Jednego dnia umieram, by następnego mieć siły do walki. Jeśli kiedyś nie podniosę się, oznacza to, że zabrakło mi wiary na lepsze jutro...
Kolejny raz budzę się z
kacem. Trzeba pomyśleć nad zapisaniem się do AA, bo długo tak nie pociągnę.
Wstałam, nawet nie patrzyłam do lustra, bałam się że się rozwali. Wzięłam
szybki prysznic, umyłam zęby i rozczesałam włosy. Ubrałam
się i ruszyłam w stronę wyjścia. Miałam ochotę poleniuchować, ale nie chciało mi się siedzieć
w domu. Przed domem stał nowy samochód z czerwoną kokardą. Spodziewałam się
tego. Prezent od mojego cudownego "tatusia" szkoda tylko że nie mam
prawa jazdy. Było dosyć wcześnie, 9:30 to nie jest późno. Nie miałam bólu
głowy po wczorajszym alkoholu, były tylko lekkie przyćmienia i zawroty głowy.
To nawet lepiej, przynajmniej nie zmarnowałam kolejnego dnia swojego nudnego
życia. Włączyłam muzykę i szłam przed siebie warszawskim chodnikiem. Najpierw
błądziłam ciasnymi uliczkami, a później powędrowałam do hotelu. Sama nie
wiem czemu tam poszłam. Jakoś nigdy specjalnie za nim nie przepadałam, no może
za tarasem z mnóstwem kolorowych kwiatów i fontanną. A po drugie chciałam zobaczyć w jakiej formie
jest Łukasz po wczorajszym przyjęciu. Dowiedzenie się w jakim jest pokoju nie
było problemem. Najgorsze było wejście na 4 piętro schodami. Mordęga po
prostu... Pokój
był prawie na samym końcu, na szczęście znając bramkarza nie zamknął drzwi na
klucz. Weszłam nawet nie pukając, jakoś nigdy się tego nie potrafiłam nauczyć.
-Czeeeeeść –zamurowało mnie, przeżyłam szok. W
pomieszczeniu walały się porozrzucane ciuchy, korki na stole, butelki i puszki po
pepsi, oraz inne gadżety. Byłam ciekawa z kim dzielił pokój. On nigdy sam nie
doprowadził by do takiego syfu – Co tutaj się stało?- zapytałam głośno. Nagle z
szafy wyszedł Łukasz z Robertem. Trzymali w ręku kamerę.
-Bądź ciszej – próbował uciszyć mnie Lewy
-Bo…? Co tu jest grane? I dlaczego byliście oboje w
szafie? – zapytałam, nadal byłam wstrząśnięta tą sytuacją.
-Bo nagraliśmy śpiew Wojtusia pod prysznicem. Teraz
mamy nad nim przewagę – parsknął śmiechem
-Nagraliście?! Pokaż – krzyknęłam. Chciałam zobaczyć
jak ten dureń potrafi śpiewać. Po odsłuchaniu, muszę przyznać że do Presleya mu
daleko, ale wychodzi mu to lepiej niż Piszczusiowi i Kubie na wczorajszej
zabawie. – Myślałam że będzie gorzej – powiedziałam z nutą smutku w głosie
-Jak na niego, nie jest źle- wydukał Fabiański. - A co ty
tutaj robisz? I puka się, jak się wchodzi
-Oj no wiem, ale jakoś nikt mnie tego nie nauczył –
uśmiechnęłam się do niego- a poza tym dziś chyba wracasz do Anglii. Tak?
-Eee – podrapał się po głowie – No, samolot mam o 20.
-No więc, chciałam z Tobą spędzić jeszcze troszeczkę
czasu. Chyba nie masz nic przeciwko? – zapytałam się. Znałam odpowiedz tego pytania, ale chciałam
mieć pewność że nie.
-Chodź tutaj – przyciągnął mnie do siebie i przytulił.
Po woli zaczęło mi brakować powietrza, jego uściski były zdecydowanie za silne! - a tak w ogóle to jak ci się spało? Nie mogłem znaleźć piżamy, bo bym cię w nią przebrał- zaczął się śmiać
-A więc to ty mnie odprowadziłeś- krzynęłam wskazując na niego palcem
-No sama to byś na pewno nie dała rady
-Mówiłam ci już że cie kocham?
-Dziś jeszcze nie- uśmiechnął się perliście
-No to ci mówie głuptasie - wtuliłam się w niego.
-A więc to ty mnie odprowadziłeś- krzynęłam wskazując na niego palcem
-No sama to byś na pewno nie dała rady
-Mówiłam ci już że cie kocham?
-Dziś jeszcze nie- uśmiechnął się perliście
-No to ci mówie głuptasie - wtuliłam się w niego.
Staliśmy tak przez pewien
czas, dopóki z łazienki nie wyszedł Wojtek w samej bieliźnie. Nie mogłam oprzeć
się by mu podokuczać.
-Widzę że skorzystałeś z mojej rady i zainwestowałeś w
męską bieliznę. Szkoda tylko że ze spongebobem – zaśmiałam się. Twarz jego i
Roberta była bezcenna. Łukasz chyba sobie darował pytania na ten temat, znał
mnie nie od dziś i wiedział że lepiej nie widzieć o mnie wszystkiego.
-Co ona tutaj robi?! – powiedział, a raczej wykrzyczał
to do swoich współlokatorów, stojąc w samych bokserkach.
-Ona ma imię, Wojtek- upomniał go Fabian
-No właśnie, a więc widzę że masz bardzo fajnego kolegę
w pokoju, nie pomijając tego czegoś co tam stoi – wskazałam na Szczęsnego,
zapanowała grobowa cisza – Coś napięta atmosferka się zrobiła, więc jak się będę zbierać. Nie chce żeby ktoś w
szpitalu wylądował – wycedziłam
-Weź wyjdź i nie wracaj – powiedział blondyn
-A jak wrócę to co? Tyłek mi skopiesz? Czy pojedziesz
z ciętej riposty, jak wczoraj, dodając że rodzice mnie nie kochają? Znam cię
nie całe 2 dni, a mam wrażenie że jesteś skończonym chamem.
-Co ty jej zrobiłeś? – uniósł się mój przyjaciel,
spoglądając na kumpla. Był zły, nawet
nie chce wiedzieć, co mogło się stać, gdybym go wtedy nie uspokoiła. Szczęsny
próbował coś powiedzieć, ale go uprzedziłam…
-Nie ważne słońce. Ja uciekam, nie chce wam
przeszkadzać. Obiecaj mi tylko że nic
nie zrobisz – popatrzyłam na niego. Był osobą na której zawsze mogłam polegać,
dlatego nie chciałam aby kłócił się ze swoim znajomym z mojego powodu
-Dobra, niech będzie. Spotkamy się jeszcze przed
wyjazdem – przytulił mnie, a ja dałam mu buziaka w policzek. Musiałam stanąć na
palcach, bo ledwo dosięgałam. Pożegnałam
się jeszcze z Robertem, a Wojciecha ominęłam szerokim łukiem.
'~'~'~'
Czas
uciekał mi dziś nieubłagalnie, miałam
trening i jeszcze pożegnanie z przyjacielem. Najgorsze było to, że nie będzie
go przy mnie, kiedy będę go potrzebowała. Kto wie, może jutro przeżyje
załamanie nerwowe, albo powieszę się na krawacie ojca. Coraz częściej przez
moją głowę przechodził pewien pomysł. Myślałam nad tym jak to by było gdybym
podjęła studia w Hiszpanii lub Anglii. Oba języki znałam perfekcyjnie. Do tego
pierwszego kraju miałam pewien sentyment. Może dlatego że tam po raz pierwszy
się tam zakochałam? Nie wiem… Ale w
Barcelonie nikogo nie znałam, a w Londynie miałabym przynajmniej Łukasza. Chociaż
on i tak by był całymi dniami zajęty swoimi treningami, meczami i innymi
duperelami.
Po
skończonych zajęciach tanecznych, prowadzonych przez Lizę byłam wyczerpana. Od
dawna się tak nie zmęczyłam. Cieszę się że zrezygnowałam z tańca towarzyskiego,
to przereklamowane. Bo kto normalny tańczy z partnerem na co dzień? Chyba tylko
kompletny idiota, a hip-hop zawsze jest na czasie.
Dochodziła
19, więc musiałam się sprężać, żeby zdążyć rozstać się na długi okres z
przyjacielem. Szybko schowałam telefon do
kieszeni, poprawiłam włosy i byłam gotowa do wyjścia. Na szczęście przystanek
autobusowy był tylko 10 minut drogi od mojego domu. Podróż busem zleciała w
mgnieniu oka. Nie całe półgodziny później byłam na lotnisku. Błądziłam wzrokiem
po zupełnie obcych mi ludziach, w poszukiwania Fabiana. Nagle zauważyłam go,
siedział samotnie słuchając muzyki.
Podeszłam do niego, stałam przed nim tak parę dobrych chwil. W pewnym
momencie spostrzegł się że stoję przed nim. Uśmiechną się perliście po czym
zapytał:
-Długo tak tu stoisz?
-Wystarczająco żeby stwierdzić że mam porąbanego
przyjaciela- wyszczerzyłam swoje ząbki
-Ty to potrafisz dobić człowieka. Z pozoru taka
grzeczna, a jak się lepiej pozna to wredna dla każdego
-Kocham cię, mój kochany Łukaszku. Będę tęsknić –
wtuliłam się w niego
-Nie tylko ty mała. Przyjedz do mnie, jak będziesz
mieć trochę wolnego. Sam się zanudzę na śmierć, a tak będę miał rozrywkę –
wycedził spoglądając na mnie
-I kucharkę – zaśmiałam się. Dobrze wiedziałam że
chodzi mu tylko o moje pyszne muf finki i naleśniki
-Ty to powiedziałaś – po tych słowach w głośnikach na
lotnisku usłyszałam „Pasażerowie odlatujący do Anglii proszeni…”
Nadszedł
czas którego bardzo nie lubiłam. Było mi przykro że będę musiała się z nim
rozstać aż do grudnia. W każde święta widujemy się, robimy gorącą czekoladę i
gramy w pokera. Zawsze przegrywam, ale to tylko szczegół . Był wtedy tylko dla
mnie…
-Już czas na mnie- powiedział ze smutkiem
-Wiem, ale nie chce zostać sama- w kącikach moich oczu było widać świecące się
małe kropelki
-Nigdy nie zostaniesz sama, masz Majkę, Polę, Piotrka
i całą resztę. Nie zapominając o mnie – zaśmiał się – Zawsze będę przy tobie,
jasne?
-Jak słońce- próbowałam żeby mój głos wyglądał
naturalnie ale coś mi nie wyszło – Leć już bo się spóźnisz, i będziesz musiał
znosić moje towarzystwo przez kolejne godziny-uśmiechnęłam się
Łukasz
poszedł, odprowadziłam go wzrokiem do bramki, później gdzieś przepadł. Ja
wróciłam do domu, włączyłam sobie piosenki i sprawdziłam różne strony
internetowe. Nic chciało mi się nic robić, więc poszłam spać.
+Następnego dnia
+Następnego dnia
Obudziłam
się o 7, musiałam wziąć prysznic i przebrać się w coś czystego. Na polu
panowała paskudna pogoda. Brak słońca i lejący się ciągle deszcz jeszcze
bardziej mnie dobiły. Poszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Byłam głodna, w
lodówce był tylko ogórek i sok pomarańczowy. No ale lepsze to niż nic… Na stole
leżała karteczka z napisem „Przyjdź do hotelu jak wstaniesz, czekam na Ciebie.
Mama”. No super, jeszcze brakowało mi tego żeby ona bardziej popsuła mi humor.
Zjadłam warzywo i udałam się do swojego pokoju po rzeczy. Nie miałam
najmniejszej ochoty wychodzić na taki deszcz, ale wolałam iść się stawić na
dywanik, niż później słuchać kilkugodzinnego monologu mojej matki.
Na
podjeździe czekał na mnie szofer hotelowy. Miałam szczęście że nie musiałam
moknąć, a potem znowu prostować włosy. Jak na tak wcześnie rano, były dosyć
duże korki, przez co na miejscu byliśmy jakieś półtorej godziny później. Zastanawiałam
się co znowu zrobiłam nie tak.
Weszłam
do gabinetu rodzicielki jakby nigdy nic się nie stało. Stałam w drzwiach i tępo
wpatrywałam się w nią. Jako pierwsza odezwałam się ja:
-Czego ode mnie chciałaś?
-Musimy porozmawiać, ale nie tutaj. Chodź za mną –
Judyta wyszła z pomieszczenia, kierując się w stronę jadalni. Przy stoliku
czekał na nas „ojciec”, z jakimś pudełeczkiem w ręku. Ciekawiło mnie co to może
być.
-Witaj córeczko- powiedział
-Daruj sobie- odburknęłam, nie chciało mi się z nimi
rozmawiać i wysłuchiwać ich genialnego planu na moją przyszłość.
Po
kilkunasto minutowej rozmowie miałam dość. Odpowiadałam im pół słówkami więc to
nawet nie była rozmowa. Rozśmieszali mnie swoimi pomysłami. Chcieli żebym
poszłam na marketing i zarządzanie, albo jeszcze lepiej na hotelarstwo. Ja
miałam już plany związane z moim życiem. I chciałam je spełnić.
-Kochanie, a co ty na to żebyś zamieszkała ze mną w
Madrycie? Mogłabyś podjąć tam naukę na uniwersytecie- wręczył mi pudełeczko, w
którym były klucze – powiedział z nadzieją w oczach Tadeusz
-Chyba sobie żartujesz- wybuchłam śmiechem. Czy on
naprawdę myślał, że jest aż tak głupia żebym wprowadziła się do niego?!
Kochałam go na swój sposób, przecież wychowywał mnie. Ale nie umiałam mu już
zaufać jak dawniej, miałam w nim oparcie, zawsze mnie wspierał, nawet po tym
jak prawda ujrzała światło dzienne. Mimo to nie potrafiłam odbudować z nim
więzi takiej jak dawniej.
-Dlaczego tak uważasz?- odezwała się moja mama,
popijając wino
-Bo nie jestem idiotką żeby z nim zamieszkać. Wiem że
jestem kapryśna i w ogóle, ale chce uczyć się tam gdzie ja chce. A po za tym ja
jestem dorosła, i sama zdecyduje co chce robić- na twarzy ojca pojawił się
smutek. Miałam to gdzieś, dlaczego oni nie rozumieli, że nie jestem już dzieckiem które potrzebuje rozpiski zajęć na
każdy dzień?!
-O to ciekawe – odpowiedziała z ironią matka – Rozalia
ma plany na przyszłość. Jestem ciekawa co chcesz robić, skoro nie masz nawet
pieniędzy na wynajęcie kawalerki, nie wspominając już o płaceniu rachunków.
Chciałam coś jej
powiedzieć, żeby zbić ten jej uśmieszek z twarzy, ale uprzedził mnie Tadek.
-Co zamierzasz więc robić? Gdzie chcesz się dalej kształcić?
-Zacznę studia albo w Londynie, albo w Barcelonie.
Wiem że chcesz się mnie pozbyć z Warszawy – zwróciłam się do matki – dlatego
kup mi mieszkanie, opłać uczelnie i daj na moje zachcianki. Zniknę ci z oczu na
4 lata, później sobie poradzę
-Muszę się zastanowić czy zasługujesz na to. Poza tym
masz mnóstwo szkół gdzie indziej. Dlaczego akurat Anglia i Hiszpania, co?-
dopytywała się
-Kup jej ten lokal, ja dam na utrzymanie –
zaproponował tata
Nastała
chwila ciszy, matka wpatrywała się w
swojego ex, tak jakby miała za chwilę go zabić. Nie lubiła gdy ktoś nie
odpowiadał na jej pytania. Po dłuższej chwili zgodziła się, stawiając mi
warunki. Nie wiedziałam wtedy co tak naprawdę zamierzam robić w przyszłości.
Przecież to jest głupie, że trzeba już teraz wybierać co się chce robić przez kolejne 50 lat.
W mojej głowie kłębiła się pustka. Musiałam z
kimś pogadać. Pierwszą osobą która przyszła mi do głowy był Dawid. Wykręciłam
szybko jego numer i przyłożyłam telefon do ucha. Po trzecim sygnale, w
słuchawce odezwał się męski głos:
-Halo?
-Masz czas?– zapytałam
-Hej Dawid, miło cię znowu słyszeć. Stęskniłam się- wypatoczył
-Ja ciebie też kocham. Co robisz?
-Aktualnie zarabiam pieniądze
-Czyli siedzisz w psychaitryku, zamknięty w czterech
ścianach, słuchający problemów jakiś pieprzniętych wariatów
-No coś w tym stylu, coś się stało że dzwonisz?
-No nie, to znaczy tak… Postanowiłam iść na studia. Ale… boje się że
sobie nie poradzę – odpowiedziałam
Rozmawiałam
z nim jeszcze przez dobre czterdzieści minut. Nadal nie wiedziałam czy studia w
Barcelonie to dobry pomysł, przecież ja tam nikogo nie znałam. Natomiast w
Londynie miałam kilkoro znajomych, Łukasza i była możliwość że pojedzie ze mną
ktoś z moich kumpli. Znali angielski, oceny też niczego sobie wiec czego chcieć
więcej?
Poszłam
od Piotrka. Miałam nadzieje że będzie w domu.
Chciałam wynudzić się na jakiejś durnej komedii romantycznej. Wysłałam
mu wcześniej sms żeby nie był zdziwiony moją obecnością. Drzwi otworzyła mi
jego młodsza siostra, Kasia. Trzynastolatka zaprowadziła mnie do salonu, gdzie
czekał na mnie Piotruś.
- Hej
-Cześć – przywitał się Piotrek – Wyglądasz jak zmokła
kura – zaśmiał się. Fakt, byłam cała przemoczona, ale co miałam zrobić skoro
cały czas pada?
-Może od razu kwoka? – powiedziałam z ironią – Co
robisz? – zapytałam podchodząc do niego.
-Dostałem list z uczelni, i boje się go otworzyć
-Nie ma się czego obawiać, na pewno zostałeś przyjęty
– pocieszyłam go. Miał najlepsze wyniki na maturze, nie było opcji ze się nie
dostał
-A co jeżeli mnie tam nie chcą?
-Nie zdziwiła bym się jakby mnie nie przyjęli, ale
ciebie? Nie żartuj! Pokaż mi to- wyrwałam mu z ręki kopertę, i zaczęłam ją
czytać. Z szybkością światła rozpoczęłam przeglądanie dokumentów. Na samym
końcu było dopiero napisane co kol wiek o przyjęciu na uniwersytet jakiś tam –
Dnia jakiegoś tam, bla, bla, bla… Z przyjemnością informujemy że dostał się pan
na nasz uniwersytet… Słyszysz? Dostałeś się – krzyknęłam do niego
-Nie wierze! Przyjęli mnie! – był naprawdę szczęśliwy.
Podszedł do mnie i zaczął obracać się razem ze mną wokół własnej osi. Dawno nie
widziałam go w tak dobrym humorze.
-A więc… - zaczęłam
-A więc… co?
-Co mamy zamiar robić?- zapytałam
-Eee może FIFA?- zaproponował
-Chyba sobie żartujesz
-Zapomniałem że nożnej nie tolerujesz
-Nie to że nie toleruje. Po prostu to jest bezsensowny
sport. Kopiesz piłkę, strzelasz gole i to jest chyba wszystko. A i tak meczów się
nie wygrywa. Wobec tego po jaką cholerę oglądać coś takiego?! No proszę cie
nawet Euro nie wygraliśmy.- powiedziałam spoglądając na niego. Naprawdę nie
kapowałam za co można kochać tak ten sport. Banda kretynów uganiająca się za
piłką i nic więcej.
-Skoro to taka beznadzieja to po co przyjaźnisz
się z Łukaszem? – wycedził. Totalnie
mnie to zaskoczyło, okej, zawsze był zazdrosny o niego, ale nie spodziewałam
się że kiedyś coś takiego mi powie.
-Nie przyjaźnię się z nim z powodu piłki. Jeśli to był
by powód naszej znajomości, to pewnie nawet by się nie zaczęła. Jest dla mnie
kimś ważnym, tak samo jak ty i reszta- uśmiechnęłam się do niego promieniście.
W tej chwili jego kąciki ust podniosły się minimalnie do góry – Pomagał mi w
trudnych chwilach. Jest takim starszym braciszkiem, jak Dawid, tylko z nim
nigdy się nie kłócę.
-To może ps3, a później komedia albo powtórki meczów
ręcznej?
-Kuszące… Ale najpierw zróbmy sobie popcorn, bo
później znowu będziesz zatrzymywał grę.
-Okej, ale i
tak nie masz szans pokonania mnie
-A zakład że tak? – na mojej twarzy malował się
podstępny uśmieszek. Wiedziałam że nie mam z nim szans, ale i tak lubiłam sobie
pograć.
Po
kilku godzinnej strzelance i graniu w wyścigi samochodowe byłam wyczerpana. Nie
czułam własnego kciuka. Widocznie nie jestem do tego tak przyzwyczajona jak
Piotr. Nie wyglądał na zmęczonego, a wręcz przeciwnie. Postanowiliśmy włączyć
durną komedie romantyczną, kończącą się na happy Endzie. Tego typu filmy zawsze
mnie rozśmieszały swoją fabułą. Od samego początku było wiadomo co będzie na
końcu.
+Kilka godzin później
Piotruś odwiózł mnie pod dom, przynajmniej nie musiałam iść ciemnymi uliczkami. Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższą chwilę o typowych duperelach. Nadawaliśmy na tej samej fali, dlatego nigdy nie kończyły nam się tematy do dyskusji. Ostatnio nawet zaczął oglądać „Pamiętniki wampirów”, byłam zaskoczona bo jeszcze nie spotkałam chłopaka który by to lubił. Traktował to za pewne jak zwykły film dla zakochanych w braciach Salvatore lasek. Minęła północ, a ja nadal siedziałam na przednim fotelu jego samochodu. Pora była się pożegnać. Za dużo rozmów i śmiechu jak na jeden dzień. Śmiech wydłuża nasze życie o 15 minut czy coś takiego, więc ja będę żyła wiecznie jak Edward Cullen…
Po
wejściu do domu, od razu powędrowałam do swojego pokoju. Musiałam wziąć szybki
prysznic, umyć zęby i sprawdzić fb. Dałam Pysiowi jedzenie i zmieniłam wodę.
Cieszę się że mam przy sobie cząstkę Łukasza. Króliczek zawsze będzie mi o nim
przypominał. Był nawet troszeczkę do niego podobny.
Od jutra musiałam zastanowić
się nad przyszłością, nie mogłam całe życie gnić w swoim pokoju, albo w klubach nocnych. Nie mogę ciągle żyć przeszłością. Trzeba stawiać nowe kroki w stronę lepszego jutra.
Chce coś osiągnąć, mieć
własny mieszkanie, kupione za własnoręcznie zarobione pieniądze, i kogoś komu
będę mogła powierzyć moje serce. Nie oczekiwałam niczego więcej od losu. Może
jestem głupia, ale znudziło mi się życie ostrej imprezowiczki która ma wszystko
w dupie. Dawna Rozalia dawała znaki, których nie dało się nie zauważyć. Z
pozoru silna, a we wnętrz naiwna i samotna. Pomimo tego że zawsze miałam
przyjaciół, którzy oddali by ze nie życie, czułam się opuszczona. Brakowało mi
kogoś kto zaakceptował by mój charakterek i pokochał całym sercem. Może ten
właśnie ktoś pojawi się już niedługo i sprawi że zacznę życie na nowo…?
boski rozdział ! czekam na nastepny !
OdpowiedzUsuńzdjęcie Wojtka na końcu ... awww <333
pozdrawiam !
zapraszam http://w-moim-swiecie-bvb.blogspot.com/2013/04/rozdzia-23.html mile widziany również komentarz !
hahaha kocham tego bloga. jak czytam śmiej do ekranu a cała rodzinka patrzy jak na idiotkę ;) czekam na kolejny roździał ;p
OdpowiedzUsuńrozdział świetny mam nadzieje że akcja szybko przeniesie sie do anglii moze do londynu? mam nadzieje że wojtek i rozalia szybko sie polubią i coś wiecej
OdpowiedzUsuńCudowne, czekam na następny i zapraszam do siebie skijupingforever.blog.pl i proszę o komentarze
OdpowiedzUsuńjak ja się nie mogę doczekać tego co będzie dalej no meksyk :D
OdpowiedzUsuńhttp://the-sky-in-the-limit.blogspot.com/ - 2 rozdział :D
Wojtek ♥ Rozdział cudowny ;D
OdpowiedzUsuńJesli jestes zainteresowana to zaptaszam do mnie na http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjejciu. to opowiadanie jest genialne! :D czekam na kolejny rozdział z ogromną niecierpliwością oraz zapraszam do siebie:
OdpowiedzUsuńhttp://robert-anna-story.blogspot.com/-NOWY ROZDZIAŁ
http://lukasz-rozalia-story.blogspot.com/
http://marcin-majka-story.blogspot.com/
Wybacz, że nie skomentowałam poprzedniego odcinka. Brakło mi czasu, ale dziś nadrobiłam i przeczytałam oba:).
OdpowiedzUsuńRozdział interesujący. Ciekawe co wydarzy się dalej. Które z miast wybierze, Londyn czy Barcelonę. Choć jestem bardziej za Londynem. Powiadamiaj o nowościach :)
OdpowiedzUsuńjeśli masz ochotę i znajdziesz chwilę to zapraszam na te-quiero-para-siempre.blogspot.com jak i też na pozostałe blogi. ;)
OdpowiedzUsuńKurczee swietne! Dodaj szybko nowy rozdzial pliss
OdpowiedzUsuńWitam!
OdpowiedzUsuńNadal nie rozumiem, dlaczego Rozalia tak się uczepiła tego Wojtka. Dziewczyna zachowuje się, jakby była pępkiem świata. Wojtek mówiąc Rozalii ostre słowa, gdy spotkali się w centrum handlowym stwierdził niezaprzeczalny fakt.
Ta cała nienawiść do ojca jest po prostu przesadzone. Okej rozumiem, że facet nie zachował się w porządku, ale stara się. Uważam też, że rodzice Rozalii nie powinni decydować za córkę w kwestii przyszłości. Każdy powinien decydować o swoim losie według własnego uznania i systemu wartości. Mam jednak nadzieję, że relacje na linii - Judyta - Rozalia - ulegną polepszeniu.
Pozdrawiam serdecznie i życzę duuużo wenki :)!
[pokaz-mi-siebie.blogspot.com]
irytuje mnie Rozalia, ale wojtek tez nie swiety -,-
OdpowiedzUsuńpowienna pogodzic sie z matka
Widzę że irytuje ci strasznie główna bohaterka. Od początku planowałam taki jej charakterek. No fakt, że relacje z matką są fatalne, a z Wojtkiem też nie najlepsze. Mam nadzieje że dotrwamy do późniejszych rozdziałów szczęśliwie i zobaczysz że życie Rozalii w ostatnich latach nie było takie łatwe.
UsuńŚwietny, świetny, świetny :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę masz duży talent do pisania. Czekam na kolejne rozdziały :)