Gdybyś
miała wypadek i potrzebowałabyś przeszczepu serca, byłbym pierwszą osobą, która
by się zgłosiła. Zrobiłbym to bo wiedziałbym że będę z Tobą już do końca
życia...
Dochodziła godzina 14. Słońce
było już wysoko i nie zapowiadało się że będzie padać. Londyn był już od rana
na nogach. Szczęsny w swój plan zaangażował nie tylko Łukasza, ale również
Jacka, Aarona i Theo. Chłopaki dzielnie wysłuchiwali rozkazów bramkarza.
Przestawiał wszystkich po kątach. Miał tylko jeden cel. Rozalia musi mu
wybaczyć. Musiał zaryzykować, nie miał nic do stracenia. Do zyskania miał
miłość swojego życia. Nie było jej 10 dni, a dla Wojtka była to wieczność.
Każdy szary dzień, dokładnie taki sam jak poprzedni. Trening, dom, trening,
bar, dom. Zniknięcie Raniewskiej było wystarczającym dowodem, że gdy straci
Rozalie jego życie również straci sens. Teraz miał tylko nadzieje że jego
miłość wystarczy aby ona mu wybaczyła.
Do mieszkania wparował zdyszany Jack, a tuż za
nim maszerował wesoło uśmiechnięty Theo. Chłopak ledwo biorąc kolejny oddech
opadł na fotel. Ruchem dłoni przywołał do siebie Szczęsnego w dalszym ciągu
sapiąc jak długodystansowiec po przebiegnięciu mety.
-Miałeś racje. To zdjęcie to fotomontaż. – potwierdził Jack
wręczając Szczęsnemu dokument potwierdzający jego przepuszczenia.
-Wiedziałem. – ucieszył się czytając kolejne linijki tekstu.
– Teraz musi się wszystko ułożyć.
-I ułoży się. Wierze że się uda.- powiedział Theo klepiąc
kolegę po ramieniu.
-Jestem ciekawy tego. Nie wydaje mi się że ona ci tak łatwo
wybaczy. – zauważył Aaron.
-Zgadzam się. Rozalia ma temperament po ojcu, jak ona sobie
coś ubzdura to trudno ją od tego odwieść. Normalnie taki osiołek z niej jest. Jak
ona coś postanowi i nikt nie jest w stanie jej powstrzymać. Z resztą Majka jest
taka sama.
-Dam rade. Zawsze daje. – powiedział hardo Wojciech.
-Wojtek, czy ty przypadkiem nie przesadziłeś trochę z tymi
kwiatami? Tutaj nie ma już miejsca żeby najnormalniej w świecie stanąć, nie
mówiąc już o siedzeniu. – oznajmił
Łukasz.
-Nie musisz siedzieć starcze. Możesz wyjść i usiąść na
schodach, tam ci wygodniej będzie.
-Śmieszne. – burknął Fabiański.
Minuty
mknęły nieubłagalnie i zanim ktokolwiek się obejrzał samolot z Madrytu
wylądował w Londynie z kilkugodzinnym opóźnieniem. Dziewczyny prosto z lotniska
wsiadły w taksówkę, która podwiozła je pod sam dom.
W
mieszkaniu panował harmider. Każdy chciał dodać do pomysłu Wojtka swoje 3
grosze. Zamieszanie przybrało jeszcze większe obroty, gdy Jack poinformował
chłopaków że dziewczyny opuściły lotnisko. Armia kumpli Szczęsnego opuściła
mieszkanie w popłochu. Został tylko on i Aaron który miał się zająć Mają na
kilka najbliższych godzin.
Ostatnie minuty sprawiły że Wojtek
miał coraz więcej obaw co do jego przeprosin. Drżały mu ręce, serce mocno
łomotało i podchodziło do gardła. Usiał z zdenerwowania na krześle ale nie
uspokoił się ani trochę. Czuł się jak przed maturą gdy nie mógł znaleźć swojej
ściągi przypiętej do gumki do mazania. Klucz w drzwiach przekręcił się. Zza
drzwi było słychać głos Mai. Najpierw weszła Kamińska a zaraz za nią Raniewska.
Zamknęła drzwi i przystanęła ze
zdziwienia. Jej oczom ukazał się widok kwiatów. Kwiatów, które były wszędzie.
Na parapecie, stole, szafkach, podłodze a nawet na klatce królika. Rolety były
zsunięte do połowy okna, tak że w pomieszczeniu panowała szarówka. Zza ściany
wyszedł Wojtek trzymając w ręku kolejne kwiaty. Czerwone róże. Raniewska
skrzyżowała ręce i przybrała nie tęgą minę. Szczęsny podszedł do niej stając
metr przed nią z mina zbitego psa.
-To ja może pójdę z Aaronem pożyczyć trochę mąki. – wypaliła
Maja szybko wychodząc z Walijczykiem z mieszkania.
Stali na
przeciwko siebie. Twarzą w twarz. Zapadła niezręczna cisza. Szczęsny zbliżył
się o krok w stronę brunetki, lecz ta jak poparzona zrobiła krok w tył,
przyglądając się mu.
-Co ty tutaj robisz?- zapytała oschło
-Chcę cię przeprosić.
– zaczął. –Ja wiem, jestem kretynem. Wiem co sobie pomyślałaś widząc te
zdjęcia, ale to nie tak.
-A jak? – przerwała mu. – Myślisz że powiesz ‘przepraszam’ i
wszystko będzie w porządku?
-Daj mi wyjaśnić. To co było między mną a Agnes jest już
skończone. Byłem z nią i żałuje. To nie było dla mnie ważne. Ona sobie coś
uroiła, chciała żebym do niej wrócił, ale ja nie chce. Chcę być z tobą, bo cię
kocham. A te zdjęcia? To był fotomontaż, mam dowód.
-Nie jestem głupia. Powiesz mi teraz jak bardzo mnie
kochasz, a za nie długo znowu pojawi się jakaś dziewczyna, twierdząc że
jesteście razem.
-Nie pojawi się. Obiecuje. – powiedział zbliżając się do
niej, tak że dzieliły ich tylko milimetry.
Zbliżyła
się do ściany opierając się o nią. Przyłożył dłoń do jej policzka i złożył na
jej ustach krótki pocałunek.
-Kocham cię. – powiedział swoim męskim głosem patrząc jej w
oczy. Oczy w których było widać trochę goryczy, ale również oczy które
przepełniała miłość. – Zrobię wszystko żebyś wróciła. – szepnął.
-A co zrobiłeś żebym została?- zapytała odsuwając się od niego.
-Jesteś moim życiem. A o życie trzeba walczyć, więc będę
walczył. Kocham cię i to się nigdy nie zmieni. – powiedział podając jej bukiet
róż.
-Mam dość. Za każdym razem kiedy myślę że między nami jest
już porządku, coś się pieprzy. Pojawia się ktoś i wywraca do góry nogami. Musze
sobie to wszystko poukładać, a teraz wyjdź. – powiedziała opierając się o
regał. – Wyjdź chce zostać sama.
Szczęsny
posłusznie skierował się w stronę wyjścia. Otworzył drzwi i po raz ostatni
popatrzył na brunetkę na tle kwiatów. Stała patrząc w podłogę i głęboko oddychając.
Zamknął drzwi i wyszedł…
Park. Siedzieli na drewnianej
ławeczce pod wielkim dębem. Wokół nich nie było nikogo. Jedyne odgłosy
dochodziły z drugiego końca parku gdzie znajdował się plac zabaw dla małych
dzieci. Zachodzące słonce przedzierało się przez gęste gałęzie oświetlając
złociste włosy Majki.
-Wiesz, nigdy bym nie pomyślała, że ty z pozoru grzeczny i
ułożony chłopak jeździ na desce. – powiedziała entuzjastycznie Maja unosząc
kąciki swoich ust ku górze.
-A ja nie wiedziałem że tak różnisz się od Rozalii.
Jesteście całkowitym przeciwieństwem. Ty lubisz piłkę a ona nie. Ona jest
nieprzewidywalna, a ty potrafisz ograć w pokera. – mówił zdziwiony Aaron
gestykulując przy tym.
-To prawda, różnimy się, ale to nie zmienia faktu że
jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami.
-Długo się znacie?
-Od dziecka. –mruknęła odgarniając lecącą na oczy grzywkę. - Czemu tak patrzysz.? – zapytała po
chwili milczenia.
- Bo jesteś ładna. –
odpowiedział z wielkim bananem na twarzy nadal przyglądając się polce.
- Ej nie lubię tak,
przestań. – zaśmiała się a w jej policzkach pojawiły się urocze dołeczki, które
sprawiły że Aaron nie mógł oderwać od niej wzroku.
- Nie przestanę.
- Czemu?
- Bo jesteś jeszcze
ładniejsza jak się złościsz! – odpowiedział hardo odgarniając jej kosmyk włosów
z twarzy. Po woli zbliżał się do niej, z każdą sekundą był coraz bliżej, w
pewnym momencie dzieliło ich tylko kilka centymetrów.
-Chodź się może
przejść, bo nie chce się mi tutaj siedzieć bezczynnie. – wypaliła szybko polka
wstając z ławki idąc przed siebie.
-Myślisz że się już
pogodzili? – zapytał Ramsey doganiając Maje.
-Kto? Rozalia i
Wojtek? Nie, na pewno jeszcze nie. Mam nadzieje że wyrobią się do północy. –
zaśmiała się.
-Mam pomysł, chodźmy pograć
w piłkę. – wypalił nagle Walijczyk głosem nie wyrażającym sprzeciwu. Obdarował
również ją przy tym Kamińską chytrym uśmiechem.
-Mam rozumieć że ty
już podjąłeś za nas oboje decyzje, tak?
-Dokładnie moja
droga. – odrzekł.
Kilkanaście
minut nie wiadomo skąd Aaron przytaskał ze sobą piłkę. Doszli na trawnik w
parku, Ramsey ustalił że dwa wielkie drzewa będą bramką. Ustanowił również
zasady gry. Ponieważ była ich tylko dwójka, Aaron stanął na bramce a Maja
występowała na pozycji napastnika i musiała tylko strzelać gole. Reguły nie
były sprawiedliwe, bo kto widział drużynę składającą się tylko z bramkarza albo
zwykłego piłkarza? Pomimo że Ramsey był pewien swojej wygranej, postanowił dać
Majce 10 punktów ekstra, aby nie czuła się przegrana. Wygrywał ten kto zdobył
20 punktów. Kamińska miała strzelać gole. Jeśli piłka wyląduje w bramce punkt
zdobywa ona, jeśli piłka nie znajdzie się tam punkt należy się Ramsey’owi.
‘Mecz’
rozpoczął się. Majka mająca ledwie 167 cm wzrostu przeciwko profesjonalnemu
piłkarzowi. Ludzie patrząc z boku stwierdzili by ‘Ona się tylko ośmieszy.’
Tysiące myśli wokół Mai, każda z nich taka sama, co zrobić aby strzelić bramkę
i zmazać z twarzy Walijczyka ten szereg białych jak śnieg ząbków.
Pierwsze
zagranie i punkt dla kanoniera. Drugi, trzeci, aż po kilku porażkach kopnęła
piłkę z całej swojej siły próbując wyładować złość. Niefortunny rzut, który
zamiast do bramki trafił w miejsce, gdzie słońce nie dociera. Jeden wielki
niefart. Ramsey upadł na ziemię zwijając się przy tym w pól. Kamińskiej z
przerażenia opadła szczęka która za chwilę przepraszała Walijczyka.
-Nie szkodzi.
Należało mi się. – 0znajmił. Po chwili wybuchł śmiechem który wzbudził lekkie
obawy u blondynki.
-Masz wstrząs
pourazowy, czy ty masz tak zawsze?
-Jednak kobiety do
piłki się nie nadają. – prychnął wstając po woli z ziemi.
Maja tylko prychnęła mrucząc po
nosem „znalazł się specjalista”. Ruszyła w kierunku centrum miasta nie czekając
na swojego towarzysza. Miał wrażenie że Maja kryje w sobie jeszcze nie jedną
tajemnice i nie raz go jeszcze zaskoczy…
Usiadła z laptopem na posadzce
balkonie. Łączyło właśnie jej skype ze skype’m Radka. Na ekranie pojawił się
jej przyjaciel z wielkim bananem na twarzy. Jak zwykle miał lekko rozczochrane
włosy układające się w każdą stronę. Siedział wygodnie na fotelu. Brak koszulki
sprawiał że na monitorze świetnie wyświetlał się jego opalony do złocisto brązowego
koloru tors.
-Cześć pacanie. – przywitała się radośnie Raniewska.
-No heeeej. –
odpowiedział. – Co tam u was w wielkim świecie słychać?
-Wróciłyśmy właśnie z
krótkich wakacji. A teraz siedzę sobie na balonie. Kto by pomyślał że w
Londynie może być tak ciepło.
-Słyszałem o tych
waszych podróżach. To że Majka jest tak roztrzepana i telefonu zapomina to się
nie dziwię, ale ty? Dlaczego nie napisałyście żadnego sms że nic wam nie jest?
– zapytał poirytowany.
-Niech zgadnę, Łukasz
obdzwonił wszystkich, prawda? –spytała. Radek pokiwał twierdząco głową
poprawiając swój artystyczny nieład na głowie. – Czy wy nie macie nic innego do
roboty tylko wpieprzanie się do czyjegoś życia?
-Ej! Nie wściekaj
się. Po prostu mówię ci jak jest. Martwią się o ciebie inni, z resztą o Maje
też. Sprawdzałaś swoją poczte głosową? – dziewczyna pokiwała przecząco głową. –
No właśnie, Łukasz nagrywał się każdego dnia, a Wojtek to ja już sam nie wiem
ile razy. Czy wy w tym Londynie do końca zdurniałyście?
-Nikt nie jest wiecznie
normalny. – skomentowała Rozalia, z głupim uśmiechem na twarzy.
-To nie jest
śmieszne. Nie znikaj już tak. Powinnaś przeprosić Wojtka, nie zasłużył na takie
traktowanie.
-Obrońca uciśnionych
się znalazł. – burknęła brunetka do przyjaciela.
-Ja mówię poważnie.
On cie kocha, nie rozumiesz tego?! On jako pierwszy nie traktuję cię jak
gówniarę. Chcesz stracić kolejną osobę którą kochasz?- zapytał wkuwając wzrok w
przyjaciółkę.
Rozalia
nie odzywała się. Dopadły ją te cholerne wyrzuty sumienia. One zawszę pojawiały
się nie w porę. Dziwne uczucie, najpierw myślisz że postępujesz słusznie a
później ktoś uświadamia ci że jesteś w kompletnej pomyłce. Kompletnej dziurze.
-Niby co ja mam teraz
zrobić? Iść do niego i przeprosić? Tak po prostu?
-On zasługuje na te
przeprosiny.
-Dobra, czeka mnie
ciężki dzień. Do zobaczenia. – Raniewska
pożegnała się z Radkiem.
Odstawiła laptop na stolik, a sama
oparła się o barierkę balkonu. Przyłożyła dłonie do twarzy by zebrać myśli.
Była na siebie wściekła. Pochopnie postąpiła. Nie powinna osądzać Wojtka w ten
sposób. Złość przybrała nieoczekiwane skutki. Jej wyjazd był dla innych wielkim
rozczarowaniem i dowodem że jest niedojrzała. Wolała uciec od problemów, niż
stawić im czoła.
Uderzyła dłonią o barierkę z całej
siły by wyładować swoje emocje. Wzięła głęboki oddech, i weszła do mieszkania.
Związała swoje włosy w luźnego koczka i poszła w poszukiwaniu telefonu do
pokoju.
Leżał na biurku. Wzięła go do ręki i
szybkim ruchem palców kliknęła na pocztę głosową. 321 nieodebrane połączenia i
ponad połowa od Wojtka. Wysłuchała większość nagrań. Rzuciła telefon na
poduszkę i szybko skierowała się ku wyjściu.
Wyszła z mieszkania mocno trzaskając
drzwiami.
-Wojtek! –
powiedziała starając się ukryć zdenerwowanie w swoim głosie. – Siedziałeś tutaj
przez cały czas? - zapytała widząc
Szczęsnego siedzącego na schodach wyjścia ewakuacyjnego.
-Musiałem. Musisz
mnie wysłuchac…
-Nie, teraz ja mówię,
a ty słuchasz. – rozkazała Rozalia tonem
głosu nie wyrażającym sprzeciwu. – Byłam na ciebie wściekła, kiedy dostałam te
zdjęcia. Myślałam że się mną po prostu bawisz, dlatego poleciałam do Madrytu.
Może postąpiłam pochopnie i najpierw powinnam wysłuchać tego, co masz mi do
powiedzenia, ale musisz mnie zrozumieć. Dlatego przepraszam. Wybacz mi,
zachowałam się jak rozpieczone dziecko.
-Nigdy bym cię nie
skrzywdził. Zapamiętaj sobie to raz na zawsze. – wyszeptał składając na ustach
Rozalii pocałunek, który z każdą chwilą stawał się coraz bardziej
zachłanniejszy.
-Choć nie będziemy
tak stać tutaj. – wypaliła przerywając pocałunek i gestem ręki zapraszając do
środka. – Wojtek, jutro musisz się pozbyć tych kwiatów. – oznajmiła Rozalia.
-Dlaczego? – zapytał spoglądając na nią.
-Majka ma uczulenie na pyłki lilii. – odpowiedziała wtulając
się w Szczęsnego.
Wojtek
zaczął całować Raniewską, a z każdą chwilą pocałunki były coraz zachłanniejsze.
Pożądanie wzięło górę. Wziął ją na ręce zaprowadzając do sypialni. W powietrzu
zaczęły wirować ubrania. Najpierw
koszulka studentki, a później Szczęsnego.
-Skoro i tak skończę w piekle, to po drodze mogę trochę
zaszaleć. – stwierdził uśmiechając się od ucha do ucha. W jego policzkach
pojawiły się słodkie dołeczki, dzięki którym wyglądał przeuroczo. Szczęsny
zbliżył się do Rozalii całując jej całe ciało… +18
+++
OMG. Nareszcie mam internet. Bardzo was przepraszam ze tak późno ale przepisywanie rozdziału na telefon i wstawianie go na telefonie było by po prostu idiotyzmem.
Ten rozdział nie wyszedł. Zawaliłam na całej linii, dlatego w kolejnym postaram się wymyślić coś bardziej ciekawszego. Ostatnio miałam drobny wypadek, i w dalszym ciągu dochodze do siebie dlatego tez mam lekko zdołowany nastrój. Nastepny postaram się dodac w weekend. Pozdrawiam i dziękuję za tak miłe komentarze <3
Chwale się wszystkim, więc wam też. Jestem ciocią, po raz kolejny! Nicola jest w naszej rodzinie od 21 października. Cieszmy się albowiem powiększyła się mi rodzina.
Themalkina.