czwartek, 20 lutego 2014

Rozdział 29

Czasem po prostu nie jesteś w stanie zrobić już nic, bo nie masz siły walczyć o coś co przybija Cię z każdym dniem coraz bardziej...

Od momentu, w którym przyjaciele i rodzina Radka dowiedziała się o jego stanie zdrowia, minęło kilka dni. Wszyscy nieco się uspokoili. Bowiem minął czas, który decydował o jego dalszym życiu. Jego stan był stabilny, choć w dalszym ciągu był w śpiączce farmakologicznej. Maja spędzała całe dnie w szpitalu. Do domu wracała tylko aby się przebrać, czy też wziąć prysznic.
Miała wyrzuty sumienia, że przed samym wypadkiem posprzeczała się. Nie była to wielka kłótnia, po której żadne z rodzeństwa nie odzywa się do siebie przez długi, długi czas. Była to zwykła niezgodność charakterów. Oboje uparci, zawzięci i rozgadani. Kłócili się. Jedno narzekało na drugie i na odwrót. Ale pomimo tego, iż zawsze uparcie twierdzili że się nie cierpią, dopełniali się. Maja bez Radka była by nadzwyczajną dziewczyną, taką jakich na tym świecie jest mnóstwo. Bez niego, nie nauczyła by się jeździć na desce czy też grać w pokera. A Radek bez Majki? No właśnie. On zawdzięczał jej naprawdę wiele. Pierwsze porady dotyczące dziewczyn, otwieranie drzwi za pomocą spinacza biurowego a nawet obsługiwanie kuchenki mikrofalowej. Byli jak Bonnie i Clyde, osobno słabi, ale razem tworzyli zgrany duet, w którym każdy chciałby być.
Trwał środek sezonu. Arsenal miał codzienne, intensywne treningi. Wojtek wracał do trenignów, po ściągnięciu opatrunku, a Aaron chodził zamyslony. Chciał być blisko Majki, choć wiedział że nie może. Ubolewał nad tym, że Wenger nie pozwolił ani jemu, ani Szczęsnemu na wyjazd do Polski. No cóż, przed nimi ważne mecze i nie mogli pozwolic sobie na to aby najlepsi zawodnicy nie byli w wyjściowej jedenastce.
-Proszę iść już do domu. Czas wizyt już się skończył. Powinna pani odpocząć. – odezwała się łagodnym tonem głosu pielęgniarka wchodząc do sali.
-Tak, wiem, ale nie chce. Zostanę jeszcze chwile. – powiedziała ledwie słyszanym głosem Maja.
-Dobrze, ale proszę iść porządnie się wyspać. Jeśli będą nowe wiadomości to powiadomimy panią i rodzinę. – dokończył obdarowywując ją przyjaznym uśmiechem.
Mijały kolejne dni. Rozalia unikała matki, gdy ta była w domu. Nie mogła, a raczej nie chciała z nią rozmawiać. Może chciała się z nią pogodzić, ale Raniewskiej nie to teraz było w głowie. Nie była przekonana co do dobrych intencji matki. Może to tylko złe przeczucia, ale przecież przeczucia czasem się sprawdzają, prawda?
W rodzinie Kamińskich pogodzono się z trudną sytuacją. Codziennie ktoś odwiedzał Radka. W weekendy zjeżdżała się cała rodzina i czuwała obok jego łóżka. Jego stan był stabilny, choć przy próbie wybudzania ze śpiączki farmakologicznej pojawiły się komplikacje. Lekarze tłumaczyli to jako ‘tymczasową reakcje organizmu’. Radek zapadł w śpiączkę, a najgorszą wiadomością była niewiedza. Nikt nie wiedział kiedy się wybudzi. Każdy miał nadzieje że będzie to niebawem, a jego organizm będzie pracował jak przed wypadkiem.
W miedzy czasie, kiedy Arsenal miał kilku dniowy odpoczynek od treningów Aaron przyleciał do Polski. Całe dwa dni spędził razem z Maja w domu. Wpadali na chwilę do szpitala, aby sprawdzić co nowego u chłopaka. Ramsey próbował podnieś swoją dziewczynę na duchu, choć wiedział że będzie to bardzo trudne...

2 miesiące później ...

Nieoczekiwany zwrot akcji. Na śmierć nikt nie jest przygotowany. Nawet osoby które spodziewają się jej. Każda śmierć jest trudna. Każda potrafi przybić człowieka. Każda jest inna, ale każda łamie nam część naszego serca.
Wcześnie rano, gdy wszyscy byli pogrążeni w głębokim śnie, w domu Kamińskich rozdzwonił się telefon. Po odebraniu ojcu bliźniaków odebrało mowę. Usłyszał wiadomość, której do tej pory się wypierał. Jego jedyny syn umarł. Umarł, po długiej walce o życie. Lekarz mówił że nie żyje, a Maja razem z matką nie mogły powstrzymać łez. Czuły że świat walił im się na głowy, a one nie mogły powstrzymać tego. Nie potrafili nic powiedzieć. Umarła osoba którą znali od pierwszego oddechu, kochali go. Byli bezsilni, bo któż może się liczyć ze śmiercią? Nikt nie jest w stanie jej powstrzymać i tak było tym razem. Każdy umiera wcześniej czy późnej, jesteśmy przyzwyczajeni że śmierć osób starszych jest normalnością, ale nie tak młodych ludzi. Ludzi, którzy jeszcze dobrze nie zdążyli poznać życia, poznać siebie samych. Nie pomogły leki ani nowoczesna medycyna, o której tak wiele się mówi. Także nadzieja, którą wszyscy mieli nic nie dała. Teraz panował smutek, rozpacz… Atmosfera panująca w domu była przytłaczająca, również zza oknem. Szarość codziennego dnia i nieustannie padający deszcz. Panowała wszechogarniająca cisza, i można było usłyszeć tylko ciche szlochanie rodziny zza drzwi swoich pokoi. Nadzieja umarła… Umarła część duszy…
 I w jednej chwili Maja potrafiła wykrzywić usta wypełniając je smutkiem. Ubrana w dresy wyszła po kilku godzinach z domu ze świadomością, ze w tym momencie potrzebuje odrobiny samotności. Zatapiając usta w butelce od alkoholu i trzymając w reku papierosa, włączała na telefonie piosenki które odzwierciedlały jej teraźniejszy nastrój. Zamknęła oczy, unosząc głowę ku górze. I właśnie wtedy zaczęła uświadamiać sobie, ze jej dusza jest martwa, ze nigdy nie będzie jak kiedyś.
Przez kilka kolejnych dni rodzina chłopaka była pogrążona w głębokim smutku. Trwały również przygotowania do pogrzebu. Cała rodzina przybyła na tą uroczystość. Również Wojtek i Aaron uprosili Wenger’a aby przylecieć do kraju na kilka najbliższych dni.
Uroczystość odbyła się równo o godzinie 12:00. Ksiądz wygłosił kazanie i odprawił mszę pogrzebową. Będąc na cmentarzu, zgromadzeni pogrążeni byli w głębokiej ciszy. Słychać było tylko gorzkie szlochanie i dźwięki samochodów dochodzących z ulicy. Majka wyglądała dużo gorzej niż dzień po wypadku. Podkrążone oczy, cera bledsza niż śnieg, fioletowo siwe usta i smutek wypisany nie tylko na twarzy ale również w oczach. To nie była dziewczyna która każdego zarażała swoim uśmiechem i humorem. Gdzieś w środku nadal była nią, ale gorycz i smutek panowała nad jej ciałem. W czarno kruczej sukience wyglądała na dużo starszą. Nie zwracała uwagi na ludzi którzy przez kilka ostatnich dni omijali ją przyglądając się jej. Zdawała sobie sprawę że wygląda niczym widmo, ale nie miała siły udawać że wszystko jej dobrze.
-Majka, musisz odpocząć. Pojedziemy do domu. – powiedział łagodnym tonem głosu Aaron przytrzymując ją za rękę.
            Odwróciła głowę w jego kierunku. Popatrzyła na niego swoimi czerwonymi i zmęczonymi oczami. Nie miała siły się mu sprzeciwiać. Bo po co?  Zostali sami wśród setek kamiennych grobowców. Czuła się fatalnie. I nie potrafiła się niczym cieszyć. Była wdzięczna Ramsey’owi że czuwa przy niej i nie pozwala aby się całkiem załamała.
-Dziękuję. – powiedziała łamiącym się głosem kiedy jechali samochodem.
-Za co? – zapytał nieco zdezorientowany.
-Za to że jesteś przy mnie. –odpowiedziała ledwie słyszalnym głosem.
            Posłała mu lekki uśmiech. Uniosła swoje kąciki ust na tyle, ile była w stanie. Aaron złapał ją za rękę i mocno ścisnął dodając jej otuchy.
-Nie musisz udawać silnej. – powiedział patrząc w jej oczy, kiedy byli już w jej pokoju.
-Nie udaje.
-Nie kłam, widzę że sobie nie radzisz.
-Nie kłamię. Nie wierzysz mi? – powiedziała z wyrzutem.
-Kocham cię i się martwię.
-Niepotrzebnie. – odpowiedziała hardo.
            Chłopak podszedł do niej przytulając ją mocno, dając upust jej emocją. Wtuliła się w niego mocząc jego jasno niebieską koszulę. 
-Nie radzę sobie. - wyznała.
-Wiem, kochanie wiem. Ale wszystko będzie dobrze. - wyjaśnił jej gładząc ją po włosach. 
-Obiecujesz? - zapytała wycierając łzy.
-Obiecuje. - obiecał po czym pocałował Maję w czubek głowy.


-Maja wraca teraz do Londynu? – zapytał po chwili milczenia Wojtek wychodząc do Rozalii na taras.
-Nie, teraz raczej nie. Być może za tydzień. Na pewno nie zostanie w Polsce. Za dużo wspomnień, które ją przytłaczają. – odpowiedziała.
-Zostaniesz z nią teraz, czy wrócisz ze mną i Aaronem jutro?
-Zostanę i w sobotę wrócę. Opuściłam już wystarczająco dużo zajęć.
-Mam dziewczynę kujona. – zaśmiał się pod nosem, posyłając jej szeroki uśmiech.
-Nie jestem kujonem, po prostu ojciec uczył mnie żebym zawsze dążyła do celu.
-Oczywiście, a ja jestem Czerwony Kapturek.
-Raczej ten wilk, co babcie i Kapturka pożarł. – odpowiedziała kpiąco krzyżując ręce.
-Jeszcze się doigrasz. – powiedział wrogo.
-Grozisz mi?  - zapytała z niedowierzaniem po chwili.
-Nie, no co ty! – odparł.
            Uśmiechnął się pokazując jej szereg śnieżnobiałych zębów. Zbliżył się do niej i przyciągnął do siebie. Czuła jego wzrok na swoim ciele. Zawsze taka sytuacja przyprawiała ją o zawrót głowy, czuła się bezpiecznie. Woń jego perfum była tego dnia tak kusząca, że uniesposób było się jej oprzeć. Patrzyli sobie w oczy, mimo że jeszcze przed kilkoma chwilami martwiła się o Maję. W głębi duszy współczuł Kamińskiej, ale najważniejsze było dla niego szczęście Rozalii, która dzięki niemu uśmiechała się od ucha do ucha.
-Wojtek, mam takie dziwne uczucie – zaczęła Rozalia.
-Jakie? – dopytywał się.
-No takie dziwne. Takie jakbyś coś przede mną ukrywał. – dokończyła wyswobadzając się z jego objęć spoglądając na niego.
-Nie mam przed tobą tajemnic. – odrzekł natychmiastowo czując na sobie jej przenikliwy wzrok. – Nie masz się czym martwić. – uspokoił ją całując dziewczynę w policzek. Czuł w duchu zdenerwowanie. Czy ona coś podejrzewała? A może tylko takie dziwne uczycie? Przeklinał myślach siebie samego że wcześniej nie powiedział jej małego szczególiku.
-To dobrze.
-Kochanie…- powiedział kiedy brunetka wchodziła do domu.
-Tak?- Zatrzymała się i odwróciła.
-Nic takiego- odpowiedział - Chciałem tylko jeszcze raz na Ciebie spojrzeć.
-Kocham cię

-Ja ciebie też…

+++
Chciałam dobrze a wyszło jak wyszło. Zła na siebie jestem bo dodać miałam dużo wcześniej -,-
Przepraszam, nie chce się tutaj rozpisywać o tym że mam nawał nauki itp. Po prostu następnym razem czyli za tydzień mam nadzieje że dodam dużo dłuższy i ciekawszy. 

ps. oglądaliście wczorajszy mecz Arsenalu i Bayernu? :O 
Wojtek ma czerwoną kartke! Nie mogłam uwierzyć. Powtarza się po raz kolejny sytuacja z Euro. Byłam pewna że Arsenal wygra ten mecz, a tu proszę. Niespodzianka :x