Znowu i znowu, jestem
przepełniona uczuciem
Twoją miłością, mam to już w żyłach
I jestem przepełniona błogim oddaniem
Kiedy patrzę w twoją idealną twarz/Dana Glover - It is you
Oficjalnie Wojtek i Rozalia
byli parą. Wiedzieli o tym tylko najbliżsi, gdyż zakochani chcieli uniknąć
sensacji. Wojciech był szczęśliwy że ma
u swojego boku kobietę, którą kocha. Szczęsny spędzał ze swoją dziewczyną każdą
wolną chwilę. Rozumiał, że dla Rozalii najważniejsze są teraz studia, i nie
może poświęcić mu tyle czasu ile by chciał.
-Kochanie, wstajemy. – szepnął Wojtek.
-Nie! – zaprotestowała. – Jeszcze nie. Jest środek nocy. - odparła
zaspana.
-Skoro tak uważasz. – powiedział z rozbawieniem. – Ślicznie
wyglądasz kiedy śpisz. – pochwalił Wojtek, odgarniając kosmyk włosów z twarzy
Rozalii.
-Nie śpij już bo cię ktoś ukradnie.-szepnął po chwili
- A kto? - dziewczyna otworzyła jedno oko, a za chwile
posyłając Szczęsnemu szeroki uśmiech.
- Ja.
- To, dobranoc. – odparła dumnie, kładąc głowę
powrotem na poduszkę.
Szczęsny usiadł na łóżku, by pocałować
ukochaną w policzek. Na twarzy Rozalii pojawił się szczery uśmiech, którego nie sposób było zauważyć. Usadowiła
się w pozycji siedzącej, wtulając się jednocześnie w objęcia Wojtka. Leżała
wtulona w objęcia chłopaka. Czuła się bezpiecznie, czuła że teraz jest naprawdę
szczęśliwa.
-Wojtek, która godzina? – zapytała Rozalia.
-Emmm, 8.40 a co?
-A nic bo o 9:00 mam wykłady. – odparła. – Co?! 8:40?!
Spóźnię się! – wycedziła nerwowo, po czym szybko wybiegła z pokoju do łazienki,
by się ogarnąć.
Po
niespełna 5 minutach była już gotowa. Spakowała do torby klucze, telefon i
książkę.
-Mógłbyś mnie odwieźć? – spytała Szczęsnego robiąc przy tym
maślane oczy.
-Mógłbym, ale czy zechce? – powiedział szarmancko opierając
się o futrynę drzwi.
-A jeśli dam ci
takiego soczystego buziaka w policzek? – uśmiechnęła się poruszając przy tym
znacząco brwiami.
-Kochanie, misiu mój. –zaczęła Raniewska zarzucając ręce na
szyję Szczęsnego. –Wiesz że cię bardzo kocham. – dokończyła składając pocałunek
na ustach chłopaka. Wojtek objął ją w pasie i przyciągnął do siebie,
odwzajemniając pocałunek.
-Nie wiem czy powinienem to przerywać, bo nie ukrywam że
bardzo mi się podoba – mówił między pocałunkami – ale chyba się troszkę
spóźnisz.
-Trudno. – odparła otwierając drzwi wejściowe. – Na co
czekasz? Idziemy, ruchy! – powiedziała czekając aż Szczęsny wyjdzie z
mieszkania.
*
Zajęcia
minęły Rozalii w miarę szybko. Na ostatnich wykładach, skupiona notowała nowe
informacje w swoim zeszycie, nie zauważając siadającego obok Toby’ego. Chłopak przyglądał się jej z
rozbawieniem, widząc że nie nadąża z pisaniem. Pomachał jej przed oczami ręką
wiedząc że inaczej go nie zauważy.
-Ziemia, ziemia do Rozalii. Jestem tam ty tym pustym łbie
ktoś? – zapytał rozbawiony.
-Co?! A, tak. Cześć. – powiedziała szybko. –Grabisz sobie
tym łbem-. – stwierdziła odwracając głowę piorunując go spojrzeniem.
-Wiem, mam pewną propozycje.
-Nie! – powiedziała stanowczo.
-Co nie?
-Nie, na tą propozycje. Nie pójdziemy na mecz, chyba że
siatkówki.
-Siatkówka jest dla frajerów. – wycedził, a w tym samym
momencie Rozalia zgromiła go swoim wzrokiem, że natychmiast odwrócił głowę w
przeciwnym kierunku unikając jej spojrzenia.
-Grabisz sobie, drogi przyjacielu. Jeszcze raz tak powiesz a
skończy się dla ciebie źle.
-A wracając do mojego pomysłu, zapraszam cię dziś na
kręgielnie i lody w nagrodę za najlepszy projekt. – powiedział ignorując jej
wcześniejszą wypowiedź.
-Kiedy?- zapytała
-Dziś, zaraz po zajęciach. – dokończył obdarzając ją
szerokim uśmiechem.
-W sumie, to i tak nie mam nic do roboty.
-Ciszej! – uciszył ich mężczyzna siedzący przed nimi.
Do końca
wykładu nie odzywali się do siebie. Każde było skupione na nowym materiale.
*
-Jak to możliwe że wygrywasz już piąty raz z rzędu? - zapytał wzburzony brunet.
-No widzisz, to się nazywa talent.
-Chyba fart. – powiedział kpiąco w kierunku Rozalii.
-Oj, biedactwo. To teraz będzie moja szansa żeby wreszcie
cię ograć. – ucieszył się Toby i od razu poszedł zbijać kręgle.
Po cztero
godzinnej próbie Toby’ego zakończyli grę w kręgle i udali się do kawiarni na
obiecane Raniewskiej lody. Szli po ulicach Londynu, nieświadomi gdzie tak
naprawdę jest kawiarenka do której chciał zabrać Raniewską Toby.
-Zabije cię! Gdzie jest ta kawiarnia?! Idziemy już ponad 40
minut nie wiadomo gdzie. – mówiła rozzłoszczona Rozalia.
-Wyluzuj, świeże powietrze ci dobrze zrobi. A po za tym
wysiłek fizyczny jest wskazany. – wytłumaczył Toby.
-Ja mam gdzieś twój wysiłek fizyczny. Wole nie mieć
kondycji, i siedzieć wygodnie w kawiarni, niż chodzić po Londynie w
poszukiwaniu jakiejś dziury.
-Tylko nie dziury! – oburzył się Toby.
-Kawiarnia miła być za rogiem, a tych rogów chyba już ze
dwadzieścia było jak nie więcej!
-O jesteśmy. – powiedział radośnie student otwierając drzwi
kawiarenki.
Pomieszczenie było urządzone w
nowoczesnym stylu. Na ścianach wisiały obrazy i zdjęcia Londynu. Kelner
przyniósł desery, a chwilę później czekoladę.
Siedzieli oboje na wygodnych skórzanych kanapach, tuż obok okna. Na
każdym stoliku paliła się mała świeczka, która dawała zapach zielonego jabłka.
-Nadal zła?
-Nie.
-To o czym myślisz?- zapytał po chwili milczenia Toby.
-O życiu.
- I co wymyśliłaś?
- Że zajebiste jest – stwierdziła Rozalia.
- Niedawno mówiłaś co innego.
- Niedawno nie było jego.
-O życiu.
- I co wymyśliłaś?
- Że zajebiste jest – stwierdziła Rozalia.
- Niedawno mówiłaś co innego.
- Niedawno nie było jego.
-Jego? – dopytywał się zaciekawiony.
-Tak, jego. – powiedziała, a na jej policzkach pojawił się
lekki rumieniec.
-A ‘jego’ ma jakieś imię?
-Wojtek.
-Wotek? – zapytał zdziwiony.
-Wojtek, Wojciech, Wojtuś. –uśmiechnęła się szeroko. –
Koniecznie musisz wziąć lekcje polskiego.
-Nie, chyba spasuje. Wystarczy mi polskiej polszczyzny jak
klniesz po kątach. – podsumował uśmiechając się jak głupi.
-Uważaj, bo któregoś pięknego dnia to ja się będę z ciebie
śmiała. Zapamiętaj sobie to. – powiedziała groźnie.
-Uuuu, mamo ona mi grozi. – śmiał się- A co robisz jutro?
-Robię doktorat z psychologii.
-Poważnie?
- Nie no... ale kozacko zabrzmiało, nie?
-No raczej. – stwierdził.
*
-Gdzie ona jest? Majka miała zadzwonić jak tylko wróci do
domu. Może coś się stało?! Już prawie 20:00- zadawał pytania Wojtek krążąc po
mieszkaniu w kółko.
-Nie martw się, może poszła do biblioteki, albo poszła na
zakupy. – uspokajała go Sandra.
-W bibliotece można być do 18:00 dzisiaj, sprawdzałem to. A
na zakupy chodzi tylko z Majką, Mel lub
Łukaszem a żadne z nich dzisiaj się z nią nie widziało. Co się do cholery mogło
stać?
-Wojtek, do jasnej cholery! Usiądź na dupie, włącz mecz i
oglądaj! Dłużej już z tobą nie da się wytrzymać. Jestem pewna że za chwile
zadzwoni twój telefon, z wiadomością że twoja dziewczyna wróciła do domu cała i
zdrowa.
-Ale…
-…Wsiądziesz do samochodu, pojedziesz po nią i przywieziesz
ją tutaj na kolacje. Tak jak planowałeś. – dokończyła Sandra siadając na
fotelu.
-Sandra, ale ty nie rozumiesz ja się martwię. Dzwoniłem do
niej ale ciągle włącza się poczta głosowa.
-Do mnie też niejednokrotnie dzwoniłeś jak byliśmy razem, i
jakoś żyje nadal. Wyluzuj trochę, wiem jak to jest siedzieć i się uczyć.
Pochłania to dużo czasu. Pewnie się jej rozładował telefon, albo po prostu ma
wyciszony i nie słyszy.
-Oby.
Chwilę
później rozdzwonił się telefon Wojtka. Serce podskoczyło mu do gardła na dźwięk
komórki, której nie mógł znaleźć. Był pewien, że kładł go na stół, ale jak na złość nie było go tam. W panice
trzęsły się mu ręce, ale na szczęście Sandra znalazła telefon który leżał pod
kilkoma poduszkami.
-Tak?... Jasne!... Już?... To kiedy? A może… Jak to nie? A
gdzie? Z kim?! Okej, to za chwilę będę.- dokończył swoją rozmowę telefoniczną
Szczęsny.
-I co? Rozalia jest cała?- zapytała Walczyk* krzyżując ręce.
-Tak, okazało się że była z kimś tam na kręgielni.
-Było warto tyle panikować panikaro?
-Tak! Ona była z chłopakiem jakimś. Nie znam go!
-Czasami naprawdę zachowujesz się jak dziecko. Rozalia też
nie zna większości twoich znajomych, szczególnie dziewczyn, i jakoś nie jest
zazdrosna.
-Jak to nie?
-Wojtek, czy ty przypadkiem nie miałeś po nią jechać. Za
chwile się okaże że nie pojedziesz i mój wysiłek pójdzie na marne.
-Nie bój żaby. Dziękuje że mi pomogłaś, inaczej musielibyśmy
jeść żarcie z M’Donalda. – stwierdził.
-Na nic więcej cię nie stać?... – zapytała zrezygnowana.- Ja
się zbieram, miłego wieczoru. – pożegnała się Walczyk.
*
Rozalia weszła do domu
ściągając wiosenny płaszcz. Z salonu
dochodził dźwięk włączonego telewizora. Na kanapie siedziała z miską popcornu
Maja. Raniewska podeszła do niej najciszej jak się dało i przytuliła z całej
siły przyjaciółkę. Kamińska krzyknęła z przerażenia wstając momentalnie z
kanapy. Była przerażona, gdyż film
wciągnął ją do tego stopnia że nie usłyszała zamykających się drzwi
wejściowych. Widząc przed sobą sylwetkę przyjaciółki odetchnęła z ulgą.
-Ale mnie wystraszyłaś! – krzyknęła nadal lekko
przestraszona.
-Zauważyłam. Czemu tak sama siedzisz? – zapytała.
-Bo mój ukochany musiał do mamy jechać. – odparła Maja.
-Do mamy –powtórzyła za przyjaciółką. -To dlaczego nie
zadzwoniłaś do mnie? Przyszłabym wcześniej przecież.
-Nie chciałam ci przeszkadzać w nauce.
-Nie byłam w bibliotece.
-To gdzie? – dopytywała się zaciekawiona Maja siadająca na
blacie kuchennym.
-Na kręglach z Toby’m.- uśmiechnęła się lekko w kierunku
Majki.
-Doprawdy? – blondynka skrzyżowała ręce.
Raniewska zamknęła lodówkę
wyciągając z niej sok pomarańczowy. Upiła łyk trunku i popatrzyła na koleżankę.
-Tak. Zaraz po zajęciach zaprosił mnie w podzięce za to że
zrobiłam z nim projekt, jeśli tak cie to interesuje. Idę pod prysznic, jestem
wykończona. –stwierdziła Raniewska udając się do łazienki.
Rozalia
zniknęła za drzwiami łazienki, a Majka szybko wykręciła na swoim telefonie
numer telefonu Wojtka. Przyłożyła komórkę do ucha, usłyszała jeden sygnał,
drugi, trzeci. Gdy już straciła nadzieje, a co najważniejsze cierpliwość
usłyszała głos Szczęsnego. Powiedziała mu że jego dziewczyna właśnie wróciła,
po czym zakończyła rozmowę. Usiadła na fotelu przeglądając Internet.
Niecałe 10 minut później
przybył Wojtek. Rozsiadł się wygodnie na kanapie oczekując Rozalii. Maja podała
mu szklankę z wodą mineralną, po czym usiadła obok niego. Wojtek był z natury
bardzo ciekawski, dlatego musiał się dowiedzieć kim był chłopak z którym jego
dziewczyna spędziła dzisiaj popołudnie.
Niestety Maja nie wyjaśniła mu
tego, gdyż z łazienki w krótkich spodenkach, luźnym podkoszulku wyszła Rozalia.
Dziewczyna nie zauważyła siedzącego na kanapie w półmroku Wojtka, dlatego od
razu skierowała się do swojego pokoju. Przymknęła drzwi nie domykając ich, nie
zapalając światła położyła się plecami na łóżku podkładając sobie jedną rękę
pod głowę. Zamknęła oczy i wzięła głęboki wdech. Kilkunasto minutowa wycieczka
po Londynie z Toby’m dała Raniewskiej odczuć zmęczenie.
Szczęsny udał się za Rozalią do pokoju. Cicho otworzył
drzwi nie naruszając ciemności panującej w pomieszczeniu. Jedyne światło które
oświetlało pokój padało zza okna, tworząc półmrok. Podszedł do łóżka na którym
leżała brunetka i usiadł na jego kraju. Przyglądał się jej. Rozalia uśmiechnęła
się.
-Majka won mi z pokoju. Nie będę oglądać z tobą filmu.
Jestem zmęczona. – powiedziała Rozalia nadal nie otwierając oczu. Nie usłyszała
odpowiedzi dlatego od razu zorientowała się że na jej łóżku nie siedzi Maja.
-Okej, Majką to ty nie jesteś, więc są dwie możliwości.
Jedna jesteś Łukaszem, ale on o tej godzinie nie przychodzi, a jeśli już to
czegoś chce i jest słodki. Zostaje druga opcja – Wojtek. – powiedziała leżąc
wygodnie na łóżku.
-Brawo kochanie, punkt dla ciebie. – szepnął Szczęsny
składając na policzku Rozalki całusa.
-Co ty tutaj robisz o tej godzinie? – zapytała siadając na
łóżku.
-Mam niespodziankę. – uśmiechnął się szeroko.
-Jaką?
-Jeśli ci powiem, to nie będzie niespodzianki. – na jego
twarzy pojawił się cwany uśmieszek. – Ubierz się, porywam cię.
-Po co?
-Bo chcę cię gdzieś zabrać.
-O rany, jestem padnięta. To nie może zaczekać do jutra?
-Nie.- odparł stanowczo.
Rozalia
widząc jego minę podeszła do szafy z której wyciągnęła z szafy jeansy i szeroki
sweter. Założyła swoje ciuchy, nie robiąc żadnego makijażu. Minutę później była
gotowa. Widząc że Wojtek wygodnie rozdział się na jej łóżku skoczyła obok niego
kładąc się na brzuchu.
-Gotowa? – zapytał
-Nie. – odparła. – Nigdzie nie idę, rozmyśliłam się. Mi tu
jest wygodnie, jestem zmęczona i chce mi się spać.
-Rusz się moja droga, bo inaczej pogadamy.
-Ja nie gadam ty gadasz. Dobranoc. Słodkich snów Wojtuś. –
powiedziała wymijająco.
Nie
odpowiedział jej. Podszedł do niej, wziął na ręce, przerzucił przez ramię i
wyszedł z mieszkania żegnając się z Majką.
-Pożałujesz! Puść mnie! Powiem Łukaszowi! – krzyczała zła.
-Ale i tak mnie kochasz. – odpowiedział pewny siebie z
uśmiechem od ucha do ucha.
-Zobaczymy – powiedziała sama do siebie.
*
Wojtek zaparkował swój samochód
na podjeździe. Zgasił silnik i otworzył Raniewskiej drzwi samochodu. Szła w
stronę drzwi z założonymi rękami nie odzywając się do Wojtka.
-O nic. – burknęła. –Po co mnie tu przywoziłeś w środku
nocy? Mówiłam że jestem zmęczona.
-Wiem, ale cały dzień przygotowywałem dla ciebie romantyczną
kolacje. Szkoda tylko że wróciłaś tak późno, bo jedzenie jest już całkiem zimne
i nie smaczne. – powiedział kiedy weszli do salonu.
Rozalia
stanęła jak wryta. Nie spodziewała się że Wojtek przygotuje dla niej coś
takiego. Było jej głupio, bo nakrzyczała na niego bez podstaw. Starał się jak
mógł by jej zaimponować, i dostał jeszcze za to naganę. Stała na wprost
zastawionego stołu. Były nawet świece i
wino. Bez słowa podeszła do Wojtka patrząc mu w oczy.
-Przepraszam, nie powinnam się na ciebie złościć, ale nie
wiedziałam że przygotujesz dla nas tą kolacje. Wybaczysz mi?
-Zastanowię się. – odpowiedział przytulając do siebie
brunetkę.
-Jakbyś mi powiedział wcześniej, to nie poszłabym nigdzie z
Toby’m i spędzilibyśmy wspólnie wieczór.
-Gdybym ci powiedział to nie było by niespodzianki. – odparł
– A właśnie, co to za facet? – zapytał podejrzliwie.
-Jaki facet?
-No ten z którym byłaś dzisiaj. Skąd go znasz?
-Może mam ci jeszcze powiedzieć gdzie mieszka i ile waży,
co? – zapytała poirytowana.
-Było by super.
-Toby chodzi ze mną na studia, jeśli cię to tak interesuje
zazdrośniku. – powiedziała Raniewska.
-Ja? Zazdrośnik? Wydaje ci się.
-Nic się mi nie wydaje, zazdrośniku. – powiedziała mocno
akcentując ostatnie słowo. –Przyznaj, to nie ty przygotowywałeś dzisiejszą kolacje.
-Ale nakrywałem do stołu. – odparł dumnie wypinając pierś.
-To kto?
-To pozostanie moją słodką tajemnicą.- uśmiechnął się do Rozalii,
co wywołało u niej leciutki rumieniec, ale jednocześnie ciekawość.
-No powiedz. – wyszczerzyła swoje śnieżnobiałe ząbki.
-Gdybym ci powiedział, musiał bym cie zabić.
Do drzwi
zadzwonił dzwonek. Rozalia poszła usiąść na sofę, a Wojtek udał się zobaczyć
kto zaszczycił go o tak późnej porze. To
kogo tam zobaczył totalnie go zdziwiło. Osoba stojąca przed drzwiami jego
mieszkania była ostatnią jaką mógł się tutaj spodziewać.
-Po co tu przyszłaś? – zapytał zły wychodząc na zewnątrz i
zamykając drzwi.
-Porozmawiać.
-O czym?
-O nasz, kochanie. – odpowiedziała przesadnie słodko.
-Nas nie ma Agnes. Zrozum to. Nas nie ma i nie będzie. –
odpowiedział stanowczo.
-Ale ja cię kocham!
-A ja nie. Mam dziewczynę którą kocham, a nie dziwkę która
mnie zdradzała na prawo i lewo.
-Nie prawda! To nie prawda. – krzyczała swoim piskliwym
głosikiem.
-Twoja panienka wie, że jesteś skończonym chamem?
-Nie waż się o niej mówić. Wynoś się stąd. Jeśli zbliżysz
się do mnie lub do Rozalii to pożałujesz. – zagroził Szczęsny.
-Jeszcze zobaczymy. – powiedziała pod nosem.
Zdenerwowany wszedł do
mieszkania. Usiadł obok zmęczonej Rozalii.
-Kto to był? –zapytała Raniewska.
-Sąsiad – odpowiedział szybko.
-Sąsiad?!
-Sąsiad. Chciał cukier pożyczyć.
-O tej godzinie?
-Tak, skończył się mu. Brak cukru, rzecz ludzka. Każdemu się
może przytrafić.
-Dobrze, nie złość się. Po prostu byłam ciekawa kto to.
-Nie jestem zły przecież. – burknął.
-No chyba jednak jesteś. Z resztą nie ważne. – powiedziała
ziewając.
-Cieszę się że ciebie mam. – szepnął Wojtek przytulając
Rozalię do siebie.
Pocałował ją w głowę i patrzył
jak jej powieki robią się coraz cięższe, aż w końcu się zamykają. Wziął ją na
ręce i zaniósł do sypialni. Położył na łóżku i przykrył delikatnie kołdrą.
Zgasił światło, i wyszedł cicho nie budząc ukochanej. Sam przykrył się kocem
układając się wygodnie na kanapie do snu. Jego nowe „łóżko” okazało się za małe
w stosunku do jego wzrostu. Ale nie przeszkadzało mu to.
Nie mógł zasnąć myśląc nad
dziwnymi odwiedzinami Anges. W głowie się mu nie mieściło że ta dziewczyna ma
tupet przychodzić tutaj po kilku miesiącach od ich rozstania i mówić że go
kocha. W jego oczach była zwykłą dziwką, która go wykorzystała i naciągnęła na
liczne prezenty. Ale Agnes należała do przeszłości, a Rozalia teraźniejszości i
przyszłości….
*Sandra
Walczyk – zmieniłam nazwisko bohaterki, aby nie urazić nikogo.
+++
Boże, co za kretyństwo
publikuję. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Po prostu brak weny, a przede wszystkim czasu. Szkoła pochłonęła
ostatnio dużo mojego czasu, a o zajęciach dodatkowych jak wolontariat,
jeździectwo i korkach nie wspomnę. Przede mną egzaminy gimnazjalne, a więc dużo
nauki, ale będę starała się dodawać rozdziały co tydzień, ewentualnie co dwa
tygodnie.
Musze jak najszybciej nadrobić
zaległości na Waszych blogach, wybaczcie mi również że nie zawsze komentuje.
Doszliśmy do miejsca, w którym
pasuje ogłosić że jesteśmy gdzieś w połowie opowiadania, no może już po
połowie. Jeszcze nie wiem ile dokładnie będzie rozdziałów. Mam kilka pomysłów
które musze przemyśleć. Wiem jedno, mam zarys końcowych rozdziałów – jest dobrze
(y).
Kolejny rozdział pojawi się w
ciągu najbliższych dwóch tygodni mam taką nadzieje.
Rozdział wyszedł jaki wyszedł,
ale następny obiecuję będzie lepszy.
Życzcie mi weny i chęci bo to
najważniejsze. Dziękuje że czytacie moje wypociny i zachęcam do głosowania w
ankiecie po lewej stronie bloga.
Pozdrawiam, Themalkina ;)
Świetny jak zawsze :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział:) Dobrze, że Agnes nie zepsuła wieczoru Wojtkowi i Rozalii, chociaż nie dziwię się chłopakowi, że jest zaniepokojony:) Pisz dalej, bo opowiadanie jest na prawdę ciekawe:)
OdpowiedzUsuńŁuhuhu coś mi się wydaje, że Agnes tak tej sprawy nie zostawi i będzie się ciągle mieszać w życie Wojtka i Rozalii. W ogóle to milusi jest ten Twój Wojtek, takim się chamem na początku wydawał, ale jak to mówią miłość zmienia. Jestem ciekawa co będzie dalej, więc pisz :)
OdpowiedzUsuńAaa i jeśli myślisz, że nie czytałam to się mylisz. Do tej pory ubolewam, że tak szybko zakończyłaś epizod Aarona. A taki fajny był, walijski ;)
zastanawiam się nad wprowadzeniem pewnego wątku z nim, ale ciii to tajemnica .:)
UsuńŚwietny rozdział!!!!
OdpowiedzUsuńJestes na prawde genialna mam tzlko nadyieje, ye Anges nie stanie pomiedyz Wojtkiem A Raniewsk
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
nie mogę się już doczekać kolejnego
OdpowiedzUsuń:))))))))) kiedy następny ?
OdpowiedzUsuńjutro.
Usuńmegga ;* czekam z niecierpliwością na kolejny
OdpowiedzUsuń