czwartek, 15 sierpnia 2013

Rozdział 18

i pozwoliłam odejść marzeniu, wmawiając sobie, że tak jest lepiej…

            Rozalia od rana kręciła się po kuchni i przygotowywała śniadanie przyjaciółce, która w dalszym ciągu miała założony gips. Około 9:00 Maja zwlekła się z łóżka, założyła ciepły szlafrok i pomaszerowała do kuchni. Od samego progu powitał ją cudowny zapach naleśników z sosem klonowym.
-Skąd wiedziałaś, że od tygodnia mam ochotę na naleśniki? – zapytała siadając przy stole.
-Intuicja- odparła Rozalia poruszając znacząco brwiami.
-Co ty dzisiaj w takim dobrym humorze?
-A tak jakoś. Mamy piękną pogodę, słoneczko, jesteśmy w jednym z najpiękniejszych miast świata i w dodatku razem. Żyć, nie umierać. – odpowiedziała pokazując szereg białych ząbków.
-Ćpałaś coś? Boże, Radek ci coś podrzucił! Zabije drania!
-Spokojnie. Twój braciszek nic mi nie podrzucał. – śmiała się.
-To co się stało? Ostatnio się dziwnie zachowujesz, nie ma cię praktycznie w domu, a jak jesteś to trzeba się z daleka trzymać od ciebie. A teraz? Miła, grzeczna i uśmiechnięta. Nie ogarniam! – Rozalia nie odpowiedziała jej. Przesłała jej tylko uśmiech, po czym zasiadła na dużej kanapie w salonie.
-Czy to ma coś wspólnego z Wojtkiem?- zapytała po chwili
-Dlaczego niby? – zapytała zdenerwowana Rozalia.
-Bo słyszałam jak rozmawiałaś z nim wczoraj w nocy. Przyznaj że ci się podoba.
-Okej, przyznaje. Lubię go, nic więcej.
-Ale ściemniasz! Gadaj co jest grane.
-Ja… ja po prostu się już pogubiłam. Wojtka znam od kilku miesięcy. Wkurza mnie, kłóci się ze mną, obraża i robi na złość…
-On też cie lubi! – przerwała Maja
-Tylko że ja nie wiem co dokładnie czuje. Widzisz kiedy on mnie pocałował czułam się wspaniale. Tak jakby ta chwila się zatrzymała. Czułam się tak…
-Przy Damianie, prawda? Kochałaś Damiana, był twoją pierwszą prawdziwą miłością, ale Rozalia jego nie ma. Musisz się z tym wreszcie pogodzić,  żyć dalej. On chciałby żebyś była szczęśliwa.
-Ale ja jestem szczęśliwa, tylko boję się.
-Czego?
-Że nigdy nie będę taka szczęśliwa jak teraz. Bo wiesz, kiedy on do mnie zadzwonił w środku nocy, zapytać która godzina, bo wyjął baterię i nie wie która jest,  poczułam że może faktycznie jestem dla niego ważna skoro to właśnie do mnie zadzwonił…
-Gdybyś była dla niego ważna, zadzwoniłby żeby życzyć ci kolorowych snów i powiedzieć że cię kocha. – powiedziała, a Rozalia nie odpowiedziała jej. Była przybita słowami przyjaciółki. Chciała by jej życie było proste, bez złych wspomnień i doświadczeń.
-A co ty byś na moim miejscu zrobiła? – zapytała po chwili.
-Szczerze? Nie wiem, ale znając ciebie to skomplikujesz sobie życie jeszcze bardziej.  Nie znam się na sprawach damsko-żeńskich jak Tamara, ale może powinnaś porozmawiać z Wojtkiem i powiedzieć co do niego czujesz.
-Zastanowię się nad tym. Idę na uczelnie, potem muszę się spotkać z Łukaszem, więc wrócę raczej późno. – powiedziała, wzięła swoje rzeczy i wyszła z mieszkania.


*


            Zadzwonił dzwonek kończący zajęcia. Rozalia szybko wyszła uśmiechnięta od ucha do ucha i skierowała się do mieszkania Łukasza. Uwzględniając zaśnieżone ulice którymi nie sposób było przejść zatrzymała taksówkę która podwiozła ja prosto pod dom Fabiańskiego.
            Zapukała do jego drzwi, zza których wydobył się krzyk bramkarza pozwalający jej wejść do środka. Gdy weszła do salonu jej oczom ukazał się idealny porządek, co u Łukasza było raczej rzadkością.
-Czy twoja mama przylatuje dzisiaj do ciebie z wizytą? – zapytała się zdziwiona
-Nie. Ania przyjeżdża z Polski na kilka dni, chcę jej zrobić niespodziankę. Jutro walentynki i przygotowałem dla niej kolacje przy świecach. Myślisz że się jej spodoba?
-Znając ją, to tak. Ale ten krawat ci nie pasuje – zauważyła.  Podeszła do niego i wyciągnęła z jego garderoby krawat pasujący kolorystycznie do garnituru. – Załóż ten.- rozkazała.
-Dzięki słonko. –uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
-Daj ten krawat, bo się tu zaraz udusisz.– zauważyła widząc jak się męczy z zawiązaniem go.
-Masz na jutro jakieś plany? – zapytał
-Raczej nie przypominam sobie żebym jakieś miała. Wiesz doskonale że dla mnie walentynki to żałosne święto. Nie cierpię ich. Jeśli ludzie się kochają to powinni sobie to okazywać cały rok, a nie tylko czternastego lutego.
-Ty i te twoje mądrości. Mam do ciebie prośbę.
-Wal śmiało. –zaśmiała się Rozalia.
- Mój kolega złapał grypę, jutro mam tą kolację z Anią, a nie chcę zostawiać go samego z gorączką. Znając życie i jego to nie weźmie lekarstw a leżenia cały czas w łóżku to już na pewno nie będzie.
-Czy ty chcesz żebym pojechała jutro do twojego kolegi, którego na oczy nie widziałam i zajmowała się nim jak jakaś niańka przez cały dzień?
-Wiedziałem że się zgodzisz księżniczko. – wycedził, po czym podszedł do dziewczyny składając na jej policzku soczystego buziaka.
-Ale ja się nie zgodziłam!- protestowała.
-Przyjacielowi nie pomożesz?
-Nie? – zapytała jakby to było oczywiste. – To twój przyjaciel, przecież ja go nawet nie znam!
-No to poznasz.
-Łukasz!
-Rozalia, uwierz mi ze się polubicie od razu. Macie identyczne charaktery.
-To był komplement czy obelga?
-Sama zdecyduj.
-Obelga, dobra ja się będę zbierać bo już późno.
-Zwariowałaś?! Wiesz która godzina? Nie puszczę cie teraz samej, jeszcze ci się coś stanie. Jest jeszcze gdzieś tutaj piżama twoja, zapomniałaś ją zabrać jak ostatni raz robiłaś sobie babski wieczór z moją narzeczoną.
-To był niezapomniany wieczór. Pasowało by go powtórzyć.
-Ani mi się waż. Później obie będziecie obwiniać mnie że pozwoliłem wam się upić i będę musiał sprzątać całe mieszkanie.
-Nie przesadzaj już, nic ci się nie stało jak raz na jakiś czas pobawisz się w sprzątaczkę.
-Do łóżka, natychmiast. – rozkazał Łukasz ruchem dłoni.
-Tak jest generale. – powiedziała dumnie Rozalia. – Dobranoc panie generale.


*

Obudziła się koło 11:00. Miała Zajęcia były odwołane, więc miała czas tylko dla siebie. Zapomniała tylko że nie nocowała dzisiaj u siebie. W rozczochranych włosach, bez makijażu i w bluzce Łukasza która sięgała jej prawie do kolan weszła do kuchni.
-Dzień dobry. – przywitała się siadając przy stole i podpierając głowę ręką.
-Jakby cię pies zobaczył, to by się własną budą zabił. – powiedział poważnie, po chwili wybuchając głośnym śmiechem.
-Nie ma to jak komplement od faceta z samego rana – wycedziła z ironią Rozalia.- O której mam być u tego „przyjaciela?”
-17:30 ci pasuje? – zapytał a Raniewska kiwnęła głową. – Tutaj masz adres, a ja muszę się zmywać bo za dwie godziny odbieram Anke z lotniska.
-Okej, Łukasz pozdrów ją ode mnie. Pa – pożegnała się z nim.
            Chwilę później była już ogarnięta i wracała do domu. Przechodziła przez ulice Londynu, na których nie jedna osoba trzymała piękną bombonierkę w kształcie serca lub czerwone róże. Rześkie powietrze sprawiło że humor Raniewskiej nieco się polepszył, chociaż nadal nie była zadowolona z tego ze Łukasz kazał jej iść pilnować jakiegoś chorego. Nie miała najmniejszej ochoty bawić się w pielęgniarkę, ale nie chciała zawieść Łukasza, on pomógł jej nie raz, a teraz pora była się odwdzięczyć.
Weszła do domu głośno trzaskając drzwiami, jak to miała w zwyczaju. Rzuciła klucze na komodę, zdjęła buty i płaszcz i od razu poszła pod prysznic. Po porannej toalecie, jeśli poranną można nazwać godzinę 13 przebrała się w świeże ciuchy i uczesała długie, mokre włosy. Poszła do swojego pokoju włączając laptopa i podłączając telefon do ładowarki. Przeglądnęła strony internetowe w tym Facebooka i stwierdziła że nic ciekawego w świecie się nie dzieje, prócz tego że każdy wyznaje sobie miłość. Włączyła swoją ulubioną piosenkę i zabrała się za prostowanie włosów.
-Gdzie ty się podziewałaś całą noc?! Wiesz jak się martwiłam?!
-U Łukasza byłam, napisałam ci sms przecież. – wytłumaczyła się Raniewska.
-No raczej nie napisałaś, bo nic mi nie przyszło. – mówiła wściekła Maja.
-Rzeczywiście, zapomniałam go wysłać. Dzisiaj też mnie pewnie w nocy nie będzie.
-Gdzie się wybierasz?
-A ja wiem? Łukasz poprosił mnie żeby się zająć jego kolegą bo jest chory, a on ma dzisiaj kolacje z Anią. Mówiłam ci już że nienawidzę walentynek?
-Tak, jakieś milion pięćset sto dziewięćset razy w ciągu całego swojego życia. – zauważyła Maja.
-No to mówię jeszcze raz. Nie cierpię walentynek, beznadziejne święto. Która jest godzina? Nie mogę się spóźnić, bo Fabian mi łep urwie przy samym tyłku.
-Dochodzi 17. Czyli nie będzie cię całą noc? – dopytywała się Kamińska.
-Nie, raczej nie. I wyprzedzę twoje kolejne pytanie  Brandon może przyjść cię odwiedzić.
-Kurdę, znasz mnie lepiej niż własna matka, ale zaskoczę cię, on już tutaj jest.
-Serio? Gdzie?. – zaśmiała się i pożegnała z przyjaciółką.
-Nie interesuj się tylko wychodź, nie możesz się spóźnić – ponagliła ją Maja.
            Rozalia zapaliła silnik samochodu i pojechała w wyznaczone miejsce. Jak na późne popołudnie nie było zbyt dużo korków, jak to bywa w Londynie. Na miejscu była niecałe pół godziny później. Wolnym krokiem podeszła do drzwi pięknego, eleganckiego budynki i zapukała dwa razy do drzwi. Sprawdziła ponownie kartkę z zapisanym przez Łukasza adresem, aby upewnić się czy nie pomyliła domów. Adres i ulica zgadzały się, a z okna było widać zaświecone okno w salonie, niestety nikt nie otwierał. Zadzwoniła dzwonkiem jeszcze raz, wtedy drzwi uchyliły się.
-Dzień dobry, ja przyszłam… Wojtek?! – zapytała zdziwiona sylwetką chłopaka stojącą z chusteczką w ręku  w drzwiach.
-Więc to jednak ciebie przysłali. Mogłem się spodziewać. – odparł oschło, podpierając się ręką o ścianę.
-Mogłam się domyślić że za tym „przyjacielem” kryjesz się ty.
-Lepsza ty, niż Alex.
-To był komplement? – zapytała
-Nie sądzę.
            Rozalia podała mu termometr, i kazała położyć się w łóżku. Ona sama usiadła obok, na fotelu i co jakiś czas spoglądała na Wojtka. Chłopak wyglądał naprawdę źle.  Blada twarz, oczy pół zamknięte, tak jakby nie miał siły trzymać powiek otwartych i przeraźliwy kaszel.
-Gdyby cię pies zobaczył to by się własną budą zabił.
-Jakbym Łukasza słyszał. – odpowiedział ledwo słyszalnym głosem.
-Fajne walentynki masz w tym roku. – powiedział Wojtek spoglądając na dziewczynę.
-To jest durne święto. Traktuje je jak zwykły dzień. Jakoś nigdy nie mogę się do niego przekonać.
            Termometr zaczął pikać, a Szczęsny wyciągnął go i próbował odczytać wynik. Jednak na próżno, gdyż grypa postępowała dalej i wszystko mu się rozmazywało.
-I co? Ile masz stopni? – dopytywała się zniecierpliwiona Rozalia.
-Sprawdź- powiedział wręczając jej termometr. – Mi się wszystko zamazuje.
-40 stopni?! – wykrzyknęła, a Wojtek tylko lekko wzruszył ramionami.
Odstawiła termometr na miejsce i podała mu lekarstwa, na spadek temperatury.
-Spróbuj zasnąć, powinno ci się polepszyć.
            Nie musiała go prosić dwa razy. Był za bardzo zmęczony i osłabiony aby się z nią kłócić. Powieki same mu się zamknęły i stracił kontakt z rzeczywistością pogrążając się we śnie. Słychać było tylko jego ciężki oddech. Rozalia przyglądała mu się przez cały czas, ale po dłuższej chwili stwierdziła że nie może siedzieć tak bezczynnie. Wzięła więc pierwszą lepszą książkę z regału, który znajdował się w salonie chłopaka. Na jednej z pólek stało oprawione zdjęcie Wojtka i dziewczyny którą widziała przed stadionem. Posmutniała na widok fotografii, ale nie zastanawiała się kim może być ta kobieta. Było dla niej jasne, że jest jego dziewczyną. Udała się do sypialni w której leżał bramkarz usiadła wygodnie na fotelu i zaczęła czytać. Oczywiście nie zdziwił ją fakt że była to książka o sporcie, w dodatku o piłce nożnej.
            Przebudziła się kilka godzin później. W pokoju panował pół mrok. Przetarła  zaspane oczy ręką i spojrzała na godzinę. Dochodziła 23:45, popatrzyła na Wojtka i przyłożyła dłoń do jego czoła, by upewnić się czy gorączka spadła chodź trochę. Temperatura jego ciała  nie spadla, utrzymywała się cały czas. Przestraszona pobiegła do łazienki zmoczyć ręcznik, który położyła na jego rozpalonym czole. Wyglądał gorzej, znacznie gorzej niż wcześniej. Rozalia była przerażona jego stanem. Martwiła się, po lekarstwie jego stan powinien się mu polepszyć, a nie utrzymywać w miejscu. Co jakiś czas zmieniała zimny okład, przykładając nowy, aż do momentu gdy temperatura pokazała 39,5 stopnia. Wojtek nadal spał, cały spocony z wypiekami na policzkach. Widok rumieńca na jego twarzy ucieszył Rozalkę, gdyż nie wyglądał już jak trup. Lecz mimo to cały czas dziewczyna siedziała na kraju jego łóżka patrząc jak spokojnie śpi.                Wojtek miał zamknięte oczy, a temperatura nie zagrażała już jego życiu. Rozalia zbliżyła się do niego, a dłonią dotknęła jego policzka. Wtedy z ust Szczęsnego usłyszała zdanie które przyprawiło ją o przyjemny dreszcz i przyśpieszone bicie serca.
-Rozalia, kocham cię. – powiedział cicho, że ledwie słyszalnym głosem.
            Rozalia była w szoku. Nie spodziewała się nigdy, że Szczęsny który tak bardzo ją irytował, uważał za dziecko i nie jednokrotnie sprawił że dawała upust swoim emocją, wyzna jej coś takiego. Z jednej strony chciała go przytulić mocno, i powiedzieć że czuje do niego to samo, ale wiedziała ze nazajutrz Wojtek niczego nie będzie pamiętał. Choroba sprawi że jego wyznanie pozostanie tylko i wyłącznie w jej pamięci. Z drugiej strony, zdawała sobie sprawę że jeżeli powiedziała by mu że go kocha zniszczy coś co łączy go z tą dziewczyną. Była rozbita, i właśnie to bolało ją najbardziej.
-Też cię kocham. Mimo że mnie wkurzasz i jesteś strasznie nieodpowiedzialny. Ale nie pozwolę abyś przeze mnie cierpiał, i skrzywdził tamtą dziewczynę, nie pozwolę… - powiedziała do niego, a raczej do siebie.

Po policzku spłynęła jej pojedyncza łza, która była dla niej pewnym znakiem. Znakiem że to nie jest zwykłe zauroczenie. Zbliżyła twarz do jego twarzy, tak że dzieliły ich tylko centymetry i złożyła na jego ustach delikatny pocałunek. Spoglądała na jego spokojny wyraz twarzy, a w jej sercu gromadził się ból, którego nie umiała zagłuszyć. Czuła się rozdarta. Zapłakana patrzyła jeszcze przez chwilę jak śpi, nieświadomy tego co przed chwilą się wydarzyło, a później usiadła skulona na fotelu i obserwowała przez okno padający śnieg… 

+++
Cześć kochani. ;*
Po wczorajszym meczu z Danią dostałam weny i napisałam ten rozdział. Początkowo miałam zupełnie inny pomysł na niego, ale zawsze jest tak, że jak coś planuje później nie wychodzi. Mam dobrą wiadomość, gdyż jest to ostatni rozdział taki pogmatwany, w następnym losy bohaterów się ustabilizują, chyba. 
Jeśli zachce mi się jeszcze raz parku linowego, wybijcie mi ten turny pomysł z głowy!
Ostatnio zauważyłam że bardzo mało osób komentuje moje rozdziały, i tak się zastanawiam czy ktoś w ogóle je czyta. Więc mam gorącą prośbę, jeśli czytasz moje wypociny zostaw krótki komentarz jak podobał ci się rozdział. To dla mnie naprawdę dużo znaczy. Jeśli znacie jakieś ciekawe blogi(najlepiej o piłkarzach) , zostawcie linka w komentarzu. Ostatnio nie mam co czytać. ;(
Pozdrawiam i do następnego, Themalkina.


22 komentarze:

  1. Świetny rozdział. Niech oni w końcu będą razem.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny rozdział dodawaj szybko naastępny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział. Podejżewałam, że tym chorym będzie Wojtek. Szkoda mi go. Biedak tak się rozchorował. Jestem strasznie ciekawa następnego rozdziału.
    Jeśli chcesz coś poczytać, to polecam genialnego według mnie bloga o Wojtku: http://long-way-to-happiness.blogspot.com/search?updated-max=2012-07-04T23:08:00%2B02:00&max-results=2&start=34&by-date=false&m=1
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytałam tego bloga już, i zgadzam się z tym że jest genialny xD

      Usuń
  4. Super rozdział, naprawdę dobrze ci wyszedł. To wyznanie Wojtka było zaskakujące:) Jeżeli nie masz co czytać, to zapraszam do mnie na nowy rozdział wedwojerazniej.blogspot.com :) pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, czekam ns następny

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny :) Czytam każdy rozdział, ale jak dotąd jeszcze nie komentowałam ;) Czekam na kolejny :D
    Pozdrawiam :***
    /Kinga

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział jak zawsze zresztą, czekam na następny i czytam każdy rozdział Pozdrawiam :*****

    OdpowiedzUsuń
  8. Słodko *.*
    Rozdział genialny :*
    Wyznanie Wojtka zaskakujące :D
    Czekam na nowy.
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. aww..super rozdział
    czekam na następny
    mało komentarzy bo są wakacje i pewnie czytelniczki powyjeżdżały
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozdział genialny. Wiesz co muszę ci sie przyznać, ze prawie się popłakałam. To świetnie, ze Wojtek wyznał ,że kocha Rozalię. SSzkoda, ze tylko on nie bedzie tego pamietać. Jest mi jej żal bo Wojtek ma kogos i to moze okazać sie, że oni nie są razem tylko przyjaciółmi czy cos a ona moze przesteć sie starać itp.
    Tak wiem mam bujna wyobraźnie.
    Pozdrawiam i życzę weny
    A jesli chcesz zajrzyj http://nienawidzackochamcie.blogspot.com/
    lub http://zanim-pojde-napisze-co-czoje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. aaaaaaaaaale się jaram tą sceną z wyznaniem Wojtka ;D się wreszcie doczekałam no xd
    tylko kurczę szkoda, że on tego nie będzie pamiętał ;c
    było by tak pięknie, ale myślę że będą w końcu razem no! nie mogę się już doczekać <3
    weny życzę abyś jak najszybciej napisała kolejny ;D
    buziak ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. Dobrze że Wojtek wyznał to co czuje do Rozalii, ale źle że nie będzie pamiętał ;/ Rozdział świetny! Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział wyszedł ci świetnie, w końcu Wojtek przyznał się Rozalii że ją kocha jupi!!! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. KOCHAM TO OPOWIADANIE

    OdpowiedzUsuń
  15. No pewnie, że ktoś czyta ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej. ; D
    Czytam twoje opowiadanie od początku i dopiero teraz dodaje komentarz. Wcześniej jakoś nie mogłam się do tego zabrać.
    Rozdziałami potrafisz poprawić mi humor nawet w najgorszy dzień. ;) Wojtek powinien zacząć coś działać, bo dziewczyna mu ucieknie. Oby nie. Wiem ta wypowiedź nie ma najmniejszego sensu .Krótko mówiąc ten blog jest genialny i czekam na nowy rozdział. ♡

    Polecam bloga , , który nie jest mój , ale z pewnością warty przeczytania. http://listentoyourheartx3.blog.pl ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ma sens. Bardzo się cieszę że rozdziały przypadły ci do gustu. :)

      Usuń
  17. och .... niech oni w końcu będą razem :))
    dodawaj szybko kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  18. kiedy będzie kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się go dodać dziś, jutro a najpóźniej w sobotę rano.

      Usuń