oburzony Jack.
-Nie trzeba było zaczynać padalcu! – odpowiedział mu Aaron.
-Może jestem niski, ale do gadów to ty mnie nie porównuj nie wychowana torbo.
-Ale pocisk. –śmiał się Wojtek. – Nic lepszego w tej łepetynce nie dało się wymyślić?
-Morda! Zaraz spuszczę ci łomot. – pogroził Szczęsnemu Walijczyk. – Lukas! Nie obijaj się tylko mi pomóż, bo mi się wyzwiska po woli kończą.
-Tak na orzeźwienie siłaczu. – powiedział Jack wylewając na Aarona całą zawartość butelki po wodzie niegazowanej.
-Ty palancie! Ty imbecylu! Tępa strzało, kretynie! To moja szczęśliwa koszulka! Jak śmiałeś ją oblać?!  - wrzeszczał rozzłoszczony.
-Chciałem ci ją na szybko wyprać bo taka troszkę capiąca jest.
-Bo jej się nie pierze gówniarzu! Teraz będę miał pecha przez ciebie.
-Wypraszam sobie gówniarza! – sprzeciwił się Jack.
-Panowie, skończcie tą szopkę bo to jest już żenujące. – zauważył Łukasz.
-Cicho, obmyślam plan jak zabić tego ciotę. – uciszył go Ramsey.
-Czy on mi grozi? – zapytał lekko przerażony Wilshere.
-Uuuu… Wyczuwam kłopoty. – zauważył Wojtek śmiejąc się przy tym jak dziecko razem z Alexem i Theo.
-Nie żyjesz Wilshere! – krzyknął Aaron próbując złapać przeciwnika.
            Próbował dogonić Jacka, który dobrze wymijał w pomieszczeniu swoich kolegów przebiegając miedzy nimi, niczym zwinne zwierze. Był już tuż za Wilsherem, gdy niespodziewanie otworzyły się drzwi do szatni. Aaron upadł na ziemie obrywając mocno w nos. Załapał się za uszkodzoną część ciała próbując opanować straszliwy, przeszywający jego ciało ból.
-Co się tutaj do cholery dzieje?! – zapytał niezbyt zadowolony Arsene wchodząc do szatni. –Co ci się stało chłopcze? – spytał zdziwiony widząc leżącego na posadzce Walijczyka.
-Wypadek przy pracy.- oznajmił wstając  i patrząc ze złością w oczach na Jacka.
-Rób tak dalej, a za niedługo się cały połamiesz i przejdziesz na emeryturę.- powiedział, a reszta drużyny wybuchła nieopanowanym śmiechem. – Panowie, ja jestem już stary, nie rozumie dzisiejszej młodzieży, dlatego proszę zachowujcie się jak cywilizowani ludzie, a nie jak przedszkolaki na wieść o wieczorynce.
-Tak jest trenerze. – powiedział Wojtek stając na baczność.
-Ciebie to się też tyczy Szczęsny.

-Genialnie. – skomentował obecność polak, tuż po wyjściu trenera. – Panowie, mam pomysł. Wybierzmy się dziś uczcić nasze zwycięstwo.
-Z tym gnidą nigdzie nie pójdę. – powiedział stanowczo Jack krzyżując jednocześnie ręce.
-Pójdziesz, chyba że wolisz słuchać od teścia uwag co do twojej dzisiejszej gry. A uwierz mi, dziś łaskawy dla ciebie nie będzie, biorąc pod uwagę że Ronaldo to jego ulubiony zawodnik. – oznajmił Szczęsny.
-Stary gruchot. – stwierdził Jack.
-Więc jak? – zapytał bramkarz unosząc jedną brew ku górze.
-Idę. Chyba że mam inne wyjście?
-Nie masz kotynieńku. – uśmiechnął się szeroko Szczęsny

*

-Ja ci mówię ich tam było z pięćset, nie tysiąc pięćset jak nie więcej. Rozumiesz stary? Ja i ich tysiąc. Wiesz jak ja się bałem?! – opowiadał swój sen Aaron.
-Taaaak, bo ty się wszystkiego boisz taka jest prawda. – zauważył Jack, popijając kolejnego drinka.
-Idź w cholerę, nie będę sobie przez ciebie humoru spół. – odrzekł.
-Panowie, jeszcze jedna kolejka za ten piękny mecz. – powiedział Wojtek, wlewając w siebie kolejny kieliszek wódki.
-Aaron, powiem ci że nie chce cię już zabijać. Nie wiedziałem że masz brata bliźniaka. On robi wszystko co ty… To jakaś czarna magia dla mnie. – wyjaśnił, gdy obraz przed jego oczyma zaczął się rozmazywać, i „robił” kilka wersji Ramsey’a.
-Przyjeeeeluuu – zaczął Walijczyk – jak ja cie kocham, mordo ty moja. – dokończył próbując uściskać przyjaciela. Zamiast uściskać Ramseya przytulił się do Theo, któremu niezbyt podobało się obściskiwanie z Jackiem.
-Wojtek, jest cos takiego jak nietykalność osobista, nie? – zapytał. Szczęsny zastanowił się analizując każde słowo, dopiero gdy był półświadomy pokręcił z kwaśną miną potwierdzająco głową. – Więc, Jacky, zachowaj swoją i moją przestrzeń osobistą. Nie chce mieć z tobą dzieci.
-Ale ja już mam. – zawiadomił radośnie. – Wiesz jaki mój synek jest piękny? Normalnie cała moja kopia.
-Jack, to jest kopia ale Lauren, to to jesteś małpa. – rechotał Aaron.
-Ramsey, Wenger to chyba ci już ostatek rozumu z tej łepetyny wybił tymi drzwiami. – odparł oschło.
-Aż mnie nos zabolał przez ciebie. – oznajmił sprawdzając czy jego nos jest nadal w całości.
            Noc minęła im w oka mgnieniu wyłącznie na samym piciu. Koniec końców Aaron i Jack pogodzili się. Chłopaki po kilkunastu kolejkach i drinkach nie byli w stanie samodzielnie wrócić do domu. Dlatego też barman musiał wezwać pomoc partnerek chłopaków. Nie były zadowolone że nad ranem muszą wstawać i jechać po swoich pijanych mężczyzn. Wojtek z Aaronem wezwali na własną rękę taksówkę, która odwiozła ich pod sam dom.

*

Rozalia korzystając z chwili dla siebie poszła pobiegać. Miała mętlik w głowie odnośnie wczorajszych wydarzeń. Ufała Wojtkowi, ale nie była pewna co tak naprawdę łączy go z Agnes. Miller nie wydawała się jej kobietą stałą w uczuciach, która chce założyć rodzinę. Dała głośniej muzykę i przyśpieszyła bieg.
Po godzinnym biegu wracała do domu.
-Pani Raniewska? – zapytał mężczyzna tuż przed drzwiami.
-Tak, a o co chodzi?
-List do pani. Proszę tutaj podpisać. – powiedział i dał jej po podpisu kwitek.
            Zaciekawiona otworzyła niezaadresowany list. W środku znajdowało się kilka zdjęć Wojtka. Poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej gdy na fotografii zauważyła  Wojtka i Agnes. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Mimo przekonań Szczęsnego że nic nie łączy go z Miller, nie była w stanie pojąć jak mógł ją tak okłamać. W tamtej chwili była na niego wściekła. Nie uroniła żadnej łzy, nie chciała tracić ich nie potrzebnie. Zaśmiała się z tego że zaufała Szczęsnemu, ale w sercu czuła że gdyby był teraz przy niej, na sorze by się nie skończyło. Weszła do mieszkania chowając zdjęcia do koperty, a tą do szuflady.
-Wiesz co Majek, jednak każdy facet to skończony kretyn. – powiedziała wchodząc do pokoju Mai.
-Co? Dlaczego tak mówisz? – zapytała zdziwiona zachowaniem przyjaciółki.
-Nie ważne. Powiedzmy że Wojtek był wobec mnie… jakby to ująć… grał na dwa fronty. Ale nie pytaj o nic. Nadal chcesz jechać gdzieś za miasto?
-Taaak – odpowiedziała nie pewnie.
-To jedźmy. Samolot jest za trzy godziny. – uśmiechnęła się szeroko.
-Ale ty tak na serio?
-Tak.
-Aaaaa kocham cię. Nie mogę się doczekać jak zobaczymy się z całą paczką. – powiedziała radośnie przeglądając zawartość swojej szafy.
-Powrót do Polski jest zbyt przewidywalny Majuś. – powiedziała Raniewska sama do siebie.
            Dwie godzinki później dziewczyny były już gotowe. Spakowane oczekiwały właśnie na swój lot na lotnisku. W głośnikach pojawił się komunikat, że pasażerowie lecący do Polski muszą stawić się na odprawę.
-Rozalia to nasz lot. Chodź bo się spóźnimy.
-To nie nasz samolot i nie nasz lot. – odpowiedziała spokojnie.
-Jak to nie? Przecież miałyśmy wrócić do Polski.
-Zmiana planów. Zobaczysz spodoba ci się.
-Mogę się dowiedzieć przynajmniej gdzie ty chcesz mnie zabrać?
-Niech to będzie niespodzianka. – powiedziała i obdarzyła ją szerokim uśmiechem. –Zabiorę cię tam gdzie nikt nas nie będzie nasz szukał. – powiedziała cicho, sama do siebie, tak aby Maja nie usłyszała.
            Kilkanaście minut później siedziały już w samolocie. Rozalia stwarzała pozory że w jej życiu jest wszystko w jak najlepszym porządku i jej decyzje są przemyślane. Czuła że jeśli zostala by w Londynie i spotkała Wojtka mogła by nie wytrzymać emocjonalnie. Musiała sobie poukładać i przemyśleć co ma zrobić…

+++
Hejoooooo...
Tydzień spóźniona -,- Kto by się spodziewał że przez calutki tydzień nie będę miała internetu. Rozdział miał być, ale wstawiam go dzisiaj bo dziś dorwałam się do komputera, z jako takim internetem
Następny na drugi tydzień w piątekczek najprawdopodobniej, chyba że coś mi wypadnie. 
Jak myślicie Agnes popsuje relacje Wojtka i Rozalii? Co będzie w następnym i gdzie pojechały dziewczyny? Domyślacie się? ;> Piszcie w komentarzach jak się wam podobało i co najprawdopodobniej może być. Zostawiajcie komentarze, pod ostatnim rozdziałem było tylko 10, chyba, a pod dziewiętnastym rozdziałem aż 20! Wasze komentarze dają mi motywację, i dzięki nim pisze szybciej rozdziały i wiem że przynajmniej ktoś te moje wypociny czyta. Więc jeśli tu jesteś, zostaw komentarz, choć krótki, ale szczery. Proszeeee :* 
Kto oglądał ostatni mecz Arsenalu? Piękne dwa gole <3 

ps. jest ankieta po lewej stronie, głosujcie. 
Themalkina. 

14 komentarzy:

  1. Niech ta Agnes czy jak jej tam się odwali od Rozalki i Wojtusia
    A rozdział wspaniały

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnes mnie denerwuje co ona sobie mysli mam nadzieję, ze mimo to nie popsuje ona juz i tak mocno nadszarpniętych relacji Wojtka i Rozalii
    w wolnej chwili zapraszam do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. hmmm ... jakby do Niemiec wyjechały to tam Rozalie mógłby spotkać Lewy :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww jak słodko ! *.* Początek oczywiście ;)
    Hahahahhahahhaha nie wyrabiam hahahahahha nie ma to jak rzucanie się spoconymi rzeczami :D
    Nie lubię tej Agnes ... -.-'
    Oby odczepiła się od Szczęsnego!
    Ojej ciekawe gdzie lecą? ;)
    Świetny rozdział!
    Czekam na następny!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetne, obłędne :DDDD
    Nie lubię tej Agnes, niech zostawi ich w spokoju!
    Czekam na następny :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super. :* fajnie by było gdyby poleciały na jakieś ciepłe wyspy a potem zrozpaczony i ztęskniony Wojtek pojechał za Rozalia i wszystko by sobie wyjaśnili. Życzę weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ej, niech AGNES się odwali od Wojtka i Rozalii!! Jakoś jej nie lubię i te zdjęcia, które dostała Rozi tez pewnie od niej, ehh.. No, a miało być tak pięknie, a tutaj Rozalia wyjeżdża gdzieś ;ccc no będę smutać. Ona ma być ze SZCZĘSNYM~! :-)

    Hahah.. no czekam ' z niecierpliwością(!) ' na kolejne rozdziały! :D MEGAMGEA piszesz ;] Podziwiam Cię, jak można tak świetnie pisać, a do tego tak szybko(patrząc na daty dodawania rozdziałów) ^^ Jeeeju.. tak fajnie mi się czytało całego twojego bloga przez 2 dni, ze chcę więęęęęęcej i wieęęęęęcej!! ;D Także dodawj szybko <3

    Pzdr :3
    + http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/ = ZAPRASZAM DO MNIE! :D
    Ps. Jak już będziesz czytać, to zostaw jakiś komentarz, bo to straaasznie motywuje ;> thx :*

    OdpowiedzUsuń
  8. genialny :) mam nadzieje ze wszystko się ułoży :)

    OdpowiedzUsuń
  9. ojej .... jest poprostu boski. Czekam z niecierpliwością na kolejną część :) dodaj jak najszybciej ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. wspaniały ;* kiedy będzie kolejny rozdział ??

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. emmm. mam już taką ćwiartkę napisanego. dzisiaj miałam skonczyc ale mecz Polska-Ukraina mnie załamał i straciłam wene. Postaram się go napisać i dodać w niedziele wieczorem ;)

      Usuń
    2. Kochana mamy wtorek wieczorm! Zdajesz sobie sprawę że torturujesz mnie psychicznie opuźniając wpisy?! To uzależniaaa! Dzięki tobie mogę oderwać się od szarej nudnej rzeczywistości dziękuje Ci za to ;* <3

      Usuń
  11. już się nie mogę doczekać kolejnego rodziału

    OdpowiedzUsuń