Kiedy Bóg rozdawał szczęście w
miłości, ja stałam w kolejce po zajebistych przyjaciół.
Sobotni jesienny piękny
poranek. Promienie słońca przebijały się przez okno. Otworzyła oczy,
uśmiechnęła się. Lubiła taką pogodę. Sięgnęła po telefon, a na wyświetlaczu nie
pojawiła się żadna nowa wiadomość.
Dochodziła godzina 7:00. Niechętnie wstała z łóżka, które nie należało do niej.
Weszła do salonu spoglądając na Szczęsnego, który spal jak małe dziecko na
kanapie do połowy odkryty z koca. Podeszła do Wojtka okrywając jego umięśnione
ciało ciepłym kocem. Wyrwała kartkę z notesu, który znajdował się na stoliczku
i napisała szminką kilka słów.
Kocham Cię <3 Spałeś tak słodko że nie
chciałam Cię budzić. Rozalia.
Położyła ją obok telefonu
komórkowego Szczęsnego. Na pożegnanie pocałowała bramkarza delikatnie w czoło,
aby nie obudzić go. Kilkanaście minut później była u siebie w mieszkaniu.
Otworzyła drzwi, o dziwo były otwarte. Weszła do środka rozglądając się czy
przypadkiem nie ma nikogo obcego. Na podłodze pod oknem zauważyła skuloną w
kłębek Maje. Obok niej leżała pusta butelka po alkoholu i zniszczone zdjęcie
Brandona. Nie pytała o nic, po prostu przytuliła Majkę do siebie gładząc jej
długie, blond włosy.
-Brandon.- powiedziała przez zęby Maja, która nie mogła
opanować łez.
Dla Rozalii oznaczało to jedno.
Nie mogła zostawić tak tego. Nigdy nie pozwoliła by aby jej najlepsza
przyjaciółka, nieważne czy była to Maja, Sabina czy nawet Tamara która zerwała
jaki kol wiek kontakt, cierpiała przez faceta.

-Maja – powiedziała ciepło. – Czemu płaczesz?
-Nie płaczę. – odpowiedziała cicho.
-Ale płakałaś. Co się stało?
-Brandon mnie zdradził. To się stało. – oznajmiła, a raczej
krzyczała w napadzie złości.
-CO?!
-Moje życie straciło sens. I w dodatku boli mnie prawa ręka.
-Dlaczego? Zrobił ci coś?
-Nie, dostał ode mnie z prawego sierpowego. Kto by pomyślał
że przyłożenie komuś w gębę będzie miało takie skutki.
-Chodź tutaj, mój męski bokserze. – powiedziała Rozalia po
czym przytuliła przyjaciółkę. Uśmiechnęła się pod nosem, wiedząc że nie
opuściło ją poczucie humoru.
-Zauważyłaś że był strasznym lalusiem?- zapytała po chwili
Majka.
-Tak, jakby go tak pierdolnąc w plecy, to by tynk odleciał i
chłopaka nie ma. – zaśmiała się Rozalia widząc że przyjaciółce znów wraca dobry
humor.
-Ja nie mam szczęścia w miłości. Pamiętasz jak podrywałam z
Polą tego Kamila z IIb?
-Tego z afro?... Pamiętam, to nie był podryw. Szkoda że
wtedy nie mieliśmy kamery, to byłby hit Internetu. Lepszy niż ‘mięsny jeż’.
-Pojedźmy gdzieś na kilka dni. Mam dosyć swojego życia.
Stęskniłam się nawet za Radkiem. Brakuje mi Polski, spiętej Poli i całej
reszty. A tobie? – zapytała, ale nie dała szansy odpowiedzieć Rozalii na to
pytanie. – Ty pewnie też. Ale tak na serio, teraz na studiach mam trochę luzu,
ty z resztą też bo sesja dopiero końcem czerwca. Jedźmy na kilka dni do Polski,
albo gdzieś na kilka dni odpocząć. –poprosiła Kamińska robiąc kocie oczy.
-Majka, teraz naprawdę nie dam rady. Dziś jest mecz
Arsenalu, a na dodatek musze nadrobić trochę materiału. Wiesz że musze zaliczyć
sesję.
-Gdybyś jej nie zaliczyła to byłby horror. Jesteś jedną z
najlepszych studentek. Odpuść sobie troszkę.
-Majka… - urwała słysząc dzwięk swojego telefonu.
Wyciągnęła
z torebki komórkę. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Wojtka. Dzwonił.
Odebrała przykładając telefon po ucha.
-Słucham.
-Rozalia, musisz mi pomoc. Mam teraz trening, a zapomniałem
z domu takiej żółtek teczki. Nie mam jak się urwać, a jak się trener dowie że
jej zapomniałem to mnie zamorduję. Mogłabyś mi ją przynieść?
-Żółta teczka, u ciebie w mieszkaniu. Dobrze rozumiem?
-Tak, kochanie. Ona jest na blacie kuchennym, a przynajmniej
powinna być. Klucz masz do mojego mieszkania, więc nie będziesz miała problemu.
To mogę na ciebie liczyć?
-Jasne. Przywiozę ci ją przed meczem.
*
Rozalia
dotarła do mieszkania Szczęsnego. Wyciągnęła z torebki klucze i wsadziła w
drzwi. Klucz nie wszedł. Spróbowała jeszcze raz. Nadal nic. Zapukała do drzwi
zaniepokojona, dlaczego nie pasuje jej klucz. Stała przed drzwiami dłuższą
chwilę. Wyciągnęła telefon by zadzwonić do bramkarza z pytaniem czy wymieniał
zamki, gdy nagle w drzwiach stanęła wysoka brunetka.
Stały naprzeciwko siebie
przyglądając się sobie. Kobieta zlustrow
ała Rozalię od stóp po sam czubek
głowy. Dopiero wtedy odezwała się swoim do bólu słodkim głosem.
-Szukasz kogoś słoneczko? – zapytała z typowo brytyjskim
akcentem, posyłając jej szeroki uśmiech.
-Nieee, to znaczy tak. – zawahała się Raniewska nadal będąc
w lekkim szoku. – Kim ty jesteś?
-Ja? Kim ja jestem? – zapytała się, jakby wszyscy ją znali. Widząc
zdezorientowaną minę studentki wzięła głęboki wdech.- Agnes, Agnes Miller-
powiedziała wyciągając w kierunku Rozalii dłoń. – jestem dziewczyną Wojtka.
-Dziewczyną?! – wykrztusiła z siebie stojąc oszołomiona całą
sytuacją.
-Tak. Właśnie
wróciłam z rocznego stażu w Chicago. Wojtuś nie wie o moim powrocie, chce mu
zrobić niespodziankę. Jestem taka szczęśliwa że trafiłam na kogoś tak
wspaniałego jak on. Jesteśmy ze sobą już ponad dwa lata i czuje że za niedługo
stworzymy wspaniałą rodzinę.– oznajmiła szczerząc swoje bielutkie ząbki w
kierunku jej rozmówczyni.
-Fajnie cię poznać.
Nie wiedziałam że Wojtek kogoś ma.
-Nie chcemy się afiszować. Z resztą wiesz jak to jest kiedy
jesteś sławnym piłkarzem. Wywiady, autografy, fani, paparazzi to jest naprawdę uciążliwe.
A ty jesteś pewnie Rozalia, zgadza się?
-Skąd wiesz? – zapytała zaciekawiona wiedzą brunetki.
-Wojtek mi tyle o tobie opowiadał. Jesteś przyjaciółką
Lukasa. Byliście z Aaronem taką piękną parą, szkoda tylko że z tobą zerwał. –
odparła oschło posyłając jej nad wyraz sztuczny uśmiech.
-Wielka – sarknęła.
-Pewnie przyjechałaś do mojego chłopaka. – stwierdziła mocno
akcentując dwa ostatnie słowa. – Niestety nie ma go, jest na treningu. Dziś
ważny mecz.
-Wiem. Przyjechałam po żółtą teczkę, jest na blacie
kuchennym. Możesz mi ją dać? Jest bardzo potrzebna Wengerowi.
-Dorabiasz jako kurier? – zaśmiała się chamsko. Raniewska
spiorunowała ją spojrzeniem i brakiem poczucia humoru. –Zaczekaj tutaj, zaraz
ci ją przyniosę. – wycedziła odgarniając swoje idealnie proste włosy za ramię.
Zniknęła za drzwiami, by po chwili wrócić z ową teczką.
Rozalia nie
zastanawiając się długo wzięła teczkę z rąk uśmiechniętej od ucha do ucha
Miller. Wsiadła do samochodu mocno trzaskając drzwiami i rzuciła dokumenty na
siedzenie obok.
- Agnes, Agnes Miller. Jestem dziewczyną Wojtka... Jesteśmy ze sobą już ponad dwa lata, i czuje że za niedługo stworzymy wspaniałą rodzinę – przypomniała sobie rozmowę z przed kilku minut.
W kącikach oczu zebrały
się jej łzy, które spłynęły jej po policzku. Otarła je swoją dłonią gromadząc w
sobie złość na Wojtka. Przymknęła oczy stabilizując swój oddech. Zapaliła
silnik i pojechała na stadion.
Mecz
zaczynał się za niecałe dwie godziny, kibice po woli schodzili się na trybuny. Panował
chaos i harmider. Nikt nie był w stanie słyszeć własnych myśli, przez ciągłe
śmiechy, krzyki i przepychanki przed stadionem. Rozalia weszła do środka
kierując się w stronę szatni chłopaków. Dochodziła już na miejsce, gdy zza
drzwi wybiegł Jack.
-Cześć – przywitał się w biegu. – Wojtek w środku. –
dokończył i znikł w głębi korytarza.
Raniewska
nie tracąc ani chwili dłużej weszła do szatni rzucając teczkę na ławkę a której
siedział Wojtek wiążący korki. Obdarowała go chłodnym spojrzeniem stając
naprzeciwko niego.
-Masz tą cholerną teczkę. Więcej nie będę robić za twojego
szofera. – rzuciła oschło.
-Dzięki. Coś zrobiłem że jesteś taka zła? – zapytał
nieświadomy złości Raniewskiej.
-Nie, skądże. Wojciech Szczęsny zawsze jest nieskazitelny,
nie? -warknęła
-Ale o co chodzi?
-Wojtek, ile my się już znamy?
-Z dziesięć miesięcy? – odpowiedział pytaniem na pytanie.
-A ile jesteśmy razem?
-Okrągłe trzy miesiące. – odparł z szerokim uśmiechem na
twarzy.
-A kochasz mnie?
-Co to za pytanie? Po co w ogóle się mnie pytasz o te
wszystkie rzeczy?
-Odpowiedz na moje pytanie.
-Oczywiście że cię kocham.
-To dlaczego mi nie ufasz? Dlaczego nie mówisz mi całej
prawdy, tylko masz przede mną tajemnice? Co ?
-Nic nie ukrywam przed tobą. Jestem z tobą szczery, aż do
bólu.
-Daruj sobie, może jestem jeszcze gówniarą, ale nie lubię
jak ktoś traktuje mnie jak zabawkę. Myślałeś że ja się nie dowiem? Naprawdę
byłeś aż tak głupi?
-Ej, co jest grane? O czym ty mówisz? – zapytał podchodząc
do niej.
-Domyśl się. Dwa wspaniałe lata nie wymażesz z pamięci o
tak. – powiedziała pstrykając palcami. – Nienawidzę kłamstw, a ty jak się
okazuje oszukujesz mnie od samego początku. Chyba będzie lepiej jak się nie
będziemy widywać.
-Co?! Dlaczego? – zapytał biorąc jej twarz w swoje i
spoglądając głęboko w ciemnobrązowe oczy.
-Mówi ci coś imię Agnes? Wyjaśnij najpierw swój związek ze
swoją dziewczyną i zdecyduj się kogo ty chcesz oszukać. Mnie, czy ją? Bo jak
się okazuje jesteście szczęśliwą parą, planującą wspólną przyszłość od dwóch
lat.
-Skąd wiesz o Agnes? – zapytał ze złością w głosie. – Co ona
ci nagadała?
-Poznałam ją dziś, jak byłam u ciebie po teczkę. Szkoda mi
jej, wydaje się być pusta, ale ona też ma na pewno uczucia.
-Chwila, moment. Z Agnes nic mnie nie łączy od ponad roku!
Między nią a mną wszystko skończone. Teraz liczysz się tylko ty. Jasne?
-Ale…

-To dlaczego skoro was już nic nie łączy ona u ciebie
mieszka?
-Nie wiem. Ale dowiem się skąd wzięła klucz do mojego
mieszkania. Nie wieże że mnie kocha. Zależy jej tylko na moich pieniądzach. A
nawet jeśli, to i tak bym do niej nie wrócił.
-Dlaczego?
-Bo kocham ciebie. – powiedział przyciągając Rozalię do
siebie i przytrzymując w tali. Złożył na jej ustach soczysty pocałunek, który
dziewczyna odwzajemniła. – I tylko ciebie – wyszeptał jej do ucha.
-Wojtek, znowu spóźniony. – zza drzwi dochodziły głosy
drużyny.
Szczęsny
zabrał swoje rękawice i wyszedł na murawę.
*
-Stary, to była piękna obrana karnego! – pochwalił
Szczęsnego Łukasz.
-Lata treningu.- stwierdził
bramkarz wchodząc do szatni.
-Ten mecz* był naprawdę dobry. Od dawna tak dobrze nam nie
szło. – zauważył Aaron.
-No tak, ty to sobie przynajmniej gola strzeliłeś, a mnie
cały czas kurwa faulowali. I jak ja mam pokazać na co mnie stać? – skarżył się
Jack upijając potężny łyk wody.
-To są lata treningu Jack. Ale Ronalda faulować nie
musiałeś. Nie mogłeś się wyżyć na kimś innym? Pepe był obok, mogłeś się na
niego rzucić a nie kurwa na tą lale, Jacky.
-Powiedz do mnie jeszcze raz Jacky to spuszczę ci łomot. –
zagroził Wilshere.
-Oj tak, na pewno. Pan niski Jacky przyczepie mi gacie. –
powiedział, a cała drużyna wybuchła niepohamowanym śmiechem.
-Zabije cię Ramsey. -
wycedził przez zęby piłkarz rzucając w Walijczyka korkiem.
-Pudło cioto. – śmiał się Aaron wystawiając koledze język.
-Ty skończony kretynie! – krzyczał Jack goniąc Ramsey’a.
Aaron
uciekał przedrzeźniając kolegę z drużyny. Mieli bardzo dobre humory, dlatego
wyzwiska Wilshera nie działały na Aarona, ani na jego dume. W powietrzu latały
butelki, brudne koszulki zawodników, przypadkowe piłki i rzeczy które były pod
ręką. Do wojny Aaron-Jack włączyła się reszta drużyny.
-Nie rzucaj we mnie tą zapoconą koszulką buraku! –
wrzeszczał oburzony Jack.
-Nie trzeba było zaczynać padalcu! – odpowiedział mu Aaron.
-Może jestem niski, ale do gadów to ty mnie nie porównuj nie
wychowana torbo.
-Ale pocisk. –śmiał się Wojtek. – Nic lepszego w tej
łepetynce nie dało się wymyślić?
-Morda! Zaraz spuszczę ci łomot. – pogroził Szczęsnemu
Walijczyk. – Lukas! Nie obijaj się tylko mi pomóż, bo mi się wyzwiska po woli
kończą.
-Tak na orzeźwienie siłaczu. – powiedział Jack wylewając na
Aarona całą zawartość butelki po wodzie niegazowanej.
-Ty palancie! Ty imbecylu! Tępa strzało, kretynie! To moja
szczęśliwa koszulka! Jak śmiałeś ją oblać?!
- wrzeszczał rozzłoszczony.
-Chciałem ci ją na szybko wyprać bo taka troszkę capiąca
jest.
-Bo jej się nie pierze gówniarzu! Teraz będę miał pecha
przez ciebie.
-Wypraszam sobie gówniarza! – sprzeciwił się Jack.
-Cicho, obmyślam plan jak zabić tego ciotę. – uciszył go
Ramsey.
-Czy on mi grozi? – zapytał lekko przerażony Wilshere.
-Uuuu… Wyczuwam kłopoty. – zauważył Wojtek śmiejąc się przy
tym jak dziecko razem z Alexem i Theo.
-Nie żyjesz Wilshere! – krzyknął Aaron próbując złapać
przeciwnika.
Próbował
dogonić Jacka, który dobrze wymijał w pomieszczeniu swoich kolegów przebiegając
miedzy nimi, niczym zwinne zwierze. Był już tuż za Wilsherem, gdy
niespodziewanie otworzyły się drzwi do szatni. Aaron upadł na ziemie obrywając
mocno w nos. Załapał się za uszkodzoną część ciała próbując opanować
straszliwy, przeszywający jego ciało ból.
-Co się tutaj do cholery dzieje?! – zapytał niezbyt
zadowolony Arsene wchodząc do szatni. –Co ci się stało chłopcze? – spytał
zdziwiony widząc leżącego na posadzce Walijczyka.
-Wypadek przy pracy.- oznajmił wstając i patrząc ze złością w oczach na Jacka.
-Rób tak dalej, a za niedługo się cały połamiesz i
przejdziesz na emeryturę.- powiedział, a reszta drużyny wybuchła nieopanowanym
śmiechem. – Panowie, ja jestem już stary, nie rozumie dzisiejszej młodzieży,
dlatego proszę zachowujcie się jak cywilizowani ludzie, a nie jak przedszkolaki
na wieść o wieczorynce.
-Tak jest trenerze. – powiedział Wojtek stając na baczność.
-Ciebie to się też tyczy Szczęsny.
-Genialnie. – skomentował obecność polak, tuż po wyjściu trenera. – Panowie, mam pomysł. Wybierzmy się dziś uczcić nasze zwycięstwo.
-Z tym gnidą nigdzie nie pójdę. – powiedział stanowczo Jack
krzyżując jednocześnie ręce.
-Pójdziesz, chyba że wolisz słuchać od teścia uwag co do
twojej dzisiejszej gry. A uwierz mi, dziś łaskawy dla ciebie nie będzie, biorąc
pod uwagę że Ronaldo to jego ulubiony zawodnik. – oznajmił Szczęsny.
-Stary gruchot. – stwierdził Jack.
-Więc jak? – zapytał bramkarz unosząc jedną brew ku górze.
-Idę. Chyba że mam inne wyjście?
-Nie masz kotynieńku. – uśmiechnął się szeroko Szczęsny
*
-Ja ci mówię ich tam było z pięćset, nie tysiąc pięćset jak
nie więcej. Rozumiesz stary? Ja i ich tysiąc. Wiesz jak ja się bałem?! –
opowiadał swój sen Aaron.
-Taaaak, bo ty się wszystkiego boisz taka jest prawda. –
zauważył Jack, popijając kolejnego drinka.
-Idź w cholerę, nie będę sobie przez ciebie humoru spół. –
odrzekł.
-Panowie, jeszcze jedna kolejka za ten piękny mecz. –
powiedział Wojtek, wlewając w siebie kolejny kieliszek wódki.
-Aaron, powiem ci że nie chce cię już zabijać. Nie
wiedziałem że masz brata bliźniaka. On robi wszystko co ty… To jakaś czarna
magia dla mnie. – wyjaśnił, gdy obraz przed jego oczyma zaczął się rozmazywać,
i „robił” kilka wersji Ramsey’a.
-Przyjeeeeluuu – zaczął Walijczyk – jak ja cie kocham, mordo
ty moja. – dokończył próbując uściskać przyjaciela. Zamiast uściskać Ramseya
przytulił się do Theo, któremu niezbyt podobało się obściskiwanie z Jackiem.
-Wojtek, jest cos takiego jak nietykalność osobista, nie? –
zapytał. Szczęsny zastanowił się analizując każde słowo, dopiero gdy był
półświadomy pokręcił z kwaśną miną potwierdzająco głową. – Więc, Jacky,
zachowaj swoją i moją przestrzeń osobistą. Nie chce mieć z tobą dzieci.
-Ale ja już mam. – zawiadomił radośnie. – Wiesz jaki mój
synek jest piękny? Normalnie cała moja kopia.
-Jack, to jest kopia ale Lauren, to to jesteś małpa. –
rechotał Aaron.
-Ramsey, Wenger to chyba ci już ostatek rozumu z tej
łepetyny wybił tymi drzwiami. – odparł oschło.
-Aż mnie nos zabolał przez ciebie. – oznajmił sprawdzając
czy jego nos jest nadal w całości.
Noc minęła
im w oka mgnieniu wyłącznie na samym piciu. Koniec końców Aaron i Jack
pogodzili się. Chłopaki po kilkunastu kolejkach i drinkach nie byli w stanie
samodzielnie wrócić do domu. Dlatego też barman musiał wezwać pomoc partnerek
chłopaków. Nie były zadowolone że nad ranem muszą wstawać i jechać po swoich
pijanych mężczyzn. Wojtek z Aaronem wezwali na własną rękę taksówkę, która
odwiozła ich pod sam dom.
*
Rozalia korzystając z chwili
dla siebie poszła pobiegać. Miała mętlik w głowie odnośnie wczorajszych
wydarzeń. Ufała Wojtkowi, ale nie była pewna co tak naprawdę łączy go z Agnes.
Miller nie wydawała się jej kobietą stałą w uczuciach, która chce założyć
rodzinę. Dała głośniej muzykę i przyśpieszyła bieg.
-Pani Raniewska? – zapytał mężczyzna tuż przed drzwiami.
-Tak, a o co chodzi?
-List do pani. Proszę tutaj podpisać. – powiedział i dał jej
po podpisu kwitek.
Zaciekawiona
otworzyła niezaadresowany list. W środku znajdowało się kilka zdjęć Wojtka.
Poczuła przeszywający ból w klatce piersiowej gdy na fotografii zauważyła Wojtka i Agnes. Nie mogła uwierzyć własnym
oczom. Mimo przekonań Szczęsnego że nic nie łączy go z Miller, nie była w
stanie pojąć jak mógł ją tak okłamać. W tamtej chwili była na niego wściekła.
Nie uroniła żadnej łzy, nie chciała tracić ich nie potrzebnie. Zaśmiała się z
tego że zaufała Szczęsnemu, ale w sercu czuła że gdyby był teraz przy niej, na
sorze by się nie skończyło. Weszła do mieszkania chowając zdjęcia do koperty, a
tą do szuflady.
-Wiesz co Majek, jednak każdy facet to skończony kretyn. –
powiedziała wchodząc do pokoju Mai.
-Co? Dlaczego tak mówisz? – zapytała zdziwiona zachowaniem
przyjaciółki.
-Nie ważne. Powiedzmy że Wojtek był wobec mnie… jakby to ująć…
grał na dwa fronty. Ale nie pytaj o nic. Nadal chcesz jechać gdzieś za miasto?
-Taaak – odpowiedziała nie pewnie.
-To jedźmy. Samolot jest za trzy godziny. – uśmiechnęła się
szeroko.
-Ale ty tak na serio?
-Tak.
-Aaaaa kocham cię. Nie mogę się doczekać jak zobaczymy się z
całą paczką. – powiedziała radośnie przeglądając zawartość swojej szafy.
-Powrót do Polski jest zbyt przewidywalny Majuś. –
powiedziała Raniewska sama do siebie.
Dwie
godzinki później dziewczyny były już gotowe. Spakowane oczekiwały właśnie na
swój lot na lotnisku. W głośnikach pojawił się komunikat, że pasażerowie lecący
do Polski muszą stawić się na odprawę.
-Rozalia to nasz lot. Chodź bo się spóźnimy.
-To nie nasz samolot i nie nasz lot. – odpowiedziała
spokojnie.
-Jak to nie? Przecież miałyśmy wrócić do Polski.
-Zmiana planów. Zobaczysz spodoba ci się.
-Mogę się dowiedzieć przynajmniej gdzie ty chcesz mnie
zabrać?

Kilkanaście
minut później siedziały już w samolocie. Rozalia stwarzała pozory że w jej
życiu jest wszystko w jak najlepszym porządku i jej decyzje są przemyślane.
Czuła że jeśli zostala by w Londynie i spotkała Wojtka mogła by nie wytrzymać
emocjonalnie. Musiała sobie poukładać i przemyśleć co ma zrobić…
+++
Hejoooooo...
Tydzień spóźniona -,- Kto by się spodziewał że przez calutki tydzień nie będę miała internetu. Rozdział miał być, ale wstawiam go dzisiaj bo dziś dorwałam się do komputera, z jako takim internetem.
Następny na drugi tydzień w piątekczek najprawdopodobniej, chyba że coś mi wypadnie.
Jak myślicie Agnes popsuje relacje Wojtka i Rozalii? Co będzie w następnym i gdzie pojechały dziewczyny? Domyślacie się? ;> Piszcie w komentarzach jak się wam podobało i co najprawdopodobniej może być. Zostawiajcie komentarze, pod ostatnim rozdziałem było tylko 10, chyba, a pod dziewiętnastym rozdziałem aż 20! Wasze komentarze dają mi motywację, i dzięki nim pisze szybciej rozdziały i wiem że przynajmniej ktoś te moje wypociny czyta. Więc jeśli tu jesteś, zostaw komentarz, choć krótki, ale szczery. Proszeeee :*
Kto oglądał ostatni mecz Arsenalu? Piękne dwa gole <3
ps. jest ankieta po lewej stronie, głosujcie.
Themalkina.
Niech ta Agnes czy jak jej tam się odwali od Rozalki i Wojtusia
OdpowiedzUsuńA rozdział wspaniały
Agnes mnie denerwuje co ona sobie mysli mam nadzieję, ze mimo to nie popsuje ona juz i tak mocno nadszarpniętych relacji Wojtka i Rozalii
OdpowiedzUsuńw wolnej chwili zapraszam do siebie :)
hmmm ... jakby do Niemiec wyjechały to tam Rozalie mógłby spotkać Lewy :D
OdpowiedzUsuńAww jak słodko ! *.* Początek oczywiście ;)
OdpowiedzUsuńHahahahhahahhaha nie wyrabiam hahahahahha nie ma to jak rzucanie się spoconymi rzeczami :D
Nie lubię tej Agnes ... -.-'
Oby odczepiła się od Szczęsnego!
Ojej ciekawe gdzie lecą? ;)
Świetny rozdział!
Czekam na następny!
Pozdrawiam :*
Świetne, obłędne :DDDD
OdpowiedzUsuńNie lubię tej Agnes, niech zostawi ich w spokoju!
Czekam na następny :D
Pozdrawiam :*
Super. :* fajnie by było gdyby poleciały na jakieś ciepłe wyspy a potem zrozpaczony i ztęskniony Wojtek pojechał za Rozalia i wszystko by sobie wyjaśnili. Życzę weny ;*
OdpowiedzUsuńsuper :***
OdpowiedzUsuńEj, niech AGNES się odwali od Wojtka i Rozalii!! Jakoś jej nie lubię i te zdjęcia, które dostała Rozi tez pewnie od niej, ehh.. No, a miało być tak pięknie, a tutaj Rozalia wyjeżdża gdzieś ;ccc no będę smutać. Ona ma być ze SZCZĘSNYM~! :-)
OdpowiedzUsuńHahah.. no czekam ' z niecierpliwością(!) ' na kolejne rozdziały! :D MEGAMGEA piszesz ;] Podziwiam Cię, jak można tak świetnie pisać, a do tego tak szybko(patrząc na daty dodawania rozdziałów) ^^ Jeeeju.. tak fajnie mi się czytało całego twojego bloga przez 2 dni, ze chcę więęęęęęcej i wieęęęęęcej!! ;D Także dodawj szybko <3
Pzdr :3
+ http://gemsetmeczjanowicz9.blog.pl/ = ZAPRASZAM DO MNIE! :D
Ps. Jak już będziesz czytać, to zostaw jakiś komentarz, bo to straaasznie motywuje ;> thx :*
genialny :) mam nadzieje ze wszystko się ułoży :)
OdpowiedzUsuńojej .... jest poprostu boski. Czekam z niecierpliwością na kolejną część :) dodaj jak najszybciej ;)
OdpowiedzUsuńwspaniały ;* kiedy będzie kolejny rozdział ??
OdpowiedzUsuńemmm. mam już taką ćwiartkę napisanego. dzisiaj miałam skonczyc ale mecz Polska-Ukraina mnie załamał i straciłam wene. Postaram się go napisać i dodać w niedziele wieczorem ;)
UsuńKochana mamy wtorek wieczorm! Zdajesz sobie sprawę że torturujesz mnie psychicznie opuźniając wpisy?! To uzależniaaa! Dzięki tobie mogę oderwać się od szarej nudnej rzeczywistości dziękuje Ci za to ;* <3
Usuńjuż się nie mogę doczekać kolejnego rodziału
OdpowiedzUsuń