No
there's no one else's eyes
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart/Heart by heart
That could see into me
No one else's arms can lift
Lift me up so high
Your love lifts me out of time
And you know my heart by heart/Heart by heart
Czas który pozostał do ślubu
Rozalii i Mateusza przeminął w mgnieniu oka. Przed dzień ślubu panowała napięta
atmosfera. Mimo że w Hiszpanii zazwyczaj zimą śniegu nie ma, tego roku Pani
Zamieć postanowiła to zmienić. Ulice były zasypane śniegiem po samiutkie kostki
a na ulicach panowały korki spowodowane utrudnieniami drogowymi. Śnieg nie
przestawał padać i ślub wisiał na włosku. Bowiem przez tę zamieć śnieżną
kilkoro gości nie mogło dotrzeć. W średnich była też Maja, która miała być
świadkiem Rozalii, ale utknęła gdzieś na Ibizie i nie miała jak dostać się do
Barcelony.
Wszyscy, w szczególności
rodzice Mateusza próbowali uspokoić przyszłych małżonków, jednak to nie wiele
dawało. Drawski od świtu przygotowywał wszystko, aby mimo złej pogody ślub się
odbył. Zaś Rozalia dzień przed ślubem siedziała w mieszkaniu dzwoniąc co chwila
do Ramsey’ów czy pogoda u nich się polepszyła i czy mogą wreszcie wrócić do Hiszpanii. Była już wykończona
swoją pracą i przygotowaniami do ślubu którymi to ona głównie się zajmowała.
Miała ochotę iść do łóżka i nie wstawać do Nowego Roku. Jednak ślub w Boże
Narodzenie nie był najlepszym pomysłem. Za dużo obowiązków związanych z
przygotowaniami i świętami.
Kiedy sytuację w końcu dało się
opanować wszyscy odetchnęli z ulgą. Organizacja wesela była dopięta na ostatni
guzik i to ucieszyło wszystkich.
Nazajutrz kilka godzin przed
weselem dotarła Maja z Aaronem. Wszystko szło jak po maśle. Do czasu gdy
Rozalia poczuła chęć porozmawiania z Mateuszem. Szła w sukni ślubnej, białej,
koronkowej na ramiączkach i w upiętych już włosach. Przemierzała korytarze
hotelu w którym miała wyjść za mąż póki nie odnalazła właściwego pokoju.
Cicho zapukała i uchyliła
drzwi.
-Mogę wejść? – zapytała Mateusza widząc jak właśnie męczy
się z krawatem.
-Rozalia?!- zdziwił się Drawski. – A co ty tutaj robisz?
Przecież to podobno pecha przynosi, sama tak mówiłaś. – powiedział uśmiechając
się serdecznie.
-Wiem, ale chce z
tobą porozmawiać. – usiadła na fotelu zbierając myśli.
-O co chodzi kochanie?
- zapytał kucając naprzeciw niej i biorąc jej ręce.
-Pamiętasz, tą rozmowę
kiedy pytałeś co łączyło mnie z
Wojtkiem?
-Pamiętam, ale nie rozumiem do czego dążysz.
-Widzisz, przez te kilka lat, zmieniłam się. Nie widziałam
go bardzo długo, miedzy czasie poznałam ciebie i myślałam że moje uczucia do
niego po prostu umarły. Że nic do niego już nie czuje. Ale jak go zobaczyłam po
tylu latach coś we mnie pękło i chyba nadal go kocham.
-Czy ty chcesz mi powiedzieć że mnie nie kochasz? – zapytał
oburzony wstając natychmiastowo.
-Źle mnie zrozumiałeś. Kocham cię, jak barta, jak
przyjaciela. Ale nie mogę za ciebie wyjść.
-Jak to? Myślałem że skoro bierzemy ślub to mnie kochasz.
-Bo tak było! Wydawało mi się że cię kocham, że jesteś
mężczyzną mojego życia. Kocham cię,
nawet bardzo ale to on jest miłością mojego życia i z nim chciałabym się zestarzeć. Nie
potrafię inaczej.
-Rozumiem, szkoda że nie powiedziałaś mi tego wcześniej.
-Przepraszam. Wybacz mi.– wyszeptała gdy wychodził z pokoju
mocno szczekając drzwiami.
Została
sama w pustym pokoju. Przerażająca cisza przybiła ją, a z oczy spływały jej
łzy. Była wściekła na siebie że dała Mateuszowi tak złudne nadzieje na wspólne
życie…
Zimny
powiew wiatru otulił jego twarz. Szyję opatulił czarnym, grubym szalikiem i
ruszył przed siebie. Zamieć ustała, ludzie po woli zaczęli opuszczać domy i na
ulicach robiło się tłoczno. Gdy doszedł do Tower Brigde oparł się o mur by
wyciszyć się. Od jakiegoś czasu to było jedno z jego ulubionych miejsc w Londynie.
Szczęsny w
tym roku spędził okres świąteczny w Londynie. Nie czuł potrzeby wracania do
domu tak jak każdego roku. Nie miał ochoty na te wszystkie uśmiechnięte twarze,
i babcie która wpycha w niego wszystkie ciasta wmawiając że jest suchy jak
patyk. Jeszcze jakiś czas temu mógłby przysiądź że nie wyobraża sobie świąt Bozego Narodzenia
w samotności, a jednak.
Dziś był
ostatni dzień roku. Sylwester. Jako że ostatnie dni spędził sam na sam ze sobą
samym, dziś przyjął zaproszenie Jacka i jego małżonki na wspólnego sylwestra. Lauren
nie odpuściła by sobie gdyby się nie zgodził, więc nie miał wyboru.
Gdy zaczęło
się ściemniać wrócił do domu. Wziął prysznic i po woli zaczął się szykować na
przyjęcie. Wyciągnął z szafy najlepszy
garnitur który pasował do niego idealnie. Koszula fantastycznie przylegała do
jego ciała sprawiając że stał się jeszcze bardziej pociągający. Na koniec
spryskał się swoimi perfumami, które od zawsze uwielbiał.
Po woli
dochodziła północ. Równo za kwadrans zegar miał wybić północ. Nowy rok, nowe życie.
Może lepsze, może nie ale na pewno inne. Stał akurat na balkonie patrząc w
niebo. Zmarznięte ręce włożył do kieszonek spodni. Zamknął oczy i przez chwile
czuł się szczęśliwy. Uśmiechnął się sam do siebie. Z sali dochodziła muzyka którą puszczał dj.
Ktoś uchylił drzwi i po chwili stanął obok Szczęsnego. W powietrzu uniosła się
woń cynamonowo imbirowych perfum. Otworzył oczy i właśnie wtedy ją zobaczył.
-Pięknie tutaj, prawda? – zapytała patrząc na panoramę Londynu.
Miała na
sobie pudrową sukienkę która świetnie podkreślała jej talię. Naturalne loki opadały
a jej ramiona sprawiając że wyglądała jak księżniczka.
-Prawda. – stwierdził naśladując jej czynność. – Myślałem że
jesteś w podróży poślubnej. – powiedział po chwili przerywając ciszę.
-Za dużo myślisz. – odpowiedziała upajając się nocą. – Jestem wrednym człowiekiem, bo
zostawiłam Mateusza przed ołtarzem. Sądzę że nigdy nie przestałam cię kochać.
-Wydaję mi się że producenci filmowi nagrali by świetny
serial w oparciu o nasze życie. – odpowiedział żartobliwie. –Zmarzłaś. – zauważył
zakładając jej swoją marynarkę na ramiona.
-Dziękuję. Wojtek, powiedziałeś że nadal coś do mnie
czujesz. Wtedy spanikowałam, nie potrafiłam tego zrozumieć. Ale nie potrafiłam spojrzeć
ci w oczy, powiedzieć ci że cię nie kocham. Nadal nie potrafię powiedzieć że
nic dla mnie nie znaczysz, skoro znaczysz więcej niż cokolwiek. –powiedziała trzymając
lekko jego zmarzniętą dłoń i patrząc mu
w oczy.
-Bardzo za tobą tęskniłem. – powiedział przykładając swoją
dłoń do jej policzka.
-Jesteś moim aniołem.
-Zrobisz coś dla mnie?
-Co zechcesz.
-Wyjdziesz za mnie?
-Tak. –powiedziała z radością rzucając się mu na szyję.
Właśnie w
tym samym momencie wybiła północ. Nad miastem zaczęły szczekać tysiące
przeróżnych fajerwerków. Dla Wojtka i Rozalii był to jeden z najszczęśliwszych
dni w życiu. Nigdy nie spodziewali się takiego obrotu sprawy.
-Możesz mi coś obiecać? – zapytała brunetka przytulając się
do bramkarza.
-Wszystko dla ciebie.- uśmiechnął się radośnie.
-Obiecaj mi że nigdy nie pokochasz innej.
-Przykro mi, ale nie mogę.
-Dlaczego?! – Zapytała zdziwiona jego odpowiedzią.
-Bo w moim życiu na pewno pojawi się inna. – powiedział po
chwili zastanowienia. – Będę ją kochać tak samo jak ciebie. –Wojtek widząc
zdziwienie swojej wybranki szybko kontynuował dalej. – Będzie mówić do mnie „tato”
a do ciebie „mamo”.
-Bardzo cię kocham. –powiedziała ze łzami w oczach wtulając
się w jego tors.
-Już zawsze będziemy razem. Obiecuje. – powiedział ściskając
ją jeszcze mocniej.
Jak było
później? Życie pisze różne scenariusze. Dla jednych jest łatwe, a dla drugich
koszmarem. Rozalia i Wojtek postanowili żyć razem i razem stawiać czoło
życiowym problemom. Nigdy nie mieli gwarancji że będzie z górki, ale mimo to
byli szczęśliwi. Razem, na dobre i złe…
+++
Troche mi zeszło z tym epilogiem, ale chciałam aby był taki jak go sobie wymarzyłam. Nie jest idealny jak więszkość, ale mimo to jestem dumna z siebie że go napisałam.
Trudno jest mi się rozstać z tym blogiem. Jest moim pierwszym opowiadaniem. Skończyłam go po ponad roku pisania. Dziękuję że byliście ze mną do samego końca i że wierzyliście we mnie jestescie najlepsi.
Moje kolejne opowiadanie ruszy już niebawem. Mam nadzieje że również wam się spodoba. Piszcie jak podobał się wam epilog, lub dlaczego nie.
Pozdrawiam THEMALKINA.:)
PS. CZY JAK WCHODZICIE NA BLOGA JEST ZDJĘCIE WOJTKA I SELENY/ROZALII? BO MI NIE WYŚWIETLA I NIE WIEM CO JEST GRANE, PROSZĘ O ODPOWIEDŹ W KOM ;)
Jaki piękny :) Jestem szczęśliwa, że skończył się szczęśliwie dla głównych bohaterów. Lecz trochę się smucę, że już kończysz ;/ I to jeszcze w Nowy Rok, ale ty masz pomysły <3 Kocham Cię jak tego bloga. Bo o Wojtku żadnych fajnych nie mogę znaleść :/
OdpowiedzUsuńA co do zdjęcia uu mnie też się nie pojawia.
Kurde aż się popłakałam:') epilog...nie mam słów na to jak bardzo mi się podoba :3
OdpowiedzUsuńDziękuje ci za wszystkie rozdziały<3
Buziaki :*
Kocham szczęśliwe zakończenia i ciesze się, ze Wojtek i Rozalia są razem <3 Ciężko mi będzie bez Twojego bloga, ponieważ był genialny...
OdpowiedzUsuńEpilog strasznie mi się podobał! Nie mam słów by to opisać.
P.S. Mi też się nie wyświetla zdjęcie. Może to przez usunięcie zdjęcia nagłówka z internetu. Musiałaby go znowu gdzieś wrzucić, a później nowy link wkleić do CSS'a.
Pozdrawiam :*
Fantastyczny epilog. Szkoda, ze to juz koniec, ale tak to juz bywa, ze nic nie trwa wiecznie. Ciesze sie, ze jest happy end. Oboje na to zaslugiwali. Pozdrawiam i zapraszam do mnie na www.new-life-with-you-baby.blogspot.com.
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog na calutkim świecie.W jeden dzień przeczytałam wszystkie rozdziały.
OdpowiedzUsuńKocham :)
Kocham ten twój blog! Jestem z nim już od dawna, ale dopero teraz przeczytałam dwa ostatnie rozdziały ;) Cieszę się, że Wojtek i Rozalia w końcu są razem, bo naprawdę im się należał... W końcu tyyle przeszli ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam tę parę a także Majkę i Aaraon oraz innych <3 Każdy bohater ma w sobie to "coś", że zaskakuje ;)
Świeetny blog i prawdziwy talent!
Dziękuję za tak wzruszającą i porywającą historię <3
Kochamy cię!
I czekamy na tą kontynuację! <3
Weny!