Są w moim życiu takie osoby, którym wolno wszystko. Mogą czytać moje sms, budzić mnie o 4 rano i zdrabniać moje imię. Nawet jeśli tego nienawidzę.
Dni od niezwykłego sylwestra mijają nieubłaganie Rozalię całkowicie pochłonęła nauka. Z każdym kolejnym dniem miała coraz mniej czasu dla siebie i przyjaciół. Z Aaronem spotykała się tylko z konieczności lub gdy ten zaproponował wspólnie spędzony wieczór. Rozalia musiała przemyśleć sobie swoje sprawy uczuciowe. Nie mogła dalej zwlekać z rozmową z Aaronem. Wiedziała że nic ich już nie łączy. Nie żywiła do niego żadnego uczucia prócz przyjaźni. Wiele razy przed zamknięciem oczu układała scenariusz przebiegu tej rozmowy, w głębi duszy pragnęła by chłopak jej wybaczył że nie potrafi go pokochać, ale obawiała się że nie zrozumie. Bała się będzie miał do niej pretensje że dała mu złudne nadzieje, dlatego odwlekała tą rozmowę jak najdłużej. Chciała ograniczyć kontakt z Ramseyem jak tylko się da.
-Nie. – odparła cicho zamykając książkę. – Stało się coś?
-A co się miało stać? – zapytała zdziwiona. – Chciałam zapytać co robisz jutro.
-Projekt na zajęcia. Muszę go oddać do końca miesiąca. Kompletnie nie wiem jak się za niego zabrać. – powiedziała zdesperowana.
-To ja mam pewien pomysł. – usiadła na łóżku, uśmiechając się podejrzliwie. - Pójdźmy jutro na lodowisko. Jak dawniej. Tylko ja i ty. Pogadamy, rozerwiemy się i nie będziesz ciągle gnić na tym łóżku. A kto wie, może będziesz wtedy wiedzieć jak wykonać tą swoją prace. – powiedziała zachęcająco.
-Projekt.- poprawiła ją. – Brzmi nieźle jak na początek. Kontynuuj…
-Kawa, lody, zakupy i kino. Oczywiście ja stawiam. To co, jesteśmy umówione?
-Hmm… Proponujesz mi kawę, lody na twój koszt. Coś mi się tu nie zgadza. Czego chcesz?
-No bo widzisz… – zaczęła Majka, nie wiedząc co dalej powiedzieć.
-Bez owijania w bawełnę.
-W piątek mam randkę. Zaprosiłam go tutaj, do naszego mieszkania i czy mogłabyś sobie jakoś zorganizować czas na ten dzień? – zapytała niepewnie.
-Jasne. – odparła krótko. –Znam go? – zapytała po chwili uśmiechając się do niej.
-Nic ci nie powiem. – zaprotestowała
-Dlaczego? – zapytała.
-Bo jak ostatnim razem ci powiedziałam ze mam randkę z Mikołajem to śledziłaś mnie razem z Radkiem, pod pretekstem że szukacie toalety. Dlatego teraz nic ode mnie nie wyciągniesz. I nawet nie próbuj zgadywać.
-Ej, to nie moja wina że twój braciszek nie umie się wtopić w tłum. Gdyby nie on to byś pewnie nie zauważyła że cię obserwuje. Ja się o ciebie martwię, to z troski o ciebie. Nie chce żeby ci się stała krzywda – powiedziała teatralnie.
-Tak, tak. Ja znam tą twoją gadkę. Już nie jestem dzieckiem, poradzę sobie. – zakończyła wychodząc z pokoju.
-Ale te lody nadal aktualne? – krzyknęła brunetka za nią uśmiechając się do siebie. Nie usłyszała jednak odpowiedzi, a to oznaczało w języku Mai „tak, pewnie.”
*
Rozalia obudziła się przed swoim budzikiem. Jednak nie miała najmniejszej ochoty wychodzić z łóżka. Po trzydziestu minutach leżenia pod ciepłą kołdrą i wpatrując się w sufit wyszła z łóżka. Skierowała się do łazienki, gdzie wzięła szybki prysznic. Owinięta ręcznikiem zaczęła rozczesywać i suszyć swoje długie włosy. Ubrała swoje szare jeansy i bordowy ciepły sweter.
Dzień był dziś wyjątkowo paskudny. Padał śnieg, a niebo było całkowicie zachmurzone. Brunetka zabrała swoje rzeczy i niechętnie udała się na uczelnię. Temperatura była minusowa, dlatego jej policzki i nos od razu zrobiły się zimne i różowe. Dzisiaj nie czuła się zbyt dobrze. Złe samopoczucie, stresujące zajęcia i panująca na dworze pogoda totalnie ją przytłoczyły. Dziękowała Bogu, że w ostatniej chwili profesor zachorował a ona mogła wcześniej wrócić do domu.
-Rosalie, jesteśmy w tej samej grupie, więc może projekt robiliśmy razem? Ja wiem że chciałaś sama, ale kompletnie nie wiem jak się za niego zabrać, a tylko ty nie masz pary. – powiedział wysoki brunet o błękitnych oczach, gdy dziewczyna kierowała się w stronę wyjścia.
-To jesteśmy umówieni?
-Tak, może spotkamy się w ten czwartek? Nie mam dużo nauki więc na spokojne moglibyśmy zacząć przygotowania.
-W czwartek? Ten czwartek? – zapytał a jako odpowiedz dosła lekkie skinienie głową Rozalii.
- Nie mogę, wybacz. A co powiesz na sobotę? Chyba że masz już jakieś plany?
-Nie, sobota jest w porządku. Do zobaczenia Toby. – pożegnała się zakładając szalik na szyję.
Droga do domu minęła jej bardzo szybko. Gdy tylko przekroczyła próg mieszkania odstawiła swoje książki na półkę a sama poszła się przebrać w coś cieplejszego. Po wykonaniu czynności zrobiła sobie gorącą herbatę. Usiadła na krześle przy stole wczytując się w gazetę. Miała pecha, gdyż była to gazeta Mai, w dodatku sportowa. Czytała po kilka wyrazów z danego artykułu, a gdy nie spodobało się jej rozpoczęcie oglądała obrazki. Około szesnastej ubrała kurtkę, wzięła kluczyki do samochodu i pojechała na lodowisko.
Po dotarciu na miejsce dostrzegła przyjaciółkę przy wejściu. Szybkim krokiem ruszyła w jej kierunku. Przywitała się i po chwili obie jeździły na łyżwach. Na tafli lodu było tylko kilkoro popisujących się nastolatków. Dziewczyny bawiły się w najlepsze. Majka oczywiście radziła sobie znakomicie, w porównaniu do Rozalii, która zaliczyła już kilka upadków.
-Tyłek mnie boli! – jęczała Raniewska.
-Jak się nie umie jeździć, to nie powinno się wkładać łyżew. – odpowiedziała.
-Kiedy ja umiem! To wina tych głupich i tępych łyżew. Gdyby nie one to bym się nie wywróciła. – powiedziała oburzona.
-Zwal winę na łyżwy. Ścigamy się? Jedno okrążenie wokół całego lodowiska, kto przegra sprząta mieszkanie przez miesiąc. Stoi? – dokończyła wystawiając swoją dłoń do uścisku.
-Stoi. – odpowiedziała.
W tym samym momencie obie wystartowały jak z torpedy. Jechały bardzo szybko, ale żadna z dziewczyn nie chciała przegrać. Gdy zbliżały się do końca tafli lodu Majka wpadła w poślizg i upadla na lód. Rozalia prześcignęła ją, zapewniając sobie wygraną, ale gdy tylko zauważyła Maję trzymającą się za kostkę podjechała do niej pomagając jej zejść z lodowiska.
-Boli cię? – zapytała przerażona.
-Jak cholera. Nie mogę na niej stanąć. A jak to złamanie?
-Złamanie kostki?! Durniejszej rzeczy jeszcze nie słyszałam. Chodź, pomogę ci dojść do samochodu. Musimy pojechać do lekarza. Kosta ci strasznie spuchła.
-Ja się boje! Nie chce do szpitala! – protestowała Kamińska.
-Nie obchodzi mnie czego chcesz. Pojedziemy do tego szpitala czy ci się to podoba czy nie! Zrozumiano?
-Nie lubię cię. – warknęła
-Jeszcze będziesz mi dziękować. – powiedziała dumnie Rozalia.
*
Kilku godzinne siedzenie w szpitalnej poczekalni dało dziewczyną siwe znaki. Lekarz miał przyjść ponad dwie godziny temu i sprawdzić co z kostką Majki, ale nie pojawiał się, przez co dziewczynie jeszcze bardziej pogorszył się humor. Nie miała najmniejszej ochoty dalej czekać na spóźniającego się doktora. Najchętniej wyszła by stamtąd. Siedziała z założonymi rękami na krześle próbując opanować swoją złość, i zapomnieć choć na chwilę o bólu towarzyszącym kostce.
-Pani Kamińska? – zapytała pielęgniarka stojąca nad Mają. – Zaraz przyjdzie lekarz opatrzyć nogę.
-Najwyższa pora – burknęła do siebie po polsku.
-Nazywam się doktor Smith. – powiedział mężczyzna wchodząc do sali.
Było około piędź dziesiątki. Niski, tęgi i w dodatku łysy. Majka miała ochotę powiedzieć mu co sądzi o jego spóźnieniu, ale nie miała siły na jaką kol wiek konwersację z mężczyzną. Chciała aby jak najszybciej opatrzył jej nogę, by mogła wrócić do domu.
-Kosta jest mocno skręcona. Powinna pani oszczędzać ją. Najlepiej nie wychodzić z domu przez co najmniej tydzień, i chodzić tylko gdy będzie to konieczność. – powiedział lekarz skończywszy opatrywanie kostki.
Majka posłusznie przytakiwała doktorowi na jego zalecenia. Była pół świadoma, przez mocne leki przeciwbólowe podane przez pielęgniarkę. Z pomocą Rozalii dotarła do mieszkania. Od razu poszła do swojego pokoju kładąc się na łóżku i zasypiając. Nie miała już siły na nic. Rozalia wzięła tylko szybki prysznic i poszła do łóżka. Była wykończona, a przed nią był bardzo ważny dzień.
*
Następnego dnia Rozalia obudziła się z samego rana. Nie miała zajęć, więc nie musiała wstawać wcześnie. Jednak mimo starań nie mogła ponownie zasnąć. Wstała ubrała się w czarne jeansy, białą bokserkę i fioletowy sweterek. Po sprawdzeniu wiadomości na pocznie i nowych plotkach na portalach społecznościowych wysłała sms Aaronowi.
Rozalia: „Muszę z Tobą porozmawiać. To bardzo ważne. Możemy się dziś spotkać?”
Nie musiała długo czekać na odpowiedź, już po kilku minutach przyszła wiadomość.
Aaron: „Spotkajmy się u mnie po treningu, około 18.”
Rozalia: „OK.”
Po zjedzeniu śniadania wzięła się za sprzątanie swojego pokoju. Musiała ogarnąć bałagan który panował nie tylko w pokoju, ale również i całym mieszkaniu. Ostatnio Majka i Rozalia nie miały czasu aby zająć się porządkami. Obie całymi dnia przesiadywały na uczelni lub w bibliotece. Raniewska chcąc wykorzystać wolny dzień i nie myśleć o swoich troskach wzięła się za porządkowanie swoich ciuchów, które walały się po mieszkaniu. Na koniec zostawiła sprzątanie klatki swojemu królikowi, którego dostała od Łukasza.
-No to chyba skończyliśmy Pysiek, co? – powiedziała do zwierzaka siadając na fotelu, obok jego klatki. – Pasowało by się zacząć ubierać.
-Rozalia! Chodź tu na minutę! – krzyczała Maja.
-Co się drzesz? – warknęła wchodząc do pokoju.
-Spokojnie, bo się zapowietrzysz.- powiedziała spokojnie blondynka. – Chciałam zapytać czy nie widziałaś gdzieś mojej ładowarki do telefonu.
-Ostatnio widziałam ją u ciebie pod łóżkiem. Hmm... nie ma. Gdzie ona może być? Masz, była na parapecie.- powiedziała podając jej sprzęt.
-Ciekawe jak tam się znalazła – zamyśliła się
-No ciekawe, ciekawe… Blondi, ja wychodzę na chwilkę. Za jakąś godzinę wrócę, bądź grzeczna. Okej?
-Za tą blondi to po łbie dostaniesz! – powiedziała zbulwersowana Maja.
-Tak, oczywiście. – wycedziła z ironia Rozalia.
Około 17:30 Raniewska ubrała płaszcz, zabrała torbę, kluczyki i ruszyła do mieszkania Aarona. Droga minęła jej zadziwiająco szybko. Gdy stała przed jego drzwiami serce podeszło jej aż do gardła. Ciśnienie gwałtownie podskoczyło i od razu zrobiło się jej duszno. Zapukała cicho do drzwi a gdy ujrzała w nich Ramseya miała ochotę uciec. Wydusiła z siebie zwykłe „cześć”, choć i tak nie była pewna że będzie umiała powiedzieć coś więcej.
Chłopak zrobił jej gorącej herbaty z cytryną i oboje usiedli na skórzanej kanapie w salonie. Aaron przyglądał się jej, nie widział jej bowiem aż tak zdenerwowanej.
-Chciałam z tobą porozmawiać. To bardzo ważne. – zaczęła.
-A więc słucham. – powiedział spoglądając na nią.
-Bo… ja… Nie wiem jak mam ci to powiedzieć – wstała z kanapy i podeszła do okna, podpierając się dłońmi o parapet. Patrzyła tępo przez okno za którym panował mrok. Czuła się jak mała dziewczyna, która boi się przyznać do błędu. Serce waliło jej z każdą chwilą coraz szybciej, a ręce drżały.
-Pamiętasz jak się pierwszy raz spotkaliśmy? A później jak zapraszałeś mnie na randkę. Strasznie mnie wtedy denerwowałeś. Ale podobało mi się że nie chcesz odpuścić. Gdy poprosiłeś mnie abym została twoją dziewczyną, byłam w szoku. Myślałam wtedy ze stworzymy fajny związek. Ty i ja, na zawsze razem. Byłeś dla mnie prawdziwym oparciem, wspierałeś mnie. Ale coś we mnie pękło. Nie chcę abyś mnie źle zrozumiał, jesteś cudownym facetem. – w tym momencie chłopak podszedł do niej i popatrzył jej w oczy- Ale nie potrafię pokochać cię jak mężczyznę. Po prostu nie umiem, nie zasługuję na ciebie. – dokończyła swój monolog, a po jej policzku spłynęła pojedyncza łza.
-Nie opowiadaj głupot. Nie jeden chciałby cię mieć u swojego boku – uśmiechnął się do niej.
-Proszę nie żartuj teraz.
-Ja mówię poważnie. Od dawna chciałem z tobą porozmawiać o nas. Jesteś piękną i mądrą kobietą. Chciałem żebyś wiedziała o tym. Ja zrozumiałem że nie mogę kochać dwóch osób jednocześnie. Wybacz… – dokończył siadając na fotelu.
-Kochasz ją, prawda? – zapytała Rozalia
-Kogo?
-Dziewczynę ze zdjęcia. Widziałam jak patrzysz na tą fotografię. Emily, tak?
-Ja… chyba, nie wiem. Jestem kretynem! Przepraszam że nadal ją kocham.
-Nie mów tak! Nigdy nie przepraszaj za to że kochasz, sam przecież nie wybierałeś osoby którą kochasz. To przychodzi niespodziewanie, nie zależnie od nas.
-Myślisz, że ona nadal coś do mnie czuje?
-Ja nie myślę, ja to wiem. Popatrz na mnie. Walcz o nią, przecież nie możesz się poddać. Jeżeli to zrobisz będziesz kompletnym kretynem! Rozumiesz?
-Taaa, chyba tak. A co jeżeli nie będzie chciała być ze mną?
-Z wami, to tak ja z dziećmi – powiedziała zirytowana – Pomyśl co możesz zrobić aby ją odzyskać. Kup jej kwiatki, zaproś na kolacje i powiedz co czujesz. Nie masz nic do stracenia.
-A co jeśli…
-To może ja ci to inaczej wytłumaczę. – przerwała mu widząc że nadal nie jest przekonany do jej pomysłu. – Jak grasz mecz, to nie wiesz jakim wynikiem się zakończy. Nie wiesz czy będziesz w drużynie zwycięzców. Ale mimo to walczysz, odbierasz piłkę przeciwnikowi i strzelasz gola. To nie jest trudne, prawda? Robiłeś to wiele razy. Teraz musisz odebrać tą „piłkę” i powiedzieć jej że ją kochasz. Jestem twoją dziewczyną, sorki byłą dziewczyną – powiedziała mocno akcentując przed ostatnie słowo – więc radzę ci mnie posłuchać, i za niedługo będziesz miał Emily u swego boku. – dokończyła dumnie, krzyżując ręce.
-Rosalie, jesteś moim aniołem. Jutro do niej pojadę. Jeśli mnie nie będzie chciała, to trudno. Może spotkam jeszcze kogoś.
-Ty, Kochaś na początku skup się na jednej – zaśmiała się.
-Wiem, tak tylko mówię.
Resztę wieczoru spędzili oglądając filmy i grając w karty. Oczywiście Aaron wykorzystywał swoje umiejętności aby pop
rawić Rozalii humor i przywrócić jej radość życia. Mimo że straciła partnera nie czuła pustki takiej jak po stracie Damiana. Tracąc chłopaka, zyskała przyjaciela. Po stracie chłopaka powinna być przygnębiona, ale było wręcz przeciwnie. Ramsey traktował ją jak siostrę, i był w stanie zrobić wszystko byle by ujrzeć uśmiech na twarzy Rozalki…
+++
O bosz, nareszcie skończyłam. Wybaczcie mi tą długą nieobecność, ale ostatnio trudno mi się jest skupić na czym kol wiek, nie wspominając już o pisaniu. W wakacje rozdziały miały pojawiać się częściej, a są co dwa tygodnie. Jestem na siebie strasznie zła! Ostatnio brakuje mi czasu, na kompie siedze tylko chwile i nie za bardzo mam kiedy pisać. Końcówka tego rozdziału w ogóle mi się nie podoba. Ten rozdział miał wyglądać zupełnie inaczej, ale tak to już jest kiedy brakuje weny. Następny będzie na pewno dużo lepszy, gdyż mam na niego pewien pomysł. Pewnie zauważyliście że zmieniłam styl pisania, z perspektywy bohaterów było mi dość trudno pisać, dlatego mam nadzieje że nie będziecie na mnie źli. Piszcie w komentarzach jak wolicie bardziej. Tak czy z perspektywy. Wasze zdanie liczy się najbardziej.
Dziś mecz Bvb- Bayern. Mam nadzieje że Bvb wygra. <3
Dziś mecz Bvb- Bayern. Mam nadzieje że Bvb wygra. <3
Buziaki, Themalkina Ful