czwartek, 30 maja 2013

Rozdział 11


mam nadzieję, że w moim życiu jak w każdym serialu, kiedyś nastąpi happy end i wszystkie złe postacie szlak trafi.

            Dni mijają nieustannie, jeszcze wczoraj byłam w gimnazjum, a dziś już studiuję. Mój styl życia tymczasowo wygląda tak: uczelnia, dom, uczelnia, Aaron, dom. Nie mam czasu na nic. Dobrze że zaliczyłam już pierwsze testy, przynajmniej sobie trochę odpocznę.
            Dziś przylatują do mnie przyjaciółki. Strasznie się cieszę. Nie widziałam ich ponad trzy miesiące, bardzo za nimi tęsknie. Maja pojechała po nie na lotnisko, a ja ogarniam dom. Przynajmniej staram się żeby to jako tako wyglądało.
-Rozi!- usłyszałam krzyk Sabiny
-Dziewczyny – ruszyłam je przytulić
            Cały dzień spędziłyśmy na plotkowaniu. Dowiedziałam się przynajmniej co u chłopaków. Co jak co, ale fakt że Piotrek nie ma już dziewczyny w ogóle mnie nie zdziwił. Można się było tego spodziewać. Wieczorkiem dzwonił mój chłopak, z propozycją jutrzejszej imprezy. Zgodziłam się, w końcu kiedyś musi poznać moje przyjaciółki.
            Tamara spała ze mną w pokoju, a Pola z Mają. Wolałabym na odwrót, bo znając życie, a mówiąc jaśniej Tami jutro będę miała burdel a nie sypialnie. Dziewczyny poszły spać po północy, a ja z Ochodzką siedziałam z pudełkiem lodów w ręku, na środku łóżka.
-Rozalia?- powiedziała nie pewnie
-Tak?
-Mogę ci coś powiedzieć?
-Jasne- uśmiechnęłam się do niej , pakując kolejną porcję lodów do buzi
-Bo widzisz, poznałam chłopaka, wszystko było fajnie, nawet wspólne noce aleje
-Ale? Okazał się gejem? – zaśmiałam się
-On mnie rzucił
-Dlaczego?
-To dosyć skomplikowane –ucichła- jestem z nim w ciąży – wycedziła, płacząc
- Że w czym jesteś? – krzyknęłam zaskoczona – Czy ty zdajesz sobie sprawę z konsekwencji?
-Przepraszam, przecież nie planowałam tego
-Nie, to ja przepraszam, nie powinnam tak na ciebie naskakiwać, to nie twoja wina. – przytuliłam ją do siebie – Co będzie z dzieckiem?
-Darek chce żebym usunęła
-Chyba sobie żartujesz! – przerwałam jej
-Urodzę to dziecko, bez względu na konsekwencje. Moi rodzice są na mnie wściekli, zresztą nie tylko oni
-Który to tydzień?
-Trzeci, Rozalka? Jak będzie na świecie bobas, nadal będziemy się przyjaźnić?
-Co ty za głupie pytania zadajesz? Oczywiście że tak. Nawet jak będziesz mieć garba jak dzwonnik z Notre Dame i będą ci się trzęsły ręce. –parsknęłyśmy śmiechem  - W końcu będę ciocią, bo na Dawida nie mam co liczyć – było mi jej szkoda, wreszcie wszystko zaczynało się jej układać, a tu proszę, niespodzianka.
-Kochasz go? – wyrwało mi się
-Jak tysiąc żelków
-Wow, ty naprawdę go kochasz

‘~’Wojtek‘~’


Obudziłem się przed budzikiem, Trening o jedenastej, miałem więc trochę czasu dla siebie. Wziąłem prysznic i spakowałem torbę na trening. Usłyszałem dzwonek do drzwi, poszedłem otworzyć. Ku mojemu zdziwieniu stała tam Agnes.
-Co ty tutaj robisz?!
-Musimy pogadać – wpakowała mi się do mieszkania
-No więc słucham – powiedziałem zatrzymując się w salonie
-W Londynie nie ma dla mnie fajnego domu. Same speluny, nic więcej. Chce znów mieszkać z tobą. Oczywiście musimy do siebie wrócić. –powiedziała z cwanym uśmieszkiem
-Naćpałaś się czegoś? Bo jak myślisz że się na to zgodzę, to się grubo mylisz.
-Ale dlaczego? Wszystko by było tak jak  dawniej. Kochalibyśmy się, chodzili na imprezy, mieszkałabym tu, a ty nie byłbyś sam – wyszczerzyła się
-Nie ma mowy!
-Dlaczego?
-Bo nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Mam cię w dupie. Nie obchodzi mnie że nie podobają ci się mieszkania w Londynie. Daj mi święty spokój, raz na zawsze.
-Ale Wojtuś!
-Żadnego ale, wypierdalaj!
-Pozwól mi
-Wynocha!
-Co? – zapytała się głupio
-Której części ‘wynocha’ nie kapujesz?
            Otworzyłem drzwi i wyrzuciłem ją z mojego mieszkania. Ta to ma tupet przychodzić tutaj po miesiącu i mówić że wszystko jest okej.
            O 10:00 byłem już na treningu. Wenger miał dziś zadziwiająco dobry humor. Ćwiczyliśmy na siłowni, a Jack cały czas nawijał o swoim dzieciaku!
-Gdybyś ty widział jak on pięknie mówi tata – chwalił się
-Przymknij się już, znam to na pamięć! –wrzeszczał Olivier
-Doprawdy? To jak ma na drugie? – zapytał
-Archie Jack Wilshere!
-Skąd ty to wiesz?
-Magia, czarna magia – powiedział z ironią Giroud
-Chłopaki kto ma ochotę na impreze?- zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Ramsey
-Rozalia pozwoliła ci iść? Nie jesteś pod jej pantoflem? – śmiał się Łukasz
-Hahaha, zabawne wiesz? Nie jestem i nie będę
-Uważaj, bo jak jej podpadniesz to nie wiem czy cię w szpitalu wyratują – powiedziałem
-Co jak co, ale w tym muszę się z tobą Wojtek zgodzić – mówił Fabiański
-Pożyjemy zobaczymy. Więc przyjmuję że zaszczycicie klub swoją obecnością?
-Na mnie nie licz, Anka przyjechała i trzeba to jakoś wykorzystać – uśmiechnął się Łukasz
-My z Alexem będziemy na stówkę – powiedziałem
-Trzymam się za słowo
            Trening dobiegł końca. Wróciłem do domu, wziąłem prysznic i zasiadłem na kanapie oglądając TV. Byłem zmęczony więc poszedłem się zdrzemnąć.
            Przebudziłem się godzinę przed rozpoczęciem dyskoteki. Wziąłem prysznic, przebrałem się i pojechałem do klubu.
            Przed budynkiem byłem dwadzieścia minut później.  W środku panował pół mrok. Dostrzegłem że przy stoliku siedzą chłopaki.
-Siema panowie – przywitałem się
-O, cześć stary, nie widziałeś gdzieś Rozalii? – zapytał Aaron
-Nie, a co?
-Wyluzuj stary, baby zawsze się spóźniają – wycedził Alex
-O wilku mowa- wydusił Jack
-Hej kochanie – przywitała się Raniewska ze swoim chłopakiem – To jest Tamara, Sabina i Majka. A to Jack, Alex, Aaron i – popatrzyła w moją stronę – Wojtek
            Zapanowała niezręczna cisza. Wszyscy siedzieli przy stoliku na baczność, jedynie Rozalia i Aaron wydawali się być wyluzowani. Zamówiliśmy po drinku a rozmowa sama się rozkręciła. Atmosfera też nie była taka napięta
-Tamara- krzyknęła Rozalia, robiąc duże oczy, tak jakby chciała coś przekazać. Coś oczywistego. Jednak blondynka nic sobie nie robiła i Raniewska napisała jej wiadomość sms.
-Ała! Kto mnie kopnął? – powiedziałem głośno
-Oj wybacz, niechcący –wycedziła Rosalie- to było przeznaczone dla kogoś innego – popatrzyła na przyjaciółkę.
-To która ze mną zatańczy?- zapytał ciemnoskóry, a dziewczyny patrzyły na niego jak na pomylonego - Co? Chciałem sobie potańczyć
-Broni ci ktoś? Parkiet wolny – powiedziała Majka popijając drinka
-Dobra tyłki z kanapy, idziemy tańcować – odpowiedział Jack, ciągnąc Sabine do tańca
-Zatańczysz ze mną? – Aaron popatrzył na Raniewską, która pokiwała twierdząco głową.
Wszyscy korzystali z okazji do od stresowania się, oczywiście w granicach przyzwoitości.  Ramsey kleił się cały czas do Rozalii. Śmiali się w najlepsze, tulili i mówiły czułe słówka. Aaron Wydawał się być szczęśliwy, dawno go takiego nie widziałem. Jack próbował nauczyć Polę zasad obowiązujących w golfie, jednak nie wychodziło mu to najlepiej. Alex tańczył z Majką, która cały czas się z nim przekomarzała. A ja ? No właśnie, towarzyszyła mi z początku Tamara, niestety później straciłem ją z pola widzenia. I teraz tańczyłem z jakąś laska, ale gdy Alex zaczął robić odbijanki, trafiłem na dziewczynę Aarona. Jakoś mi się to nie podobało. Każde nasze spotkanie kończyło się kłótnią, a ja nie miałem najmniejszej ochoty się znów z nią sprzeczać.
-Nie chce sobie psuć tego wieczoru, więc zakopmy dziś ten topór wojenny. Okej? – powiedziała spokojnie
-Spoko
            Tańczyliśmy całe trzy piosenki do bardzo szybkiej muzyki. Byliśmy na środku sali. Muzyka zwolniła. W pobliżu nie było nikogo z naszych znajomych. Czułem jej ciepły oddech na mojej klatce piersiowej. Parkiet oświetlała tylko jedna lampa, która miła ledwie widoczna. Założyła ręce na moją szyję, ledwie dosięgała. Położyłem ręce na jej biodrach. Speszyła się trochę i nie patrzyła mi już w oczy. Przybliżyłem do siebie jeszcze bardziej. Nie opierała się.
-Ładnie dziś wyglądasz- powiedziałem jej do ucha
-Dziękuje – uśmiechnęła się nieśmiało
-Ale wiesz, że Aaron za chwile da mi w gębe przez ciebie- powiedziałem
-Przeze mnie? – zapytała zdziwiona
-Stwierdzi że cie podrywam – zaśmiałem się
-Niech tylko spróbuję. A tak swoją drogą, to ja myślałam że ty masz dwie lewe nogi, a ty proszę.
-Pozory mylą – uśmiechnąłem się
            Muzyka ucichła. Wróciliśmy do stolika. Alex zalał się w trzy dupy. Jestem ciekawy w jakim stanie będzie jutro na treningu. Każdy z nas wypił po jednym drinku. Rozalia położyła nogi na kolanach Aarona, kładąc głowę na jego ramieniu. Oczywiście Jack nie oparł się pokusie zrobienia im zdjęcia mówiąc „będą miały co wnuki podziwiać”. Moją uwagę przykuła Kamińska która dała jasno do zrozumienia Chamberlein’owi że nie ma ochoty na jego podryw.
-Fajna z ciebie suczka – wypalił nawalony Alex, ciągnąc dalej swój niezbyt udany dialog z Majką
-A ty co? Doberman że suki szukasz? – warknęła blondynka
-No a jak? W dodatku rasowy – uśmiechną się szarmancko, ale bardziej to przypominało grymas nic cokolwiek innego
- Nie dla psa kiełbasa – zakpiła z niego
-Co? – zapytał zdziwiony
-Stary – położyłem rękę na jego ramieniu – Ona dała ci kosza – spojrzałem na dziewczynę
-Ja się zbieram, nie chce mi się już tu siedzieć – powiedziała Tamara
-To my również, odwiozę dziewczyny bo nie piłem. Wy zamówicie taksówkę – mówił Aaron, biorąc Rozalie za rękę  i ruszając w stronę wyjścia.
            Chłopak odwiózł przyjaciółki. Ja zamówiłem dla siebie i chłopaków taxi. Ten dzień taki zwyczajny, ale cos się zmieniło. Rozalia jak chce to potrafi zaskoczyć pozytywnie. Może byłem w stosunku do niej za ostry? Sam już nie wiem. Mam nadzieje że ani ona ani Aaron nie będą przez siebie cierpieć.

‘~’Rozalia’~’

            Tamara jest jak dziecko. Czy ona nie rozumie że jest w ciąży? Że alkohol szkodzi dziecku?! Po prostu nie mam do niej siły. Oby Pola i chłopaki pilnowali jej w stolicy. Nie może teraz myśleć tylko o sobie. Za kilka miesięcy zostanie matką, musi  zacząc zmieniać stopniowo swoje życie. Musi wziąć odpowiedzialność za siebie i tego malucha
            Dziś wybieramy się na kręgle. Dziewczyny jutro o 8:00 mają samolot powrotny. Trochę szkoda że już wyjeżdżają. Ale za niedługo znów się zobaczymy. Święta już niebawem, a co za tym idzie powrót do Polski, spotkanie z rodziną i rozmowa z mamą. Mam dziwne uczucie że coś się wydarzy, coś złego.
            Wstałam jako pierwsza. Postanowiłam zrobić reszcie naleśniki na sniadanie. Zabrałam się do pracy. W między czasie przyszła Tami oraz Pola i pomogły mi
-Tamara idź po Maję, bo później będzie się czepiać że jej nie zostawiłyśmy- wycedziła Sabina z naleśnikiem w buzi
-Chyba sobie jaja ze mnie robicie. Ona nigdy nie wstaje tak wcześnie, a szczególnie po imprezie. Wole nie ryzykować utratą życia, albo jakiejś kończyny. Obudzi się jak widmo śmierci głodowej zapuka do jej drzwi – zaśmiała się
-Może masz rację. Dajmy się dziewczynie wyspać. Potem najwyżej sobie zrobi kanapki, albo znów będzie próbowała podgrzać mleko – odpowiedziałam
            Zjadłyśmy śniadanie i oglądałyśmy powtórki seriali. Maja wstała koło południa. Oczywiście była zła że nikt nie zostawił jej śniadania. Koło 18:00 wybrałyśmy się na kręgle i bilard. Akurat w budynku nie było tłoku, jaki zawsze panuje w takich miejscach.
-Wiesz co ci powiem Rozalia? – zaczęła Maja
-Nie, przecież nie jestem jasnowidzem – odparłam
-Ten twój Wojtek, nie jest taki jak na początku
-Ej! On nie jest mój, ja mam Aarona.
-No ale przyznaj że jest fajny – upierała się. Nie przyznam się  bo to jest nie prawda. No może nie jest aż takim gburem jak na początku, ale fajny to on nie jest.
-Nie mam mowy! On był dla mnie miły tylko ze względu na was i Ramseya – powiedziałam stanowczo
-Słodki jest- wycedziła Pola, co wywołało u mnie napad śmiechu
-Słodkie są szczeniaki, a ten jest, Em sama nie wiem jaki – dokończyłam
-Uuu, ktoś się tu komuś podoba- wypaliła Tamara
-Hahaha co? Chyba sobie żartujesz. Nigdy, ale to nigdy się w nim nie zakocham! Za żadne skarby.
-No ale w Aaronie się zakochałas
-Aaron to co innego. On jest opiekuńczy, troskliwy, słodki, potrafi mnie zaskoczyć zupełnie jak
-Damian. Zupełnie jak Damian. To chciałaś powiedzieć? – przerwała mi Sabina
-Tak, to właśnie chciałam powiedzieć- spuściłam głowę w dół
-Ramsey cię kocha. Jesteście piękną parą, pora zostawić przeszłość za sobą i ruszyć na przód – mówiła Maja
            Ona miała rację. Co się stanie to się nie odstanie. Aaron jest teraźniejszością i przyszłością. Damian tylko wspomnieniem. Nie wiem czy dobrym czy też złym. Jakaś część mnie chciała znów cofnąć się w czasie i wrócić do tamtych chwil, natomiast druga chce żeby iść przed siebie.
            Rano dziewczyny wyleciały do Polski. W mieszkaniu znów panowała grobowa cisza. Majek uczył się w swoim pokoju,  a ja pakowałam książki na zajęcia. Pożegnałam się z przyjaciółką, i ruszyłam na uczelnię.
            Jak zwykle panował tam tłok. Mnóstwo ludzi, na różnych kierunkach. Chciałabym już być po obronie pracy, i skończonych studiach.

‘~’Wojtek’~’

Tak jak myślałem, Alex nie był w stanie normalnie funkcjonować. Ledwo kojarzył najprostsze fakty. Jack też był jakiś dziwny.
-Wilshere, co jest?- zapytałem
-Lauren urządziła mi wczoraj awanturę
-O co?
-O wczorajszą impreze. Bo widzisz kobieta jest jak policjant, nawet jeżeli ma wszystkie dowody, nie odpuści sobie przesłuchania – odpowiedział smutno
-Mówiłeś jej że byłeś z nami? Tak?- pokiwał twierdząco głową.- Ona ma swoje fochy, ale cię kocha.
-No ja ją też, ale mam dosyć tych ciągłych przesłuchań. Obraża się o byle co. Nawet jeśli jakaś fanka zrobi sobie ze mną zdjęcie.
-Kobiecie nie dogodzisz. Albo jest źle, albo jeszcze gorzej, mimo że się starasz.
-Co was tak na zwierzenia wzięło?- przerwał nam Theo
-Ciesz się że nie masz problemów z Mel – odpowiedział Jack, idący w kierunku szatni
            Po treningu byłem umówiony z Sandrą. Nie byliśmy już parą, ale nasze kontakty były dobre. Jakoś nie wyobrażam sobie nie utrzymywać z nią kontaktu. Gdy doszedłem do kawiarni, ona już na mnie czekała.
-Cześć Wojtek
-Hej – przywitałem się
-Coś się nowego wydarzyło przez te ostatnie dwa tygodnie? –zapytała
-Impreza, kac, mecze, treningi. Norma
-Jaki ty dzisiaj jesteś rozmowny –odpowiedziała z ironią
-Oj no wybacz, ale znasz mnie – powiedziałem z ironią
-No właśnie, znam. Więc co się dzieje?
-Agnes przyszła do mnie z propozycją wrócenia do siebie. Oczywiście nie zgodziłem się. Ale coś mi się wydaje że to nie koniec.
-Daj spokój, nie jest chyba aż tak głupia. Chyba nie posunie się do tego, żeby wszelką cenę zdobyć twoją kasę – obdarzyłem ją mrożącym krew w żyłach spojrzeniem, a ona momentalnie spoważniała – okej, nie było tego ostatniego zdania.
            Może wydać się to głupie, że przyjaźnię się ze swoją ex. Ale ona zawsze umiała podnieść mnie na duchu. Mimo że już z nią nie jestem łączy nas silna więź, a może... nie to niemożliwe żebym nadal ją kochał... 

+++
Jestem totalnie załamana po meczu Borussia-Bayern. Wierzyłam w Bvb i zawsze wierzyć w nich będe <3 Następnym razem wygrają.  
Następny rozdział pojawi się w czwartek ewentualnie w piątek. Osoby które chcą być powiadomione o następnych, proszone są o zostawienie pod tym rozdziałem lub w INFORMOWANI komentarz, ponieważ już sie troszke pogubiłam kogo mam powiadamiać. 



czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 10


Pamiętaj, człowiek się zmienia, ale jego przeszłość nigdy…


            Otwieram powoli oczy. Promienie słońca wpadające do pokoju sprawiały miłą atmosferę. Siedziałam jak zabita. Żadnego ruchu, tylko co pare chwil przymykałam na kilka sekund powieki.
-Co wtedy czułaś? – zapytał mężczyzna
-Przerażenie
-A coś więcej? –dopytywał się
-Ten widok totalnie wybił mnie z rytmu, nie potrafię tego opisać
-Mówiłaś o tym komuś?
-Sabinie i panu
-Nikt więcej o tym nie wie?
-Nie, i chce żeby tak zostało. Nie jestem gotowa, na razie, nie chce żeby ktoś się nade mną litował. Nie chce przechodzić tego piekła od początku.
-Wiem, dlatego chce ci pomóc. Przebrnęliśmy przez to kilka lat temu, teraz też dasz radę
-Pan myśli że to takie proste, że jedna terapia wystarczy? Sen powrócił! – krzyknęłam – Ten koszmar zaczyna się od nowa
-Spokojnie. Powiedz mi coś więcej o tym śnie. Dlaczego się go boisz?
-Nie wiem czemu wpadam w panikę kiedy mi się śni. Wywołuje u mnie różne uczucia. Zawsze jest taki sam. Najpierw księżyc chowający się za chmury, później mrok. Następnie uciekam, ktoś mnie goni, słysze krzyki, przewracam się i…
-I? – ciągną dalej
-I ten mężczyzna
-Jaki mężczyzna ?
-Ubrany na ciemno, z kapturem na głowie. Gdy go ściąga ja się budzę z krzykiem. Ale teraz było inaczej.
-To znaczy?
-Obudziłam się w innym momencie. Sen trwał  dalej. Nie widziałam jego twarzy, ale coś mnie wciągało, widziałam światło, słyszałam czyjś głos, niewyraźny ale jednak. Chciał mi pomóc
-Myślisz że to jest związane z twoim wypadkiem na tym przyjęciu?
-Nie mam zielonego pojęcia, ale wspomnienia powróciły. Myślałam że to już jest za mną, że to zamknięty rozdział, myliłam się. Znowu boję się zamykać oczy.
-Od pierwszego snu po tej przerwie, minęło ponad trzy tygodnie. Codziennie ci się śnił?
-Nie, śni mi się czasami. Początkowo każdego dnia, teraz co kilka nocy.
-Wtedy też ci się śniły codziennie?
-Przez pierwsze miesiące, później rzadziej
-Jak radzisz sobie z uczelnią? Nie martwisz się że przez ten koszmar będziesz mieć problemy z nauką?
-A co to ma do rzeczy?! – warknęłam – Nie, zasypiam tylko wtedy kiedy jestem już całkiem zmęczona, w wolnym czasie próbuję się uczyć albo robić coś cały czas. Zaczęłam znów biegać.
-Pomaga ci to ?
-A czy trupowi pomaga kroplówka?
-Proszę cie, nie odpowiadaj mi pytaniem na pytanie. Wiesz że chce dla ciebie jak najlepiej. Byłem pewien, że koszmar nie powróci
-Myliłeś się – przerwałam mu
-To prawda, myliłem się. Ale wtedy dałaś radę, teraz też ci się uda. Na dziś skończyliśmy. Widzimy się niebawem – mężczyzna uścisnął mi dłoń, a ja wyszłam z gabinetu.

‘~’~’~’~’

            Nie mam na nic ochoty. Ostatnio cały czas siedze w domu, jakoś nie mam nastroju nawet na imprezę. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, dzwonił Aaron.
-Halo? – powiedziałam
-Cześć, mogę cię dziś porwać? – zapytał
-A zwrócisz mnie?
-Przemyśle to – zaśmiał się – To jak, dziś o 19:00?
-Nie wiem czy to dobry pomysł, ostatnio nie mam na nic ochoty
-Nie daj się prosić, sprawię że ten dzień będzie wyjątkowy
-Co ty kombinujesz Ramsey? – powiedziałam groźnie
-Więc jesteśmy umówieni, ubierz się ładnie – wycedził szybko
-Ja zawsze ładnie wyglądam! – oburzyłam się
-Wiem,  do zobaczenia
            No super, nawet nie powiedział co mam ubrać. Była 16:18 postanowiłam wziąć długą kąpiel, a dopiero później zacząć się przygotowywać. Ściągnęłam ubrania, związałam włosy w koka i położyłam się w wannie. Co jak co ale gorąca woda świetnie mnie odprężyła. Godzinkę później miałam już suche, świeżo umyte włosy i brak pomysłu na dalsze strojenie się. Kamińska wróciła z zajęć pięćdziesiąt minut temu, i od razu zaczęła grzebać mi w szafie. Stworzyła mi piekny zestaw który włożyłam. Zrobiłam makijaż, a włosy leciuteńko zakręciłam, tak aby były lekkie fale.
            Czekałam aż pan Ramsey przyjedzie po mnie. Dochodziło za dziesięć, siedziałam w salonie z książką w ręku, gdy zadzwonił dzwonek. Maja pobiegła otworzyć, a ja zabrałam swoją torebkę i wyszyłam ku wyjściu. W holu czekał na mnie mój towarzysz, wyglądał bardzo elegancko. Garnitur, wprawdzie bez krawatu, ale i tak był męski.
-Wyglądasz- zamilkł
-Aż tak źle? - skrzywiłam się
-Olśniewająco  - na mojej twarzy widniał promienisty uśmiech – gotowa?
-Tak, tylko założę płaszcz.
            Jechaliśmy dobre dwadzieścia minut. Panowała cisza, nie chciałam jej przerywać. Aaron ukradkiem na mnie spoglądał, co wywoływało u mnie rumieniec na twarzy. Zatrzymał się koło jakiejś restauracji. Weszliśmy, a w Sali nie było nikogo prócz nas i stolika z świecą.
-Aaron? – zapytałam niepewnie
-Tak? – popatrzył na mnie, ściągając płaszcz
-Co to za okazja?
-Zawsze musi być okazja? – uśmiechnął się głupkowato
            Przez całą kolacje rozmawialiśmy o błahostkach. Opowiadał mi co go interesuje, jak zaczął grać w piłkę  i dlaczego tak kocha Arsenal. Na pytanie o moim życiu nie chciałam opowiadać. Jakoś nigdy nie lubiłam się zwierzać ani rozmawiać o sobie.  Później zabrał mnie na London Eye. Widok był cudowny, ale czułam się trochę nie pewnie w jego towarzystwie, nie mam pojęcia dlaczego. Szliśmy ulicą Londynu gdy zapytał mnie:
-Rosalie, mogę cię o coś zapytać?
-Pewnie – uśmiechnęłam się
-Bo widzisz, znam cię od niedawna, a wydajesz mi się bardzo bliska. Nie wiem jak ci to powiedzieć – zbliżył się do mnie, dotykając mojej dłoni. W końcu wziął ją trzymał. Czułam jego ciepło, wyglądał na strasznie zestresowanego.
-Chciałbym żebyś była moją dziewczyną, nie chce cię przestraszyć. Nie znamy się długo, ale gdy nie ma cię obok mnie, cały czas o tobie myslę. Nie mogę spać i jeść. Gdybym mógł podarował bym ci gwiazdkę. Chciałabyś być moją partnerką? – zapytał a moje serce niebezpiecznie przyśpieszyło.
-Ja, muszę to przemyśleć. Nie bądź na mnie zły. Po prostu nie chce postąpić pochopnie – spojrzałam mu w oczy, był w nich ból i rozczarowanie.
-Jasne, rozumiem. Odwiozę  cię do domu, jest już późno – powiedział
            Całą drogę milczeliśmy, ja odwróciłam głowę i spoglądałam przez szybę. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Coś mówiło mi że powinnam z nim być, a drugi wewnętrzny głos mnie powstrzymywał.
-Rose, jutro jest mecz, przyjdziesz? – zapytał gdy wysiadałam z samochodu.
-Oczywiście, ktoś musi was zachęcić do walki- wyszczerzyłam się i pocałowałam chłopaka w policzek
            Weszłam na 4 piętro bez butów. Nie czułam stóp, więc ściągnęłam szpilki na parterze. Otworzyłam drzwi wejściowe, nawet nie ściągnęłam płaszczu, a Majka zasypała mnie milionem pytań.
-Opowiadaj jak było! – piszczała
-Fajnie – odpowiedziałam cicho
-Co się stało? – spoważniała – Zrobił ci coś? Bo jak tak to ja sobie z nim pogadam i
-Nie – przerwałam jej – Po prostu jestem zmęczona – unikałam jej wzroku
-Akurat – skrzyżowała ręce stając w drzwiach mojej sypialni – Znam cię, jak nikt inny  i wiem że gdy jestes zmęczona, to jesteś zła. A teraz jakoś nie słysze słów cenzurowanych. Co się dzieje? – zapytała
-Zapytał się mnie czy chce z nim być
-A ty?
-Powiedziałam że się zastanowię
-Co żeś zrobiła?! – ryknęła – Przecież to facet marzeń, jak mogłaś się nie zgodzić?
-Nie powiedziałam że nie chce, po prostu potrzebuję się chwilkę zastanowić.
-Będziesz  z nim?
-Nie wiem – usiadłam na łóżku – Cały czas o nim myślę, ale coś nie pozwala mi powiedzieć tak.
-To jak pornosy? Lubisz je, ale nie powinnaś oglądać?
-Tak, co? Nie! Co ty gadasz? Nie ogarniam cie!
-Nikt nie jest w stanie –zaśmiała się
-Zaprosił mnie na  jutrzejszy mecz. Pójdziesz ze mną?
-Mówisz serio?! –pokiwałam twierdząco głową – Kocham cie! Łukasz wie że będziesz?
-Nie, i niech tak zostanie, chce mu zrobić niespodziankę
-Okej- powiedziała i przytuliła mnie

‘~’~’~’~’

            Obudziłam się w południe. W mieszkaniu było cicho, Majka spała. Wyglądała tak słodko, ale to tylko pozory. Postanowiłam że przerwę jej cudowny sen. 
-Maja wstawaj już południe!
-Jeszcze pięć minut mamusiu - powiedziała, nakrywając poduszkę na głowę
-Rusz dupe! Nie możesz spać cały dzień! 
-Tak,tak
-Majuś, kochanie, naleśniki ci wystygnął, zrobiłam specjalnie dla ciebie - podniosła głowę spod poduszki, otwierając lekko oczy
-Naleśniki? -zaśmiała się - błagam, nie jesteśmy w przedszkolu. Nie nabiorę się już na to. Popracuj nad oryginalnością.
            Miarka się przebrała! Ile można wstawać? Chwyciłam ją za nogi i pociągnęłam. Dziewczyna w jednej chwili wylądowała z wielkim hukiem na podłodze. Może poobijała się lekko, ale nie będzie przynajmniej gnić w łóżku.
-Co do cholery? 
-Dzień dobry misiaczku - wyszczerzyłam się
-Byłby dobry gdyby nie ty!- warknęła
-Już to słyszałam, popracuj nad oryginalnością. - powiedziałam
          Kamińska z dużym oporem ruszyła się z wyrka. a ja udałam się do łazienki przeprowadzić poranną toaletę. Po jej skończeniu wyglądałam nieco lepiej. Dałam Pyśkowi jeść  i sama poszłam przygotować śniadanie, a raczej obiad gdyż dochodziła 14. Zrobiłam razem z Mają spaghetti i zupę jarzynowa. Po posiłku zaczęłam przygotowywać się do meczu. Musiałam być wcześniej, gdyż Majka chciała zdążyć na trening Kanonierów.
            O 15.30 byłyśmy gotowe, mecz zaczynał się za 2,5h, miałyśmy wiec troszkę czasu na dojście. Na trybunach nie było dużo osób, dopiero zaczynali się schodzić kibice. Dzięki Aaronowi miałyśmy miejsca VIP, zaraz koło schodów. Rozpoczął się trening. Ramsey cały czas spoglądał w naszą stronę, uśmiechał się wygłupiając się z Alexem jak dzieciaki. Chłopaki biegali w kółeczko, podawali sobie piłki i usiłowali strzelić bramkę Fabiańskiemu i jego towarzyszą. Niestety bez skutku, trening dobiegł końca,  i rozpoczął się mecz. Na murawę weszły obie drużyny, poważne miny pasowały im. Wyglądali seksowanie. Przez cały mecz byłam zdenerwowana, chłopaki grali świetnie. Szczęsny, muszę przyznać radził sobie, chociaż miałam nadzieje że na bramkę dadzą Łukasza. W 87’ Mikel jakiś tam strzelił bramkę  Queens Park Rangers. Oczywiście Arsenal wygrał, Majka tłumaczyła mi cały czas o co chodzi z spalonym, ale nadal nie wiedziałam. Z Łukaszem rozmawiałam chwilkę w przerwie, ale nie za długo. Po zakończeniu meczu, kiedy kibice zaczęli się rozchodzić podszedł do mnie Aaron. 
-Jak wam się podobało?
-Świetnie, normalnie ich rozwaliliście ! – darła się Majka, a ja ją paliłam wzrokiem. Czemu zawsze musi odezwać się pierwsza?! – Okeeej, rozumiem, będę czekać przed stadionem.
-Super- powiedziałam do przyjaciółki, popatrzyłam na chłopaka i odezwałam się – Aaron przemyślałam to sobie. I chciałam ci powiedzieć że ja…
-Nie zgadzasz się tak? – powiedział spuszczając głowe na dół – Wiedziałem, przecież nie chciałabyś być z kimś takim jak ja –usiadł na trybunach
-Czyli z takim przystojniakiem? – uśmiechnęłam się i usiadłam koło niego– Nie lubie jak ktoś mi przerywa, wiesz? – stanęłam naprzeciwko niego i uniosłam jego podbródek do góry – Zgadzam się
-Co? – przymarszczył brwi – Dobrze słyszałem? – moje kąciki ust momentalnie podniosły się do góry. Wstał, odchylił włosy z mojej twarzy, przyłożył swoją dłoń do mojego policzka i  pocałował mnie delikatnie. Moje serce zaczęło coraz bardziej przyśpieszać, tak jakby za chwile miało wyrwać się z klatki piersiowej. Nogi były jak z waty. Miałam motyle w brzuchu. Podniósł mnie do góry i okręcił wokół siebie.
-Dlaczego chcesz ze mną być? – spytał nagle
-Abym mogła Cię całować kiedy tylko będę chciała – powiedziałam i wtuliłam się w jego tors. On objął mnie swoim ramieniem i staliśmy wtuleni. Patrzyli na nas nieliczni, przyglądając się nam tuż przed wyjściem ze stadionu. W tamtym momencie to nie miało najmniejszego znaczenia. Liczyła się tylko ta chwila...
-Aaron! – wydarł się Wenger – Ja ci nie chce przeszkadzać, ale twoja dziewczyna nie wygląda na taką co lubi zapach spoconej świni!
-Sugeruje pan coś? – odezwał się piłkarz
-Nie, skądże. Po prostu twoja panna wygląda przyzwoicie, w przeciwieństwie do ciebie. Idź weź prysznic i pakuj tyłek do domu, nie chce was już tutaj widzieć.
-Fajnego masz trenera, nie ma co – powiedziałam mu na ucho
-Można się przyzwyczaić, chodź za mną, poczekasz na mnie. Później spędzimy trochę czasu razem – na jego twarzy widniał podstępny uśmieszek, nie wiedziałam co ten wariat kombinuje
            
’~’Wojtek’~’

            Cieszyłem się  z wyniku meczu. Pokazaliśmy im klase. W szatni jak zwykle fajna atmosfera. Aaron jakoś dziwnie szczęśliwy.
-Narajałeś się czegoś? –zapytał Alex
-Ja? Dlaczego niby? – odpowiedział Ramsey
-Bo od dawna nie byłeś taki uśmiechnięty – powiedział Jack
-Mam powód. Ale nic wam nie powiem
-Czyżby? – uniosłem jedną brew do góry
-Nic ze mnie nie wyciągniesz – stanął przede mną jak jakiś macho. Ja spojrzałem wymownie na Alexa.
-To mi się nie podoba.- Chamberlein zaczął swój popis talentów, zawsze jak chciał się czegoś dowiedzieć zaczynał śpiewać. Nie, to nie był śpiew, to było wycie. Nie cierpiałem tego, ale jak się chłopak wczuje to nic go nie powstrzyma
-Skończ! – wrzasnął Aaron – Dowiecie się w swoim czasie. Teraz się śpieszę – odwrócił się na pięcie  i podążył w stronę wyjścia
-Walijczyk – wydarł się Jack – Telefon mogę zatrzymać?
-Taaa, co? Nie! Oddawaj!
-Zadzwonimy do mamusi –śmiał się i podał telefon mnie.
            Nie byłem taki chamski i rozłączyłem się, udając że rozmawiam z jego rodzicielką. Nieźle się wkurwił. Rzucił mi się na plecy, i próbował odebrać telefon. W końcu mu go oddałem, ale chłopak ze mnie nie schodził
-Konik, wio ! –darł się, jego śmiech był zaraźliwy bo po chwili rżała cała szatnia. Ja z nim na plecasz wyszedłem na korytarz, chłopak jak poparzony spoważniał. Nie kumałem o co chodzi. Podbiegł do jakiejś dziewczyny i pocałował ją. Spostrzegłem się że to Rozalia. Taka jakaś miła, jakby nigdy nic gadała sobie z Mikelem. Zupełnie nic nie rozumiałem, wyszyli po przelotnym pożegnaniu trzymając się za ręce. Oni są para? Może dlatego Aaron taki zadowolony, sam nie wiem. Co mnie to w ogóle interesuje?
            Wróciłem do domu. Byłem totalnie wyczerpany. Długi trening i mecz robią swoje. Wszedłem do kuchni, coś było nie tak. Była ciepła herbata na stole, a przecież mieszkam sam! Usłyszałem jakiś hałas w pokoju, wziąłem patelnie i ruszyłem przed siebie. Po cichu otworzyłem drzwi, już się miałem  zamachnąć gdy:
-O synku, jak dobrze że jesteś – powiedziała kobieta
-Mama? – oniemiałem, co ona tu robi?!
-Mama, mama. Co taki zdziwiony? Uprzedzę twoje kolejne pytanie. Przyjechałam zobaczyć jak sobie radzisz, i zapytać czy ty i Sandra będziecie na świętach u nas. Tak, wiem, wiem – przewróciła oczami – do świąt jeszcze daleko, ale jak znowu oznajmicie dzień przed wigilią, że święta spędzacie u niej, to się rozzłoszczę
-Będę na święta w domu – powiedziałem i udałem się do kuchni
-A co z Sandra? – zapytała
- Niby co ma być? Nic. Nie jesteśmy już razem, musisz przywyknąć że teraz jestem singlem
-Wojtek, nie podoba mi się twój ton. – powiedziała spokojnie. Miała racje nie potrzebnie na nią naskoczyłem.
-Przepraszam mamo, ale to wszystko skomplikowane, wszystko się mi wali – powiedziałem, siadając na kanapie.
-Będzie dobrze syneczku, damy rade – przytuliła mnie.
            Wieczór spędziłem w towarzystwie matki. Wypytała mnie o cały mecz. Oczywiście przywiozła ze sobą co nieco. Nie obyło się również od komentarzy, na temat porządku w moim mieszkaniu. Okej, nie było jakoś super czysto, ale pare brudnych rzeczy, stos naczyń w zlewie i opakowania po żelkach nie przeszkadzały w codziennym funkcjonowaniu. Nie kapowałem po co robiła mi kazanie. Oglądałem z nią jakiś dury dramat, gdy zapytała mnie o to, dlaczego rozstałem się z moją dziewczyną.
-Po prostu nie wyszło. Koniec i kropka. Temat skończony. – powiedziałem szybko
-Nie denerwuj się, proszę – poklepała mnie po ramieniu –Swoją drogą, kilka tygodni temu poznałam wnuczkę pana Stefana. Bardzo sympatyczna dziewczyna. Trochę zagubiona, ale szczera do bólu.
-Doprawdy? Co ty kombinujesz? – zapytałem podejrzliwie
-Zupełnie nic, tylko mówię że fajna jest.
-Supeeer – powiedziałem obojętnie. - To on ma wnuczkę? – zdziwiłem się – Na święta przyjeżdżała ta cała ciotka Irena i ktoś tam jeszcze
-Miała trudną sytuację rodzinną. Pokłóciła się z matką, i teraz chce spędzać święta razem z dziadkiem. Może polubisz ją, jak poznasz ją w święta
-Mam ją poznać? – popatrzyłem na rodzicielkę
-No tak! Zobaczysz spodoba ci się! – pocałowała mnie w czoło i ‘rozczochrała’ moją czuprynę.
            Swoją drogą ciekawe jaka ona jest. Bo jak  jest taka jak jej kuzynki, to szczerze jej współczuje. Ja to się musze przed nimi ukrywać żeby mnie nie staranowały, jak ostatnio. Może okażę się fajną laską, kto wie ?

’~’Rozalia’~’

            Siedziałam sobie wygodnie na kanapie u mojego chłopaka. Oglądaliśmy horror, chyba już trzeci dzisiejszej nocy. Byłam bardzo zmęczona. Jutro niedziela, będę mogła sobie pospać. Wysłałam sms Majce, żeby się nie martwiła. Film się skończył, i Ramsey poszedł poszukać komedii. Ja w tym czasie patrzyłam na jego zdjęcia z dzieciństwa które stały na półce. Gdzieś w głębi tych fotografi ustawionych na półkach był duży, granatowy album. Wzięłam go do ręki, usiadłam na kanapie i oglądałam fotki. 
-Z czego się śmiejesz?- zapytał Aaron stając za mną. - Ej, to moje zdjęcia. Nikt nie może ich widzieć! - chciał odebrać mi album
-Dlaczego? To są fajne zdjęcia, no na przykład popatrz na to - wskazałam palcem - jesteś słodki w tych zielonych spodenkach, czerwonym krawacie i piłce - uśmiechnęłam sie do niego, a on usiadł obok mnie
-Wiesz, ma się ten urok osobisty - powiedział dumnie
-Taa, fajne masz te zdjęcia- powiedziałam. 
              Przepatrzyliśmy wszystkie fotografie, były to głownie zdjęcia z meczów gdy był młodszy. Ale z dzieciństwa też nie zabrakło. Niektóre były na prawdę urocze. Słodkie dziecko które kocha piłkę. Na końcu było zdjęcie luzem. Przedstawiało jakąś szatynkę. Ładna, długie włosy, piękny uśmiech. Na jej odwrocie pisało 23 VII 2010. Byłam strasznie ciekawa kto to jest, dlatego musiałam zapytać o nią chłopaka.
-Kim ona jest? - popatrzyłam na niego. On milczał.
-Dawna znajoma, z resztą nie ważne- powiedział szybko. Na jego twarzy kryło się zdenerwowanie. Wyrwał mi zdjęcie z ręki i schował pośpiesznie do albumu, zmykając go i wkładając do szuflady komody.
-Czemu nie jesteś ze mną szczery? - wycedziłam
-Jestem, po prostu ta dziewczyna już nie jest dla mnie ważna. Teraz liczysz się tylko ty - odpowiedział spokojnie, składają pocałunek na moich ustach. -Nie chcę cię stracić 0 pocałował moją dłoń, a później splótł nasze pace razem. 
          Miałam dziwne przeczucie że on nie jest ze mną do końca szczery. Że nie chce abym wiedział wszystkiego z tym zdjęciem. Może ta kobieta był dla niego kimś więcej niż tylko "znajomą"? To pytanie nie dawało mi spokoju. Ale nie chciałam na niego naciskać. Jeśli będzie chciał mi powiedzieć, to powie. Nie chce żeby pomysł sobie że chce go kontrolować. 
          Oparłam  głowę na jego ramieniu, moje powieki robiły się coraz cięższe aż w końcu się zamknęły. W pewnym momencie uśmiechnęłam się do siebie. Otworzyłam na chwilkę oczy.
-Aaron?
-Tak kochanie? –odwrócił się w moją stronę
-Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie
-Dlaczego? – usiadł na kraju łóżka, przyglądając mi się
-Bo mam ciebie – zamknęłam oczy, przygryzając wargę. Poczułam jak okrywa mnie kocem i delikatnie całuje w czoło, odgarniając włosy z czoła.
-Cieszę się że cię poznałem.
+++
Jakoś ostatnio mi wena nie dopisuje :( Mam nadzieje że ten rozdział spodoba wam się, bo osobiście jestem z niego niezadowolona. Weno przybywaj! 


 


piątek, 17 maja 2013

Rozdział 9

Przytul mnie i obetrzyj mi łzy jak będę płakać a za to ja codziennie będę ci dziękować moja obecnością i czułym dotykiem.

                      Nagły plusk wody, śmiech i przerażający krzyk. Zdenerwowany głos Łukasza, który wrzeszczał "Ona boi się wody". Nie wiedziałem co się dzieje, chciałem podbiec do basenu, ale tłum stojący wokół niego był za duży. Przepchałem się, zauważyłem że w wodzie ktoś jest, opada na dół. Spostrzegłem się że to Rozalia. Fabiański i Aaron byli za bardzo wstawieni, by mogli ją wyciągnąć. Podjąłem decyzję w ułamku sekundy, wskoczyłem do basenu i objąłem ją w tali, odbijając się o dno. 
                       Włosy przykrywały jej bladą, delikatną twarz. Miała sine usta, a jej klatka piersiowa się nie unosiła. Nie musiałem się długo zastanawiać, natychmiast przystąpiłem do reanimacji serca. 30 ucisków, i 2 wdechy prosto w usta.  Powtarzałem tą czynność kilkakrotnie, nadal nic.
                       Panowała istna cisza, nikt nie wydobywał z siebie żadnego dźwięku, Łukasz trzymał Rozalię za rękę, mówiąc "Trzymaj się, musisz zacząć oddychać. Zrób to dla mnie... Proszę". Ramsey stałnad nami, wpatrując się w nieprzytomną dziewczynę. Była zapewne przerażony, bardziej niz ja, czy Fabiański.
                       Poważne miny ludzi, utwierdzały mnie coraz bardziej w przekonaniu, że już nie otworzy oczu. Zaprzestałem robić sztuczne oddychanie. Czułem się źle, tak inaczej. Odszedłem parę kroków od nich, gdy nagle drgnęła. Poruszyła się, zaczęła wypluwać wodę i kaszleć. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, sam nie wiem czemu. Przecież nie była dla mnie ważna. Chciałem do niej podejść,  ale Ramsey mnie wyprzedził. Podbiegł do niej, przyciągając do siebie i obejmując ramieniem. Dziewczyna odwzajemnił uścisk. 
                      Zabolał mnie ten widok, ogarnęła mnie wściekłość. Czemu stałem się zły, widząc jak Rozalia wtula się w Aarona? Nic mnie z nią nie łączy. Po jej policzkach spływały łzy, aż serce mi się krajało. Miałem taką straszną ochotę walnąć Ramseya i objąć dziewczynę.  Jack wyprosił wszystkich gości, zostawiając mnie, Mel z Theo, Łukasza i siebie. 
-Wojtek, zanieś ją do pokoju Ramseya, ja muszę porozmawiać z chłopakami- powiedział Fabiański, ja pokiwałem tylko twierdząco głową.
                      Wziąłem ją na ręce, i zaniosłem na górę. Drżała z zimna, mokre kosmyki włosów przyklejały się jej do białych jak śnieg policzków. Chyba nie wiedziała co się dzieje, i kim jestem. Na pewno nie, inaczej już bym miał siniaki. Okryłem ją kocem, i usiadłem na przeciwko niej na fotelu. Nie mogłem spuścić z niej oczu, jakaś dziwna siła kazała mi na nią spoglądać. Była taka bezbronna...

'~'Rozalia'~'

                       Otworzyłam oczy, ujrzałam Aarona. Zapewne to on mnie wyciągnął z wody. Tak strasznie się bałam, moje serce biło jak szalone. Nie potrafiłam opanować łez, które spływały po moich policzkach, mocno przytulałam chłopaka. Nagle ktoś mnie podniósł,  kierował się ku górze. W jego ramionach uspokoiłam swoje serce. Strasznie bolała mnie głowa, trzęsły mi się ręce, a z oczy nadal spływały malutkie kropelki wody. 
                       Siedziałam dłuższą chwilę na łóżku, otulona kocem. W pewnym momencie spostrzegłam się że na wprost mnie siedzi Wojciech, wpatrujący się we mnie. Pewnie to on mnie tu przyniósł. 
-Dziękuje - powiedziałam cicho
-Za co? - zapytał, ale zignorowałam to pytanie. W tamtej chwili nie umiałam na nie odpowiedzieć. Po prostu chciałam żeby wiedział, że jestem mu wdzięczna. 
-Dlaczego to robisz? -Zapytałam, wpatrując się w niego.
-To znaczy? - lekko zmarszczył brwi
-Pomagasz mi. Przecież zwyzywałam cię, upokorzyłam na oczach tej laski i
-Jesteś przyjaciółką mojego kumpla - przerwał mi - czasem trzeba schować swoją dumę do kieszeni i nie drzeć kotów- zatkało mnie, nie wiedziałam co mu powiedzieć. 
-Masz przy sobie telefon? - zapytałam
-No mam 
-Mogę na chwilkę?- chłopak kiwnął lekko glową, na znak że się zgadza. 
                      Wykręciłam numer Dawida. Potrzebowałam usłyszeć jego głos. Byłam roztrzęsiona. Nadal nie dochodziło do mnie że mogłam się utopić, kolejny raz. Cieszyłam się że Aaron mnie uratował, bo przecież jakby nie on, to miałby trupa w basenie. Od kąt Wojciech mnie tu przyniósł nie widziałam nikogo prócz Melianie, która dała mi suche ubrania. Kilka sygnałów, i w słuchawce odezwał się zaspany głos :
-Halo?
-Dawid? - powiedziałam, starałam się aby mój głos brzmiał naturalnie, ale nie udało mi się to
-Razalia? Co się stało? Czemu płaczesz? - zapytał szybko
-Nie daję już rady - wydukałam, plącząc cały czas - Chcę żebyś był tu przy mnie, boje się. 
-Ale co się stał?- dopytywał się, ja ryczałam jeszcze bardziej, nie mogłam powstrzymać napływających łez
-Ktoś wrzucił mnie do basenu, to sie stało. Boję się że to wszystko będzie się powtarzać. Rozumiesz? Nie chce znów się bać. Nie chce...
            Opowiedziałam mu dokładnie co się stało i że  nie mogę powstrzymać emocji. Nie rozmawialiśmy długo, zważywszy na to że było po 2 w nocy. A mój braciszek jutro musiał wcześnie wstać i leczyć psycholi.
-Słuchaj mnie mała, postaram się przyjechać do ciebie jak najszybciej. Zapytam szefa czy da mi wolne i od razu wsiadam w samolot. Pomogę ci, teraz się uspokój i spróbuj zasnąć - powiedział powoli, był zdenerwowany 
-Dzięki, kocham cię braciszku - powiedziałam, i rozłączyłam się. Oddałam Szczęsnemu telefon, i położyłam głowę na poduszce.

'~'~'~'~'

Po wczorajszym mam podkowy pod oczami i rozczochrane włosy. Dziś przylatuje Maja, przynajmniej nie będę sama. Jest 7:00, dosyć wcześnie, ale nie mogłam spać dalej. Ubrałam się i wyszłam na dwór pobiegać. Założyłam słuchawki na uszy, włączyłam muzykę i pobiegłam przed siebie. Było chłodno, ale nie przeszkadzało mi to, przynajmniej słońce nie jarzyło w oczy.
Chciałabym być znów dzieckiem, tym co się niczym nie martwi. Zbiera kwiatki i myśli, że miłość jej życia przyjedzie na białym rumaku.
            Wróciłam do domu, wzięłam prysznic i przebrałam się. Uczesałam jeszcze włosy, i byłam gotowa do wyjscia. Pojechałam na lotnisko po Maję swoim samochodem. Denerwowałam się, wiedziałam że przed nią nic się nie ukryje. Za wszelką cenę dowie się o wczorajszym zajściu.
            Nie musiałam długo na nią czekać, było ją słychać i widać z drugiego końca lotniska. Szła w moją stronę z wielkimi bagażami.
-Cześć – przywitałam się
-No heeej- odpowiedziała – pomogłabyś mi z tymi torbami, a nie…
-Ej, ja też się męczyłam ze swoimi walizkami – wzięłam pakunek na ramię i udałam się w kierunku samochodu.
-Ja widzę że ty zamiast oleju w głowie to masz benzyne - wycedziła
-Dlaczego?
-A dlaczego nie? - uniosła jedną brew do góry 
            Droga do mieszkania minęłam dosyć szybko. Kamińska cały czas nawijała o tym co będziemy razem robić oraz że nareszcie nikt nie będzie porównywał ją do brata.
‘~’~’~’

            Po rozpakowaniu się zamówiłyśmy pizzę, gdyż nie miałyśmy ochoty bawić się w kucharki. Tak jak się spodziewałam, Majka że coś jest nie tak, i wypytała się mnie o wszystko. W trakcie mojego monologu skoczyło jej ciśnienie, na wieść że pan Szczesny zamieszkuje tutejsze ulice Londynu.

‘~’~’~’
Następnego ranka poszłyśmy na zakupy, oraz obczajałyśmy  miasto. Zaliczyłyśmy przy tym kilka wpadek, a mianowicie to że mojej kochanej przyjaciółce spodobał się chłopak w sklepie z sukienkami. Ale nie taki byle jaki. Dziewczyna przymierzyła prawie wszystkie. Na koniec okazało się że mężczyzna jest gejem, stąd tak świetnie znał się na modzie. Majce to najwyraźniej nie przeszkadzało,  bo cały czas o nim gadała.
-Rozi,  mogę cię o coś zapytać? – powiedziała Maja
-Pewnie – uśmiechnęłam się
-Dlaczego nie chcesz powiedzieć co się wtedy stało?
-Majka, posłuchaj – stanęłam, i popatrzyłam się na nią. Na mojej twarzy nie było już banana – Dla mnie to jest za wcześnie, minęło ponad półtora roku,  ale to jest nadal dla mnie horror.  Daj mi czas.
-Wiesz że nie naciskam, ale musisz zrozumieć, że jeśli nie otworzysz się i nie powiesz co się wtedy stało, nie zapomnisz o tym, znów będziesz przechodzić wszystko od nowa – mówiła spokojnie
-Majek! Jeśli będę chciała to powiem o tym całemu światu! – krzyknęłam- Nie naciskajcie! Myślisz że dla mnie to jest łatwe?! Nie wyobrażacie sobie co wtedy przeżywałam!
-Rozalia ja nie chciałam…
-Nie przerywaj mi! Te wszystkie pytania, dochodzenie co i jak, to był koszmar. A najgorsze było to że mam ten obraz cały czas przed oczami. Nie masz pojęcia, jak to jest zamykać oczy i przeżywać to od nowa. Za każdym razem kiedy kładę się spać przypomina mi się że Damiana nie ma! Nie pytaj mnie o to więcej. To jest zamknięty rozdział, ten koszmar się skończył i mam nadzieje że się już nigdy nie pojawi – powiedziałam. Widziałam że czuła się troszkę urażona, tym co usłyszła. Ale nie chciałam żeby ktokolwiek o tym wiedział. Uśmiechnęła się do mnie, znałam ten wyraz twarzy. Robiła tak zawsze gdy nie wiedziała co powiedzieć. Wzięłam swoje zakupy i ruszyłam w stronę samochodu. Przyjaciółka nie odezwała się do mnie już.

‘~’~’~’

            Siedziałyśmy, a raczej wylegiwałyśmy się na kanapie z puszką coli w ręku. Oglądałyśmy X Factora krytykując przy tym wszystkich uczestników programu.  Gdy rozległ się dzwonek do drzwi Kamińska poszła sprawdzić kogo przywiało w nasze skromne progi…
-Tata?- stałam na środku holu jak kołek w płocie. Totalnie mnie zaskoczyło że w progu stoi były mąż mojej matki.
-To ja was zostawie samych, jakby coś się działo, to jestem u siebie – powiedziała Majka i udała się w kierunku swojego pokoju.
-Kochanie, wiem że pewnie nie chcesz mnie tu widzieć, ale kiedy twój brat do mnie zadzwonił i powiedział że - zamilkł na chwilę, ale po kilku sekundach kontynuował dalej- że… ktoś chciał się utopić
-Nikt mnie nie chciał topić – powiedziałam spokojnie
-Ale wrzucili cie do wody? Tak?
-No tak, jednakże
-Dawid nie dał rady wziąć wolnego – przerwał mi – nie mam pojęcia czy cieszysz się z mojego przyjazdu i czy chcesz abym te pare dni spędził z tobą. Wiedz że mimo twoich jakichkolwiek decyzji kocham cię, i nigdy nie przestanę córeczko.
            Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć. Zaskoczył mnie. Nie spodziewałam się że mnie odwiedzi, że powie mi coś takiego. Potrzebowałam w tamtej chwili kogoś bliskiego. Tata był idealną osobą. Może  nie potrafiłam mu do końca zaufać, ale chciałam odbudować naszą więź na nowo. Przecież nie mogę przez całe życie drzeć kotów z rodzicami.
-Tato, kocham cię! – krzyknęłam i rzuciłam mu się na szyję. Do oczu napływały mi łzy.
-Nie płacz skarbie- wziął moją twarz w swoje dłonie, popatrzył na mnie swoim kochającym spojrzeniem, a ja wtuliłam się w niego. Nie chciałam aby ta chwila przeminęła. Ojciec był zmęczony podróżą,  mnie również zmorzył sen, wiec nie siedziałam do późna.

‘~’~’~’

Las, ciemno, cicho. Widać księżyc, który stopniowo chowa się za ciemnymi chmurami. Robi się całkowity mrok. Słychać szelest, ktoś się zbliża. Nie widać go, ale słychać jego kroki, łamiące się pod jego stopami suche patyki. Uciekam. Zjawa mknie przez ciemną, pustą otchłań. Słyszę przerażający krzyk dziecka. Duch jest coraz bliżej mnie, tuż za mną. Biegnę przed siebie, ale gubię się w pustym lesie z miliardem identycznych drzew. Przewracam się, upadam, a moja noga tkwi w brudnej kałuży. Wciąga mnie, krzyczę, ale nikt nie jest w stanie mnie usłyszeć, jestem sama. Przede mną staje człowiek. Mężczyzna, ubrany na ciemno, z kapturem na głowie, który przysłania jego twarz. Widać tylko przerażające oczy. Próbuję mnie topić. Woda częściowo mnie pochłania, moje płuca stopniowo zalewa ciecz. Postać przytrzymuję mnie przez cały czas pod wodą. Odpływam, nie mam sił by nadal z nim walczyć… Poddaję się. Otwieram ostatni raz oczy, widzę światło. Maluteńką iskierkę, jest ich coraz więcej. Nagle krzyk i…

            Obudziłam się cała spocona. Z wielkim krzykiem, łzami w oczach. Ktoś mną potrząsał, ale w tamtym momencie nie wiedziałam co się ze mną dzieje.
-Rozalia, obudź się! – krzyczał głos – To tylko sen, zły sen. Otwórz oczy, jesteś bezpieczna. Uspokój się
Ojciec  tulił mnie jak małe dziecko, a mnie zalała kolejna fala  łez. Maja coś do mnie mówiła, ale ja słyszałam tylko nie wyraźne dźwięki. W pewnym monecie odzyskałam pełną świadomość. Kosmyki włosów przyklejały mi się do mojej spoconej twarzy. Drżały mi ręce, a serce waliło jak szalone. Wtuliłam się w tatę, z całych sił chciałam wymazać ten moment z pamięci.
            Wtedy już wiedziałam, wiedziałam że przeszłość powraca. Że zbliża się wielkimi krokami...


‘~’~’~’

-Dzień dobry 
-Dzień dobry córeczko, wszystko w porządku? Nie śniło ci się już nic? 
-Nie, na szczęście nie - powiedziałam -Tato?
-Tak? -uśmiechnął się do mnie
-Dzwoniłeś do mamy?
-Wczoraj, ale nie odebrała. Raczej nie będzie chciała ze mną rozmawiać.
-Jak zwykle - powiedziałam do siebie - kiedy wracasz?
-Dziś, za dwie godziny mam samolot.
-Co? Myślałam że zostaniesz dłużej
-Chciałbym, ale praca wzywa. Jestem dowódcą sił powietrznych, gdyby nie to że jestem odpowiedzialny za całą jednostkę, został bym tu - przytulił mnie, a ja sie rozpłakałam. Brakowało mi go, tak strasznie chciałam żeby był teraz tu zemną, razem z mama.
-Wolałabym żebyś pracował w spożywczaku, nie nosił munduru i nie miał aż tylu obowiązków. 
-Oj kochanie, wtedy życie było by o wiele prostsze. Gdybym pracował w sklepie, nie był bym szczęśliwy za bardzo
-Tak, tak ty kochasz wojsko, samoloty i tą całą resztę 
-Po kim ty jesteś taka pyskata? 
-Uwierz mi, sama się czasem nad tym zastanawiam 
-Tato - powiedziałam gdy zabierał swój bagaż - wiem że zachowywałam się jak rozwydrzony bachor, ale chce żebyś wiedział że to ty będziesz moim ojcem, bez względu na to czy łączy nas ta sama krew 
-Rozalia, nie spodziewałem się usłyszeć czegoś takiego od ciebie. Gdzie się podziała ta pyskata zołza? - wycedził 
-Ma wrócić?
-Nie, zdecydowanie nie! 
       I ojciec wrócił do Hiszpanii. Zostałam znów sama. Fajnie by było gdyby przynajmniej mama do mnie oddzwoniła, chciałabym usłyszeć jej głos, nawet jeśli nie cieszyła by się z tego że ja dzwonie. No cóż, może w końcu moje życie się ułoży.

+++
Rozdział najkrótszy jak do tej pory, ale mam nadzieje że wam się spodoba, gdyż z wielkim trudem udało mi się go napisać ;-( Następny powinnam dodać w czwartek :D