Wszyscy Ci, których dotknie miłość stają się nieśmiertelni, żyją w sercach tych, którzy tą miłością ich obdarzyli.
Stałem właśnie przed mieszkaniem Theo ze zgrzewką piwa w ręku. Lubiłem te nasze wspólne spotkania. Otworzył mi drzwi i po chwili siedziałem już na kanapie.
-Masz
mi coś do powiedzenia?- powiedział ciemnoskóry odkładając konsole na stolik
-Wygrałeś,
znowu. Czy ty możesz choć raz przegrać?
-Hahaha,
nie. Ja posiadam tytuł Mistrza. Nie pamiętasz?!
-Jak
mogę o tym zapomnieć?! Przecież mi go odebrałeś i teraz go odzyskać nie mogę
-Prawda,
prawda. Święta spędzasz tu w Anglii czy wracasz do Polski? – zapytał po chwili
-Raczej
wrócę. Mamusia by mnie zabiła gdyby mnie na wigilii nie było, a po za tym dawno
już nie byłem w Kobyłce. Po Euro wszystko mi tam przypominało o przegranej,
więc nie odwiedzałem rodziny.
-Rozumiem,
a jak ci się mieszka w nowym mieszkaniu?
-Szczerze
mówiąc to świetnie. Przynajmniej mi Janek nie mówi że w psychaitryku mieszkam.
-On
miał rację. Ja bym nie wytrzymał w tym starym szpitalu przez tyle lat. I to w
dodatku sam.
-Nie
byłem sam. No może na początku mieszkałem sam, ale później mieszała ze mną
Sandra, a jak zerwaliśmy to pojawiła się Agnes. A reszte to już znasz.
-Niestety…
‘~’Rozalia’~’
Wychodziliśmy
właśnie z Aaronem z kina. Było po 22, szliśmy zaśnieżonymi ulicami Londynu,
które oświetlały lampy.
-Aaron, jutro lecę do Polski- powiedziałam
-Jak to? Przecież miałaś lecieć dopiero w sobotę. –
odpowiedział szybko spoglądają na mnie
-No tak, ale chcę jeszcze załatwić kilka spraw przed świętami
i spotkać się ze znajomymi.
-Ale na sylwestra wracasz? Tak? – zapytał
-Oczywiście. I idziemy na ten bal. Nie mogę się już doczekać
– uśmiechnęłam się, a Walijczyk złożył na moich ustach pocałunek
-Ja też kochanie- szepnął mi do ucha. Chwycił mnie za rękę i
ruszyliśmy w stronę mojego mieszkania.
*
-Rozalia, rusz się bo nam samolot ucieknie- krzyczała Maja
-Trzeba było nie zaspać – powiedziałam wbiegając na lotnisko
Po szybkiej odprawie i zajęciu miejsc w samolocie byłyśmy już w powietrzu.
Leciałyśmy 2 godziny. Gdy samolot wylądował wysiadłyśmy z samolotu.
-Kto nas odbiera?- zapytałam Majki
-Młody, ale pewnie zapomniał – stwierdziła blondynka
-Nie zapomniał. Popatrz, idzie – powiedziałam wskazując na
chłopaka
-Cześć dziewczynki – przywitał się Radek
-No heej – powiedziałyśmy równocześnie
-Bierz te moje torby i idziemy – wycedziła Majka
-Wredota jednym słowem – wymamrotał pod nosem
-Słyszałam
Radek wziął bagaże siostry i wsadził do bagażnika. Jechaliśmy wolno, gdyż na
ulicy prócz korków był śnieg.
-Możesz odwieść mnie na stacje? – zapytałam chłopaka
-Nie wracasz do domu? – Kamiński popatrzył na mnie ze
zdziwieniem
-Niestety nie, matki i tak nie ma w domu. Z resztą nie chcę
się z nią kłócić. Pojadę do Dawida, mam tam do załatwienia kilka spraw. A
potem zabiorę się z nimi do dziadka.
-Jesteśmy na miejscu – oznajmił blondyn
-Dzięki – pocałowałam rodzeństwo w policzek- Wesołych świąt
bliźniaki – zaśmiałam się, zabrałam bagaże i udałam się do pociągu
*
Po kilku godzinach byłam już na miejscu. Siedziałam w ciepłym mieszkaniu na
wygodnym fotelu, przykryta kocem. Dochodziła 17:00, czekałam razem z Patrycją
na Dawida. Rozmawiałyśmy w tym czasie o świętach i o ciotce Lucynie, która jak
co roku musi we wszystko wtykać swój nos.
-Kochanie, wróciłem – krzyczał mój braciszek wchodząc do
mieszkania.
-Hej – powiedziała Patrycja witając się z nim, ja stanęłam w
drzwiach prowadzących do Saloni. Czekałam aż mnie łaskawie zauważy. Nie
musiałam czekać długo, bo już po niespełna kilku sekundach zobaczył moją osobę.
-Rozalka, co ty tutaj robisz? – zapytał zdziwiony
-Też się cieszę że cię widzę – powiedziałam i rzuciłam się mu
na szyję – tak strasznie tęskniłam
Brakowało mi tego jego mocnego uścisku. Przy nim zawszę czułam się bezpieczna.
Mimo że czasem się sprzeczaliśmy i mieliśmy zupełnie inny pogląd na świat, to
kochałam go. Był moim bratem, jedynym jakiego miałam.
Siedzieliśmy na kanapie oglądając jakąś durną komedie romantyczną.
-Ja idę spać. Dobranoc – oznajmiła Patrycja wychodząc z
salonu.
-No dobra, a teraz tak na poważnie. Dlaczego przyjechałaś do
Poznania? Tylko nie wmawiaj mi że się stęskniłaś, bo i tak ci nie uwierzę –
powiedział Dawid
-Wszystko się pieprzy. Marcel i Piotrek wyprawili mi kazanie
na temat Darka – zaczęłam
-A…
-Nie przerywaj mi, Długo się nad tym zastanawiałam.
Postanowiłam się spotkać z Darkiem. Za 2 dni mam z nim widzenie. Przyjechałam
do was, bo boję się spotkać z mamą. My nie umiemy ze sobą rozmawiać. Boję się
co może się jeszcze stać, gdy będziemy się kłócić. Wiesz co ona zrobiła? -
zapytałam brata, pokiwał przecząco głową – Gdy dzwoniłam do niej z pytaniem czy
będzie na świętach, powiedziała mi że nie. Jest we Włoszech ponieważ ”Musi
odpocząć”. – mówiłam ze złością – Nie daje już sobie rady. A najgorsze jest to
że nie wiem czy będę umiała wybaczyć Darkowi. Boję się że sobie nie poradzę.- w
moich oczach pojawiły się łzy
-Ciii, już dobrze. – powiedział Dawid przytulając mnie i
gładząc moje włosy
-Chcę żeby wszystko było dokładnie tak jak wcześniej
-Będzie, zobaczysz. Już za niedługo na pewno wszystko się
ułoży.
*
Nadszedł dzień widzenia z Dariuszem. W mojej głowie kłębiło się od czarnych
myśli i przebiegu tego spotkania. Bałam się. Bałam się tego że nie będzie
załował tego co zrobił. Siedziałam sama w pokoju widzeń. Byłam sama, jedynie
jakiś policjant stał i pilnował drzwi. Panowała przerażająca cisza. Nie lubiłam
takich miejsc. Małe okna, pomieszczenie tez nie było duże.
Drzwi otworzyły się, a w nich stanął Darek. Wysoki brunet, z tym samym wyrazem
twarzy co kiedyś. Usiadł naprzeciwko mnie. Milczeliśmy. Moje serce
przyśpieszyło, nie mogłam wydusić z siebie słowa.
-Myślałem że nie przyjdziesz – zaczął pierwszy. – Długo
czekałem żeby znów cię ujrzeć.
-To nie było dla mnie
łatwe
-Ładnie wyglądasz
- Nie przyszłam tutaj na
pogaduszki. Chcę znać całą prawdę. Rozumiesz? Od początku do końca, i nie
mawiaj mi gadki o przypadku. Już w to nie wierzę…
-To jest trudne-
zamilkł- Bo widzisz… Wersja którą ty znasz nie do końca jest poprawna. – mówił
szeptem, aby nikt go nie usłyszał – Tego wieczoru przyszło do mnie dwóch
bandytów. Z początku myślałem że chodzi im o ten dług, który miałem u ich
szefa, ale myliłem się. Wypytywali mnie o Damiana. Początkowo nic nie mówiłem,
ale zaczęli mi grozić że wydadzą mnie gliną. Dostałbym wtedy z 15 lat. Mieli
broń, gdy powiedziałem że Dymek chce ich wydać, wściekli się. Zaczęli coś
pieprzyć o tym że go dopadną. Pobili mnie a później zostawili. O jego śmierci
dowidziałem się następnego dnia.
-Mam ci uwierzyć? Znam cię, wiem że byłeś z nimi w momencie
śmierci Damiana. Mogłeś mu pomóc, przeżył by. – powiedziałam oskarżająco
-Dobra przyznaje, byłem tam. Ale nie wiesz jak to jest, kiedy
najlepszy kumpel ma ci w dupie – wycedził patrząc na mnie groźnie
-Co ty gadasz?! Dla Damiana byłeś jak brat, nigdy by cię nie
skrzywdził. Zawsze ci pomagał, nawet gdy na to nie zasłużyłeś. Za każdym razem
wstawiał się za ciebie. Kochałam go, a ty zabrałeś mi go. Wówczas cie
znienawidziłam. Nie masz pojęcia co przeżyłam kiedy z Piotrkiem i Sabiną
znaleźliśmy jego zwłoki w tym pieprzonym basenie. – po moich silnie czerwonych
policzkach pływały łzy. Po prostu miałam ochotę wykrzyczeć mu w twarz co o nim
myślę. – Przesłuchania, dochodzenie i ta cała rozprawa sądowa, naprawdę nie
rozumiem jak można być takim bydlakiem i zamordować człowieka z zimną krwią.
-Rozalia, żałuję tego, naprawdę żałuję. Chciałbym żeby on
żył, ale nie potrafię cofnąć czasu! Mam nadzieję że mi to kiedyś
wybaczysz. Codziennie budzę się ze świadomością że straciłem najbliższe osoby.
Jestem sam jak palec, i gdyby można było…- nie dokończył. Na stoliku położył
małą szkatułkę i przysunął ręką w moją stronę. – To dla ciebie.
-Co to jest?- zapytałam zdziwiona
-Damian dał mi to kilka tygodni przed śmiercią. Miałem ci to
dać, gdy nadejdzie odpowiedni moment. W szkatułce są rzeczy który były dla niego
najcenniejsze. Chciał abyś je miała…
-Koniec widzenia- powiedział surowo strażnik. Wstałam,
wzięłam szkatułkę i kierowałam się do wyjścia.
-Wybaczam ci, nigdy ci tego nie zapomnę, ale nie mam już do
ciebie żalu – powiedziałam cicho, prawie niesłyszalnie. W odpowiedzi usłyszałam
ledwie dosłyszalne „dziękuje” przepełnione goryczą…
*
Siedziałam samotnie w mieszkaniu brata. Opierałam się o błękitną ścianę,
skulona w kłębek. Podarunek od byłego przyjaciela leżał na łóżku, które
znajdowało się naprzeciwko mnie. W pomieszczaniu panował półmrok. Świeciła się
jedynie mała lampka nocna.
Podniosłam wzrok, po mojej twarzy spływały słone zły. Mój wzrok trwał tylko w
jednym punkcie – na szkatułce. Nie miałam odwagi jej otworzyć i zobaczyć co
znajduje się w środku. Mój mózg i ciało stanowczo odmawiało otwarcia
pudełeczka. Wpatrywałam się w nie przez jakiś czas. W końcu odważyłam się, i
wzięłam do ręki szkatułkę. Trzymałam je w moich roztrzęsionych dłoniach. Po
woli otworzyłam wieczko. W środku były drobiazgi. Ulubiona zapalniczka,
zapasowe kluczyki do motoru, krzyżyk, naszyjnik który przez przypadek mi urwał,
klucz od kłódki, płyta dvd, na której znajdował się filmik z wakacji które
spędziliśmy razem i biała kartka... Był to list. Śnieżno biała kartka papieru,
która zapisana była czarnym długopisem. Zaczęłam go czytać. Z każdym
kolejnym przeczytanym słowem bardziej drżały mi ręce, a łzy napływały do
kącików oczu.
Droga Rozalio
Kiedy będziesz to
czytać, mnie już zapewne nie będzie. Wiem, ze to może dziwna forma przekazu. Pisałem ten list
bardzo długo, raz wyrzucałem zniszczoną kartkę papieru do kosza, innym razem
zostawiałem ją na biurku. Chce ci przekazać coś bardzo ważnego. Choć wiem ze i
tak nie uda mi sie przekazać tego odpowiednio. Jest chaotycznie ale to właśnie
dlatego ze pisałem to wyrywane z serca.
Pamiętasz jak pierwszy raz się
poznaliśmy? Kiedy Cię ujrzałem poczułem, że moje życie nabrało sensu. Prawie
Cię przejechałem. Weszłaś mi prosto pod koła motoru, kłóciłaś się że nie
potrafię prowadzić. Potem zemdlałaś, i musiałem cię odwieźć do szpitala.
Strasznie na mnie krzyczałaś wtedy, ale podobało mi się. Od tamtej pory
byliśmy nie rozłączni. Wszędzie razem, w dzień i w nocy. Nasza wspólna
kąpiel w basenie, po której nie odzywałaś się do mnie prze tydzień. Wspólne
noce, po których budziłaś się w miękkiej pościeli, zła że promienie słońca są
aż tak jasne. I moja pierwsza jazda konno, po której miałem rękę w gipsie przez
dwa tygodnie.
Twój przepiękny uśmiech, ciemnobrązowe
oczy które śmiały się do mnie i długie, kruczo czarne włosy opadające na twe
ramiona. Za każdym razem kiedy mam Cię przed oczami, uśmiecham się. Nie ważne
czy jestem sam, czy na mieście a ludzie patrzą się jak na głupiego. Uwielbiałaś
się ze mną droczyć, denerwować mnie. Uwielbiałem twoje sarkastyczne odpowiedzi
na każde moje pytanie, głupią minę kiedy coś Ci nie odpowiadało. Z każdym dniem
zakochiwałem się w Tobie od nowa. Codziennie dawałaś mi powód do radości. Bo
każde spojrzenie w Twoje oczy, jest powodem, by nadal Cię kochać.
Każda nasza kłótnia, uświadamiała mi że
nie mogę Cię stracić, że jesteś powodem, który daje mi siłę, aby budzić się
codziennie z uśmiechem na twarzy, z myślą że jesteś obok mnie.
Teraz mnie już nie ma.
Zostało po mnie tylko wspomnienie. W szkatułce zostawiam rzeczy, z którymi
wiążą się wspaniałe wspomnienia. Chwile, dla których warto żyć zostawiam w tej
drewnianej skrzynce. Ona jest przeznaczona tylko dla Ciebie. Jest w niej klucz
którym zamknęliśmy naszą kłódkę na moście w dzień moich urodzin. To jedno z
wspanialszych chwil spędzonych w Twoim towarzystwie.
Gdy nie będzie mnie obok
Ciebie, Ty będziesz silna. Nie będziesz żyła przeszłością. Zamkniesz rozdział w
którym głównymi bohaterami byliśmy my, i zaczniesz nowy swojego życia.
Znajdziesz mężczyznę, który cię uszczęśliwi i da poczucie bezpieczeństwa. Który
założy z Tobą rodzinę i sprawi, że będziesz najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Bądź zawsze uśmiechnięta, pełna optymizmu i nie zapominaj że jesteś jedyna w
sowim rodzaju… Kocham cię…
Twój na zawszę Damian.
P.S.
Mój duch zawsze będzie przy Tobie, aż do Twej śmierci, która mam nadzieję, mimo
iż będzie końcem istnienia Twego ciała, będzie początkiem wspólnego życia
naszych dusz!
Rzuciłam list na podłogę, i zaczęłam głośno szlochać.
Przyłożyłam dłonie do twarzy, na której malował się ból. Chciałam zamknąć
szkatułkę, i nigdy do niej już nie zaglądać, ale zobaczyłam że na jej dnie są
jakieś zdjęcia. Wzięłam je do ręki.
Pierwsze przedstawiało naszą dwójkę w
basenie, kiedy Damian starał się zapewnić mnie że basen to nic złego. Drugie
zaś, dzień jego urodzin. Ten dzień był jednym z najwspanialszych dni mojego
życia. Wtedy po raz pierwszy wyznał mi miłość. Na odwrocie zdjęcia było
napisane „R+D=♥ Na zawszę razem”. Ponownie się rozpłakałam. Opierałam
się o ścianę, przykładając zdjęcie do piersi.
W drzwiach ujrzałam brata. Podbiegł do mnie mocno mnie tuląc. Oparłam głowę o
jego ramię i płakałam. Nie mogłam opanować łez. Po prostu nie miałam siły powstrzymywać
ich.
Po jakimś czasie uspokoiłam się.
Siedziałam okryta kocem na łóżku. Trzymałam w ręku nasze wspólne zdjęcie.
Wpatrywałam się w nie i przypominały mi się te wszystkie dni, które sprawiały
że byłam szczęśliwa. Nie musiałam nikogo udawać, on akceptował mnie taką jaką
byłam. Nie próbował mnie zmieniać.
-Mogę
na chwilę?- powiedziała Patrycja. Pokiwałam twierdząco głową. Usiadła obok mnie
podając mi gorącą herbatę. – Tęsknisz za nim? – zapytała po chwili milczenia
-Tęsknie za
jego oczami…
+++
Witam!
Na początek muszę Was przeprosić że w ubiegłym tygodniu nie pojawił się rozdział. Spowodowało to brak wolnego czasu, poprawianie ocen itd. Oczywiście wszystkie zaległości na blagach postaram sie jak najszybciej nadrobić. Pozdrawiam Themalkina.
Witam!
Na początek muszę Was przeprosić że w ubiegłym tygodniu nie pojawił się rozdział. Spowodowało to brak wolnego czasu, poprawianie ocen itd. Oczywiście wszystkie zaległości na blagach postaram sie jak najszybciej nadrobić. Pozdrawiam Themalkina.
Cieszę się, ze dodałaś kolejny mam nadzieje, że Rozalia się jakos pozbiera i, ze wszystko będzie ok
OdpowiedzUsuńCieszę sie, ze wybaczyła Dariuszowi, choc nie zapomniała....
A jej matkka zachowała sie nieodpowiednio. Mogła spędzicchoćtrochę czasu z córka a nie wyjeżdżać do Włoch. T było nieodpowiednie posuniecie z jej strony.
Z niecierpliowościa czekam na nastepny
Życzę weny ;*
Matko popłakałam się jak czytałam ten list. Poprostu aż sama się sobie dziwię al cóż.. Czekam na next i zapraszam do mnie na nowy http://trudny-wybor.blog.pl/ :)
OdpowiedzUsuńcudowny jest ten rozdział, mimo tego że zawiera smutne rzeczy. Mam nadzieję że Rozalia poradzi sobie ze wszystkim i będzie szczęśliwa oraz że pokocha kogoś kto ukoi jej ból po stracie Damiana. Zirytowała mnie strasznie matka Rozalii no jak tak można traktować rodzoną córkę ;x miejmy nadzieję że zrozumie kiedyś swoje złe zachowanie..
OdpowiedzUsuńczekam na następny <3
buziaki ;*
Świetny, aż się popłakałam , z niecierpliwością czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia czy ja na miejscu Rozalii zdołałabym pójść do Darka i rozdrapywać stare rany. Ale właśnie to spotkanie ją oczyściło i może sprawi, że spojrzy na tą sytuację, śmierć dawnego ukochanego z innej perspektywy.
Matka Rozalii jest totalnie beznadziejna! Co ona sobie wyobraża? Kobieta kompletnie nie powinna być matką. Na szczęście Rozalia ma wspaniałych przyjaciół i brata, a to najważniejsze.
Pozdrawiam serdecznie!
W wolnym czasie zapraszam do siebie :)[http://pokaz-mi-siebie.blogspot.com]
Ahhh, cudowny jest. Dzięki wielkie, że mnie informujesz :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz i nie mogę się doczekać nexta :*
POZDRAWIAM!
Przepraszam za opóźnienie, ale w końcu zapraszam na nowy rozdział!
OdpowiedzUsuńmajkes.blog.pl
Pozdrawiam. ;)