czwartek, 11 lipca 2013

Rozdział 15

Bo czasem po prostu chciałabym normalnie być szczęśliwą... Bez udawania, bez sztucznych uśmiechów…

            Po uroczystej wigilii zaczęło się rozpakowywanie prezentów. Największą uciechę mieli najmłodsi. Tego dnia byłam naprawdę szczęśliwa. Największą niespodzianką dla mnie był niezapowiedziany gość. Był nim mój tata. Strasznie się ucieszyłam, kiedy go zobaczyłam, gdyż bardzo za nim tęskniłam.
            Drugi dzień świąt zaczął się zwyczajnie. Z samego rana było słychać moich najmłodszych kuzynów i ciotkę Lucynę, która musiała być zawsze i wszędzie na bieżąco z plotkami.
            Wieczorem ubrana jeszcze w elegancką sukienkę skontaktowałam się z Aaronem przez Skype. Kiedy usłyszałam w głośnikach jego ciepły głos a na ekranie wyświetliła mi się jego twarz, coś dziwnego ukłuło mnie w serce.
-Wszystkiego najlepszego kochanie. – powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
-Dziękuje. Ślicznie wyglądasz. – zakomunikował. – Nie mogę się doczekać, aż znów cię zobaczę .
-Ja też. Jak minęły ci święta? – zapytałam.
-Szybko, za szybko. Wszystko u ciebie w porządku? Wydajesz się być czymś przygnębiona.

-Wszystko jest w porządku. – skłamałam, po czym uśmiechnęłam się lekko do niego.- Po prostu ostatnio dużo się wydarzyło. A po za tym, brakuje mi ciebie.
            Kolejne, perfidne kłamstwo. Tak, jestem kłamczuchą. Kocham Aarona, ale jak najlepszego przyjaciela. Czuję się przy nim bezpieczna. Przy nim nie muszę nikogo udawać. Muszę przemyśle sobie kilka ważnych spraw. Przemyśleć moje życie, które nie jest idealne. Muszę przede wszystkim porozmawiać z Ramesy’em o tym, co nas łączy. Nie chcę go zranić, nie chcę aby cierpiał przeze mnie…
-Rosalie? Słuchasz mnie w ogóle? – zapytał Walijczyk.
-Co?! Tak, oczywiście. – powiedziałam zdezorientowana. – O czym to my rozmawialiśmy?
-Pytałem czy nasze plany związane z sylwestrem są nadal aktualne.
-Jasne, tak jak planowaliśmy wrócę do Londynu przed sylwestem. – uśmiechnęłam się.
--Na pewno się dobrze czujesz kochanie? – zapytał Aaron.
-Dlaczego pytasz?
-Bo wydajesz się być taka nieobecna. Martwię się o ciebie.
-Bez obaw, to przez te świąteczne smakołyki. Za dużo cukru jak na jeden dzień – zaśmiałam się.
-To dobrze. Muszę kończyć. Do zobaczenia. Kocham cię.- powiedział przesyłając mi całusa.
            Zaraz po rozmowie wzięłam zimny prysznic i poszłam od razu do łóżka.

*
Dzisiaj miałam się spotkać z przyjaciółmi.  Strasznie się za nimi stęskniłam. Niby rozmawiałam z nimi przez skype, ale jednak to nie to samo co zobaczyć ich na żywo, móc przytulić i pośmiać się. Przyszłam jak zwykle spóźniona, gdy już wszyscy mnie oczekiwali, a przynajmniej wtedy wydawało się się ze wszyscy…
 -Gdzie Tami?  - zapytałam witając się z przyjaciółmi i zajmując miejsce obok Radka.
-Nie ma. – bąknął Tomek.
-Widzę, ale dlaczego jej nie ma? – dopytywałam się.
-Jakby ci to powiedzieć  - zaczęła Sabina. – Tamara kilka tygodni temu pokłóciła się ze mną. Powiedziała że ją ograniczam, a reszta naszej paczki jest uciążliwa. Wróciła do tego całego Bartka i teraz trzyma się z nim i jego kumplami.
-To niemożliwe, zgodzę się że często się obraża o byle co, ale to musi być jakieś nieporozumienie. Przysięgałyśmy sobie przyjaźń i
-Niestety to prawda. – wtrącił się Piotrek.
-Nie rozmawiajmy już o niej. Zostajesz z nami na sylwestra? Tak jak dawniej cała paczka razem. – zapytała Pola.
-Aaron was uprzedził. – powiedziałam ściszonym głosem.
-Robię się zazdrosny! On mi cię zabiera! – powiedział oburzony Radek.
-Nie bój się, w moim sercu zawsze będzie dla ciebie trochę miejsca. – po tych słowach przytulił mnie. Trwaliśmy w tym uścisku do momentu aż Maja z Tomkiem zaczęli nas przedrzeźniać robiąc przy tym głupie miny.
-Musicie mi coś obiecać. – powiedziała po dłuższej chwili blondynka.
-Wal śmiało siostrzyczko.  - wycedził Radek uśmiechając się do niej słodko.
-Obiecajcie mi, że naszej przyjaźni nic ani nikt nie rozłączy.
-Obiecujemy. – odpowiedzieliśmy chórem.
-Grupowe tulenie? – zapytał Tomek rozkładając ręce do uścisku.
-Gejem jesteś czy jak? –powiedział Piotrek, patrząc na Mazura jakby był przygłupem.
-Nie, Teletubisiem. – zakomunikował z bananem na twarzy.
            Oczywiście nikt nie mógł powstrzymać napadu śmiechu w dalszej ich rozmowie. Z uśmiechem mogę stwierdzić ze ten dzien zaliczam do udanych. Ostatnio brakuje mi takich dni. Chwil spędzonych w miłej atmosferze. Wtedy zapomina się o troskach i problemach jakie męczą człowieka…

‘~Wojtek’~’’

-Robert, do cholery, co ja mam zrobić? – zapytałem.
-Powiem ci tyle, wpakowałeś się w niezłe bagno. – stwierdził.
-Przecież ja to już wiem. Po cholerę ją całowałem, teraz przy każdej okazji będę się obawiać żeby ona nic mu nie powiedziała.

-Ale przyznaj, zależy ci na niej. – uśmiechnął się cwano.
-Nie obchodzi mnie ta dziewczyna. – odpowiedziałem stanowczo, ale nie przekonałem siebie, nie wspominając już o Lewym.
-Mężczyzna nie naraża swojego życia dla dziewczyny która go nie obchodzi. Może to coś więcej? Nie pytaj. Wiesz że chodzi o miłość.
-Nie żartuj.
-Co w tym złego? – zapytał zdziwiony.
-Ona jest jeszcze dzieckiem!
-Szukasz na siłę wymówek. – odparł. – Ale pamiętaj, miłość istnieje i nie ma na nią sposobu.

  ‘~’Rozalia’~’

            Kolejny raz się pakuje. Kolejne pożegnanie i powrót do Londynu. Na lotnisku nie było tłumów , natomiast problemy pogodowe opóźniły lot o dwie godziny. Siedziałam sama czekając na swój samolot ze słuchawkami w uszach. Widziałam jak ludzi śpieszą się by zdążyć na lot i jak denerwują się na śnieżyce.
Tępo spoglądałam na duży elektroniczny zegar, na którym co sekundę zmieniała się cyfra.
            Siedząc już w samolocie miałam nadzieje że dolecimy szczęśliwie do Anglii, w taką pogodę to strach latać gdziekolwiek. Załozyłam swoje słuchawki do uszu i włączyłam muzykę, która ukoiła moje nerwy. Po kilkunastu minutach zasnęłam, ale spałam zaledwie godzinkę. Kołomnie siedział mały chłopczyk który spał tak słodko że nie miałam serca go budzić, gdy chciałam przejść do toalety. Przez resztę czasu czytałam jakieś durne czasopisma. Tuż po lądowaniu zamówiłam taksówkę, która zawiozła mnie prosto przed drzwi mojego mieszkania. Szybko zapłaciłam mężczyźnie i udałam się szybkim krokiem do środka.
            W mieszkaniu była głucha cisza. Byłam sama. Była już późna noc. Wzięłam prysznic, i od razu położyłam się do łóżka.
            Następnego dnia pogoda była dużo lepsza. W prawdzie padał śnieg, ale nie aż tak gęsty. Koło południa udałam się do centrum handlowego gdzie byłam umówiona z Melanie. Jutro Sylwester, a ja nie miałam sukienki. W dodatku żadnych chęci na jakiekolwiek bale, przyjęcia czy dyskoteki. Pragnęłam siąść na kanapie z kubkiem gorącej herbaty i oglądać jakiś bezsensowny dramat o miłości.
-Masz już jakąś upatrzoną kreacje na jutrzejszy wieczór? – zapytała Melanie.
-Nie, a najgorsze jest to że nie mam zielonego pojęcia jaką kupić. Nie chce wyglądać jak jakaś choinka na Boże Narodzenie. – odparłam.
-Choć tutaj, może znajdziemy coś fajnego. –powiedziała pociągając mnie za nadgarstek do sklepu z sukienkami.
            Po niespełna dwóch godzinach miałyśmy już wymarzone suknie. Ja zakupiłam srebrną bez ramiączek za namową Melanie, która twierdziła że wyglądałam oszałamiająco. Ona natomiast wybrała czarną przed kolano.
            Udane zakupy postanowiłyśmy uczcić deserem. Siedziałyśmy obie w przytulnej kawiarence, rozmawiając praktycznie na wszystkie możliwe tematy. Była naprawdę bardzo miła.
-Mam nadzieje że Theo będzie się podobać ta sukienka.
-We wszystkim mu się podobasz – stwierdziłam. – wiec się nie martw.
-Tylko tak mówisz. Wydajesz się taka zamyślona trochę, stało się coś?
-Nie, po prostu nie mam ochoty iść jutro na tego całego sylwestra. Idę na niego tylko ze względu na Aarona. – stwierdziłam.
-Zobaczysz będzie fajnie. A o Ramseya się nie martw, nawet jakbyś mu powiedziała że nie masz ochoty iść, uszanował by to i z całą pewnością zostalibyście w domu. Razem. Znam go już trochę i wiem co mówię.
-Możliwe, ale
-Żadnego ale. – przerwała mi. – Skoro mamy już wspaniałe sukienki, to teraz czas na buty. Zapomniałyśmy o nich.
-No to na co czekamy? Ruszajmy, bo nie wyrobimy się do juta. – powiedziałam wystając od stołu.
*

Do przyjęcia zostało zaledwie kilka godzin. Postanowiłam wziąć najpierw odprężającą kąpiel. Później zaczęłam przygotowania do sylwestra. Postawiłam na rozpuszczone włosy, z lekkimi lokami. Zrobiłam makijaż i ubrałam się w nowo zakupioną sukienkę. Do 20:00 pozostało jeszcze kilka minut. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko wzięłam torebkę i założyłam czarny płaszcz. Za drzwiami stał mój chłopak. Wyglądał nieziemsko. Ubrany w elegancki garnitur i z uśmiechniętą twarzą.
Droga do klubu minęła bardzo szybko. Na miejscu Aaron namówił mnie abyśmy pojechali windą, gdyż cała impreza była na 10 piętrze. Miałam co do tego obawy, ale zaufałam mu. Gdy czekaliśmy na windę, Ramsey przypomniał sobie iż zostawił w samochodzie telefon komórkowy po który szybko pobiegł. Ja musiałam sama jechać na to dziesiąte piętro.
Winda przyjechała a Aarona jak nie było, tak nie ma. Niepewnym krokiem weszłam do środka, oparłam się o jedną ze ścian i wcisnęłam guzik z cyfrą ”10”. Drzwi zaczęły się zamykać, i w tej samej chwili do środka wszedł wysoki mężczyzna. Jak się okazało był to Wojciech, który na przywitanie rzucił zwykłe „cześć” w moim kierunku. Winda ruszyła a ja zamknęłam mocno oczy, i ścisnęłam dłonie w pięść.  Chciałam jak najszybciej z niej wyjść.  Nie lubiłam windy, ani ciasnych pomieszczeń, bez okien. W pewnym momencie poczuliśmy zatrzymanie.
-Co jest?  - zapytałam zdenerwowana.
-Nie wiem. Chyba winda się popsuła.- stwierdził chłopak przyciskając po kolei każdy guzik
-Że jak? Nie to niemożliwe. Ona się nie może zepsuć. Ja chce stąd wyjść!
-Uspokój się, to w niczym nam nie pomoże.
-No to zrób coś, bo ja chcę wyjść!
            Zaczęłam się potwornie bać. Było mi duszno. Po jaką cholerę ja wchodziłam do tej windy?! Ja tu muszę mieć pecha. W Sylwestra utknąć w windzie z chłopakiem który nie tak dawno mnie pocałował. Byłam zła na siebie, czułam jak brakuje mi coraz bardziej powietrza. Zaczęłam głęboko oddychać. Oparłam się o metalową, zimną ścianę maszyny. Musiałam uspokoić się trochę, miałam nadzieje że za chwilę wyjdziemy. Z każdą chwilą byłam coraz bardziej zdenerwowana. Zaczęłam krążyć w „kółko”.
-Możesz przestać? – zapytał poirytowany bramkarz.
-Nie, nie mogę. Jakbyś nie zauważył nie cierpię windy! Za chwilę tu oszaleje! Musi być jakiś guzik żebyśmy się stąd wydostali. – powiedziałam naciskając po kolei każdy z przycisków.
-Spokojnie! Musisz się uspokoić. Potrzebujesz osoby która cię pocieszy, prawda? – powiedział podchodząc do mnie. Wziął moją twarz w swoje ręce i skierował tak, abym popatrzyła na niego. Stałam bez ruchu. – Niestety ja nią nie będę. – powiedział uśmiechając się bezczelnie.
-Kretyn! – wycedziłam i obróciłam się na pięcie nie spoglądając na niego.
            Byłam po prostu zła. Utknęłam w windzie chyba na piątym piętrze i na dodatek w sylwestra. Zapowiadała się super noc, szkoda tylko że bez alkoholu, jedzenia i wody. Siedzieliśmy oboje w milczeniu. Żadne z nas nie było chętne zaczynać rozmowy. Tępo wpatrywałam się w drugi koniec windy. Miałam ochotę krzyczeć z przerażenia. Bałam się że to będą moje ostatnie godziny i że maszyna w pewnym momencie poleci z prędkością światła w dół i uderzy z wielkim hukiem o parter.
-Masz zasięg? – zapytał Szczesny.
-Nie, a na dodatek zostało mi tylko dwie kreski baterii. – powiedziałam nadal spoglądając na ścianę maszyny.
-Za dwie godziny Nowy Rok. To najgorszy sylwester w moim życiu.
-Myślisz że długo tutaj posiedzimy? – zapytałam.
-Zważywszy na to że dzisiaj nikt nie pracuje, to tak. Pewnie wyciągną nas jutro, albo za dwa dni, jak wszyscy wrócą do pracy. Ja chcę cię przeprosić, za to że cię pocałowałem.  - powiedział siadają tuż obok mnie. – Nie powinienem. Wybaczysz?
Zignorowałam jego pytanie, natomiast Wojtek zaczął robić minę jak kot ze Shreka aby mu przebaczyć. A raczej była to tylko jego karykatura. –Przestań, bo kot w butach się obrazi i pójdzie na skargę do Shreka.
-Myślisz że mógłby mnie pokonać? –zapytał unosząc jedną brew w górę
-Jeśli chodzi o naśladowanie innych to tak. – zaśmiałam się. – Przestań –powiedziałam stanowczo, gdy zaczął mnie dźgać palcem w brzuch.
-Jak ty to robisz?
-Ale co?
-No jesteś taka nie przewidywalna. Raz stawiasz się policjantowi i lądujesz na komisariacie, a innym razem potrafisz być czuła i zając się dzieckiem tak aby był szczęśliwy.
-Cecha dziedziczna. Uwierz, sama siebie nie ogarniam, więc nie próbuj zrozumieć mojej psychiki. – uśmiechnęłam się.
-Wiesz może która godzina, telefon mi się właśnie rozładował? – zapytał pokazując rozładowaną komórkę.
-Szczęśliwi czasu nie liczą.
-Jesteś szczęśliwa? – zapytał spoglądając na mnie i uważnie się i przypatrując.
-Amm, jest już 1 stycznia 2013 roku. A dokładnie jest 1:47. – powiedziałam ignorując jego pytanie
-Nie odpowiedziałaś mi na pytanie.
-Wojtek, to nie twoja sprawa czy jestem szczęśliwa czy nie, ale jeśli chcesz wiedzieć to tak, jestem szczęśliwa. Mam cudownych przyjaciół, rodzinę i partnera.  – odpowiedziałam mu, a na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech. Szkoda tylko że nie był on do końca szczery.
-Co się dzieje? – zapytałam gdy nagle winda się poruszyła.
-Sam chciałbym wiedzieć, ale chyba za chwilę się stąd wydostaniemy. – powiedział uradowany.
-Serio? – wstałam podnosząc swoje rzeczy z posadzki.  – Przeżyjemy! –krzyknęłam dając mu całusa w policzek. –Sorki, ale to przez emocje.
            Drzwi windy otworzyły się, a ja i Wojciech wyszliśmy na zewnątrz. Wokół nas było pełno ludzi. Światło było przygaszone, jedynie miejsca siedzące były oświetlone świeczkami. Próbowałam znaleźć wzrokiem Aarona, ale na daremnie. Było zbyt dużo ludzi abym mogła kogokolwiek zauważyć.
-Rosalie! – krzyknęła Melanie. – Gdzieś ty była?! Wiesz jak się Aaron martwił?! Szukał cię przez cały czas. Jest pewien że uciekłaś stąd!
-Co? Gdzie on jest? Muszę mu powiedzieć co się stało!
-Po pierwsze to się uspokój – mówił Theo. – A po drugie gdzie ty dziewczyno się powiedziałaś? Ramsey chyba pojechał do domu, bo nie widziałem go od północy. Był strasznie przygnębiony.
            Po tych słowach opowiedziałam parze co się stało. Zaczęłam od samego początku. Najpierw jak utknęłam z Wojtkiem w windzie, a później przez przypadek wygadałam się o pocałunku Szczesnego w święta. Ich miny mówiły same za siebie. Byli równie bardzo zszokowani jak ja w tamtej chwili. Ale przynajmniej nie robili mi wyrzutów, że nie powiedziałam o tym Ramsey’owi. Miałam nadzieje że nie powiedzą nikomu, do czasu aż ja sama nie uporam się z tą sytuacją.

‘~’Wojtek’~’

Siedziałem przy barze popijając swój napój. Zrobiło mi się duszno, dlatego postanowiłem wyjść na taras. To co zobaczyłem, strasznie mnie zdenerwowało. Był tam Aaron który rozmawiał ze swoją ex. Była piękną, brunetką z długimi włosami. Podobała się każdemu mężczyźnie. Ciekawiło mnie o czym ona rozmawia z nim. Nie powinienem, ale ciekawość zwyciężyła.
-Czujesz coś do niej? – zapytała dziewczyna.
-Chyba tak, nie wiem. Nie układa się miedzy nami. Niby spędzamy ze sobą dużo czasu, ale to nie jest szczere uczucie. Kocham ją, jest mi bardzo bliska ale jako siostra, przyjaciółka. Nie umiem tego wytłumaczyć.  - tłumaczył piłkarz.
-Może po prostu nie pasujecie do siebie? Gdzie ona jest tak w ogóle? Nie przyszła tutaj z tobą? – dopytywała się.
-Przyszła, ale jak poszedłem do samochodu po telefon, zniknęła. Szukałem ją całą noc, nie wiem gdzie ona jest. Martwię się o nią. Nigdy tak nie znikała.
-Znajdzie się, uwierz mi. – powiedziała biorąc go za rękę.
-Emily, czujesz do mnie coś jeszcze? – zapytał patrząc jej w oczy.
-Ja…  - nie dosłyszałem, ale pocałowała go. Aaron nie protestował, po prostu odwzajemnił pocałunek. Byłem zdziwiony. Zdębiały. To do niego nie podobne. Zawsze był wzorem do naśladowania, a teraz? Nie dowierzałem własnym oczą.
Para pożegnała się, a Walijczyk skierował się ku wyjściu. Poszedłem za nim. Kiedy wyszedł na korytarz, na którym nie było widać żywej duszy zatrzymałem go.
-Co ty kurwa wyprawiasz? – zapytałem poirytowany.
-Nie rozumiem.
-Zdradzasz ją! Przyznaj, jesteś z Rozalią ale masz romans z Em!
-To nie tak jak myślisz. Emily spotkałem przypadkiem, nie wiedziałem że ty będzie. Przyszedłem z Rosalie, ale zgubiła się gdzieś. Szukałem ale nie znalazłem jej. Pewnie nie chciała tu ze mną być i po prostu zwiała!
-Kretynie! – powiedziałem, uderzając prosto w jego szczękę. – Ona nie zwiała tylko utknęła w windzie. Przez cały czas winda była zepsuta, a Rozalia była w środku i nie mogła się wydostać. Opanuj swoją złość!
-Skąd ty to niby wiesz? – zapytał ściągając krawat.
-To byłem tam razem z nią. – odpowiedziałem krótko.
-Gdzie ona teraz jest? Muszę ją znaleźć.
-W środku. Nie uważasz że to nie jest odpowiedni moment na tą rozmowę? Idz do domu, uspokój się i przemyśl co tak naprawdę czujesz do Rosalie a co do Em.
-Przepraszam, Wojtek, to co było na tarasie nigdy nie powinno się zdarzyć. Byłem zły, i potrzebowałem się wygadać. Emily mnie wysłuchała i dalej jakoś samo się potoczyło.
-Nie mi się tłumacz. Zaopiekuje się Rozi, a ty idź się prześpij, bo coś czuje że przed tobą ciężkie dni.
            Aaron wyszedł a ja poszedłem na salę. Siedziała przy stoliku razem z Theo i Mel. Co chwilę wybuchając głośnym śmiechem. Gdy para poszła na parkiet, podszedłem do polki prosząc ją o taniec.
-Zatańczysz? Miejmy przynajmniej jeden udany taniec dzisiejszego dnia. Chyba już nic nie może go pogorszyć – zaśmiałem się.
            Dziewczyna chwyciła moją dłoń i podążając za mną weszła na parkiet. W głośnikach zaczęła lecieć wolna muzyka. Złapałem ją w pasie, a ona oplotła swoje wokół mojej szyi. Bez oporu dała mi się prowadzić w tańcu. Czułem jej ciepło i ciepły oddech klatki piersiowej na moim torsie. Jej perfumy sprawiły że straciłem trzeźwe myślenie. Na parkiecie było całkiem ciemno, a muzyka zwolniła jeszcze bardziej. Zbliżyłem się do niej, tak że dzieliły nas milimetry. Łagodnie tańczyliśmy w rytm muzyki. Dziewczyna oparła głowę o moją klatkę piersiową. Czułem że jest to zwykły sen. Urywek jakiegoś filmu, który będzie mieć szczęśliwe zakończenie. Zdawało mi się że ten czas zatrzymał się w miejscu. Że jesteśmy sami. Tylko my i muzyka.
-Nie powiedziałem ci że pięknie dziś wyglądasz. – szepnąłem jej do ucha.
-Tylko dzisiaj?- zapytała patrząc mi w oczy.
-Nie, nie tylko.
            Piosenka skończyła się, a ja podziękowałem brunetce za taniec, otrzymując od niej małego buziaka w policzek. Stałem oszołomiony jeszcze całą tą sytuacją, a ona wyszła biorąc swój płaszcz. Nie mogłem przedostać się do drzwi wyjściowych. Nie było jej na korytarzu, dlatego szybko pobiegłem do wyjścia ewakuacyjnego, i szybko zbiegałem na dół. Zauważyłem ją przed budynkiem. Stała i spoglądała w niebo.

-Zmarzniesz.- powiedziałem szeptem stając obok niej.
-Nie szkodzi. – uśmiechnęła się nadal patrząc w niebo, z którego spadały pojedyncze płatki śniegu. – Wracaj na górę, tam masz lepsze towarzystwo.
-Sam wybieram sobie towarzystwo. A to akurat mi pasuje. Trzymaj. – powiedziałem zakładając jej szalik wokół szyi. – Jeszcze się przeziębisz.
-Dzięki. Piłeś cos?
-Nie. Przetransportować cię do domu?
-Była by ci bardzo wdzięczna.
            Dziewczyna wsiadła do mojego samochodu i ruszyliśmy  w drogę. Milczeliśmy, a ja co jakiś czas zerkałem na nią. Nasze pojrzenia spotkały się gdy światła na ulicy pokazały kolor czerwony. Jednak oboje szybko odwróciliśmy nasze głowy w innym kierunku. Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Rozalia wyszła ze samochodu i poszła w kierunku swojego mieszkania. Ja czekałem jeszcze w samochodzie, odprowadzając ją wzrokiem do bramy wejściowej. W pewnym momencie zatrzymała i odwróciła się. Wyciągnęła telefon  z torebki. Po kilku sekundach na wyświetlaczu mojej komórki pojawiła się wiadomość.

„Dziękuje. Odpowiedź na twoje pytanie brzmi tak, wybaczam Ci. :)”

           Rozalia uśmiechnęła się do mnie od ucha do ucha i znikła w otchłani nocy…

+++

Cześć kochani. Nareszcie udało mi się go skończyć i w końcu dodać. Miałam dodać tydzień temu, ale nie mogłam znaleźć chwili wolnego czasu, a na dodatek problemy z internetem ;( 
Jak wam się podoba ten rozdział? 
Zostawiajcie szczere komentarze, to bardzo motywuje. :) 

18 komentarzy:

  1. zakochałam się w tym rozdziale *.*
    cudowny po prostu ;3
    ich taniec to było takie mega słodkie, i ta akcja z windą <3
    niech Rozalia zerwie z Aaronem i będzie z Wojtkiem no, nie mogę się już tego doczekać ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Awww Świetny rozdział! <3 Może w końcu Rozalia będzie z Wojtkiem :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Och, jak cudnie juz niem mogę doczekać sie kolejnego. Mam nadzieję, że wszystko sie ułozy i będzie ok :)
    pozdrawiam i życzę weny

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział!
    Nie spodziewałam się że Aaron zrobi coś takiego...
    Oby Rozi i Wojtuś byli razem <3
    Czekam na kolejny !
    Przy okazji zapraszam do siebie !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nominowałam Cię do Liebster Award :)
      Więcej informacji na moim blogu :)

      Usuń
  5. Boski:)
    -Nie powiedziałem ci że pięknie dziś wyglądasz. – szepnąłem jej do ucha.
    -Tylko dzisiaj?- zapytała patrząc mi w oczy.
    -Nie, nie tylko.
    Podobny dialog był w filmie Trzy Metry nad Niebem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. serio? nie wiedziałam, chociaż oglądałam ten film kilka razy.
      Ale jest to czysty przypadek gdyż mój blog nie jest inspirowany żadnym filmem.

      Usuń
  6. Zajebiste! niech Rozalia bd z Wojtkiem :) czekam nn :*

    OdpowiedzUsuń
  7. świetny rozdział
    taki trochę romantyczny na końcu

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny rozdział, zrobiło się bardzo romantycznie:) naprawdę fajne opowiadanie, jestem ciekawa jaki będzie ciąg dalszy;) pozdrawiam i życzę weny;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały, taki romantyczny ten rozdział! :D Genialna ta akcja w windzie xD Czekam na kolejny! :>

    OdpowiedzUsuń
  10. Genialny <3
    I to jeszcze jaki romantyczny ! ;*
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Witam!
    Wybacz, że bardzo długo nie komentowałam, ale naprawdę ostatnio nie mam na nic czasu. Pod koniec czerwca zaczęłam pracę sezonową i jeszcze ostatnio jest wielkie zamieszanie w sprawie ze studiami. Ale w końcu znalazłam czas aby przeczytać i skomentować :)
    Mam mieszane uczucia względem Wojtka i Aarona. Jednemu i drugiemu dałabym mocno po gębie. Wojtkowi za to, że bardzo często zachowuje się jak buc, a Aaronowi za to, że nie wie czego chce. No cóż... Z Rozalii też jest niezłe ziółko.
    Akcja w windzie mistrzowska. Chociaż muszę przyznać, że sama również boję się jeździć windami.
    Niech Aaron w końcu się zdecyduje, Wojtek niech się ogarnie, bo normalnie ręce opadają. :D
    Pozdrawiam serdecznie! : *
    pokaz-mi-siebie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Zrób jakiś romans ..niech będzie ciekawie .;D ale ogl. to fajny .;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chcę robić z tego opowiadania Mody na sukces .:D Jak na razie mam pewne plany co do najbliższych rozdziałów, ale kto wie, może w późniejszym czasie. ;)

      Usuń
  13. Zostałaś nominowana przeze mnie do Liebster Award pytania są na moim blogu .;) http://chwilaazmieniawszytko.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny rozdział. Chociaż bym zastosowała metodę - zwolnienia akcji. W jednym rozdziale dałaś naprawdę wiele zwrotów akcji.
    Widać, że Rozalia traktuje Aarona jak przyjaciela, a on tak samo naszą główną bohaterkę. Niestety niedomówienia czasami są w stanie zniszczyć każdą przyjaźń czy miłość.
    Osobiście bym zastosowała taką zasadę, żeby zdecydowali się ze sobą tak szczerze porozmawiać. Skoro Aaron i Rozalia nie darzą się uczuciem miłości to powinni się rozstać. Natomiast, żeby się rozstać muszą zdecydować się na szczerość, której brakuje w tym odcinku :)
    Na koniec powiem, że mam nieodparte wrażenie, że Wojtek COŚ czuje do naszej głównej bohaterki. Możliwe że nie jest do końca przekonany "czym" jest to "coś", ale z czasem dojdzie do szybkiego rozwiązania.
    Bardzo podobał mi się wątek z zatrzaśnięciem w windzie. Może troszkę krótki, ale naprawdę fajnie wyszedł.
    Szlifuj swój styl. Ucz się interpunkcji, bo naprawdę przyda ci się jej znajomość w przyszłości. I słowa "tę, tą" przeczytaj w internecie - różnice między tymi słowami.
    Proszę mnie nie informować o nowościach. Znikam ze świata bloggowego i przestaję czytam opowiadania.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń