środa, 25 czerwca 2014

Epilog

No there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart/Heart by heart

Czas który pozostał do ślubu Rozalii i Mateusza przeminął w mgnieniu oka. Przed dzień ślubu panowała napięta atmosfera. Mimo że w Hiszpanii zazwyczaj zimą śniegu nie ma, tego roku Pani Zamieć postanowiła to zmienić. Ulice były zasypane śniegiem po samiutkie kostki a na ulicach panowały korki spowodowane utrudnieniami drogowymi. Śnieg nie przestawał padać i ślub wisiał na włosku. Bowiem przez tę zamieć śnieżną kilkoro gości nie mogło dotrzeć. W średnich była też Maja, która miała być świadkiem Rozalii, ale utknęła gdzieś na Ibizie i nie miała jak dostać się do Barcelony.
Wszyscy, w szczególności rodzice Mateusza próbowali uspokoić przyszłych małżonków, jednak to nie wiele dawało. Drawski od świtu przygotowywał wszystko, aby mimo złej pogody ślub się odbył. Zaś Rozalia dzień przed ślubem siedziała w mieszkaniu dzwoniąc co chwila do Ramsey’ów czy pogoda u nich się polepszyła i czy mogą wreszcie  wrócić do Hiszpanii. Była już wykończona swoją pracą i przygotowaniami do ślubu którymi to ona głównie się zajmowała. Miała ochotę iść do łóżka i nie wstawać do Nowego Roku. Jednak ślub w Boże Narodzenie nie był najlepszym pomysłem. Za dużo obowiązków związanych z przygotowaniami i świętami.
Kiedy sytuację w końcu dało się opanować wszyscy odetchnęli z ulgą. Organizacja wesela była dopięta na ostatni guzik i to ucieszyło wszystkich.
Nazajutrz kilka godzin przed weselem dotarła Maja z Aaronem. Wszystko szło jak po maśle. Do czasu gdy Rozalia poczuła chęć porozmawiania z Mateuszem. Szła w sukni ślubnej, białej, koronkowej na ramiączkach i w upiętych już włosach. Przemierzała korytarze hotelu w którym miała wyjść za mąż póki nie odnalazła właściwego pokoju.
Cicho zapukała i uchyliła drzwi.
-Mogę wejść? – zapytała Mateusza widząc jak właśnie męczy się z krawatem.
-Rozalia?!- zdziwił się Drawski. – A co ty tutaj robisz? Przecież to podobno pecha przynosi, sama tak mówiłaś. – powiedział uśmiechając się serdecznie.
 -Wiem, ale chce z tobą porozmawiać. – usiadła na fotelu zbierając myśli.
-O co chodzi kochanie?  - zapytał kucając naprzeciw niej i biorąc jej ręce.
-Pamiętasz, tą rozmowę  kiedy pytałeś  co łączyło mnie z Wojtkiem?
-Pamiętam, ale nie rozumiem do czego dążysz.
-Widzisz, przez te kilka lat, zmieniłam się. Nie widziałam go bardzo długo, miedzy czasie poznałam ciebie i myślałam że moje uczucia do niego po prostu umarły. Że nic do niego już nie czuje. Ale jak go zobaczyłam po tylu latach coś we mnie pękło i chyba nadal go kocham.
-Czy ty chcesz mi powiedzieć że mnie nie kochasz? – zapytał oburzony wstając natychmiastowo.
-Źle mnie zrozumiałeś. Kocham cię, jak barta, jak przyjaciela. Ale nie mogę za ciebie wyjść.
-Jak to? Myślałem że skoro bierzemy ślub to mnie kochasz.
-Bo tak było! Wydawało mi się że cię kocham, że jesteś mężczyzną mojego życia.  Kocham cię, nawet bardzo ale to on jest miłością mojego życia  i z nim chciałabym się zestarzeć. Nie potrafię inaczej.
-Rozumiem, szkoda że nie powiedziałaś mi tego wcześniej.
-Przepraszam. Wybacz mi.– wyszeptała gdy wychodził z pokoju mocno szczekając drzwiami.
            Została sama w pustym pokoju. Przerażająca cisza przybiła ją, a z oczy spływały jej łzy. Była wściekła na siebie że dała Mateuszowi tak złudne nadzieje na wspólne życie…
            Zimny powiew wiatru otulił jego twarz. Szyję opatulił czarnym, grubym szalikiem i ruszył przed siebie. Zamieć ustała, ludzie po woli zaczęli opuszczać domy i na ulicach robiło się tłoczno. Gdy doszedł do Tower Brigde oparł się o mur by wyciszyć się. Od jakiegoś czasu to było jedno z jego ulubionych miejsc w Londynie.
            Szczęsny w tym roku spędził okres świąteczny w Londynie. Nie czuł potrzeby wracania do domu tak jak każdego roku. Nie miał ochoty na te wszystkie uśmiechnięte twarze, i babcie która wpycha w niego wszystkie ciasta wmawiając że jest suchy jak patyk. Jeszcze jakiś czas temu mógłby przysiądź  że nie wyobraża sobie świąt Bozego Narodzenia w samotności, a jednak.
            Dziś był ostatni dzień roku. Sylwester. Jako że ostatnie dni spędził sam na sam ze sobą samym, dziś przyjął zaproszenie Jacka i jego małżonki na wspólnego sylwestra. Lauren nie odpuściła by sobie gdyby się nie zgodził, więc nie miał wyboru.
            Gdy zaczęło się ściemniać wrócił do domu. Wziął prysznic i po woli zaczął się szykować na przyjęcie. Wyciągnął  z szafy najlepszy garnitur który pasował do niego idealnie. Koszula fantastycznie przylegała do jego ciała sprawiając że stał się jeszcze bardziej pociągający. Na koniec spryskał się swoimi perfumami, które od zawsze uwielbiał.
            Po woli dochodziła północ. Równo za kwadrans zegar miał wybić północ. Nowy rok, nowe życie. Może lepsze, może nie ale na pewno inne. Stał akurat na balkonie patrząc w niebo. Zmarznięte ręce włożył do kieszonek spodni. Zamknął oczy i przez chwile czuł się szczęśliwy. Uśmiechnął się sam do siebie.  Z sali dochodziła muzyka którą puszczał dj. Ktoś uchylił drzwi i po chwili stanął obok Szczęsnego. W powietrzu uniosła się woń cynamonowo imbirowych perfum. Otworzył oczy i właśnie wtedy ją zobaczył.
-Pięknie tutaj, prawda? – zapytała patrząc na panoramę Londynu.
            Miała na sobie pudrową sukienkę która świetnie podkreślała jej talię. Naturalne loki opadały a jej ramiona sprawiając że wyglądała jak księżniczka.
-Prawda. – stwierdził naśladując jej czynność. – Myślałem że jesteś w podróży poślubnej. – powiedział po chwili przerywając ciszę.
-Za dużo myślisz. – odpowiedziała upajając się  nocą. – Jestem wrednym człowiekiem, bo zostawiłam Mateusza przed ołtarzem. Sądzę że nigdy nie przestałam cię kochać.
-Wydaję mi się że producenci filmowi nagrali by świetny serial w oparciu o nasze życie. – odpowiedział żartobliwie. –Zmarzłaś. – zauważył zakładając jej swoją marynarkę na ramiona.
-Dziękuję. Wojtek, powiedziałeś że nadal coś do mnie czujesz. Wtedy spanikowałam, nie potrafiłam tego zrozumieć. Ale nie potrafiłam spojrzeć ci w oczy, powiedzieć ci że cię nie kocham. Nadal nie potrafię powiedzieć że nic dla mnie nie znaczysz, skoro znaczysz więcej niż cokolwiek. –powiedziała trzymając lekko jego zmarzniętą dłoń  i patrząc mu w oczy.
-Bardzo za tobą tęskniłem. – powiedział przykładając swoją dłoń do jej policzka.
-Jesteś moim aniołem.
-Zrobisz coś dla mnie?
-Co zechcesz.
-Wyjdziesz za mnie?
-Tak. –powiedziała z radością rzucając się mu na szyję.
            Właśnie w tym samym momencie wybiła północ. Nad miastem zaczęły szczekać tysiące przeróżnych fajerwerków. Dla Wojtka i Rozalii był to jeden z najszczęśliwszych dni w życiu. Nigdy nie spodziewali się takiego obrotu sprawy.
-Możesz mi coś obiecać? – zapytała brunetka przytulając się do bramkarza.
-Wszystko dla ciebie.- uśmiechnął się radośnie.
-Obiecaj mi że nigdy nie pokochasz innej.
-Przykro mi, ale nie mogę.
-Dlaczego?! – Zapytała zdziwiona jego odpowiedzią.
-Bo w moim życiu na pewno pojawi się inna. – powiedział po chwili zastanowienia. – Będę ją kochać tak samo jak ciebie. –Wojtek widząc zdziwienie swojej wybranki szybko kontynuował dalej. – Będzie mówić do mnie „tato” a do ciebie „mamo”.
-Bardzo cię kocham. –powiedziała ze łzami w oczach wtulając się w jego tors.
-Już zawsze będziemy razem. Obiecuje. – powiedział ściskając ją jeszcze mocniej.

            Jak było później? Życie pisze różne scenariusze. Dla jednych jest łatwe, a dla drugich koszmarem. Rozalia i Wojtek postanowili żyć razem i razem stawiać czoło życiowym problemom. Nigdy nie mieli gwarancji że będzie z górki, ale mimo to byli szczęśliwi. Razem, na dobre i złe…

+++
Troche mi zeszło z tym epilogiem, ale chciałam aby był taki jak go sobie wymarzyłam. Nie jest idealny jak więszkość, ale mimo to jestem dumna z siebie że go napisałam. 
Trudno jest mi się rozstać z tym blogiem. Jest moim pierwszym opowiadaniem. Skończyłam go po ponad roku pisania. Dziękuję że byliście ze mną do samego końca i że wierzyliście we mnie jestescie najlepsi. 
Moje kolejne opowiadanie ruszy już niebawem. Mam nadzieje że również wam się spodoba. Piszcie jak podobał się wam epilog, lub dlaczego nie. 
Pozdrawiam THEMALKINA.:) 

PS. CZY JAK WCHODZICIE NA BLOGA JEST ZDJĘCIE WOJTKA I SELENY/ROZALII? BO MI NIE WYŚWIETLA I NIE WIEM CO JEST GRANE, PROSZĘ O ODPOWIEDŹ W KOM ;)

6 komentarzy:

  1. Jaki piękny :) Jestem szczęśliwa, że skończył się szczęśliwie dla głównych bohaterów. Lecz trochę się smucę, że już kończysz ;/ I to jeszcze w Nowy Rok, ale ty masz pomysły <3 Kocham Cię jak tego bloga. Bo o Wojtku żadnych fajnych nie mogę znaleść :/
    A co do zdjęcia uu mnie też się nie pojawia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Kurde aż się popłakałam:') epilog...nie mam słów na to jak bardzo mi się podoba :3
    Dziękuje ci za wszystkie rozdziały<3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham szczęśliwe zakończenia i ciesze się, ze Wojtek i Rozalia są razem <3 Ciężko mi będzie bez Twojego bloga, ponieważ był genialny...
    Epilog strasznie mi się podobał! Nie mam słów by to opisać.

    P.S. Mi też się nie wyświetla zdjęcie. Może to przez usunięcie zdjęcia nagłówka z internetu. Musiałaby go znowu gdzieś wrzucić, a później nowy link wkleić do CSS'a.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Fantastyczny epilog. Szkoda, ze to juz koniec, ale tak to juz bywa, ze nic nie trwa wiecznie. Ciesze sie, ze jest happy end. Oboje na to zaslugiwali. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na www.new-life-with-you-baby.blogspot.com.

    OdpowiedzUsuń
  5. Najlepszy blog na calutkim świecie.W jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały.
    Kocham :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham ten twój blog! Jestem z nim już od dawna, ale dopero teraz przeczytałam dwa ostatnie rozdziały ;) Cieszę się, że Wojtek i Rozalia w końcu są razem, bo naprawdę im się należał... W końcu tyyle przeszli ;)
    Uwielbiam tę parę a także Majkę i Aaraon oraz innych <3 Każdy bohater ma w sobie to "coś", że zaskakuje ;)
    Świeetny blog i prawdziwy talent!
    Dziękuję za tak wzruszającą i porywającą historię <3
    Kochamy cię!
    I czekamy na tą kontynuację! <3
    Weny!

    OdpowiedzUsuń