You caused my heart to bleed and
You still owe me a reason
Cause I can't figure out why...
You caused my heart to bleed and
You still owe me a reason
Cause I can't figure out why.../ Ben Cocks - So Cold
You still owe me a reason
Cause I can't figure out why...
You caused my heart to bleed and
You still owe me a reason
Cause I can't figure out why.../ Ben Cocks - So Cold
Być może poniosły go nerwy, być
może niepotrzebnie wpadł w furię, być może niepotrzebnie wypił za dużo
alkoholu. Być może to przyczyniło się do takiego obrotu sprawy… Być może… Nic
pewnego.
Z samego rana do mieszkania
wróciła Rozalia. Gdy emocje opadły chciała na spokojnie porozmawiać z
bramkarzem, jednak nigdy nie spodziewała by się czegoś takiego. Zszokowana
przyłożyła dłoń do ust nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Przez jej umysł
przepływało tysiące myśli a oczy momentalnie zaszkliły się. Zrobiła krok w tył,
serce przyśpieszyło jakby miało wypaść z
klatki piersiowej a z oczu nadal spływały łzy. Nie czekając długo poszła na
górę wrzucając po kolejni swoje rzeczy do torby. Nie zastanawiała się co będzie
jej potrzebne, po prostu chciała wziąć wszystko naraz aby nie wracać. Spakowała
większość ciuchów, butów i kosmetyków. Gdy zasunęła torbę, usiadła ma łóżku
ocierając łzy z policzka i próbując się uspokoić. Na końcu schowała swoje
książki i laptopa do torby podręcznej którą przerzuciła przez ramię i zeszła na
dół. Jeszcze raz spojrzała do salonu, by upewnić się że dobrze postępuje. Czuła
jak pewna część jej duszy umiera. Nigdy nie czuła się tak źle. Przed samym
wyjściem stanęła naprzeciwko dużego lustra, które mieściło się w korytarzu.
Wyciągnęła swoją czerwoną szminkę pisząc na lustrze dwa słowa, które potrafiła
by mu teraz powiedzieć. Zacisnęła usta powstrzymując kolejną falę łez i wyszła
zamykając drzwi…
Przebudził się gdy usłyszał huk
zamykających się drzwi i silnik samochodu. Miał potwornego kaca i prawie nic
nie pamiętał. Bolały go plecy od spania na kanapie i głowa. Przeklął sam siebie
w myślach, za wszystkie litry alkoholu który wczoraj wypił. Gdy chciał wstać,
zauważył że obok, przytulona do jego klatki piersiowej śpi Sandra. Rozszerzył
szeroko oczy ze zdziwienia i wstał nie budząc jej. Zakręciło my się w głowie i
na chwile stracił równowagę. Przez moment miał przed oczami urywek wczorajszej
nocy. Moment w którym został sam z kieliszkiem wódki. Cholernie bolała go
głowa, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Przy próbie wyjścia po schodach po raz
kolejny zakręciło się mu w głowie. Zmuszony był usiąść na jednym ze schodków.
Chciał pozbierać myśli ale nie mógł się skupił, a co gorsza ze wczorajszej nocy
nie pamiętał prawie niczego. Ukrył twarz w dłoniach, próbując przypomnieć sobie
cokolwiek. Nadal był bez koszulki, a to nie wróżyło nic dobrego. Chciał wziąć
zimny prysznic, by choć na chwilę ból głowy się zmniejszył. Poszedł do
sypialni, po czyste ubrania i telefon by sprawdzić czy nie ma żadnych
wiadomości. Pootwierane szuflady i kilka rzuconych na podłogę rzeczy było dla
niego szokiem. Nie było rzeczy Raniewskiej. Kosmetyków, ciuchów, a nawet
książek. Nic, totalna pustka.
Nie zwlekając długo, przebrał
się i zszedł, a raczej zbiegł na dół szukając kluczyków. Sandra nie spała, siedziała na kanapie
czytając kolejne czasopismo.
-Czy między nami do czegoś wczoraj doszło? – zaczął
zdezorientowany.
-Mówisz o wczorajszej nocy?
Wojtek pokiwał twierdząco głową a Sandra teatralnie zamknęła
magazyn, który wylądował na stoliku i odgarnęła swoją grzywkę.
-Nieźle się upiłeś – stwierdziła kpiąco. – Niestety nie
pamiętam za wiele, owszem pocałowałeś mnie, ale chyba nie było nic poza tym.
Wojtek ruszył do drzwi, pchnął
je oby otworzyć zauważając napis na lustrze. To był szok. Nogi miał jak z waty
i gdyby nie szafka leżał by na podłodze. Czytał kilkakrotnie. Nie dowierzał
własnym oczom, a do tej pory kłopotów ze wzrokiem nie miał. „To koniec! R.” Te słowa wystarczyły by
zrozumieć że Rozalia widziała ich śpiących razem w jednym łóżku. Wybiegł z
domu, a wsiadając do samochodu próbował się do niej dodzwonić. Nie miał ochoty
z nikim rozmawiać, po prostu chciał ją znaleźć i wyjaśnić to.
-Łukasz, wiem że ona jest u ciebie. –kłócił się Wojtek
próbując wyminąć kolegę.
-Nie ma jej, ale tobie chętnie dałbym w mordę– warknął.
-Nie zdradziłem jej!- upierał się. –Wiem, że tutaj jest.
Powiedz jej że chce z nią porozmawiać! –żądał zły.
-Wynoś się stąd! Nie chce cię widzieć.
Złapał ze
koszulkę Łukasza, nie panował nad sobą. Wiedział, że Fabiański jest na niego
wściekły i nie zawaha się uderzyć go. Ale siniaki i rany nie miały znaczenia.
-Zostaw go, nic ci nie zrobił. – powiedziała spokojnie
Rozalia do blondyna.
Wzrok obu mężczyzn momentalnie skierował się na drobną
postać stojąco w półmroku korytarza.
-Musimy porozmawiać. – powiedział stanowczo.
Wyglądała
inaczej. Inaczej niż zazwyczaj, w jej oczach nie było już radości i chęci
życia. Rzadko widywał ją w dresach, może to też dlatego.
-Też mi się tak wydaje.
-Wiesz, że cię kocham. – zaczął gdy byli w tymczasowym
pokoju dziewczyny.
-Nie kłam. –odparła nie patrzą na niego.
-Jesteś dla mnie wszystkim, jak mógłbym cię okłamywać?!
-Przestań z tym! – krzyknęła patrząc na niego. – To tak
okazujesz miłość? Zdradzając osobę na której ci zależy?!
Złapał ją
za rękę, ale wyswobodziła się z jego uścisku. Gdy spadł jej z głowy kaptur było
widać wyraźnie że ma do niego żal. Serce mu pękało ale nie potrafił tego
zmienić.
-Nie dotykaj mnie. Nie chce mi się słuchać twoich wyjaśnień,
tej sterty kłamstw.
-Kocham cię
-A co robiłeś gdy ja cię kochałam?! – krzyczała w złości.
–Mówisz że nic cię z nią nie łączy, ale jednak się z nią przespałeś!
-Mam dość. – odparł patrząc jej w oczy, widząc gniew.
-Najlepiej tak powiedzieć.
-Posłuchaj, między mną o Sandrą do niczego nie doszło –
zaczął przeczesując ze zdenerwowania włosy.
-Nawet tego nie pamiętasz! Jak możesz przekonywać mnie że
mnie nie zdradziłeś, jeśli nic nie pamiętasz?!
-Ja…
Nie
dokończył. W jego kieszeni rozdzwonił się telefon. Wyciągnął go, miał zamiar
odrzucić, ale coś go powstrzymało. Odebrał. Żałował że odebrał. Wiedział, że
teraz trudniej będzie mu pogodzić się z polką.
-Widzę, że jesteś zatrudniony u niej na cały etat. –
powiedziała zgryźliwie Rozalia, kiedy Wojtek zakończył rozmowę.
-Sandra mnie potrzebuje, muszę jechać. Wrócimy do tego.
–wytłumaczył otwierając drzwi.
Złapała go
za nadgarstek, chciała zatrzymać. W jej oczach była determinacja i nadzieja,
której Szczęsny nie dostrzegał.
-Wojtek, jeśli jeszcze raz pojedziesz do Sandry, to nie masz
tu po co wracać. – powiedziała.
Nie odpowiedział, po prostu
wyszedł bez żadnego słowa, nadziei na lepsze jutro…
Jak się czuła? Była załamana.
Nie pomogła obecność Łukasza, czy nawet Majki. Potrzebowała spokoju, chciała
pomyśleć. Ale za każdym razem gdy myślała o Wojtku nie potrafiła powstrzymać
łez. Wiedziała, że Sandra teraz się cieszy jak nigdy. Ma Wojtka tylko dla
siebie. Wygrywała pojedyncze bitwy, wygrała też i wojnę o Szczęsnego. Może być
z siebie dumna. Natomiast Rozalia od kilku dni siedziała samotnie w pokoju. Nie
piła i nie jadła, płakała i wylewała
hektolitry łez. Miała popuchnięte oczy i brak chęci na co kol wiek.
Na początku, jej telefon
dzwonił co kilka chwil. Dzwonił dopóki nie wylądował na podłodze cały rozbity.
W napadzie złości Rozalia rzuciła nim o ścianę, rozbijając go. Już nie słyszała tysięcy nieodebranych
połączeń i setek wiadomości na sekretarce które brzmiały identycznie. Raz odebrała, odłożyła słuchawkę po kilku sekundach. Lecz
kiedy trzeba zamilknąć na parę godzin, dni wszystko pochłania mrok, a
popełnione przez nas błędy i ludzka tęsknota zaczyna świecić niewyobrażalnym
blaskiem, który toruje nam drogę do przeszłości. Do przeszłości, o której cały
czas chcemy zapomnieć. Z dnia na dzień coraz mocniej.
Ostatnia wiadomość na poczcie,
którą wysłuchała najbardziej raniła.
„Rozalia, wróć, pusto tutaj bez ciebie. Bardzo tęsknie…”. Głos Wojtka był
przesiąknięty bólem i goryczą. On sam mówiąc te słowa był w totalnej rozsypce.
Siedział wtedy na Tower Bridge patrząc na wschodzące słońce. Trząsł się z zimna
ale kontynuował swój monolog. Miedzy czasie poprawił kaptur który chronił go
przed zimnem. Nie mógł spać w nocy, dlatego chodził londyńskimi ulicami bez
celu. Po prostu chciał aby noc przeminęła i nastał nowy dzień. Nadal miał
nadzieje że się wszystko ułoży. Ale tamten dzień, był początkiem końca tej
nadziei. Nie odpisywała, nie odbierała telefonów. Ta wiadomość była ostatnią
jaką zostawił na jej poczcie. Dzwonił jeszcze kilkakrotnie, aby usłyszeć jej
głos na automatycznej sekretarce. Kiedy nie odbiera od ciebie telefonów sąsiad,
czy znajomy nie przejmujesz się tym bardzo. Lecz, kiedy
osoba, którą kochasz, milczy, jest to najsilniejszy rodzaj bólu jaki ktokolwiek
może ci zadać. O tej sile świadczy chociażby fakt, że nie masz możliwości
obrony musisz po prostu czuć i pomału w tym bólu umierać. Samotnie, bez
niczyjej pomocy. Musisz przeboleć, wylizać rany, które są głębokie i ciężko się
goją.
To dziwne uczucie gdy odchodzi
ktoś , kto przez długi czas był wszystkim w twoim życiu . Ale takie są
rozstania. Rozłąki zazwyczaj są bolesne. Zawsze kiedy dwoje ludzi jest ze sobą,
świat wydaje się piękniejszy, ale kiedy między nimi coś się psuje, czar pryska.
Przy rozstaniu zawsze ktoś cierpi. To tak jakby złączyć solniczkę i
pieprzniczkę. Razem tworzą jedność, ale gdy spróbujemy je rozłączyć, któraś
ucierpi. Nie wiadomo która. Być może ślad rozłąki nie będzie bardzo widoczny,
ale istnieje prawdopodobieństwo, że już nigdy nie będzie taka jak dawniej.
-Znajdź sobie kogoś w końcu! – powiedziała Majka.
-Żeby to było takie łatwe. – odparła Rozalia spoglądając na
przyjaciółkę, która męczyła się z ubieraniem swojego płaszcza.
-A nie jest? – zapytała blondynka, jak gdyby odpowiedź była
oczywista. – Od trzech miesięcy nie widzę w twoich oczach tej iskierki.
-No i?
-Przecież widać że jesteś smutna, mimo że się śmiejesz. –
stwierdziła wychodząc razem z Raniewską z kawiarni.
-Nic na to nie poradzę, nie umiem się w nikim zakochać.
-Umiesz, tylko nie chcesz.
-Tak, masz rację, nie chcę, już nie.
-Możesz mieć każdego, nie potrzebujesz przecież księcia z
bajki na białym koniu.
-Racja, nie potrzebuje, ale chciałabym go kiedyś spotkać i
powiedzieć mu że jest frajerem. – odparła podążając chodnikiem.
-Gdzie idziesz? – krzyknęła za nią Maja, która ledwo
nadążała.
-Nie wiem, przed siebie. – burknęła przez ramie nie
zatrzymując się.
-Powaliło cię?! – wycedził Łukasz nie mogąc uwierzyć w to co
widzi.
-Coś ty najlepszego zrobiła?! – skomentowała Majka, która aż
wstała z fotela.
-Nie podoba wam się? – zapytała Rozalia z szerokim uśmiechem
na twarzy.
-Bardziej podobałaś mi się w długich włosach, teraz
wyglądasz jak pieczarka. – skomentował Aaron, który na chwilę oderwał wzrok od
transmisji meczu lecącego w telewizji.
-Dzięki, prawdziwi przyjaciele po prostu .- odparła Rozalia
siadając na brzegu kanapy.
-Miałaś iść przed siebie, a nie do fryzjera! –lamentowała
Kamińska.
-Nie narzekajcie tyle. Nie obcięłam waszych włosów. Uznałam
że ścięcie ich, może być dobrym początkiem nowego życia.
-A co ze studniami? Postanowiłaś już coś? Zostajesz w
Londynie? – dopytywał się Łukasz, który pomimo rozmowy z przyjaciółką próbował
śledzić rozgrywki Realu.
-Od przyszłego semestru przenoszę się do Barcelony. Nie chcę
zostawać w Londynie. Za dużo wspomnień. Zamieszkam początkowo z ojcem, a
później się okaże. Wreszcie nie będę zajmować ci pokoju. – powiedziała
posyłając mu serdeczny uśmiech.
-Hurrrrrrrraaaaa!!! – wykrzyczał Aaron wstając z kanapy i
rozsypując całą miskę orzechowych chrupek na futrzasty, biały dywan. – *Naprzód
Madrycie! Naprzód Madrycie! By zwyciężać w pięknej walce, w obronie swoich
barw. Naprzód Madrycie! Naprzód Madrycie! Naprzód Madrycie!- krzyczał na całe
gardło uradowany Ramsey.
-Dlaczego Barcelona? Do tych cieniasów? Przeprowadź się do
królewskiego Madrytu. – przekonywał Aaron kiedy emocje opadły.
-Barcelona to nie cieniasy! – zbulwersował się Fabiański. –
Oni kochają piłkę, a nie jak ten twój Cristiano swój żel i lakier do włosów. –
odparł kpiąco.
-Doprawdy? Ale jednak wygrali, a ty wisisz mi skrzynkę
browaru. –odpowiedział dumny Aaron.
-Goń się.
-To kiedy wyjeżdżasz z Londynu? – rozmowę mężczyzn przerwała
Maja.
-W piątek mam samolot.
-To tylko dwa dni!
-Wiem, ale będziemy się odwiedzać i codziennie dzwonić.
Obiecuje. – powiedziała tuląc
przyjaciółkę.
-Mam nadzieje że w Hiszpanii będziesz szczęśliwa i poznasz
mężczyznę który już zawsze przy tobie.
-Tak, ja też mam taką nadzieje…
*hymn Realu Madryt.
+++
CZYTASZ-KOMENTUJESZ-MOTYWUJESZ.
1 ROZDZIAŁ I EPILOG. ;d
ktoś widział pożegnanie Lewego. :C Płakałam :CCCC
komentować czy wam się podoba ;D
jest godzina 00:43, dodaje rozdział i muszę wstać o 4:50. Umieram! Dlaczego Kraków jest tak daleko ?! :C
ps. zapraszam na IOW
DZIĘKUJE I DOBRANOC.