Czasem po
prostu nie jesteś w stanie zrobić już nic, bo nie masz siły walczyć o coś co
przybija Cię z każdym dniem coraz bardziej...
Od momentu, w którym przyjaciele i rodzina Radka dowiedziała się o
jego stanie zdrowia, minęło kilka dni. Wszyscy nieco się uspokoili. Bowiem
minął czas, który decydował o jego dalszym życiu. Jego stan był stabilny, choć
w dalszym ciągu był w śpiączce farmakologicznej. Maja spędzała całe dnie w
szpitalu. Do domu wracała tylko aby się przebrać, czy też wziąć prysznic.
Miała wyrzuty sumienia, że przed samym wypadkiem posprzeczała się.
Nie była to wielka kłótnia, po której żadne z rodzeństwa nie odzywa się do
siebie przez długi, długi czas. Była to zwykła niezgodność charakterów. Oboje
uparci, zawzięci i rozgadani. Kłócili się. Jedno narzekało na drugie i na
odwrót. Ale pomimo tego, iż zawsze uparcie twierdzili że się nie cierpią,
dopełniali się. Maja bez Radka była by nadzwyczajną dziewczyną, taką jakich na
tym świecie jest mnóstwo. Bez niego, nie nauczyła by się jeździć na desce czy
też grać w pokera. A Radek bez Majki? No właśnie. On zawdzięczał jej naprawdę
wiele. Pierwsze porady dotyczące dziewczyn, otwieranie drzwi za pomocą spinacza
biurowego a nawet obsługiwanie kuchenki mikrofalowej. Byli jak Bonnie i Clyde,
osobno słabi, ale razem tworzyli zgrany duet, w którym każdy chciałby być.
Trwał środek sezonu. Arsenal miał codzienne, intensywne treningi.
Wojtek wracał do trenignów, po ściągnięciu opatrunku, a Aaron chodził
zamyslony. Chciał być blisko Majki, choć wiedział że nie może. Ubolewał nad
tym, że Wenger nie pozwolił ani jemu, ani Szczęsnemu na wyjazd do Polski. No
cóż, przed nimi ważne mecze i nie mogli pozwolic sobie na to aby najlepsi
zawodnicy nie byli w wyjściowej jedenastce.
-Proszę
iść już do domu. Czas wizyt już się skończył. Powinna pani odpocząć. – odezwała
się łagodnym tonem głosu pielęgniarka wchodząc do sali.
-Tak,
wiem, ale nie chce. Zostanę jeszcze chwile. – powiedziała ledwie słyszanym
głosem Maja.
-Dobrze,
ale proszę iść porządnie się wyspać. Jeśli będą nowe wiadomości to powiadomimy
panią i rodzinę. – dokończył obdarowywując ją przyjaznym uśmiechem.
Mijały kolejne dni. Rozalia unikała matki, gdy ta była w domu. Nie
mogła, a raczej nie chciała z nią rozmawiać. Może chciała się z nią pogodzić,
ale Raniewskiej nie to teraz było w głowie. Nie była przekonana co do dobrych
intencji matki. Może to tylko złe przeczucia, ale przecież przeczucia czasem
się sprawdzają, prawda?
W rodzinie Kamińskich pogodzono się z trudną sytuacją. Codziennie
ktoś odwiedzał Radka. W weekendy zjeżdżała się cała rodzina i czuwała obok jego
łóżka. Jego stan był stabilny, choć przy próbie wybudzania ze śpiączki
farmakologicznej pojawiły się komplikacje. Lekarze tłumaczyli to jako
‘tymczasową reakcje organizmu’. Radek zapadł w śpiączkę, a najgorszą
wiadomością była niewiedza. Nikt nie wiedział kiedy się wybudzi. Każdy miał
nadzieje że będzie to niebawem, a jego organizm będzie pracował jak przed
wypadkiem.
W miedzy czasie, kiedy Arsenal miał kilku dniowy odpoczynek od
treningów Aaron przyleciał do Polski. Całe dwa dni spędził razem z Maja w domu.
Wpadali na chwilę do szpitala, aby sprawdzić co nowego u chłopaka. Ramsey
próbował podnieś swoją dziewczynę na duchu, choć wiedział że będzie to bardzo
trudne...
2 miesiące
później ...
Nieoczekiwany zwrot akcji. Na śmierć nikt nie jest przygotowany.
Nawet osoby które spodziewają się jej. Każda śmierć jest trudna. Każda potrafi
przybić człowieka. Każda jest inna, ale każda łamie nam część naszego serca.
Wcześnie rano, gdy wszyscy byli pogrążeni w głębokim śnie, w domu
Kamińskich rozdzwonił się telefon. Po odebraniu ojcu bliźniaków odebrało mowę.
Usłyszał wiadomość, której do tej pory się wypierał. Jego jedyny syn umarł.
Umarł, po długiej walce o życie. Lekarz mówił że nie żyje, a Maja razem z matką
nie mogły powstrzymać łez. Czuły że świat walił im się na głowy, a one nie
mogły powstrzymać tego. Nie potrafili nic powiedzieć. Umarła osoba którą znali
od pierwszego oddechu, kochali go. Byli bezsilni, bo któż może się liczyć ze
śmiercią? Nikt nie jest w stanie jej powstrzymać i tak było tym razem. Każdy
umiera wcześniej czy późnej, jesteśmy przyzwyczajeni że śmierć osób starszych
jest normalnością, ale nie tak młodych ludzi. Ludzi, którzy jeszcze dobrze nie
zdążyli poznać życia, poznać siebie samych. Nie pomogły leki ani nowoczesna
medycyna, o której tak wiele się mówi. Także nadzieja, którą wszyscy mieli nic
nie dała. Teraz panował smutek, rozpacz… Atmosfera panująca w domu była
przytłaczająca, również zza oknem. Szarość codziennego dnia i nieustannie padający
deszcz. Panowała wszechogarniająca cisza, i można było usłyszeć tylko ciche
szlochanie rodziny zza drzwi swoich pokoi. Nadzieja umarła… Umarła część duszy…
I w jednej chwili Maja potrafiła
wykrzywić usta wypełniając je smutkiem. Ubrana w dresy wyszła po kilku
godzinach z domu ze świadomością, ze w tym momencie potrzebuje odrobiny
samotności. Zatapiając usta w butelce od alkoholu i trzymając w reku papierosa,
włączała na telefonie piosenki które odzwierciedlały jej teraźniejszy nastrój.
Zamknęła oczy, unosząc głowę ku górze. I właśnie wtedy zaczęła uświadamiać
sobie, ze jej dusza jest martwa, ze nigdy nie będzie jak kiedyś.
Przez kilka kolejnych dni rodzina chłopaka była pogrążona w
głębokim smutku. Trwały również przygotowania do pogrzebu. Cała rodzina przybyła
na tą uroczystość. Również Wojtek i Aaron uprosili Wenger’a aby przylecieć do
kraju na kilka najbliższych dni.
Uroczystość odbyła się równo o godzinie 12:00. Ksiądz wygłosił
kazanie i odprawił mszę pogrzebową. Będąc na cmentarzu, zgromadzeni pogrążeni
byli w głębokiej ciszy. Słychać było tylko gorzkie szlochanie i dźwięki
samochodów dochodzących z ulicy. Majka wyglądała dużo gorzej niż dzień po
wypadku. Podkrążone oczy, cera bledsza niż śnieg, fioletowo siwe usta i smutek
wypisany nie tylko na twarzy ale również w oczach. To nie była dziewczyna która
każdego zarażała swoim uśmiechem i humorem. Gdzieś w środku nadal była nią, ale
gorycz i smutek panowała nad jej ciałem. W czarno kruczej sukience wyglądała na
dużo starszą. Nie zwracała uwagi na ludzi którzy przez kilka ostatnich dni
omijali ją przyglądając się jej. Zdawała sobie sprawę że wygląda niczym widmo,
ale nie miała siły udawać że wszystko jej dobrze.
-Majka,
musisz odpocząć. Pojedziemy do domu. – powiedział łagodnym tonem głosu Aaron
przytrzymując ją za rękę.
Odwróciła głowę w jego kierunku.
Popatrzyła na niego swoimi czerwonymi i zmęczonymi oczami. Nie miała siły się
mu sprzeciwiać. Bo po co? Zostali sami
wśród setek kamiennych grobowców. Czuła się fatalnie. I nie potrafiła się
niczym cieszyć. Była wdzięczna Ramsey’owi że czuwa przy niej i nie pozwala aby
się całkiem załamała.
-Za
co? – zapytał nieco zdezorientowany.
-Za
to że jesteś przy mnie. –odpowiedziała ledwie słyszalnym głosem.
Posłała mu lekki uśmiech. Uniosła
swoje kąciki ust na tyle, ile była w stanie. Aaron złapał ją za rękę i mocno
ścisnął dodając jej otuchy.
-Nie
musisz udawać silnej. – powiedział patrząc w jej oczy, kiedy byli już w jej
pokoju.
-Nie
udaje.
-Nie
kłam, widzę że sobie nie radzisz.
-Nie
kłamię. Nie wierzysz mi? – powiedziała z wyrzutem.
-Kocham
cię i się martwię.
-Niepotrzebnie.
– odpowiedziała hardo.
Chłopak podszedł do niej przytulając
ją mocno, dając upust jej emocją. Wtuliła się w niego mocząc jego jasno niebieską koszulę.
-Nie radzę sobie. - wyznała.
-Wiem, kochanie wiem. Ale wszystko będzie dobrze. - wyjaśnił jej gładząc ją po włosach.
-Obiecujesz? - zapytała wycierając łzy.
-Obiecuje. - obiecał po czym pocałował Maję w czubek głowy.
-Maja
wraca teraz do Londynu? – zapytał po chwili milczenia Wojtek wychodząc do
Rozalii na taras.
-Nie,
teraz raczej nie. Być może za tydzień. Na pewno nie zostanie w Polsce. Za dużo
wspomnień, które ją przytłaczają. – odpowiedziała.
-Zostaniesz
z nią teraz, czy wrócisz ze mną i Aaronem jutro?
-Zostanę
i w sobotę wrócę. Opuściłam już wystarczająco dużo zajęć.
-Mam
dziewczynę kujona. – zaśmiał się pod nosem, posyłając jej szeroki uśmiech.
-Nie
jestem kujonem, po prostu ojciec uczył mnie żebym zawsze dążyła do celu.
-Oczywiście,
a ja jestem Czerwony Kapturek.
-Raczej
ten wilk, co babcie i Kapturka pożarł. – odpowiedziała kpiąco krzyżując ręce.
-Jeszcze
się doigrasz. – powiedział wrogo.
-Grozisz
mi? - zapytała z niedowierzaniem po
chwili.
-Nie,
no co ty! – odparł.
Uśmiechnął się pokazując jej szereg
śnieżnobiałych zębów. Zbliżył się do niej i przyciągnął do siebie. Czuła jego
wzrok na swoim ciele. Zawsze taka sytuacja przyprawiała ją o zawrót głowy,
czuła się bezpiecznie. Woń jego perfum była tego dnia tak kusząca, że uniesposób
było się jej oprzeć. Patrzyli sobie w oczy, mimo że jeszcze przed kilkoma
chwilami martwiła się o Maję. W głębi duszy współczuł Kamińskiej, ale
najważniejsze było dla niego szczęście Rozalii, która dzięki niemu uśmiechała
się od ucha do ucha.
-Wojtek,
mam takie dziwne uczucie – zaczęła Rozalia.
-Jakie?
– dopytywał się.
-No
takie dziwne. Takie jakbyś coś przede mną ukrywał. – dokończyła wyswobadzając się
z jego objęć spoglądając na niego.
-Nie
mam przed tobą tajemnic. – odrzekł natychmiastowo czując na sobie jej
przenikliwy wzrok. – Nie masz się czym martwić. – uspokoił ją całując
dziewczynę w policzek. Czuł w duchu zdenerwowanie. Czy ona coś podejrzewała? A
może tylko takie dziwne uczycie? Przeklinał myślach siebie samego że wcześniej
nie powiedział jej małego szczególiku.
-To
dobrze.
-Kochanie…- powiedział kiedy brunetka wchodziła do domu.
-Tak?- Zatrzymała się i odwróciła.
-Nic takiego- odpowiedział - Chciałem tylko jeszcze raz na
Ciebie spojrzeć.
-Kocham cię
-Ja ciebie też…
+++
Chciałam dobrze a wyszło jak wyszło. Zła na siebie jestem bo dodać miałam dużo wcześniej -,-
Przepraszam, nie chce się tutaj rozpisywać o tym że mam nawał nauki itp. Po prostu następnym razem czyli za tydzień mam nadzieje że dodam dużo dłuższy i ciekawszy.
ps. oglądaliście wczorajszy mecz Arsenalu i Bayernu? :O
Wojtek ma czerwoną kartke! Nie mogłam uwierzyć. Powtarza się po raz kolejny sytuacja z Euro. Byłam pewna że Arsenal wygra ten mecz, a tu proszę. Niespodzianka :x